21.03.2023 Views

HMP 75

  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

dzo dużą konkurencję, w postaci

innych znakomitych progresywnych

kapel, oczywiście tych w

bardziej klasycznym pojęciu. (3,7)

\m/\m/

Eternal Thirst - Purge The Bastards

2019 Metal On Metal

Są z Chile, od 15 lat grają power

metal i w ubiegłym roku wydali

czwarty album. Termin power metal

miewa obecnie dość negatywne

konotacje, ale Eternal Thirst hołdują

podejściu z lat 80., żadne to

p2p2, czy jak tam się zwie ta

współczesna odmiana melodyjnego

heavy. Słychać też, że muszą cenić

Judas Priest, Iron Maiden oraz

inne zespoły nurtu NWOBHM -

czasem chyba aż za bardzo, co słychać

w pracy gitar siarczystego

"Wrath From The Core". Jeszcze

ostrzejsze "Iron Walls" czy "Metal

Raided From Hell" są już o niebo/piekło

lepsze i bardziej oryginalne.

Powiedziałbym nawet, że

momentami brzmią lepiej niż wiele

oryginalnych kapel z lat 80, i nie

mam tu na myśli tylko kwestii realizacji

dźwięku. Albo jak pięknie

rozpędza się, tak na początku melodyjny,

"Blood Letter (The Prince

Of Darkness)" czy Rodrigo Contreras

dodaje wokalnego wygaru, i

tak przecież mocnemu, "The Last

Shot" - klasa, bez dwóch zdań. Dynamiczny

"The Skull Breaker" to z

kolei wypisz/wymaluj Running

Wild z pierwszych płyt, numer

ostry surowy, ale też i melodyjny.

Warto więc ich posłuchać, bo grają

szczerze i z serducha, a do tego naprawdę

nieźle. (4)

Wojciech Chamryk

Formosa - Danger Zone

2020 Metalville

No tak, jak nie Szwedzi to Niemcy,

inna opcja w świecie hard'n'

heavy jest zdaje się znacznie mniej

oczywista. Trio z Essen gra melodyjnego

hard rocka, a "Danger Zone"

jest ich trzecim albumem. W

roku 1984 płytę o takim samym

tytule wydał już Sinner, ale ta firmowana

przez ich znacznie młodszych

kolegów po fachu jest równie

ciekawa. Chłopaki deklarują w refrenie

"Sold My Soul", że sprzedali

dusze rock'n'rollowi i nie ma w tym

krzty przesady, bo łoją na poziomie

i z ogromną energią. Deep

Purple, Rainbow z lat 80. czy

Thin Lizzy wywarły na nich

ogromny wpływ, słychać też, że

musieli lubić amerykańskie, komercyjne

granie spod znaku AOR,

bo chwytliwy "Leader Of The Pack"

byłby ozdobą programów tamtejszych

stacji radiowych. Formosa

potrafią też jednak zagrać mocniej

i mroczniej ("Night Of The

Witch"), wokale Nika Birda też

dodają ich muzyce poweru ("Dynamite"),

co tylko uatrakcyjnia program

tego wydawnictwa. (4)

Wojciech Chamryk

Ghost Toast - Shape Without

Form

2020 Inverse

"Shape Without Form" to czwarty

album węgierskiego zespołu

Ghost Toast. Zawiera on mieszankę

progresywnego metalu i rocka.

Przeważa bardzo dynamiczny,

technicznie zagrany, gęsty i intensywny

progresywny metal. Oczywiście

jest też miejsce na kontrasty,

przestoje, wyciszenia i inne liryczne

pasaże. Wtedy to muzycy

więcej czerpią z progresywnego

rocka. Zresztą w muzyce Węgrów

jest więcej inspiracji, przez co często

określają ich jako eksperymentalny

zespół progresywny. Tak czy

inaczej, jest w tej muzyce miejsce

na wyobraźnię, bowiem wszystkie

siedem kompozycji, to w pełni instrumentalne

utwory i bez ich oraz

naszej fantazji ciężko byłoby przyswoić

aż tak wiele obfitych dźwięków

i brzmień. Pewien oddech na

płycie przynosi "Hunt of Life" zaczynający

się bardzo rytmicznie,

wykorzystujący dub, ambiet i inne

elementy word music, nie dziwota,

bowiem fragment ten powstał na

motywach islandzkiej piosenki ludowej

"Krummavisur". Możemy tu

też usłyszeć jedyny śpiew ściągnięty

z Youtube, ze strony Kelly Jenny.

Ten głos uświadomił mi, że

jednak bardzo mocno brakuje mi w

muzyce tego zespołu narracji wokalnej.

Myślę, że w muzyce Ghost

Toast znalazło by się miejsce na

linie wokalne, jakby nie było operują

bardzo wieloma dobrymi melodiami.

