21.03.2023 Views

HMP 75

  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Angry (z najlepszych lat). Bardziej

symfonicznie robi się w "Silent

Cry", w którym to Mike'owi wtóruje

Dragica Maletic (ex Demist)

ze swoim a la operowym głosem.

Brzmienie i produkcja utrzyma jest

na wysokim poziomie wyznaczonym

przez dekady, gdy eksplorowano

ten gatunek. Niemniej nie

lukruje się u Greków, jak to na

ostatnich dokonaniach Sonata

Arctica, a raczej jest heavy metalowo,

jak na wczesnych płytach

Angry. Jeśli jeszcze macie miejsce

na kolejną formację grająca niezły

melodyjny power metal to namawiam

do zapoznania się z Silent

Winter i ich "The Circles Of

Hell". (4,5)

\m/\m/

Slaughter Messiah - Cursed To

The Pyre

2020 High Roller

Ten belgijski kwartet powstał

przed kilkunastu laty, a tworzący

go doświadczeni muzycy (znani

choćby z Ehthroned) są opętani

ideą tworzenia thrashu w odmianie

najbardziej brutalnej z możliwych.

Terminowali dość długo, wypuszczając

kolejne demówki i EP-ki,

aż dorobili się debiutanckiego albumu,

w dodatku firmowanego

przez High Roller Records. Na

"Cursed To The Pyre" w ośmiu

podejściach odmieniają więc na

wszelkie sposoby termin muzyczna

agresja, szaleńczo łojąc zbrutalizowany,

wzbogacony też odniesieniami

do death i black metalu, ekstremalny

thrash. W tej iście piekiej

nawałnicy złowieszczych dźwięków

bodaj tylko raz przez ponad

40 minut przydarzyła się dłuższa

chwila zwolnienia, w równie mrocznym,

kojarzącym się z doom metalem

i Black Sabbath, "The Hammer

Of Ghouls". Poza nim Lord

Sabathan wraz z kumplami nie

oszczędzają gardeł, strun ni naciągów

- zwolennicy starej szkoły takiego

grania z przełomu lat 80. i

90. na pewno będą zawartością

"Cursed To The Pyre" usatysfakcjonowani.

(4)

Wojciech Chamryk

Smoulder - Dream Quest Ends

2020 Cruz Del Sur Music

Od teraz Smoulder będzie nagrywał

inne płyty. Tematycznie. EPka

"Dream Quest Ends" kończy

jedną z opowieści inspirowaną prozą

Michaela Moorcecocka, którą

zespół snuł przez demo, LP i EP.

Formacja kupiła słuchaczy jednym

naprawdę doskonałym kawałkiem

z poprzedniego wydawnictwa, kapitalnie

skomponowanym i godnym

porównania niemal do kultowego

"Medieval Steel" - "Ilian of Garathorm".

Moim zdaniem to najlepszy

ich numer i w zasadzie żaden

inny kawałek Smoulder mu nie

dorównuje. Zwłaszcza, że muzycznie

zespół jest po prostu "tylko"

solidny, a wokalistka obdarzona

majestatycznym głosem, nie wykorzystuje

w pełni swoich możliwości

(jak się dowiecie z wywiadu - przynajmniej

na razie). Linie wokalne

w Smoluder nie pozwalają jej na

bogatą wokalną ekspresję, przez co

śpiewa monotonnie - a szkoda! Na

nowym wydawnictwie znalazły się

dwa świeże numery, napisane

przez perkusistę, Kevina Hestera.

To tradycyjny już dla Smoluder

podniosły, epicyzujący doom, będący

w zasadzie epic metalem

utrzymanym w wolnych tempach.

Największym ich atutem są majestatyczne,

klimatyczne gitary prowadzące.

Następny numer to hołd

dla zmarłego Marka Sheltona,

czyli cover "Cage of Mirrors" Manilla

Road, w którym możecie

usłyszeć Smoulder w dużo szybszych

tempach i... zadziornie śpiewającą

Sarah Ann. Ostatnie kawałki

to powtórzenie utworów z

demówki - ukłon w stronę fanów i

kolekcjonerów. Wszak wiadomo,

że demówki raczej się zbiera, niż

ich słucha. EPka, jak to EPka, ma

taką właściwość, że można na niej

umieścić wszystko i nie musi tworzyć

dzieła zamkniętego, jak klasyczny

długograj. Dla mnie ta EP to

ciekawostka, ale przede wszystkim

też zapowiedź nowego rozdziału w

działalności Kanadyjczyków. Obserwuję

to, co się dzieje i liczę na

to, że kanadyjskie zespoły wejdą

we wzajemną, samonakręcającą się,

twórczą relację (historia zna takie

przykłady, choć rzadziej w muzyce).

Łącząc to z zapowiedzią rozpoczęcia

czegoś nowego i obiecującymi

wokalami Sarah Ann we właśnie

nagranym coverze - mam nadzieję

na Smoulder podążający

epic metalową ścieżką mocy.

Strati

Snatch-Back - Ride Hard Run

Free

2019 Self-Released

W roku 1979 Snatch-Back wydał

singla "Eastern Lady / Cryin' to

the Night" i zniknął ze sceny.

