21.03.2023 Views

HMP 75

  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

wyobraźnią będzie miał aktualny

obraz muzycznego świata Lunar.

Ze względu, że składowe muzyki są

bardzo skrajne pod względem dynamiki,

ekspresji i klimatu, to bardzo

ważnym elementem wyrazu

dla tego zespołu są kontrasty. W

zasadzie to one piszą dźwiękową

historię "Eidolon". Kolejna kwestia

to bardzo techniczne, niekiedy

matematyczne i brutalne granie

przerywane pełnymi melodii i melancholii

fragmentami. Aby coś

takiego dobrze zabrzmiało muzycy

muszą mieć technikę gry znacznie

powyżej przeciętnej. Choć sama

muzyka z "Eidolon" nie sprzyja

wirtuozerskim popisom, to i tak

każdy instrument może zachwycić

swoją biegłością. Do mnie najbardziej

przemawiają gitarowe sola,

nie ma tu jakiegoś bezsensownego

popisywania się, jest za to konkret,

artyzm i po prostu piękno, w dodatku

o wielu twarzach. Na tle muzyki

są one bardzo wyraziste, tym

bardziej, że są z rzadka wykorzystywane.

Świetnie mają się też te

partie wyciszone czy wręcz akustyczne.

Na tle agresywnych i potężnych

fragmentów znakomicie wybrzmiewają,

no i dzięki nim można

łatwiej wysłuchać całości "Eidolon".

Tak na marginesie jest w nich

też coś z klimatu muzyki ze stajni

4AD. W głównej mierze przez cały

album przewodzi normalny śpiew,

acz w tych brutalnych segmentach

to przeważnie growl wychodzi na

plan pierwszy. Muzyka Lunar nie

należy do mojego ulubionego odłamu

progresywnego grania, ale jest

na tyle intrygująca, że odkąd ją zacząłem

słuchać nie mogę się od niej

uwolnić i im dłużej jej słucham

tym coraz bardziej w niej grzęznę.

Spróbujcie może Wy też tak będziecie

mieli. (5)

Magick Touch - To The Limit

2020 Edged Circle Productions

\m/\m/

Zdziwiłem się widząc plik Magick

Touch, bo czytałem gdzieś, że

trzeci album tej norweskiej grupy

ukaże się dopiero w maju, a tu proszę,

już przysłano go do recenzji?

Ale nic z tych rzeczy, to tylko jeden

utwór, tzw. digital single "To

The Limit". Znak internetowych

czasów, ale i konieczność, kiedy

wytwórnie muszą ciąć koszty, ale

nie ma co wnikać, bo numer jest

udany: nośny, motoryczny, klasycznie

metalowy na modłę przełomu

lat 70. i 80. Album "Blades,

Chains, Whips & Fire" również

był utrzymany w tej stylistyce,

czerpiąc nie tylko od brytyjskich

mistrzów pokroju Thin Lizzy, ale

też gigantów AOR ze Stanów Zjednoczonych

jak Boston i widzę, że

Magick Touch wciąż z powodzeniem

kroczą tą drogą. Jednego

utworu nie będę oceniać, ale jak

widzę warto czekać na reprezentowaną

przezeń płytę.

Wojciech Chamryk

Maniac Abductor - Casualties

Of Causality

2019 Inverse

Młodzi Finowie grają bardzo skondensowany

i energetyczny thrash

metal. Odnajdziemy w nim wpływy

od Exodusa, po przez Vio-lence

i Sacred Reich do Destruction.

Kilku słowy, wyśmienity tradycyjny

thrash metal. Każdy z kawałków

jest świetnie skrojony i rewelacyjnie

zagrany, za każdym

razem tną nas wściekłe riffy oraz

dźgają wyśmienite sola, sekcja nas

miażdży, a wokal dolewa litry jadu.

Na tej płycie wszystko brzmi potężnie,

jest współcześnie ale jednocześnie

nostalgicznie, także najbardziej

oldschoolowi fani bez problemu

powinni odnaleźć się na "Casualties

Of Causality". Utwory

utrzymane są na równym wysokim

poziomie, ciężko zdecydować się

na wyróżnienie któregoś z nich.

Osiem autorskich kompozycji uzupełnia

zacna wersja utworu Sepultury

"Troops Of Doom". Cała płyta

oddziałuje niczym te z początków

nowej fali thrash metalu, więc każdy

z Was może sięgnąć po nią z

pewna nadzieją. Być może, tak jak

w moim wypadku, kapela zostanie

z Wami na dłużej. Nie ma co się

zastawiać, a rozejrzeć się za dużym

debiutem młodzieńców z Maniac

Abductor. (4,5)

\m/\m/

Marko Hietala - Pyre of the Black

Heart

2020 Nuclear Blast

Tak, płyta podpisana jest "Marko",

nie "Marco" jak basista zwykł nazywać

się na wkładkach płyt Nightwish.

To ani nie błąd, ani żadna

"podróbka" Hietali. Marko wstrzelił

się między wydaniem płyty a

planowanymi koncertami Nightwish,

nagrał po angielsku solowy

materiał i ruszył w ekspresową

trasę. Widać miał ochotę zrobić

coś kameralnego i "po swojemu".

