Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
mogę tego wszystkiego pamiętać, ale ciągle
patrzę z dziecięcym podziwem na zespoły
zespoły takie, jak Agent Steel, Slayer, Mercyful
Fate, Candlemass i wszyscy napieprzają
i czerpią radość z grania bez względu
na "podgatunek" lub inną kategoryzację, która
wydaje się konieczna w dzisiejszych czasach.
Dla mnie to naprawdę fajne i to właśnie
oznacza speed metal. Inne kapele, które to
zdefiniowały to wczesny Running Wild,
Cryptic Slaughter, oraz Hellhammer. Jeśli
zaś chodzi o thrash, to z jednej strony lubię
bardzo gęste i agresywne twory, z drugiej zaś
kręci mnie mroczniejsza strona tego gatunku.
Wydaje mi się, że "Hell Awaits" Slayera jest
uosobieniem thrashu, definicją tego, czym
ten gatunek tak naprawdę powinien być. Ten
album to po prostu skrzynia pełna inspiracji
riffami (podobnie jak "Show No Mercy", ale
muzyki na nim zawartej nie określiłbym mianem
thrash metalu. Ale to tylko semantyka).
Uwielbiam też black metal, chociaż nie jestem
największym koneserem tego gatunku.
Pisanie black metalu przychodzi mi bardzo
intuicyjnie. Zespoły takie jak Swordmaster i
Diabolical Masquerade są moimi ulubionymi
ze względu na ich oryginalność i porywającą
furię. I wreszcie klasyczny heavy metal.
To gatunek, który stanowi jakieś 90%
słuchanych przeze mnie rzeczy. Staram się
go wrzucić do formuły Bütcher przy każdej
możliwej okazji. Szczególnie podoba mi się
to, jak dobrze to komponuje się z wpływami
black metalu, co, moim zdaniem, nadaje nam
własną tożsamość. Zintensyfikuję to jeszcze
bardziej w nadchodzących płytach, co jest
równie ekscytujące i trudne. Pisanie utworu
jest zawsze jak chodzenie po linie: musisz
zrównoważyć swoje wpływy i przefiltrować je
przez tożsamość zespołu, aby uzyskać spójny
dźwięk oraz swój styl. Ale zawsze odkrywam
nowe bodźce, więc nadchodzące rzeczy mogą
Was zaskoczyć. Jako wielki fan Thin Lizzy
chciałbym na następnej płycie również mieć
bardziej zharmonizowane gitary. Jak widać
nowe pomysły, nigdy się nie kończą.
A skąd ten brud w brzmieniu?
KK Ripper: Nagrywaliśmy to wszystko analogowo
w Voodoosound Studio w Holandii
z Paulem Van Rijswijkiem, który również
pracował przy naszym debiutanckim albumie.
Zdobyliśmy dużo doświadczenia w tym
studio a tym razem byliśmy bardziej skupieni
na pracy. Niestety, nadal nie mamy budżetu
na spędzenie miesięcy w studio, jak Judas
Priest lub Queen. Nie ma tam żadnych sztuczek
i szybkich poprawek, stąd ten brud, jak
mówisz, co jest dla mnie wielkim komplementem.
Daje to płycie nieco więcej tożsamości
i uroku, dzięki temu nie jest tylko płaską,
nowoczesną produkcją. Jestem również
bardzo nieugięty w używaniu sprzętu do
gitary w stylu vintage podczas nagrywania (a
właściwie także na żywo), ponieważ mym
zdaniem gitary najlepiej brzmiały pod koniec
lat siedemdziesiątych. Tak to jest; brzmiały
najbardziej jak rzeczywiste gitary. Nie potrzebuję
Kemperów ani Rectifierów ani nic, a
każdy, kto myśli inaczej, może się pieprzyć.
