HMP 80 Running Wild
New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
nie szło na dobre wykony i produkcję, a nie ciągłe
backupowanie nagrań ze studia X a Y / domu
czy synchronizację sesji między różnymi systemami
lub dobór brzmienia. No i była też pewność,
że jeżeli dany hi-hat czy werbel kompletnie
nie sprawdzi się w miksie - doświadczony
realizator wyłapie to od razu, a nie po trzech
dniach nagrań. Natomiast jeśli jest dobra organizacja
i trochę doświadczenia - metoda hybrydowa
dom/studio też moim zdaniem może się
sprawdzić. Dzisiaj mnóstwo rzeczy można jednak
nagrywać w domu i nie oszukujmy się - z
ogromną ulgą dla budżetu. Nagrywanie samemu
ma tylko tę wadę, że nie ma wtedy osoby,
która w pewnym momencie powie "stop - mamy
już dobry wykon, nie ma potrzeby robić
piętnastego take'a tej solówki" - na tym można
czasem stracić mnóstwo czasu. Samemu łatwo
też pogubić się w mnogości dostępnych muzykowi
brzmień. Przykład - ostatnio poświęciłem
cały weekend na znalezienie pasującego mi brzmienia
gitary (korzystam z jednego z popularnych
modelerów), przed tegorocznym sezonem
koncertowym. Kładąc się spać w sobotę byłem
przekonany że jest idealnie… po czym niedziela
zeszła mi na odkręcaniu tych zmian, bo okazało
się że brzmienie od którego zaczynałem
było jednak lepsze (śmiech). To znana pułapka
w świecie symulacji gitarowych.
Paradoksalnie to szybkie tempo pracy wyszło
wam na zdrowie w tym sensie, że w marcu
ubiegłego roku mieliście już zmiksowany materiał,
więc kolejne lockdowny nie utrudniły
przebiegu dalszych prac na nową płytą?
Tomasz Izdebski: Skończyliśmy w samą porę
jeśli chodzi o covid, natomiast trochę bolało że
płyta musi leżeć ponad rok bez premiery. Osobiście
było to dla mnie frustrujące i bardzo mi
ulżyło jak pierwszy singiel ujrzał światło dzienne.
Ale nie było wyjścia - wydawanie jej w środku
pandemii faktycznie nie miało żadnego sensu,
co nieustannie tłukł mi do głowy Grzesiek.
Wydawnictwo trzeba poprzeć koncertami, co
właśnie mamy wielką przyjemność robić.
Pracowaliście więc w swoim tempie, żeby
osiągnąć jak najlepsze rezultaty, bo przecież
album to nie tylko muzyka, ale też oprawa
graficzna, sesja zdjęciowa, teledyski, a to
wszystko również musi być dopracowane, żaden
z elementów nie może odstawać in minus,
co potwierdziliście już przy okazji wydania
"Patterns In Parallel"?
Grzesiek Mazur: Przy "Kolorach" zdecydowanie
włożyliśmy dużo więcej pracy w całą oprawę
albumu, trochę nam tego zabrakło przy
pierwszym albumie, ale myślę że nadrobiliśmy
to z dużą nawiązką.
Tym razem pracowaliście z Mateuszem
Twardochem-Sienkiewiczem. Oprawa graficzna
płyty to jego wizja, czy też pod tym
względem również mieliście wszystko bardzo
sprecyzowane?
Grzesiek Mazur: Do tematu okładki, jak i
również sesji zdjęciowej czy teledysku, podeszliśmy
w ten sposób, że my określiliśmy ramy w
których osadzony jest cały koncept albumu, a
resztę pozostawiamy wybranym przez nas artystom
- to oni znają się najlepiej na swoim fachu,
chcemy im zaufać i pozwolić by stworzyli coś w
100 % ich, co jednocześnie będzie się też bronić
samodzielnie, w oderwaniu od muzyki, jako
osobne dzieło. I tak też było z okładką - poza
opowiedzeniem Mateuszowi o co chodzi w naszej
płycie wrzuciliśmy tylko jedno wyraźne
wymaganie - okładka ma się rzucać w oczy i iść
na przekór utartemu standardowi gatunkowemu
okładki smutnej czy czarno białej/melancholijnej.
