11.03.2023 Views

HMP 80 Running Wild

New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

takie kompilacje jak "Early Rituals"

spokojnie mogą służyć za, taki

powiedzmy, niewydany pełny album.

Co prawda trochę długi, ale

zawierający całą masę świetnej muzyki,

która po latach nie traci nic

ze swej sprężystości, energii i,

przede wszystkim, mocy. Słucha

się tego bardzo dobrze. Zarówno

od początku do końca jak i pojedynczych

kawałków, wyrwanych z

kontekstu. Album "Early Rituals"

nie dość, że portretuje zgrabnie początkowy

okres jednej z lepszych

angielskich grup heavy metalowych,

to jeszcze pokazuje jak taka

muzyka wyglądać powinna. Elementarz.

Sphinx - Here We Are

2021 Golden Core

Adam Widełka

Jak to powiedział jeden znany gość

- człowiek uczy się całe życie. No i

w kwestii muzycznej jest tak samo.

Ciągle poznajemy coś nowego, a

przynajmniej ja tak mam. Nawet

jak bardzo mocno okopię się w

swoich dobrze znanych i cudownych

dla uszu rzeczach, to i tak w

jakimś momencie pojawiają się

świeże tematy. A bo to ktoś coś

gdzieś włączy, a to mignie mi w Internecie

albo, co naturalne, Michał

podrzuci do recenzji w związku z

reedycjami. No z tego ostatniego

powodu poznałem włosko-niemiecki

Sphinx. Z ręką na sercu nie

znałem tego wcześniej. Zresztą

grupa wydała tylko jeden album

"Here We Are" w 1981 roku. Teraz

dzięki Golden Core / ZYX

będzie odświeżony i w końcu trafi

po czasie na sklepowe półki w postaci

winyla i kompaktu. Płyta intryguje

od samego początku. Wita

nas takie progresywne granie które

ochoczo skręca w kierunku hard

rocka. Nawet, nawet muska heavy

metal. Przynajmniej riffy i motoryka

utworów może skłaniać do

takich wniosków. Jest też sporo

momentów nastrojowych wokali,

aranży i lżejszych partii. Najczęściej

odzywają się klawisze, malując

subtelne tła lub, kiedy potrzeba,

odzywają się zadziornie. Jednak

nie sposób się nie uśmiechnąć

przy "I Quell Angelo". Brzmi

to jak piosenka z San Remo. Tyle

tylko, że z ostrzejszymi wstawkami

w stylu prog rocka z, niestety, dość

banalną melodyjką klawiszy. Całość

ratuje niezłe gitarowe solo na

końcu. Można tę piosenkę uznać

za próbę pokazania się z lirycznej

strony. Niech im będzie. Zwłaszcza,

że Sphinx umiał napisać

świetne kawałki. Już kolejny pokazuje,

że dłuższe formy nie przerażają

muzyków i nikt się nie gubi

a wręcz przeciwnie - rozgrywają się

i aż szkoda, że takie numery jak

"Spirit Of Life" muszą się skończyć.

Czasem fragmenty tej płyty

mogą sprawiać wrażenie takiego

Jethro Tull na koksie. Tego z połowy

lat 70. Czym dłużej będziemy

słuchać "Here We Are" to mocniej

będą się uzewnętrzniać inspiracje

formacjami działającymi dekadę

wcześniej. Na przykład

Uriah Heep czy Deep Purple.

Być może przez gęsto używane

klawisze/organy. Kurczę, ten

Sphinx naprawdę mnie zaskoczył.

Szczerze - to mogłaby być jedna z

ciekawszych pozycji progresywnego

rocka z lat 70. tylko została nagrana

dziesięć lat później. Materiał

nie przynosi wstydu. Brzmi świeżo

i w każdej kompozycji jest próba

zaciekawienia słuchacza. Wiadomo,

że nie będzie to album wybitny,

bo oparty jest na fundamentach

wkopanych w gatunek parę,

albo paręnaście lat wcześniej, jednak

to zadziorne i inteligentne granie.

W skrócie mówiąc to sam początek

i trzy ostatnie kawałki w

zupełności wystarczają, żeby

Sphinx "Here We Are" znalazł się

na wyższej półce w domowych

zbiorach.

Tad Morose - Udead

2019 Punishment 18

Adam Widełka

Tad Morose to zespół pochodzący

ze Szwecji i z powodzeniem działający

od 1991 roku. Pierwotnie grupa

proponowała progresywny metal.

Później natomiast skłoniła się

ku power/heavy metalowi. Szczerze

- to dla mnie novum - nigdy nie

słyszałem żadnej płyty tej formacji,

więc obcowanie z albumem

"Undead" było moim premierowym.

Ładne wydanie od Punishment

18 Records pokręciło się

trochę w odtwarzaczu, a ja mogłem

wyrobić sobie o tej muzyce jakieś

zdanie. Album "Undead" nie odmienił

mojego życia, ale pozwolił

dość przyjemnie spędzić z nim parę

godzin. To power/heavy metal w

szwedzkim wydaniu - czyli melodyjne

podejście do sprawy. Dźwięczny,

ciekawie prowadzony wokal,

plastyczne gitary i punktująca sekcja

rytmiczna. Pojawiają się też

klawisze, których zadaniem jest

wypełnienie tła i odegranie jakichś

tematów. Momentami Tad Morose

brzmi konkretnie, zwłaszcza w

odcinkach, kiedy zostają same instrumenty.

