Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
pierwszy?
Zaczęliśmy robić jam session, kiedy Jorge
Martins dołączył do zespołu. To było kilka
miesięcy przed oficjalnym wydaniem albumu
"None but the Brave". Z tych sesji zostały
nam dwa utwory. Choć brzmiały świetnie,
nie byłem w 100% zadowolony, ponieważ
były zbyt podobne do niektórych starych
rzeczy. Zatem pozostały niedokończone i od
razu trafiły na półkę. Podczas naszej trzeciej
próby wymyśliliśmy tytułowy "Servants of
Steel" i wówczas byłem bardzo zadowolony z
kierunku, w którym zmierzamy. Drugi utwór
to "Rogues In the House", a następnie "Red
Nails" i "In the Coils of Set". Był okres, kiedy
pracowaliśmy równolegle nad 3 lub 4 utworami.
Ostatnim utworem skomponowanym na
album był "Keepers of the Crypt".
A co z tekstami? Czy "Servants Of Steel"
opowiada nam jakąś konkretną historię?
Można powiedzieć, że wszystkie nasze albumy
są w pewnym sensie koncepcyjne, a
wszystkie motywy nawiązują do Roberta E.
Howarda. Tym razem jednak zdecydowałem
się na prawdziwe adaptacje niektórych z najbardziej
znanych oryginalnych historii Conana,
takich jak "Tower Of The Elephant",
"Roques In The House", "Red Nails" itp.
Tytuł albumu dotyczy głównie tajemnicy historii
stali, która jest przekazywana z ojca na
syna. Również "Servants Of Steel" odzwierciedlają
nasze oddanie metalowemu podziemiu
przez te wszystkie lata.
"Servants Of Steel" zostało nagrane z nowym
basistą Jorge Martinsem, którego już
zresztą wspominałeś. Nie jest co prawda
nowicjuszem, ale nie ma też bogatego muzycznego
CV. Jak trafił do zespołu?
Jorge grał w kilku portugalskich zespołach
pod koniec lat osiemdziesiątych. Były to kapele
mniej lub bardziej znane tylko w Portugalii.
Pierwszy raz spotkaliśmy się pod koniec
lat osiemdziesiątych, ale przez lata jakoś
kontakt nam się urwał. Właściwie to nasz
perkusista Joao Monteiro powiedział mi o
Jorge. Obaj grali razem w innym zespole. Co
prawda Aires nagrał partie gitary basowej na
płycie "None but the Brave", ale z powodu
swojego zaangażowania w Moonspell nie
mógł zostać dłużej w zespole. Stało się jasne,
że musimy znaleźć innego basistę. Poprosiliśmy
więc Jorge o dołączenie do zespołu, a on
oczywiście chętnie ją przyjął. Jest bardzo oddanym
i pracowitym basistą oraz bardzo fajnym
zrelaksowanym facetem. To taka mieszanka
Steve'a Harrisa i D.D. Verniego.
Wasz nowy album został zmiksowany
przez Harrisa Johnsa. Jak rozpoczęła się
Wasza współpraca?
To nasza wytwórnia skontaktowała się najpierw
z Harrisem Johnsem. Uznali, że potrzebujemy
znanego producenta, aby pomóc
nam uzyskać odpowiednie brzmienie płyty.
Jednym z moich pięciu najlepszych producentów
wszechczasów jest Harris Johns,
więc liczyłem na niego. Naprawdę polubił
naszą muzykę i wykazał zainteresowanie
współpracą z nami. Uważam, że ostateczny
wynik jest znakomity. Daliśmy mu całkowitą
swobodę, a on przyniósł wiele pomysłów na
poprawę dźwięku. Jego magia i plan są obecne
na płycie. Był bardzo profesjonalny, a jednocześnie
czuł się swobodnie podczas pracy.
W przeszłości Ironsword był twoim projektem
jednoosobowym. Jak dziś to wspominasz?
Czy z perspektywy czasu żałujesz tego
okresu?
