23.03.2023 Views

HMP 74

New Issue (No. 74) of Heavy Metal Pages online magazine. 71 interviews and more than 180 reviews. 188 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Annihilator, Rage, Helloween, Exhorder, Sodom, Symphony X, Angel Witch, Tygers Of Pan Tang, Grim Reaper, Blitzkrieg, Cirith Ungol, Anacrusis, Velvet Viper, Savage Master, Crystal Viper, Michael Schenker Fest, Denner’s Inferno, Haunt, Axe Crazy, Screamer, Imagika, Faust, Fanthrash, Andralls, Suicidal Angels, Vortex, Silver Talon, Iron Curtrain, Midnight Prey, Millenium, Airforce, Thunderstick, Ballbreaker, Legendry, Midnight Force, Sacrifizer, Iron Kingdom, Evil Invaders, KingCrown, Stormburner, Toxikull, Risen Prophecy, Crypt Sermon, Capilla Ardiente, Hellhammer, Planet Hell, Killsorrow and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 74) of Heavy Metal Pages online magazine. 71 interviews and more than 180 reviews. 188 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Annihilator, Rage, Helloween, Exhorder, Sodom, Symphony X, Angel Witch, Tygers Of Pan Tang, Grim Reaper, Blitzkrieg, Cirith Ungol, Anacrusis, Velvet Viper, Savage Master, Crystal Viper, Michael Schenker Fest, Denner’s Inferno, Haunt, Axe Crazy, Screamer, Imagika, Faust, Fanthrash, Andralls, Suicidal Angels, Vortex, Silver Talon, Iron Curtrain, Midnight Prey, Millenium, Airforce, Thunderstick, Ballbreaker, Legendry, Midnight Force, Sacrifizer, Iron Kingdom, Evil Invaders, KingCrown, Stormburner, Toxikull, Risen Prophecy, Crypt Sermon, Capilla Ardiente, Hellhammer, Planet Hell, Killsorrow and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Hateful Five - Winny

2019 Self-Released

"Jestem winny" to zwrot, do którego

nie każdy umie się przyznać.

Jednak jeżeli coś zrobimy to musimy

ponieść odpowiedzialność za

swoje czyny. Hateful Five to jak

nazwa wskazuje piątka thrash metalowców

z Warszawy, która wraz z

początkiem ostatniego miesiąca w

roku postanowiła wydać swój debiutancki

krążek - "Winny". Już na

samym początku albumu zapada

"Wyrok", lecz nie wiadomo jaki,

ponieważ jest to krótki utwór instrumentalny.

Zdradzę Wam jednak,

że krążek jest bardzo spójny

zarówno od strony lirycznej, jak i

muzycznej. Faktem jest, że cierpi

na tym trochę różnorodność, przez

co pierwsze pięć piosenek brzmi

jak jedna thrashowa suita. A trzeba

zauważyć, że jest tu kilka pozycji

trwających dłużej niż 4 minuty.

Jednakże druga połowa krążka ma

więcej tych, których słucha się naprawdę

nieźle, chociaż nie jest to

coś, co odmieni Wasz światopogląd.

To thrash najczystszej próby

będący przede wszystkim hołdem

złożonym Testamentowi, ale

także po części Wielkiej Czwórce.

I wśród tych lepszych kompozycji

znajdują się, m.in. "Wojna", w

której wokalista Sebasitan Makówka

śpiewa swoim naturalnym

głosem oraz tytułowy utwór -

"Winny". Ten ostatni z tego, co

wiem już teraz spotyka się z ciepłym

przyjęciem na koncertach.

Takim koncertowym pewniakiem

powinien się także stać pierwszy

singiel "Jutro", który jest typowym

"strzałem w papę" i nie wyobrażam

sobie, aby publika nie pogowała,

gdy ten zostanie odegrany przez

Hateful Five. I w tym miejscu

mógłbym zakończyć recenzję debiutu

warszawskiego zespołu, bo materiał

jest naprawdę przyzwoity. Jednak

są jeszcze dwie rzeczy do

omówienia, a które bardzo mocno

wpływają na odbiór, niestety negatywnie.

Pierwszą rzeczą, która wymaga

poprawy jest wokal Sebastiana.

Wspominałem, że w jednym

z utworów korzysta z czystej barwy

i w mojej ocenie wychodzi mu to

znacznie lepiej niż imitowanie

Chucka Billy'ego. Jednak kiedy

stara się uzyskać efekt chrypy i

zbliżyć do maniery Amerykanina

zaczyna zauważalnie fałszować.

