Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Hot Hell Room - Stasis
2020 STF
Hot Hell Room długo zbierali się
do nagrania debiutanckiego albumu,
ale potem zaczęło iść im nieco
łatwiej i niedawno wydali trzecią
już płytę. Zdaje się, że wcześniejszych
nie słyszałem, trudno mi
więc o skalę porównawczą, ale na
"Stasis" zespół stylowo i bardzo
profesjonalnie wykonuje hard
rocka z elementami heavy metalu.
We Francji, wbrew pozorom, tradycje
takiego grania sięgają jeszcze
końca lat 70., a Hot Hell Room
jawi się niczym sukcesor dawnych
grup hołdujących takiej właśnie
stylistyce. Poszczególne utwory są
zwykle utrzymane w średnich tempach
i brzmią dość lekko, mimo
tego, że sporo w nich solidnych riffów.
Swoje robią jednak liczne partie
syntezatorów - zwykle słyszalnych
na drugim planie, ale niekiedy
też bardziej wyeksponowanych,
tak jak choćby w "Final
Choice" czy patetycznym "One Ton
Of Lies". Nie znaczy to rzecz jasna,
że zespół nie potrafi przyspieszyć
("Human Game") czy zabrzmieć
mocniej i bardziej surowo ("Fatality"),
jednak to w lżejszym hard'n'
heavy Hot Hell Room czują się
najlepiej, a i wysoki głos Loics Malassagne
(momentami kłania się
Geoff Tate w najlepszej formie) też
idealnie do niego pasuje. Mocne:
(4).
Wojciech Chamryk
Hounds - Warrior Of Sun
2020 Punishment 18
Ostatnimi laty młode włoskie zespoły
całkiem nieźle radzą sobie z
heavy/US power metalem lat 80.
Hounds są z Turynu, powstali
cztery lata temu i po EP "Hounds"
przedstawiają debiutancki album.
"Warrior Of Sun" potwierdza, że z
jednej strony grupa jest pod dużym
wpływem takich zespołów jak Savatage
czy Armored Saint (utwór
tytułowy, "Beyond The Horizon",
"City Hunter"), ale też szuka własnego
stylu, czerpiąc również z
hard rocka czy art rocka. Podstawy
do takich wniosków daje instrumentalny,
spacerockowy "The
Chronogate" z syntezatorami w roli
głównej oraz bardziej klimatyczne
fragmenty "Hero's Fate". "Condemned
To Hell" to już surowy, miarowy
utwór z quasi organowym intro
- kłania się stare, dobre Rainbow
i Tony Carey z lat 70. Koniec
tamtej dekady przypomina z kolei
"Unreal", rzecz balladowo-dynamiczna
z przebojowym refrenem i
efektowną solówką. Warto więc
Hounds sprawdzić, jeśli ktoś lubi
powyższe klimaty. (4,5)
Wojciech Chamryk
Human Fortress - Reign Of Gold
2019 AFM
Szósty album Human Fortress to
sztampowy power metal we współczesnym
wydaniu. Pod każdym
względem profesjonalny, zawodowo
brzmiący (znany z Victory
Tommy Newton to marka, bez
dwóch zdań), ale też nijaki i po
prostu nudny. Przed totalną klapą
ratuje tę płytę świetny głos Gusa
Monsanto - posłuchajcie go w
"Thunder" czy w "The Blacksmith",
po prostu klasa! - ale warstwa instrumentalna
w żadnym razie mu
nie dorównuje. Trochę ciekawiej
robi się w momentami folkowym
"Bullet Of Betrayal", epickim "Lucifer's
Waltz" czy symfoniczno-patetycznym
"Victory", ale jako całość
"Reign Of Gold" nie ma zbyt
wiele do zaoferowania. (1,5)
Hunter - Hunter
2019 Self-Released
Wojciech Chamryk
Firmują tę płytę niby debiutanci,
ale znani z licznych zespołów, z
których Crusader miał swego czasu
nawet szansę szerszego zaistnienia
- CD "Fools" naprawdę trzymał
poziom i czasem z przyjemnością
do niego wracam. Na "Hunter"
pięciu Belgów nie wymyśla więc
niczego na nowo, bo to heavy metal
w formie najbardziej tradycyjnej
z możliwych, dźwięki, które na
dobrą sprawę mogły powstać tak
maksymalnie w 1983-85 roku. To
tylko siedem utworów, raptem niecałe
27 minut muzyki, ale co numer,
to pozytywne zaskoczenie, z
perełkami w postaci rozpędzonego
"Infiltrator", równie dynamcznego
"Then Comes The Night" czy pięknie
rozpędzającego się "The
Knight Of The Black Rose". Zespół
wśród swoich bogów wymienia tak
