21.03.2023 Views

HMP 75

  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

mogę tego wszystkiego pamiętać, ale ciągle

patrzę z dziecięcym podziwem na zespoły

zespoły takie, jak Agent Steel, Slayer, Mercyful

Fate, Candlemass i wszyscy napieprzają

i czerpią radość z grania bez względu

na "podgatunek" lub inną kategoryzację, która

wydaje się konieczna w dzisiejszych czasach.

Dla mnie to naprawdę fajne i to właśnie

oznacza speed metal. Inne kapele, które to

zdefiniowały to wczesny Running Wild,

Cryptic Slaughter, oraz Hellhammer. Jeśli

zaś chodzi o thrash, to z jednej strony lubię

bardzo gęste i agresywne twory, z drugiej zaś

kręci mnie mroczniejsza strona tego gatunku.

Wydaje mi się, że "Hell Awaits" Slayera jest

uosobieniem thrashu, definicją tego, czym

ten gatunek tak naprawdę powinien być. Ten

album to po prostu skrzynia pełna inspiracji

riffami (podobnie jak "Show No Mercy", ale

muzyki na nim zawartej nie określiłbym mianem

thrash metalu. Ale to tylko semantyka).

Uwielbiam też black metal, chociaż nie jestem

największym koneserem tego gatunku.

Pisanie black metalu przychodzi mi bardzo

intuicyjnie. Zespoły takie jak Swordmaster i

Diabolical Masquerade są moimi ulubionymi

ze względu na ich oryginalność i porywającą

furię. I wreszcie klasyczny heavy metal.

To gatunek, który stanowi jakieś 90%

słuchanych przeze mnie rzeczy. Staram się

go wrzucić do formuły Bütcher przy każdej

możliwej okazji. Szczególnie podoba mi się

to, jak dobrze to komponuje się z wpływami

black metalu, co, moim zdaniem, nadaje nam

własną tożsamość. Zintensyfikuję to jeszcze

bardziej w nadchodzących płytach, co jest

równie ekscytujące i trudne. Pisanie utworu

jest zawsze jak chodzenie po linie: musisz

zrównoważyć swoje wpływy i przefiltrować je

przez tożsamość zespołu, aby uzyskać spójny

dźwięk oraz swój styl. Ale zawsze odkrywam

nowe bodźce, więc nadchodzące rzeczy mogą

Was zaskoczyć. Jako wielki fan Thin Lizzy

chciałbym na następnej płycie również mieć

bardziej zharmonizowane gitary. Jak widać

nowe pomysły, nigdy się nie kończą.

A skąd ten brud w brzmieniu?

KK Ripper: Nagrywaliśmy to wszystko analogowo

w Voodoosound Studio w Holandii

z Paulem Van Rijswijkiem, który również

pracował przy naszym debiutanckim albumie.

Zdobyliśmy dużo doświadczenia w tym

studio a tym razem byliśmy bardziej skupieni

na pracy. Niestety, nadal nie mamy budżetu

na spędzenie miesięcy w studio, jak Judas

Priest lub Queen. Nie ma tam żadnych sztuczek

i szybkich poprawek, stąd ten brud, jak

mówisz, co jest dla mnie wielkim komplementem.

Daje to płycie nieco więcej tożsamości

i uroku, dzięki temu nie jest tylko płaską,

nowoczesną produkcją. Jestem również

bardzo nieugięty w używaniu sprzętu do

gitary w stylu vintage podczas nagrywania (a

właściwie także na żywo), ponieważ mym

zdaniem gitary najlepiej brzmiały pod koniec

lat siedemdziesiątych. Tak to jest; brzmiały

najbardziej jak rzeczywiste gitary. Nie potrzebuję

Kemperów ani Rectifierów ani nic, a

każdy, kto myśli inaczej, może się pieprzyć.

Arthur Rizk (Sumerlands, Eternal Champion)

