HMP 80 Running Wild
New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
wałaś na "Love Me In Black", niedawno nagrałaś
nawet nową wersję tytułowego utworu.
Czy na nowej płycie pojawią się podobne,
lub jeszcze inne eksperymenty?
Chciałabym utrzymać tę płytę w ciężkim klimacie.
Dużo klasycznego metalu, ale też rockowych
hymnów, pracuję właśnie nad jednym,
nie jest jeszcze właściwie nagrany, ale samo
demo brzmi świetnie. To numer w stylu "All
for Metal". Cały album będzie miksem pomiędzy
czymś ciężkim, a uduchowionym, pełnym
uczuć, ale również niespodzianek. Pełne spektrum,
tak, jak zawsze lubiłam. Czasem, gdy
planujesz napisać nową płytę, coś cię zatrzymuje
i idziesz w zupełnie innym kierunku.
Mogę opowiedzieć ci zabawną historię! Kiedy
skończyliśmy nagrywać "Triumph and Agony"
w 1987 roku, byliśmy bardzo szczęśliwi,
wszystkie kawałki brzmiały tak, jak chcieliśmy,
wiedzieliśmy, że są wśród nich mocni kandydaci
na singiel lub teledysk, jak "All We
Are". O, tu jeszcze dygresja, pamiętam, jak zebraliśmy
w studio wszystkich muzyków,
dźwiękowców i przyjaciół, żeby nagrać chórki
do tego numeru. Gdy zobaczyłam, jak z całych
sił śpiewają refren z wielkimi uśmiechami na
twarzach, poczułam, że to prawdziwa magia!
Wracając, uznaliśmy płytę za skończoną,
mieliśmy dziewięć utworów. Było mi jednak
bardzo smutno, że to już koniec. To takie samo
uczucie, jak kiedy skończysz trasę - wszyscy
się rozchodzą, mija podekscytowanie i nie
wiesz, co masz ze sobą zrobić. Siedziałam wtedy
w Nowym Jorku razem z Joeyem Balinem,
producentem albumu. Oboje czuliśmy tę pustkę.
Spytał mnie: "Co teraz?", a ja nie miałam
pojęcia, zapytałam, czy chce gdzieś wyjść albo
coś zjeść, ale to nie było rozwiązanie. W pewnym
momencie wpadłam na pomysł. Może
powinniśmy napisać jeszcze jedną piosenkę?
To go ożywiło. Zapytał, w jakim stylu. Stwierdziłam,
że skoro płyta jest już gotowa, zróbmy
wściekły, najszybszy, najbardziej brutalny
numer na świecie. I tak powstał "Für immer" -
piękna, słodka ballada (śmiech).
(śmiech) To prawie nie do uwierzenia!
To było tak dziwne! Gdy już wstępnie zarejestrowaliśmy
ten utwór, wtedy na kasecie, włączyliśmy
go na walkmanie i poszliśmy na próbę
do studio SIR w Nowym Jorku - czegoś pomiędzy
salami prób, a studiem nagraniowym,
więc mieliśmy możliwość od razu go nagrać.
Wtedy poczuliśmy, ile w "Für immer" jest magii.
Nic dziwnego, że stał się jednym z najbardziej
rozpoznawalnych utworów na "Triumph
and Agony". Jest nim do dziś, obok "All We
Are" - nie wyobrażam sobie bez nich koncertu.
A także "I Rule The Ruins", którym kiedyś zazwyczaj
zaczynaliśmy setlistę.
Właśnie, tym razem "Triumph and Agony
Live" zaczęliście od "Touch of Evil". W setliście
znalazły się też te, które śpiewałaś na
żywo bardzo rzadko, jak "Three Minute Warning"
czy "Kiss of Death". Jakie to uczucie
wrócić do nich po tych wszystkich latach?
Coś byś w nich zmieniła, czy cieszyły cię takie,
jakimi są?
To była czysta przyjemność! To idealna płyta
do zagrania jej w całości, wiesz, jest mnóstwo
moich albumów, które kocham, ale ten jest wyjątkowy.
Nie mogę powiedzieć, że to mój ulubiony,
ale zdecydowanie są z nim związane
Foto: Tammy Green
najlepsze wspomnienia. 1987r. to też najlepszy
czas dla metalu, wszyscy ci fani, magazyny…
Wydaje mi się, że "Make Time For
Love" i "Kiss of Death" nigdy nie zagraliśmy na
żywo, a przynajmniej nie pamiętam ich z prób
(śmiech). W ten sposób mogliśmy uczcić kolejną
rocznicę tej płyty. Zadzwoniłam do mojego
dawnego gitarzysty, Andy'ego Bruhna i zapytałam,
czy chciałby zagrać "Triumph and
Agony" od początku do końca. Odpowiedział:
"Doro, trzydzieści lat czekałem na taki telefon!"