Cierpią na tym najbardziej te

utwory, które z jakiegoś powodu

wpadają w ucho. Drugim słabym

ogniwem tego wydawnictwa są partie

gitary solowej. Z początku, kiedy

słuchałem niektórych tracków

miałem wrażenie, że gitarzyści grają

nierówno do rytmu, który jest

wybijany przez płasko brzmiącą

perkusję jakby składała się wyłącznie

ze stopy i werbla. Tymczasem

okazało się, że po prostu główny

gitarzysta nie dowozi i jego solówki

są jeszcze bardziej nieczyste

niż gra Larsa Ulricha na koncertach.

Na szczęście niedawno zespół

odświeżył tę sekcję instrumentalną,

więc mam nadzieję, że na

żywo ten materiał zabrzmi znacznie

lepiej. Długo się zabierałem

za tę recenzję, bo długo się zastanawiałem

jak ocenić debiut Hateful

Five. Ostatecznie uważam,

że jest to wystarczająco poprawny

album, by dać tej kapeli kredyt zaufania

i zobaczyć, co przyniesie

przyszłość. (4)

Grzegorz Cyga

Helloween - Live in Madrid

2019 Nuclear Blast

Od czasu reunionu wszyscy związani

z Helloween żyją jak we śnie.

Zarówno fani, którzy pewnie nie

dowierzali, że kiedyś ich marzenie

o powrocie Kiske się ziści, jak i sam

zespół, który nigdy, przenigdy w

swojej ponad 30-letniej działalności

nie był tak wielki, a już na pewno

nie grał tak długich tras w tak

wielkich obiektach. "Live in Madrid"

jest świadectwem tego, co

dzieje się obecnie w świecie Helloween.

Co więcej, zespół nie udowadnia

"patrzcie, jak fajnie było na

trasie", tylko wypuszcza to wydawnictwo,

ani na jotę nie rezygnując z

wiatru w żaglach i rzuca się w dalszą

część trasy. "Live in Madrid"

jest raczej zasejwowaniem poziomu

w grze "Trasa Pumkins United"

niż jakimś podsumowaniem.

Zespół wydał koncertówkę w

dwóch wersjach. Jedna z nich to

pakiet DVD pod nazwą "United

Alive" (nagrana w kilku miejscach),

a druga to wersja audio nagrana

w Madrycie. Płyta świetnie

oddaje atmosferę na koncercie. Nie

byłam co prawda w Madrycie, ale

doświadczenie dwóch innych,

świetnych koncertów Helloween

po reunionie daje mi obraz tego,

jak doskonale musiało być na hiszpańskim

gigu. Słychać jak muzycy

bawią się byciem na scenie. Przecież

to nie był pierwszy koncert na

trasie, podczas którego można jeszcze

dać pierwotny upust nerwom,

emocjom i żywiołowości.

Oni po prostu tak kipią energią,

jakby nie mogli się ponapawać

tym, co teraz się dzieje. "Jakość" zespołu

znacznie wzrosła od kiedy

pojawiło się dwóch wokalistów. O

ile inny muzycy, zwłaszcza perkusista,

mają dwa razy więcej roboty

(gra dłuższe koncerty i jest sam -

nie wiem jak on to wytrzymuje), o

tyle wokaliści śpiewają naprzemiennie

dając sobie nawzajem oddech.

To słychać. Kiske jak zawsze

śpiewa doskonale, jakby nie zmienił

się od nagrywania klasycznych

helloweenów w latach 80., a Andi

Deris znów - po gorszych momentach

- wspiął się bardzo wysoko.

Dodatkowym smaczkiem jest fakt,

że muzycy oddają sobie hołd śpiewając

w swoich kawałkach nawzajem.