Z perspektywy czasu uważam że to
był strzał w dziesiątkę i udało nam się w ten
kolektywny sposób stworzyć kilka świetnych
rzeczy.
Manekiny i kwiaty to ciekawe zestawienie, a
do tego ten człowiek o barwnej twarzy, kryjący
się pod popękanym plastikiem - z rozmysłem
podsuwacie słuchaczom różne tropy interpretacyjne?
Grzesiek Mazur: Dokładnie tak, podobnie jest
z tekstami - każdy z nich ma konkretne znaczenie,
które przyświecało nam przy ich pisaniu,
ale są napisane na tyle metaforycznie, że można
je interpretować wielorako. Dzięki temu
słuchacz, który wgryzie się w teksty czy naszą
otoczkę, ma możliwość udziału w tworzeniu
swojego doświadczenia - w końcu każda indywidualna
interpretacja niesie pierwiastek wniesiony
przez odbiorcę.
Sami nie bylibyście w stanie wydać tego albumu
w tak efektownej formie - debiut był tylko
zwykłym digipackiem, tu mamy obszerny digibook
- stąd współpraca z Ambient Media
House?
Grzesiek Mazur: Współpraca z Ambient Media
House wzięła się przede wszystkim z tego,
że musimy zaangażować więcej rąk do pracy
żeby pójść dużo dalej dużo szybciej. Każdy z
nas ma skończoną ilość czasu. Ja na przykład
nie jestem w stanie jednocześnie tworzyć nowej
muzyki, cwiczyć starej, przygotowywać się do
koncertów, bookować koncertów, prowadzić
szeroko rozumiany marketing i komunikację z
prasą, itd. Potrzebowaliśmy z jednej strony rozłożyć
obowiązki proporcjonalnie po wszystkich
członkach zespołu, jak i nawiązać współpracę z
zewnętrznymi podmiotami, które już mają sieć
kontaktów, czas i zapał - i oczywiście również
dodatkowy budżet. A sam obszerny digibook to
był dla nas must-have przy tym wydawnictwie.
Dożyliśmy czasów ,że muzyki słucha się ze
Spotify albo na koncertach, a jeżeli już ktoś kupuje
fizyczny nośnik to głównie kolekcjonersko
- uważamy więc, że wydanie fizyczne musi być
najwyższej jakości i dawać coś ekstra - wydawanie
po prostu wypalonej płyty w tekturowym
pudełku to dużo za mało.
I to wszystko w czasach zauważalnej dominacji
pojedynczych piosenek, kiedy mało kto
ma czas czy chęci na słuchanie całych płyt, a
jeszcze rzadziej zwraca uwagę na ich oprawę
graficzną? Nie macie poczucia, że możecie
dotrzeć tylko do tych najbardziej konserwatywnych
fanów i zarazem prawdziwych pasjonatów
muzyki, celebrujących słuchanie albumów,
etc.?
Grzesiek Mazur: Jasne, póki co docieramy faktycznie
do tych największych pasjonatów, ale
my nie jesteśmy dinozaurami, słuchamy ton
nowej muzyki i ciągle eksperymentujemy. Uważam
że wnosimy pewną świeżość i mamy też
coś do zaoferowania dla tzw. "casualowych" fanów
muzyki - musimy się tylko tam lepiej przebić
(śmiech). Jasne, większość ludzi słucha muzyki
wyrywkowo, ale z drugiej strony niemal
każdy na świecie słucha muzyki - dzisiaj tort
jest większy, więc jego mniejszy kawałek to może
być dla nas nadal cały wszechświat.
To chyba również swoisty znak czasów, że
nawet fani muzyki podchodzą do niej powierzchownie,
nie czytają tekstów, ale zawsze warto
walczyć o zwrócenie uwagi kolejnych słuchaczy,
stąd singlowe utwory "Most Favourite
Trap" i "Scattered"?