Arthur Rizk (Sumerlands, Eternal Champion)
opanował brzmienie i odwalił kawał
dobrej roboty. Jako gitarzysta nawet sprawił,
że gitary bardziej wystają w całej ich analogicznej
chwale, a wiesz, że nie mogę się o to
wściekać! Wydaje mi się, że obecnie wiele
zespołów, przede wszystkim w bardziej ekstremalnych
formułach metalu, bierze pod
uwagę niewłaściwe elementy twórczości swoich
idoli. Wszystko musi być ciężkie za
wszelką cenę, gitary dudnią, bębny brzmią
jak maszyny do pisania, a ostatecznie wszystko
brzmi jak niedopracowane. Może dla niektórych
to jest fajne. Taki ciężar pozbawiony
charakteru. Ale te stare, ciężkie zespoły mają
inne aspekty dźwięku, dzięki czemu brzmiały
tak wyjątkowo. Jasne, były ciężkie, ale to
nie był ich jedyny cel. Weźmy na przykład
Morbid Angel. "Altars of Madness" miał w
sobie więcej atmosfery niż ciężkości co czyni
Foto: Bütcher
tę płytę tak wyjątkową. Na naszych płytach
używamy również całkiem sporo klawiszy, co
niektórych wręcz irytuje, ale jest to tylko
sposób na pogrubienie ściany dźwięku i
wzmocnienie atmosfery bez utraty. Sądzę
więc, że dźwięk jest dość brudny, ale jednocześnie
wyrafinowany.
Wasze kawałki są raczej krótkie, ale utwór
tytułowy to długa epicka suita.
KK Ripper: To było całkowicie spontaniczne.
Moje podejście do pisania polega zasadniczo
na zbieraniu riffów przez wiele miesięcy,
z których mogę posklejać coś, co brzmi
naturalnie. A "666 Goats" właśnie w ten sposób
powstało. Wszystko się ułożyło samo.
Byłem zszokowany, gdy dotarło do mnie, że
trwa to ponad 9 minut!
Macie dwóch nowych członków - basistę
AH Wrathchylde, który grał w Evil Invaders
i młodego perkusistę LV Speedhammerem,
który nie ma bogatego muzycznego
CV. Jak trafili oni do Butcher?
KK Ripper: Myślę, że jeśli chodzi o LV trochę
za słaby reasearch zrobiłeś (śmiech), ponieważ
jest on bębniarzem belgijskiego zespołu
death-thrashowego o nazwie Schizophrenia,
który brzmi, jakby stara Sepultura
miała brzydkie dziecko z Morbid Angel,
więc zdecydowanie warto to sprawdzić. I kiedy
zobaczyliśmy, jak gra na żywo, pomyśleliśmy,
że musimy mieć tego faceta w naszym
zespole! LV Speedhämmer poznał materiał
z nowego albumu w tydzień przed wejściem
do studia. Ponieważ był to bardzo burzliwy
okres, AH Wrathchylde, nie był w stanie nagrać
partii basu na płycie. Od lat jest moim
dobrym przyjacielem i zdawałem sobie sprawę
z jego umiejętności muzycznych. Myślę,
że będzie miał jeszcze nie jedną okazję by
wykazać się w Bütcher.
"666 Goats Carry My Charriot" zostało
także wydane jako kaseta przez Dying Victim
Productions. Jak trafiliście do tej wytwórni?
KK Ripper: Właściwie to ta wytwórnia do
nas dotarła. Spotkaliśmy Floriana z Dying
Victim po występie w Bazylei w Szwajcarii
na festiwalu Basilic Destroyers. Pogadaliśmy
i wszystko zaczęło się toczyć. To tylko
jedna z tych spontanicznych rzeczy, które się
nam przytrafiły. Jesteśmy bardziej niż szczęśliwi,
że wypuścił naszą pełną kasetę. Jak zawsze
mówię, im więcej "kóz", tym lepiej!
Wasz image, teksty, albumy i tytuły piosenek
pokazują, że nie jesteście śmiertelnie
poważnym zespołem (śmiech). Często słyszę
opinie, że dziś duża część sceny metalowej
stała się zbyt poważna i straciła ducha
rock'n'rolla.
KK Ripper: Całkowicie się zgadzam. Myślę,
że najlepiej podsumowali to The Rolling
Stones: "To tylko rock and roll, ale lubię to!".
Jak wspomniałem powyżej, pod względem
brzmieniowym wiele zespołów już się moim
zdaniem popsuło (nie jestem hejterem, to
tylko szczerość, hah!). Jeśli chodzi o image,
corpsepainting, jeansy, skóry, ćwieki i łańcuchy…
Cóż, pierwotnie miało to nieco bardziej
nas wyróżnić i pokazać gwałtownie rosnący
wpływ black metalu na naszą muzykę.
Jednak kiedy dojrzewamy jako zespół, dostrzegamy,
że te dodatki nie są już nam niezbędne.
Obecnie mają one charakter czysto
teatralny. A jeśli chodzi o tytuły piosenek to,
po prostu robimy to, co chcemy bez pieprzenia,
czy to czyni nas banalnymi itd. Dla niektórych
może to mało poważne, ale mamy to
w dupie.
BUTCHER 83