HMP 80 Running Wild
New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
trój, tak jak robi to każde inne intro
na pozostałych longplayach
Profesora Pella. Znamienne, że
udało mu się uchwycić wspólny
mianownik tak szerokich muzycznych
inspiracji w postaci dwu
minutowego instrumentala. Zagrany
z przytupem "There's Only One
Way To Rock" to jeden z ulubionych
hitów Axela z dorobku Sammy'ego
Hagara. Wspomniane już
"Lady Of The Lake" to chyba najbardziej
niedoceniona kompozycja
Ritchie'go Blackmore'a, ale wersja
z Rainbow "Long Live Rock'n'Roll"
wydaje się niedopracowana w porównaniu
z tym, jak tutaj oddano
pełnię jej potencjału, zwłaszcza ze
względu na całkiem nowe intro,
więcej ognia w solówce gitarowej
oraz zgrabniejsze zakończenie (niż
stopniowe ściszanie jak na oryginale).
Numer "She's A Lady" (Paul
Anka) chodzi za Axelem już od lat
siedemdziesiątych (a urodził się w
1960r.), dlatego nie należy się dziwić,
że w końcu pojawił się taki cover.
Da się tego słuchać; zwłaszcza
pierwszy balladowy fragment może
się podobać. Następny "Black Cat
Woman" od Geordie (poprzedni
zespół Briana Johnsona, zanim dołączył
do AC/DC) łączy to, co najlepsze
z obu istniejących oryginalnych
wersji; śpiewający Amerykanin
Johnny Gioeli nie daje nam
żadnych powodów do skojarzeń z
AC/DC, nie próbuje naśladować
Briana Johnsona, a i tak na swój
sposób daje tutaj czadu; z drugiej
strony, lubię zwolnienie w środku z
leniwie wleczącą się solówką gitarową
oraz następujący po nim bridge
z zamaszystymi, superciężkimi
akordami gitary rytmicznej i basu
(unisono, w tle). "Room With A
View" (Tony Carey) to zaś ballada
o niesamowitej melodii, którą Axel
usłyszał po raz pierwszy w niemieckiej
TV; jest to stary numer z
1988 roku, więc możliwe, że młodsze
pokolenie kompletnie tej nuty
nie kojarzy, chociaż to był w tamtych
czasach hit. "Sarah (You Take
My Breath Away)" to inny "złoty"
przebój z końcówki lat osiemdziesiątych
(tym razem Chris Norman),
przy którym znów czuję się
młodo, bo nigdy dotąd tego nie
słyszałem; niewykluczone, że ma
to jakiś walor sentymentalny, ale
nie znam i nie podzielam. Trudno
odnieść mi się też do "Rock'n'Roll
Queen" (The Subways), bo to
punk, chyba że indie, chyba że
alternative, chyba że sam nie wiem
co, a w dodatku ekipa Axela wykonała
to bardziej minorowo; odrzucając
etykietki, w sumie to fajnie
bujający, spoko rock. Przyznam,
że o ile lubię i szanuję The
Rolling Stones, akurat "Paint In
Black" nigdy nie darzyłem sympatią,
po prostu nie czułem tego, ale
Axel - inspirując się koncertem
Stonesów z 1993 roku - wniósł
ten utwór na kompletnie inny poziom,
wykonując go jak rasowy
hard rocker; teraz naprawdę uwielbiam
tego słuchać - jak dla mnie,
występujące tam partie instrumentalne
mogłyby się nigdy nie kończyć.
Jeszcze dawniej, Screamin
Jan Hawkins napisał "I Put A
Spell On You" (1956r.), także możecie
obejrzeć jego dziwaczny teledysk
na YouTube, ale Profesor
Pell wzorował się raczej na wersji
Creedence Clearwater Revival;
ogólnie odlot, przekonajcie się sami.
