11.03.2023 Views

HMP 80 Running Wild

New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

się w identycznym kontekście.

Mniejsza o wtórne dźwięki, nie

będę ich analizować, bo w tym

przypadku bardziej liczy się efekt

wywierany na uważnych słuchaczy,

czyli zmrożona krew w żyłach

miłośników US power metalu.

Osobiście przeraziłem się, gdy zagłębiłem

się w temat i zacząłem

analizować cały przekaz "pod mikroskopem".

Postaciom zza światów

towarzyszą upiorne wibracje,

uruchamiające we mnie poczucie

nieopisanego zagrożenia - jeszcze

nigdy dotąd tak się nie czułem.

Jednocześnie trudno się od tego

uwolnić, to wciąga. I nie ma żadnego

światełka na końcu tunelu,

bo ostatnia ballada "Abandoned"

ucina nikłe resztki nadziei. Tytuł

"Worlds Of Horror" dobitnie informuje,

że ta płyta zabiera nas w

podróż do innych światów, a to

ułatwia nam odseperowanie jej od

wydarzeń z naszego realnego życia.

Cokolwiek złego tam się nie stanie,

dotyczyć to ma "światów horroru"

a nie naszej osobistej przestrzeni.

Gdyby Dark Arena chciała zapaskudzić

Ziemię, nie podobałoby mi

się to. A tak, dostrzegam, że to na

pewno nie jest ich intencją. Ciekawy

zabieg. Ostatni longplay Helstar

z premierowym materiałem

"Vampiro" ukazał się w 2016 roku

a teraz nastał czas, abyście dali

szansę Dark Arenie. (4.5)

Deadwolff - Deadwolff

2021 Metal Assault

Sam O'Black

To kasetowa reedycja debiutanckiego

demo Kanadyjczyków, opublikowanego

w wersji cyfrowej w

ubiegłym roku. Już z tego, jak na

zdjęciach prezentują się Thomas

Wolffe i Bobby Deuce można bez

pudła wysnuć wniosek, że preferują

metal starej szkoły, taki z przełomu

lat 70. i 80. Na ich potrzeby

ukuto zresztą zgrabne określenie

the new wave of heavy rock'n'roll,

całkiem adekwatne do tego co

chłopaki grają. Termin hard'n'

heavy też tu pasuje, bo to dźwięki

totalnie archetypowe, czerpiące od

Judas Priest z lat 1976-78,

Triumph, W.A.S.P., April Wine

czy lżej brzmiących zespołów nurtu

NWOBHM, czyli tych zorientowanych

bardziej hardrockowo.

Deadwolff już dynamicznym openerem

"Walking On Nails" sygnalizują,

że nie tylko starannnie odrobili

lekcje z przeszłości, ale talentu

też im nie zabrakło. Grają dość

prosto, ale z ogniem, do tego nie

bawią się w liczne nakładki: kiedy

Deuce wycina solówkę, Wolffe

(odpowiedzialny również za wokale

i partie perkusji) zapewnia intensywny,

basowy podkład, co daje

bardzo dobry efekt. Puls basu stanowi

też o sile, nieco glamowego,

"Double Up" czy "Wanted Man's":

szybkich, dynamicznych i całkiem

przebojowych utworów. "Pedal To

The Metal" i "Six To Midnight" są

trochę mocniejsze, ale to cały czas

brzmienie tak z 1979 roku, cudownie

oldschoolowe i jak widać ponadczasowe.

Szkoda, że rzecz wyszła,

póki co, tylko na kasecie, bo

jednak 12" MLP byłby dla "Deadwolff"

wymarzonym nośnikiem -

dla mnie bomba i czekam na więcej.

(5)

Wojciech Chamryk

Deathblow - Insect Politics

2020 Sewer Mouth

Chłopaki z Salt Lake City zwrócili

uwagę fanów oldschoolowego thrashu

debiutanckim albumem "Prognosis

Negative" z 2014 roku, a

po wydawniczej przerwie wrócili z

drugim, pełnym materiałem. "Insect

Politics" w żadnym razie nie

rozczarowuje, bo to siarczysty, pełen

mocy thrash, a do tego niepozbawiony

smaczków - zwolennicy

klasycznych płyt Exodus, Forbidden,

Metalliki czy Overkill znajdą

na tej płycie mnóstwo dla siebie.

Balladowe, melodyjne intro

"Brain Bugs" to oczywiście zmyłka,

ale Deathblow nie epatują brutalnością,

nie gruchoczą kości, stawiając

na dynamiczne, zróżnicowane

utwory, których refreny da się nawet

zanucić. Ważna wydaje się tu

również równowaga pomiędzy partiami

gitarowego duetu oraz sekcji,

bo nie ma mowy o sytuacji soliści

plus mało istotne, rytmiczne tło;

wszystko współbrzmi, pasuje do

siebie, co tylko uwypukla walory

poszczególnych kompozycji, choćby

"Nefarious Ends" czy "Through

The Eyes Of Delusion". W finałowym

"Behind Closed Doors" robi się

co prawda zdecydowanie ostrzej,

to jazda typu Motörhead na sterydach,

ale mamy tu również balladową

wstawkę i skandowany, wyrazisty

refren. Podoba mi się też

dynamiczny "Agent Zero", bo ma w

sobie również coś z ducha tradycyjnego,

melodyjnego, ale i niepokornego

heavy lat 80., co tym lepiej

świadczy o muzykach, najwyraźniej

czerpiących nie tylko od

klasyków thrashu. (5)

Wojciech Chamryk

Dee Snider - Leave A Scar

2021 Napalm

Gdy na początku obecnego stulecia

Dee Snider śpiewał na żywo pierwsze

utwory ze swej solowej twórczości,

fani Twisted Sister uznawali

to za przerwę na wyjście do

łazienki. Heavy metalowcy kojarzyli

go głównie jako lidera sceny

hair metalowej lat osiemdziesiątych.