opanował brzmienie i odwalił kawał

dobrej roboty. Jako gitarzysta nawet sprawił,

że gitary bardziej wystają w całej ich analogicznej

chwale, a wiesz, że nie mogę się o to

wściekać! Wydaje mi się, że obecnie wiele

zespołów, przede wszystkim w bardziej ekstremalnych

formułach metalu, bierze pod

uwagę niewłaściwe elementy twórczości swoich

idoli. Wszystko musi być ciężkie za

wszelką cenę, gitary dudnią, bębny brzmią

jak maszyny do pisania, a ostatecznie wszystko

brzmi jak niedopracowane. Może dla niektórych

to jest fajne. Taki ciężar pozbawiony

charakteru. Ale te stare, ciężkie zespoły mają

inne aspekty dźwięku, dzięki czemu brzmiały

tak wyjątkowo. Jasne, były ciężkie, ale to

nie był ich jedyny cel. Weźmy na przykład

Morbid Angel. "Altars of Madness" miał w

sobie więcej atmosfery niż ciężkości co czyni

Foto: Bütcher

tę płytę tak wyjątkową. Na naszych płytach

używamy również całkiem sporo klawiszy, co

niektórych wręcz irytuje, ale jest to tylko

sposób na pogrubienie ściany dźwięku i

wzmocnienie atmosfery bez utraty. Sądzę

więc, że dźwięk jest dość brudny, ale jednocześnie

wyrafinowany.

Wasze kawałki są raczej krótkie, ale utwór

tytułowy to długa epicka suita.

KK Ripper: To było całkowicie spontaniczne.

Moje podejście do pisania polega zasadniczo

na zbieraniu riffów przez wiele miesięcy,

z których mogę posklejać coś, co brzmi

naturalnie. A "666 Goats" właśnie w ten sposób

powstało. Wszystko się ułożyło samo.

Byłem zszokowany, gdy dotarło do mnie, że

trwa to ponad 9 minut!

Macie dwóch nowych członków - basistę

AH Wrathchylde, który grał w Evil Invaders

i młodego perkusistę LV Speedhammerem,

który nie ma bogatego muzycznego

CV. Jak trafili oni do Butcher?

KK Ripper: Myślę, że jeśli chodzi o LV trochę

za słaby reasearch zrobiłeś (śmiech), ponieważ

jest on bębniarzem belgijskiego zespołu

death-thrashowego o nazwie Schizophrenia,

który brzmi, jakby stara Sepultura

miała brzydkie dziecko z Morbid Angel,

więc zdecydowanie warto to sprawdzić. I kiedy

zobaczyliśmy, jak gra na żywo, pomyśleliśmy,

że musimy mieć tego faceta w naszym

zespole! LV Speedhämmer poznał materiał

z nowego albumu w tydzień przed wejściem

do studia. Ponieważ był to bardzo burzliwy

okres, AH Wrathchylde, nie był w stanie nagrać

partii basu na płycie. Od lat jest moim

dobrym przyjacielem i zdawałem sobie sprawę

z jego umiejętności muzycznych. Myślę,

że będzie miał jeszcze nie jedną okazję by

wykazać się w Bütcher.

"666 Goats Carry My Charriot" zostało

także wydane jako kaseta przez Dying Victim

Productions. Jak trafiliście do tej wytwórni?

KK Ripper: Właściwie to ta wytwórnia do

nas dotarła. Spotkaliśmy Floriana z Dying

Victim po występie w Bazylei w Szwajcarii

na festiwalu Basilic Destroyers. Pogadaliśmy

i wszystko zaczęło się toczyć. To tylko

jedna z tych spontanicznych rzeczy, które się

nam przytrafiły. Jesteśmy bardziej niż szczęśliwi,

że wypuścił naszą pełną kasetę. Jak zawsze

mówię, im więcej "kóz", tym lepiej!

Wasz image, teksty, albumy i tytuły piosenek

pokazują, że nie jesteście śmiertelnie

poważnym zespołem (śmiech). Często słyszę

opinie, że dziś duża część sceny metalowej

stała się zbyt poważna i straciła ducha

rock'n'rolla.

KK Ripper: Całkowicie się zgadzam. Myślę,

że najlepiej podsumowali to The Rolling

Stones: "To tylko rock and roll, ale lubię to!".

Jak wspomniałem powyżej, pod względem

brzmieniowym wiele zespołów już się moim

zdaniem popsuło (nie jestem hejterem, to

tylko szczerość, hah!). Jeśli chodzi o image,

corpsepainting, jeansy, skóry, ćwieki i łańcuchy…

Cóż, pierwotnie miało to nieco bardziej

nas wyróżnić i pokazać gwałtownie rosnący

wpływ black metalu na naszą muzykę.

Jednak kiedy dojrzewamy jako zespół, dostrzegamy,

że te dodatki nie są już nam niezbędne.

Obecnie mają one charakter czysto

teatralny. A jeśli chodzi o tytuły piosenek to,

po prostu robimy to, co chcemy bez pieprzenia,

czy to czyni nas banalnymi itd. Dla niektórych

może to mało poważne, ale mamy to

w dupie.

BUTCHER 83

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!