(śmiech). Zawsze byliśmy przyjaciółmi,
czasem zabieraliśmy go na trasy jako gościa
specjalnego, ale nigdy nie planowaliśmy niczego
tak wielkiego. Mimo to się zgodził. Kiedy
zaczęliśmy próby, szczególnie cieszyło mnie
właśnie granie tych trzech piosenek, które
wspomniałyśmy: "Three Minute Warning",
"Kiss of Death" i "Make Time for Love". Tęskniłam
za nimi. Co do "Touch of Evil", zdarzało mi
się rozpoczynać nim koncert, ale jest bardzo
wymagający wokalnie jak na pierwszy kawałek.
Szkoda, bo jako otwarcie sprawdza się znakomicie.
Ma w sobie mnóstwo energii.
Tak i do tego jest bardzo tajemniczy, zawsze w
nim to lubiłam. Tylko te wszystkie te szalone
krzyki bardzo męczyły moje gardło. Jeśli nadużyję
głosu już w pierwszej piosence, to źle
wróży pozostałym (śmiech). Kiedy trasa jest
bardzo długa, albo jest brzydka pogoda, raczej
rezygnuję ze śpiewania go na początku. Czy
pod koniec listopada w Warszawie będzie
chłodno?
(śmiech) To bardzo prawdopodobne.
(śmiech) Więc prawdopodobnie nie zaczniemy
od "Touch of Evil". Mimo wszystko go kocham
i mam świetne wspomnienia związane z nagrywaniem
go. No i, nawiasem mówiąc, zagrał w
nim Cozy Powell, legendarny perkusista. Pamiętam,
że kiedy weszłam do studia, dostałam
taki zastrzyk energii, że wydobywałam z siebie
naprawdę mocne, wysokie dźwięki, a inżynier
dźwięku i producent mówili: "właśnie tak, Doro,
śpiewaj to w ten sposób!". W tamtych czasach,
w Niemczech, kiedy nagrywaliśmy materiał,
w każdym studio ludzie byli bardzo krytyczni,
więc kiedy przyjechałam do Nowego
Jorku, to była miła odmiana. Dali mi sporo
wolności i pozwolili robić swoje, bo dobrze to
dla nich brzmiało. Krzyczałam więc jak szalona!
Mieliśmy tylko nadzieję, że słuchawki nie
wybuchną. I wtedy zobaczyliśmy jakąś kulkę
światła przelatującą za jedynym, małym okienkiem,
prawdopodobnie błyskawicę. Wszyscy
byli przerażeni, bo gdyby w nas uderzyła, byłoby
naprawdę źle. Tej nocy od razu opuściliśmy
studio. Pomyślałam, że stworzyliśmy przy tym
kawałku tak dużo energii, że aż się w ten sposób
skumulowała. Coś niesamowitego. To było
studio The Power Station.
"Touch of Evil" pojawiający się na początku
płyty to nie jedyna zmiana. Zmieniła się też
kolejność niektórych kawałków. To celowy
zabieg, płyta stanowi teraz, jako całość, zupełnie
inną opowieść? Oczywiście rozumiem,
że największy hit musiałaś zostawić na
koniec (śmiech).
(śmiech) Oczywiście, nie mogłam zacząć od
"All We Are". Zawsze w naszej setliście znajduje
się na końcu, przed bisami. Zdarzały się
koncerty, kiedy graliśmy go nawet trzy razy.
Po kilku pierwszych kawałkach ktoś z publiczności
w pierwszym rzędzie zaczynał śpiewać
refren, więc stwierdzaliśmy, że zagramy go
wcześniej. Ale po kilku kolejnych sytuacja się
powtarzała! Stwierdziłam, że skoro tego chcą
fani, to właśnie to zrobimy. Kiedy doszliśmy
do końca setlisty powiedziałam, że jesteśmy
dziś dobrze przygotowani i publiczność może
wybrać sobie dodatkową piosenkę, którą chcą
usłyszeć. I znów domagali się "All We Are"! To
było przezabawne, ale najważniejsze, że ci ludzie
tak dobrze się bawili. To ten rodzaj piosenki,
przy którym wszystkie problemy gdzieś
znikają i po prostu śpiewasz z tłumem z całego
serca, poznajesz innych metalowców, automatycznie
zdobywasz nowych przyjaciół i
idziesz na piwo (śmiech). Miło jest zmienić kolejność
utworów, ale jestem między innymi
przyzwyczajona, by w środku był "Für immer",
zawsze tworzy wyjątkową atmosferę. "Touch of
Evil" znalazło się na początku, żeby wprowadzić
publiczność w odpowiedni nastrój - jest
ciężki, bardzo energiczny. Na próbach próbowaliśmy
zacząć innym utworem, ale nic tak
dobrze nie pasowało. Kolejność utworów różni
się też w zależności od nośnika, CD jest nieco
inne, niż winyl, ale to kwestia techniczna, bo
trzeba uwzględnić długość trwania poszczególnych
stron.
Nagrałaś mnóstwo świetnych coverów ulubionych
artystów, co przyznał nawet sam
30
DORO