Bardzo żałuję, że to "po swojemu"

to nie nowa płyta Tarot albo lepiej,

trasa koncertowa Tarot, ale

widać Marko miał potrzebę odskoczni.

Nie tylko od wielkich hal

(jego koncerty odbywały się w

klubach, a i te nie były wypełnione),

ale też od metalu, który mniej

lub bardziej grał dotychczas. Co

ciekawe, w jego utworach wciąż

przebijają motywy doskonale znane

z jego metalowych kompozycji.

Na "Pyre of the Black Heart"

słychać i znaną z tarotowych ballad

"łkającą" manierę i sam sposób

pisania refrenów - "Stones" brzmi

jak taki "Tarot light". Nade wszystko

jednak, solowa płyta basisty to

rock ocierający się o rock progresywny.

Główną oś buduje sekcja rytmiczna,

nie przypadkiem na pierwszym

planie w "Death March for

Freedom" słyszymy bas. Choć w

centrum uwagi jest bas i charakterystyczny

wokal Marko, ważną rolę

w kreowaniu klimatu tworzą

klawisze. Nie filmowe, pełne rozmachu,

które podświadomie słyszelibyśmy

w tle z jego wokalem,

ale kameralne, miejscami inspirowane

retro synthem. Aż sześć z

dziesięciu kawałków stanowią ballady,

osadzone w różnym klimacie,

czasem hiptnotyzująco-somnabulicznym,

czasem wpadającym w

nieco folkową nutę. Pozostałe cztery

utwory to dynamiczniejsze "Stones"

i "Star, Sand and Shadow"

(oba świetne), pozornie niepasujący

do reszty folkowo-rock'n'rollowy

"Runner of the Railways" oraz

okraszony hammondami, "Death

March for Freedom". W zespole z

Marko zagrali sami fińscy muzycy.

Grupa zakończyła trasę 18 lutego i

zapewne szybko do działalności

nie powróci. Cieszmy się zatem

tym szybkim solowym strzałem -

zwłaszcza trasą, na której można

było posłuchać basisty w dużo bardziej

kameralnych niż zwykle warunkach.

(4)

Metabolic - Eraser

2015 Self-Released

Strati

Ta niemiecka thrashowa załoga debiutowała

w 2015 roku albumem

"Eraser". Materiał zawarty na tym

krążku to typowy germański

thrash z pewnymi punkowymi naleciałościami.

Także skojarzenia z

Sodom, Destruction czy z Tankard

są wręcz oczywiste. Niestety

chłopakom wiele brakuje do dokonań

starszych kolegów. Postawili

oni na dość prosty, szorstki, ale za

to dynamiczny i bezpośredni

thrash. Owszem mają pomysły na

główne riffy i niektóre patenty ale

generalnie na "Eraser" rządzi chaos.

Przez co, całość zlewa się ze sobą

stając się nudną i niespójną masą

dźwięków bez charakteru. Do

tego dochodzą chybione pomysły,

typu rzępolące skrzypki w "Negative"

czy a la psychodeliczny death

metal w kończącym kawałku "The

Reconing". Poza tym produkcja też

nie jest najlepsza. Po prostu "Eraser"

zupełnie mi nie leży. Niestety

ten krążek nie zachęca do dłuższej

znajomości, choć pewne przebłyski

są. (2,7)

\m/\m/

Metabolic - Peacemaker

2019 Self-Released

Po czterech latach Metabolic decyduje

się wypuścić swój kolejny

album. Muzycznie nie zmienia się

praktycznie nic. Ciągle jest to

prosty, dynamiczny i komunikatywny

thrash, ale muzycznie nabiera

on oldscholowego charakteru.

Niemcy łoją klasycznie, sprawnie,

bez udziwnień oraz z sensem i serduchem.

Osadzone jest to ciągle w

tym samym miejscu czyli w germańskim

thrashu ale z pewnym

piętnem szlachetności, przez co,

czasem bliżej im do Kreatora czy

Sepultury. Ogólnie kompozycje

wydają się również ciekawsze i

swoją mocą trafiają bezpośrednio

między oczy. W takim odbiorze

pomaga także produkcja, która jest

o niebo lepsza od tej z "Eraser". W

sumie "Peacemaker" bardzo mnie

mile zaskoczył. Ta ich prostota

wręcz mnie urzekła i mogę słuchać

tego albumu na okrągło, choć to

żadne mistrzostwo świata. Pewną

ciekawostką są ponownie nagrane

kompozycje z "Eraser", które można

odtworzyć jedynie na normalnym

sprzęcie (nie na komputerze).

W sumie jest ich sześć i w tym wydaniu

brzmią znacznie lepiej, choć

generalnie bardziej pasuje mi spojrzenie

na thrash, który Niemcy zaprezentowali

pod szyldem "Peacemaker".

Takiego Metabolica mogę

słuchać. (4)

\m/\m/

Metal Church - From the Vault

2020 Rat Pak

Najnowsze wydawnictwo Metal

Church reklamowane jest jako

kompilacja i z tego powodu łatwo

je przeoczyć. Ostatecznie składanki

dawno się już przeżyły i w zasadzie

mało kto marzy o tego rodzaju

wydawnictwie w swojej kole-

RECENZJE 169

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!