oczywiste nazwy jak: Judas Priest,
Iron Maiden, Manilla Road, Metal
Church, Omen czy Cirith Ungol,
ja dodałbym do nich jeszcze
Accept, bo niekiedy David Walgrave
brzmi niczym młodszy brat
Udo, tyle, że obdarzony wyższym,
nie tak zgrzytliwym głosem. Całość
zarejestrowano analogowo raptem
w jeden weekend, co ma też odbicie
w klarownym, surowym brzmieniu,
również niczym z lat 80. -
"Hunter" to udany debiut, czekam
na więcej! (5)
Wojciech Chamryk
Infamous Demise - Infamous
Demise
2019 Self-Released
Płytka to niepozorna: CD-R w slimie
z jednostronicową wkładką,
bardziej demo niż album wydany
w XXI wieku, ale muzycznie jest
moc! Jak widać nie zawsze wypasione
wydanie idzie w parze z całą
resztą, a amerykański Infamous
Demise prezentuje na swym debiutanckim
materiale porywający
heavy/power/thrash metal osadzony
w ósmej dekadzie ubiegłego
wieku. Wnoszę ze zdjęcia, że niektórzy
z muzyków muszą doskonale
pamiętać te dawne już czasy, ale
jak słychać młodzież też garnie się
do takiego grania, zaś połączenie
doświadczenia z młodością dało
iście piorunującą mieszankę. Nie
ma tu więc słabego utworu, bo
wszystkie skrzą się świetnymi melodiami,
kąśliwymi riffami i efektownymi
solówkami, sekcja też nie
odstaje nawet na pół dźwięku. Zespół
zwerbował też nie lada jakiego
wokalistę, bo Daniel Mcmahon
ma kawał głosu, a momentami
śpiewa manierą młodego Bruce'a
Dickinsona - tylko w balladzie
"Primeval Oath", w tych delikatniejszych,
początkowych partiach
wypada tak sobie, ale w mocniejszych
rządzi już i dzieli niepodzielnie.
Takie debiuty to rozumiem,
oby tak dalej! (5)
Wojciech Chamryk
Infringement - Alienism
2019 Crime
Infringement to progresywno
rockowy zespół pochodzący z Oslo
(Norwegia), założony przez swoich
muzyków w roku 2015. W roku
2017 wydali duży debiut "Transition",
a pod koniec zeszłego roku,
omawiany "Alienism". Muzykę na
tym krążku można zaliczyć do
neo-progresywnej odmiany rocka
oraz symfonicznego progresywnego
rocka zakorzenionego w latach
70. zeszłego wieku. Oprócz tego
znajdziemy elementy hard rocka,
funky czy groove (powiedzmy).
Płyta zawiera cztery przestrzenne,
dźwiękowo eteryczne, melancholijne
oraz bogato emocjonalno i klimatyczne
rozbudowane kompozycje.
Acz w sferze przekazu brzmi
ona imponująco i potężnie. W
miarę normalny utwór to ponad
czterominutowy "Therapy", poza
tym mamy dwie mini suity, blisko
ośmiominutowy "Disorder" oraz
ponad dziesięciominutowy "Triad",
a także prawie siedemnastominutową
suitę "Delirium". Norwescy
muzycy świetnie odwzorowują muzykę
dawnej epoki, po względem
kompozycyjnym i brzmieniowym.
W tym wypadku ocierają się wręcz
o magię. Instrumentaliści zresztą
świetnie odgrywają swoje partie, za
każdym razem podkreślając smak
takich dźwięków i brzmień. Pod
względem lirycznym to także koncept,
tym razem dotyczący się ponurego
świata pacjentów kliniki
psychiatrycznej, nieprzystosowanych
do życia we współczesnym
świecie. Ogólnie fani Genesis, Yes,
Camel czy Pendragon, Arena
oraz The Flower Kings powinni
być nimi zachwyceni Norwegami.
(4,5)
Inside Again - Nightmode
2020 Mystic
\m/\m/
Warszawska grupa powróciła, po
kilku latach milczenia i w zreformowanym
składzie, z trzecią płytą.
"Nightmode" to czarne dopełnienie
zespołowego tryptyku, płyt
czerwonej ("End Of The Beginning")
i białej ("Songs Of Love &
Disaster"). I chociaż nie jest to concept
album w pełnym znaczeniu
tego słowa, to jednak tych dziewięć
kompozycji jest ze sobą powiązanych,
tworząc całość zawartą w nocnych
historiach. Już tajemnicza
okładka, na której klasyczna, warszawska
zabudowa sąsiaduje z nowoczesnymi
wieżowcami, sygnalizuje,
że warstwa muzyczna będzie
zróżnicowana i tak jest w istocie.
RECENZJE 165