Owszem, cały czas pozostawał

charyzmatyczną ikoną wolności,

ale - tak wydawało się jeszcze do

niedawna - mającą swoje najlepsze

metalowe czasy dawno za sobą.

Zdecydowanie odmieniło się to dopiero

na "For the Love of Metal"

(2018), czyli na inspirującym i

przekonującym powrocie Dee Snidera

do czołówki. Stylistycznie,

zarówno "For the Love of Metal",

jak i "Leave A Scar" to zupełnie inna

szkoła grania niż Twisted Sister.

Ktoś mógłby wręcz nazwać je

nowoczesnym heavy metalem. Nic

dziwnego, bo brzmią współcześnie,

oba najnowsze krążki wyprodukował

w końcu Jamey Jasta (lider

metalcore'owego Hatebreed). Gitarom

obniżono strój, ścianę dźwięku

podbasowano na maksa itd.

Pierwszy numer z zestawu "Leave

A Scar", czyli "I Gotta Rock

(Again)" nawiązuje oczywiście do

Twisted Sister "I Wanna Rock",

ale przede wszystkim przekazem,

bo muzycznie to jest niesamowicie

entuzjastyczne uderzenie heavy/

thrashowe, a nie jakieś tam shockhair-rockowe.

Następne kawałki

nie spuszczają z tonu, bo zarówno

"All or Nothing More", "Down But

Never Out",…, niech tam, po co

wymieniać? Cały album eksploduje

energią. Nie wspominając o tym,

że w "Time To Choose" udziela się

wokalnie George "Corpsegrinder"

Fisher (Cannibal Corpse).

"S.H.E." to wcale nie ballada, takową

jest dopiero ostatnie "Stand",

choć też nie do końca, bo to nie

mdła pioseneczka o niczym, tylko

drapieżne i dosadne wezwanie do

wzięcia się w garść. Nie zapominajmy,

że tak piorunujący efekt osiągnięto

dzięki współpracy wielu muzyków.

Nie tylko jeden Dee Snider

szaleje jak buhaj (aczkolwiek z

profesjonalnie wyszkolonym

kontr-tenorem), lecz perkusista

Nick Bellmore, gitarzyści Charlie

Bellmore i Nick Petrino oraz basista

Russell Pzutto również dają

nam ogień. Nie brakuje inwencji w

ich grze: melodii, ostrych riffów,

łagodniejszych urozmaiceń, rytmicznych

przejść, a także innych zapadających

w pamięć patentów.

Na oddzielne uznanie zasługują solówki

gitarowe jak u Megadeth,

których nie trzeba specjalnie szukać,

bo pojawiają się jakby "wszędzie".

Dee Snider wydał tą płytę

przede wszystkim dlatego, że miał

wiele ciekawego do przekazania w

lirykach i chciał podnieść słuchaczy

na duchu, ale w międzyczasie

jego zespół przygotował kawał

świetnej muzyki, balansującej

gdzieś pomiędzy nowoczesnością a

old schoolem. Gdybym się uparł,

to znalazłbym fragmenty zahaczające

o sztampę, a nawet o nu metal,

ale nawet takie prezentują się okazale

w wykonaniu przedstawionej

ekipy. Dee Snidera znów warto

słuchać, a nie tylko wspominać.

(4.5)

Sam O'Black

Desaster - Churches Without

Saints

2021 Metal Blade

W drugiej połowie lat 90. i na początku

kolejnej dekady takie albumy

jak "A Touch Of Medieval

Darkness" czy "Tyrants Of The

Netherworld" były niczym haust

świeżego powietrza w stylistyce

ekstremalnego metalu, chociaż tak

naprawdę Desaster niczego nowego

nie wymyślili. Dopracowali jednak

siarczysty black/thrash do

perfekcji, a od tego czasu wciąż są

aktywni, wypuszczając właśnie

dziewiąty już album. "Churches

Without Saints" też trzyma poziom

- jeśli ktoś kibicuje Niemcom

od początku istnienia, na pewno

nie będzie rozczarowany, a do tego

dzięki tej płycie mogą zdobyć

również młodszych fanów - nawet

takich, których nie było jeszcze na

świecie, gdy Infernal z kumplami

zaczynali grać. Do tego, chociaż

Desaster to zespół totalnie oldschoolowy,

rzecz można uosobienie

muzycznego konserwatyzmu,

czego dowodem jest choćby nagranie

tego albumu w sali prób, to mamy

też na "Churches Without

Saints" pewne eksperymenty. Od

deathowej mocy niektórych utworów,

przez całkiem melodyjne jak

na tę stylistykę (posłuchajcie "Exile

Is Imminent" albo "Learn To Love

The Void"!), aż do swoistej trylogii

"Churches Without Saints" / "Hellputa"

/ "Sadistic Salvation". Utwory

te nie są ze sobą co prawda powiązane

ani tekstowo, ani muzycznie,

ale każdy jest dobrym przykładem

odmiennego podejścia:

pierwszy to miarowy, posępny numer,

po części ballada; kolejny

uderza z thrashową intensywnością,

a trzeci łączy jazdę na najwyższych

obrotach z mrocznymi zwolnieniami

i wykrzykiwanym gnie-

RECENZJE 163

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!