Oczywiście nie jest to prawda, bo

lokalnie działali w St. Helens w latach

1974 - 1983. Niemniej faktem

jest, że wtedy wiedzieli o tym

nieliczni. Mimo wszystko do tych

informacji dotarli najzagorzalsi

współcześni fani nurtu NWOB

HM, mało tego spowodowali, że

zespół wrócił na scenę i to w oryginalnym

składzie. Wydarzyło się to

w roku 2016. Wtedy też wydali

EPkę "Back in the Game", natomiast

pod koniec roku 2019,

wreszcie ukazał się duży debiutancki

album, "Ride Hard Run Free".

Znalazło się na nim osiem utworów,

w których słychać wpływy zespołów

z wczesnych lat muzyków

m.in. Cream, Humble Pie, Hendrixa,

Juicy Lucie, Ten Years After,

Black Sabbath, Budgie a

także AC/DC, Rose Tattoo oraz

Motorhead. Niemniej we wszystkich

jest energia znana tylko z

okresu, w którym działał zespół

czyli NWOBHM. Osiem wyrównanych

i energetycznych heavy

metalowych kawałków z wyczuwalnym

wpływem hard rocka,

tworzących specyficzną mieszankę

należną tylko temu zespołowi. Aż

dziw, że nagrali to goście, którym

życie dołożyło kolejnych czterdzieści

lat. W ogóle tego nie czuć,

energia, wigor, witalność niczym u

nastolatków. Ciężko z "Ride Hard

Run Free" wybrać ten jeden, najlepszy

kawałek czy też wyróżniający

się najbardziej ponad inne.

Każdy ma coś w sobie, melodię,

fajną zagrywkę, więc każdy słucha

się z przyjemnością. Oczywiście

pod warunkiem, że waszym głównym

muzycznym priorytetem jest

tradycyjny heavy metal. Jako bonus

dołączony jest utwór "Boogie

Shoes", bujający, z gitarą slide oraz

dwa utwory "live" z 1978 roku,

dzięki którym można przekonać

się, że muzycy zbytnio nie oddalili

się od swojej muzycznej wizji z

początku kariery. Wszystko brzmi

współcześnie, mocno i czytelnie

(oprócz kawałków "live", które są

zdecydowanie szorstkie.). Ci co posłuchają

"Ride Hard Run Free" z

pewnością dołączą płytę do swojej

kolekcji i nie trzeba będzie ich namawiać

aby, co jakiś czas ją ponownie

przesłuchać. Natomiast fani

NWOBHM wezmą ją w ciemno.

(4,5)

\m/\m/

Solitary Sabred - By Fire &

Brimstone

2020 No Remorse

Cypryjska ekipa powróciła po kilku

latach milczenia w glorii i w

chwale, dzierżąc miecze, topory i

co tam jeszcze nawinęło się z tego

typu rynsztunku. Na szczęście nie

zapomnieli przy tym jak obsługuje

się gitary, z komponowaniem też

wszystko w porządku, tak więc

śmiało można mówić o "By Fire &

Brimstone" jako o ich najlepszej

płycie. Co prawda trzy albumy w

okresie prawie 20 lat nie są jakimś

oszałamiającym wyczynem na miarę

stachanowców metalu z innych

zespołów, ale tu najwidoczniej

idzie o jakość, nie o ilość. Solitary

Sabred gra epicki power metal i

wszystko jasne: mamy tu w większości

szybkie, dynamiczne i surowe

brzmieniowo kompozycje, ale

też sporo melodii, dwugitarowy

atak rytmiczno/solowy, wyrazista

sekcja rytmiczna plus ostry, drapieżny

śpiew Petrosa Leptosa i

chwacit, pozamiatane. Omen, Jag

Panzer, Slauter Xstroyes, Cirith

Ungol, Helstar, Warlord, Sanctuary

- wpływy i inspiracje są

ewidentne, ale Solitary Sabred

czerpią od gigantów sprzed lat nader

wdzięcznie, dodając też sporo

od siebie, co tylko dodaje klasy takim

utworom jak "Servants Of The

Elder Gods", "Invoking The Master"

czy najbardziej z nich urozmaicony

"Blestem". Aż dziwne, że na okładce

zabrakło naklejki "Słuchać głośno",

ale najwidoczniej fani już o

tym wiedzą, zaś inni dojdą do tego

sami. (5)

Wojciech Chamryk

Sons Of Apollo - MMXX

2020 InsideOut Music

Ta prog-metalowa supergrupa nie

zachwyciła mnie swym debiutanckim

albumem. "Psychotic Symphony"

wydał mi się jakiś taki wymęczony,

a w dodatku zespół na

dobre ugrzązł w schematach, tak

jakby za wszelką cenę próbował

udowodnić wyższość nad konkurentami

- wyczuwam wzmożoną

aktywność Mike'a Portnoy'a na

tym polu. Na "MMXX" trzeba było

trochę poczekać, ale to album

znacznie ciekawszy od poprzednika.

Portnoy najwidoczniej przestał

już myśleć o ściganiu się z Dream

Theater, a i równie utytułowani

koledzy postarali się ciut bardziej,

co przy ich potencjale i umiejętnościach

mogło skończyć się tylko

jednym: świetną płytą. Gdyby więc

trafił mi się malkontent przekonany

o tym, że progresywny heavy

178

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!