11.03.2023 Views

HMP 80 Running Wild

New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

podwójnej eksplozji w Bejrucie 4

sierpnia 2020 roku. W jej wyniku

śmierć poniosło 207 osób, rannych

zostało 7500 a 300 000 ludzi straciło

dach nad głową. Tamtejszym

mieszkańcom już wcześniej brakowało

podstawowych środków do

życia a ulice regularnie blokowały

demonstracje. Dostęp do elektryczności

nie był czymś oczywistym.

Dlatego fakt ukazania się solidnej

płyty metalowej z Libanu świadczy

o harcie ducha i zasługuje na naszą

uwagę. Tematem konceptu lirycznego

Turbulence "Frontal" jest

jednak jeszcze coś innego. Mianowicie,

wszystkie teksty opowiadają

prawdziwą historię robotnika budowlanego

Phineas Gage, który

przeżył przebicie czaszki przez żelazny

pręt podczas wypadku. Stracił

czoło, zmienił się fizycznie i

psychicznie, ale przeżył. Niezależnie

od przedstawionych okoliczności,

muzyka sama się broni.

Tych osiem utworów nie poraża

innowacją, w żaden sposób nie

próbuje redefiniować gatunku, ale

dobrze brzmi i nadaje się do posłuchania

któregoś deszczowego wieczoru.

Są długie, ale to spoko, bo

lekko płyną. Czasami bywają agresywne

i mechaniczno-szorstkie

(prawie Meshuggahowa końcówka

"Crowbar Case"), innym razem

rzewne. Najbardziej podoba mi się

swoista, emocjonalna tkliwość zaklęta

w artystycznej melodyjności,

nadająca muzyce życiowego pulsu;

tkliwość niebanalna, bo jej wibracje

pogłębiono złożonymi, instrumentalnymi

improwizacjami, ale z

zachowaniem spójnego tonu. Numetalowy

growl na samym początku

"Ignite" zakłóca nastrój, ale

poza nim Omar El Hage wybija

się dojrzałym rozmantyzmem śpiewania,

zupełnie tak jak Ray Alder

w swych magicznych momentach.

Co nietypowe, najbardziej zachwycił

mnie jednak klawiszowiec

Mood Yassin. Aranże brzmią o

niebo lepiej właśnie dzięki jego

wszechstronnej grze. Zaprezentował

także wspaniałe sola - sprawdźcie

jego nieziemski duet z gitarzystą

Alainem Ibrahim w "Faceless

Man". Mood często dominuje w

głównych partiach utworów i fajnie,

że to robi (zwłaszcza w "Perpetuity").

To jemu zawdzięczamy

sprawne przeskoki w "A Place I Go

To Hide" pomiędzy natarczywymi

łamańcami rytmicznymi a relaksującymi

fragmentami balladowymi

(miejsce, w którym bohater konceptu

doznaje ukojenia przed własną

psychiką). Nie zdziwiłbym się,

gdyby maczał on palce w programowaniu

partii perkusji (niestety

potraktowana w pełni syntetycznie;

zdaje się że perkusista Sayed

Gereige odszedł z zespołu i nie brał

już udziału w sesji). W pewnym

momencie zapominam, że słucham

albumu z Libanu. Jak dla mnie,

nowy Turbulence stoi na poziomie

kontynuatorów amerykańskiej

szkoły progresu, ewentualnie niewiele

mu do nich brakuje. Jako

właściwą wizytówkę zespołu polecam

(trwający niewiele ponad dwie

i pół minuty) przerywnik "Dreamless",

dlatego że krótko pokazuje

on to, co w moim odczuciu najlepsze

na omawianym LP. Alternatywnie,

na YouTube można znaleźć

oficjalny teledysk do "Madness

Unforeseen" (z udziałem profesjonalnych

aktorów) oraz lyric video do

"Ignite". Jeśli Wam to odpowiada,

rozważcie wsparcie Libańczyków

poprzez zakup ich muzyki w fizycznej

postaci. (4.5)

U.D.O. - Game Over

2021 AFM

Sam O'Black

Właśnie zdałam sobie sprawę, że w

krótkim czasie recenzuję już trzecią

płytę Udo. Najpierw była to

płyta z orkiestrą, później pandemiczna

koncertówka i teraz regularna

płyta. Mimo budzącego grożę

tytułu, Udo nie tylko nie zamierza

się żegnać ze sceną, ale i nader

owocnie wykorzystuje czas, w którym

nie można w pełni grać koncertów.