Na koniec pozostał hymn ku
wolności - niestety nie TSA "Bez
Podtekstów", ale "Eagle" (Abba), z
fantastycznie łkającymi partiami
gitar. (4)
Sam O'Black
Beltane Born - Beltane Born
2021 Nagelfest Music
Erika Ravna znamy z prog/power
metalowego Wuthering Heights,
gdzie sprawdzał się głównie jako
kompozytor, pomysłodawca konceptów
oraz gitarzysta. Oprócz
tego obsługiwał inne instrumenty
typu bas, klawisze, mandolina, a
także śpiewał. Dlatego nikogo nie
powinno dziwić, że projekt Beltane
Born od samego początku do
samego końca wymyślił i zagrał
sam Erik Raven. Zresztą w opisie
nie ma nic na temat gości, więc nie
ma możliwości aby myśleć inaczej.
Muzycznie na debiucie Beltane
Born znajdziemy wszystko do czego
przyzwyczaił nas Erik. Jednak
w odróżnieniu do płyt Wuthering
Heights, zdecydowanie mniej znajdziemy
wpływów folkowych, a
progresja stanowczo została usunęła
się w cień, choć od czasu do czasu
słychać jej akcenty. Pozostałe
wpływy, które przez całą karierę
były faworyzowane przez Erika,
czyli hard rock, heavy metal i power
metal, są rozłożone po równo i
egzystują w swoistej symbiozie i
równowadze. Sam Erik wskazuje
na hard rock, jako element, który
był zawsze u nieco na uboczu ale
zawsze w sercu trwał nieustannie w
pierwszym szeregu. Niemniej nie
ma mowy aby ten styl dominował
na debiucie Beltane Born. Ravn
to zdecydowanie doświadczony
muzyk oraz wytrawny kompozytor.
Doskonale przygotował utwory
na tę płytę. Przeważnie są one
długie, rozbudowane, gęste, z wieloma
pomysłami ale również ze
świetnymi melodiami. Przeplatane
są one krótkimi utworami, przeważnie
instrumentalnymi, które
spełniają przede wszystkim rolę
pewnych antraktów, ale także nadają
muzyce wyraźniejszego charakteru
narracji. Generalnie ta muzyka
choć bardziej konwencjonalna
w żaden sposób nie pozwala na nudę.
Ogólnie każdy utwór został tak
wyselekcjonowany, żeby tworzył
całość muzycznego opowiadania.
Dlatego też w wypadku tego albumu
trzeba mówić o całokształcie, a
przede wszystkim słuchać go w całości.
Kształt przesłania albumu
zamyka powieść ukryta w słowach
każdego kawałka, a jego punktem
wyjścia jest celtycki rytuał dotyczący
święta Beltane. Wykonanie jest
również znakomite. W ogóle nie
słychać, że partie instrumentalne
nagrywane są przez tego samego
muzyka. Kiedyś było to nie do pomyślenia,
teraz zaczyna być to
standardem. Produkcja też jest
bardzo dobra, ale niczego innego
nie można się było spodziewać.
Nie wiem czy Erika Ravna ponownie
zobaczymy w nowym repertuarze
Wuthering Heights. Związane
jest to z jego chorobą, ale gdyby
Ravn mógł pozostać jedynie
sprawny jako muzyk studyjny, to
Beltane Born jest w stanie godnie
zastąpić Wuthering Heights.
Ogólnie debiut nowego projektu
oceniam pozytywnie, a powinien
zapoznać się każdy fan dobrego
melodyjnego ciężkiego grania.
(4,5)
\m/\m/
Blazon Rite - Endless Hall of
Golden Totem
2021 Gates of Hell
Słuchając nowego albumu Blazon
Rite "Endless Hall of Golden Totem",
często wracałem myślami do
ich zeszłorocznego wydawnictwa
zatytułowanego "Dulce Bellum
Inexpertis". Trudno było mi uniknąć
wrażenia, że pierwszy
długograj Amerykanów jest wręcz
wzorcowym rozwinięciem konwencji
ze wspomnianej EP. Korzeń
ich twórczości pozostaje oczywiście
wciąż ten sam. Dalej jest mocno
wrośnięty w ziemię i nienaruszalny.
