11.03.2023 Views

HMP 80 Running Wild

New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

zdecydowanie zbyt mało. Gdyby

wzmocnić brzmienie i zmienić

aranżacje, byłaby to naprawdę fajna

płyta z gatunku melodyjnego

metalu, a tak jest gniot, którego

posłuchałem do końca tylko dzięki

świetnej wokalistce - Erica Ohlsson

marnuje się w tym zespoliku

oraz niektórym solówkom, jak

choćby tej z "Talisman". Gdyby nie

to, byłoby (0), a tak stanęło na

(1,5).

Wojciech Chamryk

Metalwings - A Whole New

Land

2021 Self-Released

Ten bułgarski zespół ma ponoć 28

(teraz już ponad 29, sprawdziłem)

milionów fanów na YouTube, zafascynowanych

utworem "Crying Of

Ohe Sun". Owszem, słucha się go

nawet dość przyjemnie, bo liderka

grupy Stela Atanasova jest klasycznie

wykształconą śpiewaczką i

skrzypaczką, wie więc jaki zrobić

użytek z elektrycznych skrzypiec.

Zdziwiłem się jednak tym, że

Metalwings jakoś wciąż nie mają

wydawcy, co przy takim potencjale

komercyjnym powinno nastąpić

już dawno, muszą więc wydawać

swoje płyty samodzielnie - czasem

nawet, tak jak debiutancki album,

tylko na CD-R. Po odsłuchaniu kolejnego,

zatytułowanego "A Whole

New Land", wiem już jednak co

jest przyczyną takiego stanu rzeczy.

Symfoniczny metal Metalwings,

doprawiony elementami

power metalu i gotyku, jest niestety

zbyt sztampowy i nijaki, nie ma

tu mowy o poziomie reprezentowanym

przez Epikę, Nightwish

czy kiedyś przez Within Temptation.

Druga liga, a może nawet

trzecia - to aktualne miejsce

Metalwings na obecnej scenie tego

podgatunku i nie zmienią tego

ani warunki głosowe, ani tym

bardziej umiejętności liderki jako

instrumentalistki. Jako autorka całego

materiału oraz do tego aranżacji

chóralnych oraz orkiestrowych,

Stela Atanasova nie ma

bowiem niczego do zaoferowania,

proponując zwykle bardzo rozwleczone,

przegadane, złożone z samych

klisz kompozycje - trzeba

wykazać się nie lada cierpliwością,

by wysłuchać do końca "A Whole

New Land", "I See Your Power" czy

"Wonders Of Life". "Like A Willow

Without Tears" brzmi z kolei tak

mdło-popowo, że niektóre utwory

Lindsey Stirling to przy nim

heavy metal. Singlowy "Monster In

The Mirror", balladowy "Passengers

Between The Rails Of Life" czy

finałowy, śpiewany po bułgarsku,

folkowy "Milo moje libe" (świetny,

dęty kaval) robią znacznie lepsze

wrażenie, ale "A Whole New

Land" trwa prawie 70 minut, więc

tych kilka rodzynków ginie w morzu

niestrawnego gniota-zakalca.

(1,5)

Wojciech Chamryk

Metamorphosis - I'm Not A

Hero

2021 Progressive Promotion

Lubię wydawnictwa z wytworni

Progressive Promotion. Są to

głównie materiały mniej znanych

artystów, przynajmniej dla ogółu,

jednak przeważają muzycy i zespoły

ze sporym doświadczeniem oraz

grające i tworzące naprawdę solidną

i ciekawą muzykę. Dzięki temu

mogę poznawać coraz więcej

niezłych tytułów ze sceny progresywnego

rocka. Co prawda, fani

zdecydowanie mocniej obeznani z

całym nurtem i z lepszym smakiem

często sprowadzają te materiały do

typowych a nawet przeciętnych.

