Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
do Sopotu, żołnierze z korytarza poprawiali<br />
ją w niski zagajnik, zatrzasnęła okno. Minęliśmy<br />
Malbork, Tczew, Gdańsk. Wjeżdzaliśmy<br />
Wisły. Potem rześki wiatr uleciał za okno, bo<br />
baba dopiła resztki płynu z puszki i cisnąwszy<br />
szarpnięciem rozerwała je na pół, poczułem<br />
zapach ciepłej ziemi i wieczornej rosy, chłód<br />
błękitem, dachy chałup błyskały czerwienią.<br />
A kiedy baba podeszła do okna i wprawnym<br />
przez Prabuty. Znowu wróciły lasy, ziemia<br />
wznosiła się i opadała, zieleń mieszała się z<br />
połączono z drewnianymi oborami, całe wsie.<br />
Większe i mniejsze osady, przetoczyliśmy się<br />
drogą, wylaną między liściastymi drzewami.<br />
Mijaliśmy zbudowane z cegły chałupy, które<br />
jaliśmy zielone łąki, złote pola, ciemne tafle<br />
jezior i stawów. Czasem znikaliśmy w tunelu<br />
stromych, lesistych skarp, wyłanialiśmy<br />
się niespodziewanie, by ścigać się z asfaltową<br />
Spodziewałem się po niej znacznie więcej.<br />
Po południu ruszyliśmy. W milczeniu mi-<br />
-<br />
Ale upał! – zaskrzeczała.<br />
przedziału wróciła baba. W milczeniu przeliczyła<br />
tobołki. Jeszcze raz.<br />
ludzkim wysiłkiem podciągnął biodra w górę,<br />
zawiedziony tłum natychmiast stracił zainteresowanie<br />
potencjalnym bohaterem. Ludzie<br />
przychodzili, odchodzili. Po jakimś czasie do<br />
159