Widać natomiast, że owo drzewo,
do którego można by porównać
tu muzykę kwartetu z Filadelfii,
ewidentnie się rozrasta ponad
ziemią. Muzyka Blazon Rite zakorzeniona
jest głęboko w hard rocku
lat siedemdziesiątych . Zresztą sami
członkowie zespołu nie kryją
swego zainteresowania proto metalowymi
klimatami. Brzmienie albumu
jest dość surowe, jednak nie
do tego stopnia, by odrzucało ono
mniej wprawione w takich dźwiękach
ucho. Nie można go na pewno
określić jako "garażowe", nie
mniej jednak do sterylności mu
daleko. W pewnych momentach
odnoszę wrażenie, że "Endless
Hall of Golden Totem" brzmi jak
współczesna płyta heavy metalowa
nagrana za pomocą technik dostępnych
jakieś czterdzieści lat temu.
Co do samej muzyki, to utwory zawarte
na omawianym wydawnictwie
w większości należą do w tych
wielowątkowych (mimo że nie są
one długie). O schemacie zwrotka -
refren możemy w tym wypadku
raczej zapomnieć. Zdarza się, że
chłopaki w nieco niekonwencjonalnie
wykorzystują typowe dla epic
metalu środki (specyficzne wykorzystanie
klawiszy w "Legends of
Time and Eidolon" czy utworze
tytułowym). Członkowie zespołu
nie zapomnieli jednak, czym jest
prawdziwa istota rockandrolla. Dość
nośnym jego przykładem jest
dynamiczny utwór, wpadający w
ucho (choć nie banalny, gdyż popadania
w banał na tym albumie
nie uświadczymy) "Put Down Your
Steel (Only for the Night)". Warto
jeszcze wspomnieć o kawałku "The
Night Watchman Of Starfall Tower",
gdzie ewidentnie słychać ducha
Rainbow. Czasem też bywa,
że inspiracja zupełnie podświadomie
wejdzie zbyt mocno. Słuchając
wstępu do "Into Shore of Blood" od
razu miałem wrażenie, że gdzieś to
już słyszałem. Konkretnie w maidenowym
"Alexander the Great". Nie
użyje tu słowa "plagiat", gdyż moim
zdaniem byłoby ono sporym
nadużyciem, jednak podobieństwo
tych dwóch gitarowych partii jest
uderzające.Oczywiście absolutnie
nie psuje to ogólnego odbioru tej
kompozycji. Blazon Rite tym albumem
zabiera nas w podróż do
swojego fantastycznego muzyczno
- lirycznego świata, z którego po
dłuższym obcowaniu z tym dziełem
nie ma ochoty się wracać.
Chłopaki zdecydowanie nie stoją w
miejscu, ani też nie kręcą się w
kółko. Jak już wspomniałem na początku,
widać jest pewien progres
pod względem kompozytorskim
oraz brzmieniowym. Nawet okładka
znacznie ładniejsza. Zatem drogi
Czytelniku, jeśli podobają Ci się
ostatnie dokonania takich kapel,
jak Legendry czy Wytch Hazel to
śmiało możesz sięgnąć po "Endless
Hall of Golden Totem" (4).
Bartek Kuczak
Bloodbound - Creatures of the
Dark Realm
2021 AFM
"Bloodbound jaki jest, każdy słyszy".
Właściwie tą parafrazą mógłbym
zakończyć recenzję zarówno tej,
jak i każdej innej z ostatnich produkcji
tej szwedzkiej ekipy. Jednak
gdybym tak zrobił, pewnie dostałbym
od szefa dyscyplinarne wypowiedzenie
w trybie natychmiasto-
RECENZJE 159