Mnie to jednak nie deprymuje i w

pełni cieszę się większością płyt ze

wspomnianej firmy. Tym razem

mamy do czynienia z szwajcarskim

zespołem Metamorphosis dla

którego "I'm Not A Hero" jest

szóstym albumem. Zawiera on

rock neoprogresywny, przez który

przemykają pomysły mogące kojarzyć

się z Pink Floyd. Niemniej w

instrumentaliści dodają muzyce

swoich indywidualnych cech oraz

ogólnych rockowych brzmień

przez co uzyskuje ona osobisty

charakter. Co według mnie jest już

sukcesem. Większość kompozycji

to długie utwory przepełnione

lekkimi brzmieniami, przyjemnymi

harmoniami, wpadającymi w ucho

melodiami oraz refleksyjnymi i

wyciszonymi klimatami, tworząc

wrażenie pozbawionego nachalności,

nienarzucającego się progresywnego

rocka. Do tego dochodzą

wyśmienity aranżacje uwypuklające

walory muzyki tej formacji

oraz znakomita gra każdego z instrumentalistów.

Naprawdę nie ma

co narzekać. A już głos i śpiew wokalisty

Jean-Pierre Schenk to

istna wisienka na torcie. Dla samego

wokalu warto sięgnąć po "I'm

Not A Hero", choć popisy solowe

gitarzysty Oliviera Guenata czasem

są również zajmujące. Na każdym

kroku słychać doświadczenie,

wyrafinowanie, pietyzm ale też

artyzm. Jak dla mnie to wystarczy,

żeby stworzyć dobrą płytę. No cóż,

niektórzy chcieliby zawsze słuchać

albumy wybitne, a i tak jakby taki

dostali kręciliby nosem i szukali

dziury w całym. Mnie zupełnie

Metal Church - Classic Live

2020 Reaper Entertainment

Zabawne, że Mike Howe na tej płycie

brzmi trochę jak Blitz Elsworth z

OverKill. W ogóle kawałki bardzo

przypominają załogę z New Jersey.

No ale nie ma co się czepiać - "Classic

Live" to rasowy metal. Amerykański

heavy/thrash na wysokim poziomie.

Zresztą o grupie Metal

Church można by pisać elaboraty, bo

grali w sposób wyjątkowy, z własnym

stylem i mocą. W każdym swoim

okresie umieli zrealizować materiał,

który przyciągał. Mike Howe zmarł

niespodziewanie w lipcu 2021 roku.

Popełnił samobójstwo. Takie wiadomości

zawsze uderzają jak rozżarzony

pręt. Wypalają blizny. Na śmierć

zawsze jest za wcześnie. Na jakąkolwiek.

Na "Classic Live" mamy tylko

dźwięk. Jednak oprócz charakterystycznej

barwy głosu Howe'a, kiedy

zamkniemy oczy, możemy wyobrazić

sobie jak włada publicznością. Jak się

zachowuje. Czasem tak mam - obcując

z nagraniami na żywo zdarza się,

że "widzę" zespół. Zarejestrowane reakcje

zebranych pod sceną również

pokazują, że płynie do nich niesamowita

energia. Generalnie to niezła

płyta. Jak ktoś lubi koncertówki, to

będzie na pewno zadowolony odpalając

ją i przez blisko godzinę oddając

się misterium Metal Church. Powstała

podczas trasy w 2016 roku, by

uczcić powrót Mike'a na łono zespołu,

kiedy Ronny Munroe odszedł, by

zająć się karierą solową. Sięgnęli więc

chłopaki po swoje starocie, kawałki,

które zdecydowanie oparły się próbie

czasu. W kontekście śmierci wokalisty

na pewno odbiera się to wszystko

inaczej, ale nie wolno zapominać,

że Howe za plecami miał kapitalnych

towarzyszy, z którymi zespolony tworzył

całą magiczną aurę. Mamy więc

selektywnie dudniącą w tle sekcję

Steve Unger - Jeff Plate. Rick Van

Zandt i Kurdt Vanderhoof tną riffy

i wymieniają się solówkami. Wydawało

się, że dla Metal Church ponowne

zejście się z Howe będzie gwarancją

stabilności. Niestety, po nagraniu

dwóch albumów - "XI" i "Damned

If You Do"- zespół znów staje

przed ciężką decyzją co dalej. Nam

zostaje muzyka z charakternymi wokalami

nieodżałowanego front mana.