I choć wokalista poszalał

sobie z różnymi stylami na krążku

z orkiestrą, na "Game Over" w

większości wrócił do tego, czego

chyba wszyscy oczekujemy od płyt

U.D.O. Każdy, kto zna krążki

wokalisty, bez problemu wyobrazi

sobie zawartość "Game Over". Jak

zawsze jest trochę acceptowo-pełzających

intr, trochę wyrazistej gitary

w stylu Wolfa Hofmanna i

więcej niż trochę znaku rozpoznawczego

U.D.O. czyli chóralnych

melodyjno-skandowanych refrenów.

Na krążku są cztery bardziej

energiczne kawałki: "Fear Detector",

"Prophecy", "Metal Damnation"

i "Like a Beast", dwa utwory

czerpiące z hard'n'heavy - "I see

Red" i "Kids and Guns". Są też dwa

kawałki, które przez swoje popowe

inklinacje brzmią jak echo po pracy

przy płycie z orkiestrą, to lekki

"Unbroken" i ballada "Don't Wanna

Say Goodbye". Pozostała część płyty

to kawałki utrzymane w średnim

tempie, niekiedy bardzo po

"udowemu" kroczące. Płyty słucha

się z przyjemnością - każdy fan

U.D.O. poczuje się swojsko słuchając

"Game Over". Ja też tak się

czuję. Wiem jednak, że to nie to

samo, co "Holy" czy "Man and

Machine". Przuznam, że wolałam,

kiedy Udo te swoje luźniejsze kawałki

ubierał w żartobliwy swing

(pamiętacie na pewno "Trainride in

Russia" lub "Cut me Out"), niż w

hard rocka. Nie pasują mi też te

lżejsze kawałki, które podejrzewam

o poorkiestrowe echo (choć

sama płyta z orkiestrą jest świetna

- nie bez kozery Udo wolał jej nie

wydawać pod szyldem U.D.O.),

wśród energicznych kawałków nie

każdy jest killerem (o takim "Back

Off" z "Holy" to możemy sobie tylko

pomarzyć). Jeśli zaś chodzi o

kawałki z puli średnich temp, te

najlepsze wylądowały na początku

płyty - "Holy Invaders", "Empty

Eyes". Co ciekawe, właśnie do tej

kategorii kawałków należy też singiel

promujący płytę - hymniczny

"Metal Never Dies". Niestety w tej

kategorii część kawałków cechują

aż nadto melodyjne refreny. Jednym

zdaniem "jest jak dawniej,

tylko słabiej". To oczywiście nie

kwestia "Game Over" tylko ogólny

trend płyt U.D.O., które z jednej

strony zachwycają stałością stylu, a

z drugiej nie są tak dobre, jak jego

płyty sprzed około 20 lat. (4)

Strati

Vexillum - When Good Man Go

To War

2021 Scarlet

W ostatnich kilku latach Vexillum

jakby stracili tempo, zdołali jednak

w końcu nagrać i wydać następcę

"Unum" z 2015 roku. I fajnie, bo

siarczystego, dobrze zagranego power/folk

metalu nigdy za wiele, a

Włosi są w tej stylistyce naprawdę

nieźli. Singlowe utwory "Sons Of A

Wolf" i tytułowy pokazują zespół

w nieco bardziej melodyjnej odsłonie;

