You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
jającego w najszybszych partiach,
których na "Part Of A Sick
World" nie brakuje. Wielu słuchaczom,
przywyczajonym do niskiej
jakości współczesnie realizowanych
produkcji, pewnie nie będzie
to przeszkadzać, ale mnie taka niekonsekwencja
po prostu razi, bo
psuje naprawdę niezłej płycie cały
efekt. (3)
Wojciech Chamryk
Taraban - How The East Was
Lost
2019 Self-Released
Lubię takie zaskoczenia - człowiek
niby osłuchany, płyty, kompakty i
kasety wyzierają niemal z każdego
kąta, ciągle czegoś słucham w sieci,
czytam w niej i w muzycznych pismach
o rozmaitych nowościach, a
tu proszę, jaka przyjemna niespodzianka!
I to z Krakowa, gdzie
wspaniale rozwija się nie tylko
scena ekstremalna, ale też progresywna
i klasycznie rockowa. I tak
do moich niedawnych odkryć z
dawnej stolicy, Vody i Only Sons,
dołączyło trio o dość oryginalnej
nazwie Taraban. Pewnie większość
czytelników kojarzy fragment
hymnu "(...) pono nasi biją w
tarabany", ale już mniej osób wie
co to takiego ów taraban. Tymczasem
jest to pochodzący ze wschodu
bęben wojenny, powszechnie kojarzony
z Turkami. Od teraz skojarzenie
będzie znacznie przyjemniejsze,
zwłaszcza dla fanów klasycznego
rocka. Krakowskie trio zadebiutowało
bowiem długogrającym
materiałem w wielkim stylu,
perfekcyjnie łącząc w tych siedmiu
utworach heavy rocka, psychodelię
lat 60. i coś, co obecnie określa się
mianem proto metalu, czyli mocne
granie z czasów, gdy określenie
heavy metal jeszcze nie funkcjonowało,
bo nie było znane. Skojarzenia
z dokonaniami Blue Cheer,
dwójki Leaf Hound, wczesnego,
zafascynowanego bluesem Black
Sabbath czy Coloured Balls z
czasów koncertowego albumu
"Summer Jam" nasuwają się od
razu, ale Taraban, w przeciwieństwie
do Australijczyków, stawia
na autorskie utwory, podobny jest
tylko ich luźny, jamowy charakter.
Słucha się tego materiału doskonale,
bo skrzy się on od świetnych riffów
i solówek, również oszczędnie
grająca sekcja wybornie wywiązuje
się ze swoich zadań. Pojawiają się
też gdzieniegdzie dodatkowe, kobiece
wokale, partie klawiszowe
oraz saksofonu, dzięki czemu "Wizard's
Hand" nabiera w końcówce
spacerockowego charakteru, a "Liberty
Fraternity" szalonej, psychodelicznej
improwizacji. (6, a co!)
Terrifiant - Terrifiant
2020 Gates Of Hell
Wojciech Chamryk
Lubię takie kapele, jak Terrifiant.
Za co? Za to chociażby, że grają na
totalnie na luzie bez żadnej spiny i
kija w dupie. No i co z tego, że taki
"Devil in Transport" brzmi jak
jakaś kopia Mercyful Fate dla bardzo
ubogich. Co z tego, że czasami
można odnieść wrażenie, że pan
wokalista się najwyraźniej trochę
rozmija ze swym powołaniem z powołaniem.
Co z tego, że taki "Bed
Queen" jest do bólu prymitywny.
Co z tego, że… A dobra, walić to!
"Terrifiant" to zbiór ośmiu kawałków,
przy których noga sama tupie,
głowa sama macha, a ręka sama
sięga po piwo! Nieco mylące
może być tu stylizowane na podniosłe
intro zatytułowane "Steel
For Life", jednakże po nim dostajemy
solidną dawkę beztroskiego
rockendrolla polanego heavy metalowym
sosem i podanego w bardzo
oldschoolowej formule. Mowa to o
wspomnianym już "Devil in Transport".
Wesołości i beztroski tu nie
brakuje, chociażby spójrzmy na kawałek
"Just Because I Can". Kawałek
trochę w stylu hard rocka z lat
siedemdziesiątych, opatrzony prostym
(niejeden pewnie stwierdzi,
że głupawym), aczkolwiek dosadnym
tekstem. Chcecie wiedzieć,
czym jest ten cały Terrifiant? Posłuchajcie
najpierw tego utworku.
Podoba się? To znaczy, że ten album
jest dla Was. Oczywiście
mam świadomość, że nie jest to
muzyka najwyższych lotów, więc
oceniam debiut Belgów na (3,5),
ale i tak uważam, że warto posłuchać.
Bartek Kuczak
Testament - Titans Of Creation
2020 Nuclear Blast
Po czterech latach od wydania albumu
"Brotherhood Of The Snake"
i wpadnięciu w koncertowy
wir, grupa Testament postanowiła
po raz kolejny przysiąść w studiu i
uraczyć nas swym trzynastym
krążkiem w karierze. Krążkiem, po
którym na pewno można oczekiwać
wiele. Zresztą samo logo Testament
już do czegoś zobowiązuje.