Pozostaje włączyć i dać głośniej. Dla

Mike'a.

Metal Church - From The Vault

2020 Reaper Entertainment

Strasznie smutno brzmiał otwierający

tą kompilację ukryty utwór instrumentalny

w momencie wydania. Teraz,

po roku od wydania, w momencie

śmierci Mike Howe'a, brzmi jesz-cze

bardziej przygnębiająco. Nieste-ty,

czasu nie cofniemy, a jedyne, co można

zrobić to wspominać same pozytywne

rzeczy związane z wokalistą

grupy. Album pod, teraz tym bardziej

złowieszczym w wymowie tytułem

"From The Vault" zawiera rzeczy,

których z jakichś względów zespół nie

wydał. Jest garść nowych utworów i

cała masa dodatków - covery, b side's

i bonusy z amerykańskiego wydania

albumu "XI". Nowa muzyka brzmi w

porządku, ale nie są to jakieś kawałki

rzucające o ścianę. Trochę utrzymane

w klimacie ostatniej płyty "Damned

If You Do". Niby są ostre gitary, ale

całość trochę flirtuje z szeroko rozumianą

przebojowością. Sekcja wydaje

się mało kombinować i wypada zaledwie

przyzwoicie. Generalnie jest dobrze,

ale można odnieść wrażenie, że

czegoś brakuje. Te utwory po prostu

sobie "są". Może z tego powodu nie

znalazły nigdzie miejsca? Tego niewiadomo.

Odrzuty z sesji do "Damned

If You Do" to również numery

przyzwoite w swoim wyrazie. Zwłaszcza

pulsujący "Mind Thief" może od

razu się spodobać - są zadatki na

przebój. Pozostałe z wokalem Mike'a

są dobre, z równo pracującymi gitarami,

choć na dłuższą metę nie są to jakieś

szczytowe osiągnięcia Metal

Church. Za to instrumentalne "Insta

Mental" i "432hz" są ciekawe i pokazują,

że jak się chce to można napisać

naprawdę fajne strzały. Co do coverów

- zabrali się panowie za Nazareth,

Sugarloaf i Lead Belly'ego.

Opinie są zawsze różne. Moim zdaniem

wykonanie "Please Don't Judas

Me" jest zachowawcze, jakby ze stresu

przed zepsuciem takiego klasyka.

Brzmi naturalnie mocniej, bo realizacja

jest współczesna. Mimo wszystko

jednak nie wnosi nic konkretnego -

ot, kolejny dobry cover. I tyle. Tego

drugiego - "Green Eyed Lady" nie

znam oryginału, więc nie będę się rozwodzić,

choć to, jak słychać, fajny,

pokombinowany numer. Z kolei szalenie

przebojowy "Black Betty" (przerabiany

dość często) autorstwa Lead

Belly'ego zagrali szybko i ostro. Nawet

szczyptą thrashu posypali swoją

wersję - ale to też po prostu dobra interpretacja,

lepsza jednak niż Nazareth.

Więcej w tym przypadku ognia

i czuje się większą swobodę. Kompilacja

"From The Vault" ma jeszcze

zamknięcie w postaci duetu z Toddem

la Torre z Queensryche w

utworze "Fake Healer", wersję z 2015

roku "Badlands" i dwa bonusy z amerykańskiego

wydania "XI". To już

gratka dla maniakalnych fanów, bo

dla mnie te rzeczy nic znaczącego nie

wniosły do odbioru tego krążka. Jedynie

te dwa bonusy są, co słychać od

razu, bardzo dobrymi utworami, pokazującymi,

jak konkretnym krążkiem

był "XI". Szkoda, że panowie

nie zachowali atmosfery i nie przenieśli

jej na ostatnie sesje. W zaistniałej

sytuacji w Metal Church będzie ciężko

myśleć w kategoriach lepsze czy

gorsze, ale jeśli zdecydują się grać dalej

to niech nagrają totalnie mocny album.

Tak w hołdzie dla Mike Howe'a

i jego osobowości scenicznej

oraz talentu.

Adam Widełka

RECENZJE 179

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!