No cóż, Węgrzy wymyślili

swój muzyczny świat w taki sposób

a nie inny. A jest on intrygujący,

pełen bajkowości, fantazji oraz

wszelkich doznań i emocji. Jeżeli

ktoś przeraził się słowem eksperymentalny,

to powinien puścić go

mimo uszu, bowiem Ghost Toast

operuje wszystkimi znanymi i dostępnymi

środkami znanymi ze

sceny zwanej progressive. W tym

wypadku jedynie może zaskoczyć

intensywnością i sposobem ich wykorzystania.

"Shape Without

Form" to bardzo dobry album, jedyny

minus to wspomniany brak

dobrego wokalisty. Czy warto na

nich postawić decyzja należy do

was, moi drodzy progresywni maniacy.

(3,7)

\m/\m/

Hand of Fate - Messengers of

Hope

2017 Self-Released

Zespół Hand of Fate powstał w

2014 roku i od początku był zafascynowany

melodyjnym heavy/power

metalem z elementami symfonicznymi,

co możemy usłyszeć na

ich debiucie "Messengers of Hope".

Większość takich kapel jest na

poziomie i prezentuje swoim słuchaczom

dobrą muzykę, wielobarwną,

ciekawą, dość ambitną, świetnie

zaaranżowaną i znakomicie zagraną.

W tym wypadku Grecy nie

odbiegają od innych z tego nurtu.

W ich muzyce oprócz podstawowej

muzycznej konstrukcji znajdziemy

elementy hard rocka, AORu oraz

rocka progresywnego. Muzycy nie

zapominają dotykać również różnych

muzycznych doznań czy też

klimatów, także na albumie znajdziecie

niezłą dźwiękową ucztę,

pod warunkiem, że należycie do fanów

takiego grania. Gros takich

formacji za mikrofonem stawia

panie, tak jakoś się przyjęło, że kobiecy

głos jeszcze bardziej podnosi

zainteresowanie taką muzyką. Na

"Messengers of Hope" śpiewa

Alexandra Anagnostopoulou i

trzeba przyznać, że jej mocny, a la

operowy głos jest wyśmienity. Niestety

jest też jeden z wielu. Jak dla

mnie, wokal Alexandry najlepiej

wybrzmiewa w wolnych i spokojnych

momentach tak, jak w dużych

fragmentach utworu "A Time

Was Free". Jeżeli ktoś z fanów melodyjnego

symfonicznego power

metalowego grania do tej pory nie

znał tej kapeli i jej muzyki to myślę,

że powinien sięgnąć po "Messengers

of Hope", nie będzie rozczarowany.

(4)

Haures - The Metal Age

2019 Self-Released

\m/\m/

Po deathmetalowych początkach

Haures przeobraził się w rasową,

klasycznie metalową bestię, proponując

na debiutanckim albumie

porywający metal. Tradycyjny

heavy na CD "The Metal Age"

czerpie co prawda pełnymi garściami

od Iced Earth, Grave Digger

czy Blind Guardian z pierwszych

płyt, żywiecki kwartet czyni to jednak

nad wyraz przekonująco i

wiarygodnie - słychać, że te akurat

dźwięki są im bliskie, nie grają ich

pod publiczkę czy z innych względów.

Efekt to prosty, surowy, ale

niepozbawiony też melodii power/

heavy metal: taki bardziej podziemny,

ale z dobrym, organicznym

i świetnie pasującym do niego

brzmieniem. Sporo tu konkretnych

riffów, nie brakuje też efektownych

solówek czy gitarowych współbrzmień.

Sekcja pracuje równo i

kompetentnie, a niekiedy bas wysuwa

się na plan pierwszy, choćby

w opatrzonym teledyskiem "The

Little Boy" czy "Balladzie o szczęściu".

To jedyny utwór na tej płycie

zaśpiewany w języku polskim - tu

akurat głos Huberta Rzeszótko

wypada tak sobie, ale w ostrzejszych

numerach radzi sobie wyśmienicie,

szczególnie w siarczystym

"Inventor" czy zróżnicowanym

"Good Of Eternal Fire". Początki

są więc nad wyraz udane,

oby tak dalej! (5)

Wojciech Chamryk

Hefaistova Lyra - Preludy

2019 Slovakia Metal Army

Formacja braci Czechów istnieje z

przerwą od 2002 roku. W dyskografii

mają trzy duże albumy, gdzie

"Preludy" jest ich ostatnim. Tak,

jak wieść gminna niesie, muzycy

tej kapeli grają thrash metal, ale

jest w nim wiele wpływów tradycyjnego

heavy metalu oraz progresywnego

podejścia do metalu. Z

tego najbardziej prawdziwa jest ta

pierwsza i ostatnia część tej informacji.

Pewnie dla tego bardzo, ale

to bardzo ich muzyka przypomina

mi granie polskiej Myopii, szwajcarskiego

Coronera czy też kanadyjskiego

Voivoda, z naciskiem na

tę ostatnią kapelę. Z pewnością ich

muzyka nie jest łatwa w odbiorze,

nawet dla wprawionego w bojach

słuchacza. Trzeba sporo czasu jej

poświęcić aby chociaż w części

zrozumieć, o co im chodzi. Nie-

RECENZJE 163

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!