Co prawda w swej całej trwającej
już prawie czterdzieści lat karierze
Chuck, Eric i kumple nie stronili
od eksperymentów, jednakże
nigdy nie wyzbyli się całkiem swej
thrash metalowej tożsamości. Nigdy
też nie zeszli oni poniżej pewnego
dość wysokiego poziomu.
Nie inaczej sprawa ma się z "Titans
Of Creation", gdyż taki tytuł
nosi najnowsza produkcja Testament.
Nie zawiedzie ona zwłaszcza
tych słuchaczy, którzy polubili
ostatnie produkcje Amerykanów.
Na tym albumie dzieje się sporo, oj
sporo. Nie od dziś wiadomo, że
czego jak czego ale bogactwa kompozycyjnego
utworom Testament
odmowić nie można. Tak jest też
tym razem. Weźmy chociażby
pierwszy z brzegu "Children Of
The Next Level". Utwór trwający
ponad sześć minut z wieloma przeplatającymi
się ze sobą wątkami.
Zresztą to samo można napisać o
następującym zaraz po nim
"WWIII", mimo, że trwa ona nieco
krócej. Eksperymenty? Nie jest ich
za wiele, ale się zdarzają. Przykładem
mogą być czysto black metalowe
skrzeki Petersona w kawałku
"Curse Of Osiris" czy też wykorzystanie
chórów w "Catatombs". Nie
brakuje tu także przebojowości,
której przykładem jest moim zdaniem
najlepszy na "Titans Of Creation"
utwór "Dream Deceiver".
Pokuszę się tuo stwierdzenie, że
ma on nawet pewien swego rodzaju
radiowy potencjał. Podsumowując,
"Titans Of Creation" to niemalże
godzinna porcja muzyki,
która powinna zadowolić zarówno
tych, którzy kochają ten stary Testament
(swoją drogą fajna zbitka
wyrazowa) z "The Legacy", jak i
tych, którzy katują się "Dark
Roots Of The Earth". (4,5)
The Oneira - Injection
2020 Rockshots
Bartek Kuczak
Niewiele wiem o The Oneira. Na
pewno jest prowadzona przez
greckiego multiinstrumentalistę Filipposa
Gougoumisa. Wspomagają
go muzycy z Grecji, Włoch i
Niemiec, a do tej pory ukazały się
jego trzy albumy, "Natural Prestige"
(2011), "Hyperconscious"
(2014), a także "Injection"
(2020). Właśnie poznałem ten
ostatni. Muzyka, która znalazła się
na nim to niewątpliwie progresywny
metal, w jego szerokim pojęciu,
z mocnymi akcentami wpływów
progresywnego rocka. Z tego
powodu muzyczny świat Pana Filipposa
jest bardzo rozmarzony,
zamyślony, wręcz ulotny, a jednak
pełen optymizmu. Nawet gdy są
mocniejsze fragmenty - a są - wiele
w nich jest zadumy i kontemplacji.
W wypadku tego zespołu można
wypisać pełen zastęp kapel z progresywnej
sceny metalu i rocka,
który miały jakiś wpływ na wyobraźnię
i talent Gougoumisa, ale
najważniejsze, że Filippos wędruje
swoją własną ścieżką. Mało tego
potrafi zaintrygować i wciągnąć w
swoja muzyczną - i nie tylko -
opowieść. Teksty dotyczą pozytywnego
spojrzenia na walkę ze strachem
i smutkiem, a dźwiękowa historia
Greka wydaje się lekka i
łatwo przyswajalna, choć tak naprawdę
wiele w niej technicznego i
pięknego grania. Niesamowicie
działa na mnie emocjonalność tej
muzyki. Nie spodziewałem się, że
te wszystkie odcienie subtelności
mogą tak dotknąć mojej wrażliwości.
Niestety The Oneira i ich "Injection"
to kolejna dobra produkcja
z progresywnej sceny i nie mam
pojęcia, jak poradzicie sobie z
ostatnim natłokiem tych wydawnictw.
Na coś będziecie musieli zdecydować,
może właśnie będzie to
The Oneira? (4)
\m/\m/
The Spirit Cabinet - Bloodlines
2020 Ván
Standard. Kilku młodych chłopaków
we wczesnych latach 90. zaczyna
muzykowanie od black metalu,
ale w końcu odkrywają też
inne dźwięki - tradycyjny heavy,
doom... Czasem daje to świetne
efekty ("Gravitas" Dead Kosmonaut),
ale w przypadku holenderskiego
The Spirit Cabinet już
niekoniecznie. Począwszy od pretensjonalnej
nazwy, manierycznego
wokalisty, żyjącego chyba wyobrażeniami,
że jest klasycznym
śpiewakiem, nie wrzaskunem z
podziemnego zespołu, aż po monotonną
mieszankę metalu lat 80./
doom/blacku - nic tu się nie zgadza
ani do siebie nie pasuje. Czasem
brzmi to wręcz karykaturalnie, tak
jak w "In Antique Vortex" czy "The
Medium In The Mask", bo to bardziej
zlepki przypadkowych pomysłów
niż przemyślane, zwarte kompozycje.
Co gorsza trwają one bez
wyjątku od blisko sześciu do dziesięciu
minut, kiedy ciekawych pomysłów
wystarczyłoby maksymalnie
na utwór o połowę krótszy;
więc nie dość, że płyta jest słaba, to
180
RECENZJE