Ma to miejsce w przypadku

Michaela śpiewającego fragment

"Perfect Gentleman", kawałka, którym

Deris wszedł na deski sceny z

Helloween, czy Derisa występującego

w "Dr. Stein". Ich witalność

udziela się publiczności, która angażuje

się całą sobą we wspomnianym

"Perfect Gentleman" czy "I'am

Alive". Album jest świetny, jeśli

chcesz zatrzymać w sobie wspomnienie

reunionowych koncertów

Helloween i nakręcić się na kolejną

rundę! (5)

Hidden Lapse - Batterfkies

2019 Rockshots

Strati

Pierwsze dźwięki to szybkie riffowanie

niczym w progresywnym

Symphony X ale to zmyłka

bowiem Hidden Lapse to melodyjno

power metalowy projekt

utrzymany w konwencji muzyki

Within Temptation, Epica, After

Forever, Edenbridge itd. Tak zgadza

się w tym włoskim zespole za

mikrofonem stoi również kobieta,

a jest nią Alessia Marchigiani i

ma więcej niż przyzwoity głos. Muzycznie

też jest bardzo przyzwoicie,

oprócz ambitnie podanego melodyjnego

power metalu sporo jest

też nawiązań do progresywnego

metalu a także różnych nowoczesnych

i alternatywnych naleciałości.

Ogólnie muzycy Hidden Lapse

lubią jak w ich muzyce iskrzy się

od pomysłów i dźwiękowych emocji.

A inwencji nie brakuje im na

całą sesję, każdy z dziesięciu

kawałków z "Batterfkies" może

zadowolić najbardziej wybrednych

zwolenników ambitnego melodyjnego

power metalu czy też progresywnego

power metalu. Fani kobiecych

głosów też powinni być

usatysfakcjonowani. Ogólnie "Batterfkies"

to udany album. Tym

bardziej, że oprócz udanych kompozycji

i muzyki, instrumenty i

wokal Alessii brzmią również doskonale.

Niemniej nie sądzę aby

Włosi wdarli się do czołówki kobiecego

melodyjnego gania. Straszny

tam tłok i nie wystarczy nagrać

kilka dobrych kawałków.

Mam nadzieję, że muzycy Hidden

Lapse nie poddadzą się i nadal będą

nagrywać bardzo udane płyty.

Wybitnie mają na to papiery. A to,

że nie mają szans na czołówkę tej

sceny, nie znaczy, że nie należy ich

doceniać, a wręcz odwrotnie. (4,7)

Holy Tide - Aquila

2019 My Kingdom Music

\m/\m/

Aktualnie aby grać melodyjny power

metal trzeba mieć jakiś pomysł

albo nie zważać na świadome

powielanie pomysłów zespołów,

które odniosły sukces na początku

tego wieku. Najgorsze jest jednak

to, że aktualnie działające kapele

za nic nie potrafią odwzorować

witalności tych wszystkich formacji.

Mam jednak wrażenie, że Holy

Tide ta sztuka udała się. Muzyka,

w której się poruszają to melodyjny

power metal z ambitnym podejściem

z wieloma wpływami tradycyjnego

heavy metalu, prog-metalu

i muzyki symfonicznej. Ci, co słuchają

Kamelot, Angry, Pyramaze

czy nawet Pagan's Mind spokojnie

odnajdą się w propozycji tego

zespołu. Otwierające album intro,

to świetna miniatura instrumentalna

w stylu epickiej muzyki filmowej.

Te klawisze słyszymy w dalszej

części, ale pojawiają sie one

wtedy gdy trzeba. Na początku

utworu albo w momencie gdy istnieje

potrzeba zbudować odpowiedni

klimat. Niech za przykład posłużą

świetne Hammondy w "The

Shepherd's Stone" zagrane przez

samego Dona Airey'a aktualnie z

Deep Purple. Tak na prawdę w

Holy Tide rządzą gitary, które

wspiera obdarzona wyobraźnią

sekcja rytmiczna. Każdy z kawałków

"Aquila" jest inny i prześciga

się w wyeksponowaniu swoich pomysłów

muzycznych i melodii. Co

najważniejsze każdy z tych elementów

ma swój charakter. Dla

przykładu. "Curse and Ecstasy" to

dynamiczna kompozycja z fajnymi

motywami i wpadająca w ucho

melodią, w tle z filmową muzyką,

zwieńczony bardzo klimatycznym

orkiestrowym finałem z instrumentem

dętym (trąbka? saksofon?)

na pierwszym planie. "Eagle

Eye" to kolejny dynamiczny utwór

z bogatą rytmiką i świetną melodią,

jednak górę bierze tu prawie

amerykański power metal. Na uwagę

zasługują także wyśmienite partie

instrumentów. I w zasadzie w

podobnym sposób można opisać

kolejne kawałki. Ogólnie każdy z

nich wart jest uwagi, a zbudowane

są tak, że zawsze potrafią czymś

przyciągnąć uwagę. Melodie, zmiany

temp, kalejdoskop emocji, czy

RECENZJE 153

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!