szczególnie ta druga kompozycja

jest nad wyraz chwytliwa. Zespół

jednak w żadnym razie nie

idzie na łatwiznę: płytę otwiera

długaśny, trwający ponad 11 minut

i zróżnicowany utwór "Enlight

The Bivouac", mamy tu też kompozycje

ostrzejsze (mocarny "The

Deep Breath Before The Dive",

"Last Bearer's Song") czy zorientowane

bardziej folkowo ("Flaming

Bagpipes", "The Tale Of The Three

Hawks"). Czymś więcej niż ciekawostką

jest też finałowa, zaśpiewana

po włosku, klimatyczna ballada

"Quel Che Volevo", zresztą woka lista

Dario Valessi jest bardzo mocnym

punktem Vexillum, co nader

dobitnie potwierdza choćby w "Voluntary

Slaves Army" czy "Prodigal

Son". (4,5)

Wojciech Chamryk

Volcanova - Radical Waves

2020 Believe Music/The Orchard Music

Ciężcy jak Electric Wizard, rozpędzeni

jak Airbourne, bezkompromisowi

jak Motörhead, brudni jak

Brand New Sin, wyluzowani jak

Corruption, radykalni jak Sleep -

takimi, w moim odczuciu, definiują

się Islandczycy z Volcanova na

swym debiucie "Radical Waves".

Skądinąd wiemy, że podążają tym

kierunkiem konsekwentnie, więc

śmiało możemy uznać omawiany

longplay za ich wizytówkę. Zawiera

on intro oraz dziewięć konkretnych

strzałów w dziesiątkę. Ich

energię tak skutecznie uchwycono,

że kawałki aż nią kipią, także nikt

nie powinien mieć wątpliwości, że

owi młodzi Vikingowie naprawdę

to czują, a nie tylko odgrywają jakieś

tam retro. Okładka może mylić,

bo ani to punk, ani surfer rock.

Po prostu dobrze znany stoner

rock/metal, ale zagrany przekonująco

i pomysłowo, z zapałem. O

przynależności gatunkowej świadczą

dobitnie takie przesiąknięte

psychodelią motywy, jakie słyszymy

np. w "Stoneman Snowman".

Ten utwór nadaje przy okazji dodatkowej

dynamiki następującemu

po nim hicie "Sushi Sam", w którym

perkusista Dagur Atlason

przechodzi samego siebie a basista

Thorsteinn Árnason wraz z gitarzystą

Samúel Ásgeirsson sprawnie

mu wtórują. Na koncercie widziałem,

że oni to grają jak metalowi

wariaci, w jak najbardziej

pozytywnym znaczeniu. Tą parę

utworów można sobie skojarzyć z

parą Motörhead "Capricorn" / "No

Class", i to na sterydach. Podobny

kontrast uchwycono na samym początku

"M.O.O.D", który ma w

sobie coś z Wagnerowskiego The

Skull - tylko jakoś Erica Wagnera

brakuje w dalszej części. Chłopaki

dzielą się śpiewaniem na spółkę;

dają radę, ale jednak sprawiają wrażenie,

jakby wokal był u nich drugorzędnym

dodatkiem. Zdecydowanie

ciekawiej dzieje się w warstwie

instrumentalnej. I właśnie dla

niej warto znaleźć trzy kwadranse

na uważnie wsłuchanie się w Volcanova

"Radical Waves". Wówczas

bardzo możliwe, że przypadnie

to Wam do gustu i na stałe

zagości w Waszych odtwarzaczach.

Jestem przekonany, że jeszcze nie

raz zaznam frajdę wysłuchania

omawianego materiału na żywo,

dlatego że w tej części świata mamy

tylko jeden kraj, jedno miasto i

jedną rozrywkową ulicę. W każdym

razie, Volcanova gra na wysokim

poziomie, oceniając obiektywnie,

niezależnie od miejsca, w

którym zechcecie się z nią zapoznać.

(4.5)

Sam O'Black

196

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!