09.04.2014 Views

Show publication content!

Show publication content!

Show publication content!

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

- 132 -<br />

Lecz go rzucili z nieba aniołowie;<br />

2e Bóg nim drogę goniącym zagrodził.<br />

Odtąd już śmielsza sztam aż do granicy,<br />

A jeszcze raz Bóg mię tylko spróbował:<br />

Taki mróz spuścił, że aż ze źrenicy<br />

Krew szla. Gdzie spojrzę lasy - drwa na pował,<br />

Ale zapalić niema czem ogniska.<br />

Skostniałam - chleba nie miałam okruchy ...<br />

Wtem patrzę: jakieś przy lesie pastuchy<br />

I niespędzone owieczki z pastwiska.<br />

Wolałam ludzi uniknąć tą razą,<br />

A u tych owiec rozgrzać moje ciało;<br />

Jakoż się mnóstwo matek nazbiegało<br />

I na me nogi zimne jak żelazo<br />

Kładły swe ciepłe łona, swe kożuchy,<br />

Tak, że ja temi niewinnymi duchy<br />

Byłam ogrzana od nóg aż do twarzy<br />

I uzdrowiona, jakby przez lekarzy."<br />

I tu umilkła - w górę tak patrząca,<br />

2em ujrzał srebro białego miesiąca<br />

I tę zalaną radosnemi łzami,<br />

Wpatrzoną w miesiąc między owieczkami.<br />

O! cudnie polski otwiera nagrobek<br />

Ten nowy Pańskiej męczennicy żłóbek!<br />

- "To wszystko ... Teraz tu, biedaczki moje,<br />

Oto widzicie, jestem z wami - stoję<br />

Gotowa, chociaż jeszcze trochę chora,<br />

Gotowa, mówię, i ,ść napowrót w drogę ...<br />

Tylko się spieszcie, dziatki - bo dziś pora,<br />

Dziś ... więcej<br />

mówić wam teraz nie mogę!

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!