Wtedy pozwalają sobie

na bujające riffy i klasyczny stukot

basu i perkusji. Druga część krążka

skręca ku klasycznej odsłonie metalu

i mniej, moim zdaniem, jest

naleciałości power metalu. Jest

sporo "kroczących" motywów, a

pewne fragmenty mogą nawet brzmieć

jak próba wskrzeszenia Black

Sabbath z okresu, kiedy śpiewał w

nim Tony Martin. Takie granie

może się podobać. Myślę, że w momencie

wydania - a minęło już 21

lat - "Undead" mógł uchodzi za

świeży i solidny. Są również kompozycje

z mocną perkusją tłukącą

gęsto w podkładzie basowym i szatkującymi

partiami gitar, gdzie dla

przeciwwagi następują totalnie meodyjne

refreny. Nawet Tad Morose

zahaczają o twórczość Iron

Maiden (późny okres) czy Dio.

Nie twierdzę, że celowo, ale na pewno

słychać lekkie nawiązania -

gdzieś pod koniec płyty pobrzmiewają

echa twórczości Małego Wokalisty

O Wielkim Głosie. Generalnie

"Undead" to udana rzecz.

Ciężko mi się do czegoś przyczepić.

Gdybym poznał tę grupę dawniej,

być może dziś miałbym ich

wszystkie płyty. To urozmaicone

granie, na szczęście bez niebezpiecznego

ocierania się o patos. Raczej

umiejętne sięganie do przeszłości

i filtrowanie jej, by wykorzystać

na swój sposób odkryte lata

temu patenty. Do tego szczypta

melodyjności, którą Szwedzi mają

we krwi i mamy efekt w postaci

całkiem niezłej płyty, która, jak

wspomniałem, życia nie wywróci

do góry nogami, ale potrafi porwać

i przytrzymać na pewien czas. To

na pewno jedna z ciekawszych

pozycji w dyskografii grupy.

Adam Widełka

The Best And The Rare Of Gama

Records

2020 Golden Core

Nie przepadam za kompilacjami,

ale tutaj jest temat szczególny.

Dwa kompakty wypchane po brzegi

materiałem z prężnie działającej

kiedyś wytwórni Gama. W latach

80. była uważana za jedną z ważniejszych

dla nowej sceny w Niemczech.

Rzeczy jakie znajdziemy

na krążkach to znak czasów. Nie

znaczy to jednak, że mamy do czynienia

z zgnuśniałym metalem,

który tak porósł mchem, że nie słychać

zupełnie nic a tym bardziej

nic się z tego nie rozumie. Powiedziałbym,

że jest to ciekawy przewodnik

po nazwach, z których

niektóre są bardziej kojarzone, a z

kolei pewnych warto się nauczyć.

Nawet po latach potrafią zaskoczyć

i zrobić piorunujące wrażenie.

W 1990 roku Gama przestała istnieć,

a więc i ich mniejsze labele,

jak np. Scratch, Sri Lanca czy Tales

Of Thrash. Część grup ze "stajni"

została wykorzystywana przez

niskobudżetowe wytwórnie, co z

perspektywy czasu zwyczajnie pewnym

muzykom położyło się cieniem.

Na szczęście współcześnie

metal znów przeżywa swój wzlot i

rzadko kompakty z tą muzyką leżą

w jakichś koszach za grosze, a

raczej zespoły mogą cieszyć fanów

pięknymi wydawnictwami, przygotowywanymi

przez pasjonatów.

Ten zbiór, ten tytuł "The Best

And The Rare Of Gama Records",

to rzecz dość frapująca, by

nabrać ochoty na wniknięcie głębiej

i szerzej w albumy, jakie zostały

reprezentowane. Są nazwy

kojarzone - Stormwitch, Tyrant,

SDI, Necronomicon - ale też znalazło

się miejsce dla tych, którzy na

CD wylądowali pierwszy raz. Warto

wspomnieć chociażby Poker,

Requiem, Piledriver (nie mylić z

tym z Kanady!) czy Floating Opera.

Są też nazwy zapomniane, będące

jak perły w błocie - Midnight

Darkness, Maniac lub Renegade.

Niekoniecznie ta kompilacja musi

wywołać trzęsienie ziemi, jednak

jeśli w jakimś stopniu wywoła zainteresowanie

którymś z zespołów to

będzie jej małe zwycięstwo. Warto

pielęgnować dobrą muzykę, jeśli

nawet jest ona odrobinę staromodna…

Adam Widełka

Tokyo Blade - Night Of The

Blade

2021 High Roller

Tokyo Blade to jedna z bardziej

znanych kapel nurtu NWOBHM.

Ich dwa pierwsze albumy i wydane

po nich dwie EPki to podstawa tego

zjawiska. High Roller Records

stara się przypominać, co ważne z

przeszłości, więc i na ten zespół

przyszła pora. Tym razem na winylu

- dwójka - "Night Of The Blade".

Żadnych cudów związanych z

szatą graficzną czy dorzuceniem

miliona bonusów. Jedyna ekstrawagancja

to różnokolorowe winyle.

Poza tym wkładka, teksty, zdjęcia -

pełna profeska, do czego zresztą

HRR przyzwyczaił. Muzycznie to

klasyka brytyjskiego grania z początku

lat 80. Soczysty heavy metal

z mocnym wokalem i do bólu

chwytliwymi gitarowymi solówkami.

We fragmentach bardzo lirycznie,

nostalgicznie i z pewną dozą

romantyzmu. W ciągu 35 minut

płyty dominuje na "Night Of The

Blade" motoryczne podejście do

wykonywanej muzyki i strasznie

nęcące, szarpiące za serce, riffy.

208

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!