Grzesiek Mazur: Do muzyki podchodzi się
powierzchownie jak do wszystkich mediów -
jest tego po prostu tak dużo, że mało komu
starcza czasu na głęboką analizę pojedynczych
albumów. A z drugiej strony muzyka jest dziś
czymś mainstreamowym więc trafia na wszelkie
grunty. I właśnie tutaj jest dzisiejsze wyzwanie
- dzisiaj nagrać i wydać album jest banalnie prosto
- sztuka to zainteresować nim ludzi. I nad
tym dużo pracujemy - co zrobić, żeby zaciekawić,
gdy każdy ma do wyboru tysiące innych
zespołów.
Macie jakąś wiedzę na temat do kogo dociera
muzyka Pale Mannequin? To raczej starsi
słuchacze, osłuchani i wymagający, czy raczej
młodsi ludzie, dopiero rozpoczynający swą
przygodę z ambitnym rockiem?
Grzesiek Mazur: Obecnie zarówno po statystykach
Spotify jak i koncertach widać, że docieramy
do słuchaczy średniej lub starszej daty,
ale nie brakuje też świeżej krwi. Zdecydowanie
są to fani muzyki ambitnej.
Liczycie, że z nową płytą grono waszych
zwolenników zwiększy się, szczególnie kiedy
będzie już można wrócić do koncertowania?
Grzesiek Mazur: W momencie odpowiadania
na to pytanie mamy już za sobą pierwsze dwa
koncerty promujące nowy album i już widać że
"Kolory" zrobiły nieporównywalnie więcej szumu
niż "Wzorce", to jest dla nas zupełnie nowy
start, ta płyta już nam otworzyła wiele nowych
drzwi… a my się dopiero rozkręcamy z promocją.
Generalnie jednak, zważywszy na "antymisję"
mediów publicznych w dziedzinie promowania
wartościowej muzyki, każdy artysta
decydujący się na wykonywanie czegoś ambitniejszego,
sam skazuje się niejako na niszę
- warto jednak, pozostając rzecz jasna sobą,
dążyć do tego, by była ona jak największa, bo
przecież w żadnym razie nie jest tak, że ludzie
nie słuchają już choćby rocka progresywnego
czy jazzu, mimo tego, że raczej nie usłyszymy
ich w komercyjnych stacjach?
Grzesiek Mazur: Paradoksalnie uważam że
bycie niszowym jest czymś pozytywnym. Jak
coś jest dla wszystkich, to jest dla nikogo -
gdzieś musimy się zaczepić, skąd będziemy dalej
rosnąć. Zaczynamy w dosyć ciasnym poletku
polskiego prog rocka, ale już teraz powoli z
niego wychodzimy, robiąc lekki skok w bok. A
jak już wcześniej było wspomniane - prog rock
to przede wszystkim bardzo lojalni i zaangażowani
słuchacze, to wspaniałe miejsce do gorącego
startu.
Macie więc jasno wytyczony cel - tworzyć
coś, co dostarcza wam satysfakcji, a do tego
sprawić, by ta muzyka docierała również do
zainteresowanych nią osób, a każda płyta jest
swoistym etapem tego procesu?
Grzesiek Mazur: Tak, nasz cel to tworzyć muzykę
która sprawia frajdę i dostarcza przeżyć
zarówno nam jak i słuchaczom, ale to chyba
taki truizm, każdy tak mówi. Jeśli miałbym
wskazać to co potencjalnie nas wyróżnia to faktyczne
mocne skupienie na tym jak nas ci słuchacze
odbierają (kolory, scenografia, stroje,
mieszanka stylów muzycznych). Nie tworzymy
muzyki "po prostu" ale patrzymy na nią z punktu
widzenia odbiorcy. A gdzie to nas zawiedzie
na trzecim, czwartym czy piątym albumie?
Przekonacie się. (śmiech)
Wojciech Chamryk
PALE MANNEQUIN 131