21.03.2023 Views

HMP 75

  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

w piórka i to będzie jego koniec. (śmiech)

Maciej Narski: Z Tomkiem znamy się od

dawna. To on nauczył nas jak nagrywa się

płyty, a w czasie nagrywania, przynajmniej

dla mnie, staje się członkiem kapeli, chwała

mu za to. Brzmienie to również wypadkowa.

Przytargaliśmy do studia kilka headów i

paczek, aż od noszenia bolały kręgosłupy

(śmiech). A na koniec Michał zaproponował

jeszcze swoją dopałkę i faktycznie, było

warto, brzmienie jest OK.

Czy to w sumie nie dziwne, że im mamy

więcej narzędzi, tym płyty brzmią gorzej? A

takie "Please Please Me" The Beatles nagrane

na dwóch śladach dość prymitywnego

wtedy sprzętu czy zarejestrowany na

dwóch magnetofonach czterośladowych

debiut Black Sabbath wciąż się bronią - ot,

paradoks?

Miłosz "Mino" Płachciński: W tym momencie

to absolutnie nie mogę się zgodzić,

bo płyty akurat brzmią coraz lepiej. (tak, a

już zwłaszcza te z paskudnym, ujednoliconym,

syntetycznym "brzmieniem" czy striggerowną,

pozbawioną mocy perkusją - przyp.

red.). W związku z tym niektóre zespoły nagrywają

swoje stare płyty korzystając z techniki

współczesnej, by uzyskać nowe brzmienie,

np. Destruction czy Flotsam... Brzmienie

w dzisiejszych czasach jest o niebo lepsze

niż było w latach np. osiemdziesiątych.

Maciej Narski: Bo widzisz, często bywa tak,

że to właśnie w prostocie jest siła, choć nie

można też zapomnieć o konfiguracji sprzętu.

(śmiech)

Grzegorz "Bodek" Bodzioch: Hm i tu się

zgadzam z tobą Mino i z tobą Maćku

(śmiech). Technika trochę zabija naturalność

i płyty stają się takie pretensjonalne - jakby

chciano jakością dźwięku coś komuś udowodnić.

Dowody mają być w dźwiękach, a te

w naturalnym brzmieniu bronią się same na

wielu starych płytach np. Jethro Tull, jak

"Aqualung". Z drugiej jednak strony sporo

dobrej muzy metalowej było haniebnie realizowanej

w tamtych dawnych czasach i tu technika

przychodzi na ratunek.

Wciąż jesteście niezależni i wydajecie

swoje płyty samodzielnie - na tym etapie

sytuacji w muzycznym biznesie to najbardziej

racjonalne rozwiązanie dla podziemnego,

niezbyt znanego zespołu?

Grzegorz "Bodek" Bodzioch: Żadnych

kalkulacji - każdy z nas jest przyzwyczajony

do samodzielności. Każdy prowadzi samodzielną

działalność w swoim zawodzie, mogę

chyba powiedzieć w imieniu nas wszystkich:

nikt nic nam za darmo w życiu nie dał. Więc

podobnie i tutaj nie da. Zatem nie jesteśmy

chyba gotowi i nie będziemy, by jakaś siła

zewnętrzna (patrz wydawca) miał jakkolwiek

wpłynąć na nasze twórcze działania. Mówiąc

krótko: zero kompromisów. Post Profession

to my, Mino, Maciek, Piotr, Wiktor, Bodek

i Kris i wszystko co podpisujemy jako

zespół wychodzi od nas hough. (śmiech)

Maciej Narski: Jak na razie to cenimy sobie

tę możliwość, choćby z tej racji, że nie mamy

żadnych twórczych ograniczeń. Oczywiście

wspaniale byłoby współpracować ze znaną

wytwórnią płytową, która zapewniałaby nam

promocję. Może kiedyś się to stanie. Promocja

zawsze jest bardzo istotna, taka jest prawda.

Dlatego dzięki ci za to, że robisz z nami

wywiad. (śmiech)

Mieliście już okazję dzielić scenę z bardziej

znanymi zespołami, wydajecie kolejne płyty

- na tym etapie czujecie się spełnieni,

Foto: Piotr Ekipa - Mateusz Mateuszczyk

macie świadomość, że osiągnęliście zamierzone

cele, ale w żadnym razie nie jest to

wasze ostatnie słowo?

Miłosz "Mino" Płachciński: Można powiedzieć

że jesteśmy zadowoleni.. Zagraliśmy

wiele koncertów z gwiazdami polskiej sceny

metalowej takich jak Kat i Roman Kostrzewski,

Acid Drinkers, TSA, Turbo,

DeCapitated, Vader, Virgin Snatch, Planet

Hell i sorry jeśli kogoś pominąłem. Wydaliśmy

trzy płyty, które zebrały wiele pochlebnych

opinii i sprzedają się całkiem dobrze.

Nie czas zatem na koniec kariery

(śmiech). "Głosy" to nie jest nasze ostatnie

słowo, no chyba, że nie przetrwamy epidemii.

Grzegorz "Bodek" Bodzioch: Post Profession

to spełnienie marzeń, których nawet nie

miałem (śmiech). Muzyka zawsze dla mnie

znaczyła bardzo, bardzo dużo, ale nawet nie

śniłem (a może śniłem) o tym, że wejdę na

scenę z grupą przyjaciół i będę śpiewał swoje

teksty. Wow, nawet teraz to brzmi jak z gatunku

rzeczy nie do wiary. To cudowna przestrzeń

w moim życiu, taka magiczna metalowa

furtka, przechodząc przez którą

zmieniam się na chwilę w kogoś trochę innego,

a gdy stamtąd wracam zawsze jestem

trochę lepszym człowiekiem. Dokąd mam zatem

głos będę krzyczał. (śmiech)

Maciej Narski: Dzielenie sceny z kapelami,

których plakaty wisiały dawno temu na mojej

ścianie, jest niesamowite. Coś wręcz nierealnego

staje się możliwym i dzieje się. Ja jestem

zachwycony. Oczywiście scena wciąga

coraz głębiej, a ja chcę tego więcej i więcej, i

oby tak się dalej działo.

Wojciech Chamryk

Foto: Piotr Ekipa - Mateusz Mateuszczyk

POST PROFESSION 93

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!