Nie, nie żałuję. Był to zespół jednoosobowy
przez mniej więcej 5 lat, ponieważ nie miałem
innego wyboru. Wtedy nikt się nie interesował
tym stylem muzycznym, a wszyscy
moi przyjaciele mieli już własne projekty,
więc nie byli dostępni ani zainteresowani angażowaniem
się w kolejny zespół. Byłem
zmuszony to zrobić tylko po to, by utrzymać
zespół przy życiu i móc nagrać dwie taśmy
Foto: Ironswod
demo w 1995 i 1998 roku. Patrząc wstecz,
był to okres pełen zabawy, ale też jednocześnie
wyzwań. Na pewno nie miałbym nic
przeciwko ponownym przejściu tego wszystkiego
bez względu na to, jak trudna była ta
ścieżka.
Lata temu byłeś członkiem Moonspell. Co
kierowało Tobą, by opuścić ten zespół i założyć
swój własny?
Byłem niezadowolony z tego, jak właściwie
zarządzano tym zespołem. Muzyka również
powoli się zmieniała, co było dla mnie kwestią
kluczową, aby odejść i założyć własny
zespół.
Czy śledzisz dziś poczynania Moonspell?
Co sądzisz o kierunku, w którym podążają?
Cóż, wszyscy się znamy od lat i całkiem dobrze
się dogadujemy. To bardzo pracowity
zespół i naprawdę szanuję ich za to, co osiągnęli
w swojej karierze, chociaż większość ich
muzyki zwyczajnie do mnie nie trafia. Ale to
tylko kwestia gustu. Nie znaczy to, że nie są
świetnym zespołem…
Na początku Ironsword śpiewałeś i grałeś
na wszystkich instrumentach. Czy ciężko
było ci to wszystko opanować?
Cóż, nagrywanie jest łatwe, ponieważ każdy
instrument jest nagrywany osobno, a nie
wszystkie jednocześnie. Wydaje mi się, że na
początku trudniej było znaleźć styl pasujący
do naszej muzyki. Niestety nie mogę śpiewać
jak Rob Halford, Eric Adams czy Bruce
Dickinson, jestem raczej typem Lemmy'
ego. Taki Epic Metal Lemmy, jeśli coś takiego
istnieje. To była najtrudniejsza część, próba
zbudowania własnego stylu śpiewania inspirowanego
innymi. Poza tym, nawet gdybym
mógł śpiewać jak Rob Halford, nie jestem
pewien, czy nasza muzyka miała taki
sam wyraz. Prawdopodobnie gralibyśmy podobnie
do miliona innych kapel.
Jestem bardzo zainteresowany sposobem, w
jaki wówczas nagrywałeś swoje dema w
studio. Czy mógłbyś coś o tym powiedzieć?
Pierwsze demo zostało nagrane na analogowym
rejestratorze wielościeżkowym Fostex 4,
który miał mój dobry przyjaciel. Grałem na
wszystkich instrumentach i korzystałem z
automatu perkusyjnego. Wszystko zostało
nagrane dość szybko na strychu mojego przyjaciela.
Demo zawiera trzy utwory i zostało
wydane w 1995 roku. Ponieważ nie podobało
mi się brzmienie perkusji w tym demo,
zatem na drogiej demówce nagrałem perkusję
samemu. Tym razem poszedłem do profesjonalnego
studia. Grałem na wszystkich instrumentach,
w tym na perkusji. Nagrywałem
perkusję słuchając przewodnika gitarowego
na słuchawkach ze ścieżką kliknięcia i
zajęło mi to trochę czasu, aby się do tego
przyzwyczaić, ponieważ zdecydowanie perkusistą
nigdy się nie nazwę. Nagranie wszystkiego
zajęło więcej czasu. Drugie demo zawiera
trzy utwory i zostało wydane w 1998
roku. Potem postanowiłem nigdy więcej nie
nagrywać samemu partii perkusji.
Powiedz mi, proszę, czy widzisz wiele
różnic między portugalską podziemną
heavy metalową sceną z lat dziewięćdziesiątych
a tą współczesną?
Widzę pewne różnice. Jest o wiele więcej
osób wspierających tego rodzaju muzykę,
znacznie więcej zespołów, dużo więcej klubów
i festiwali. Należy jednak pamiętać, że
Portugalia jest bardzo małym krajem i dość
często zespoły są rozpoznawane tylko wtedy,
gdy uda im się zagrać zagranicą. Wtedy
IRONSWORD
39