11.03.2023 Views

HMP 80 Running Wild

New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 80) of Heavy Metal Pages online magazine. 72 interviews and more than 200 reviews. 212 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: KKs Priest, Running Wild, Judas Priest, Cirith Ungol, Dee Snider, Destruction, Sodom, Flotsam And Jetsam, Mordred, Evile, Rage, Axel Rudi Pell, Gamma Ray, Doro, Herman Frank, U.D.O., Miecz Wikinga, Witch Cross, Space Chaser, Vulture, Killing, Crisix, Militia, Pharaoh, Somo Inquisitore, Lycanthro, Dark Arena, Distant Past, Illusory, Breathless, Gipsy's Kiss, Eisenhand, Antioch, Heavy Sentence, Blazon Rite, Parish, Scald, Wheele, Anahata, Spirit Adrift, Godslave, Cryptosis, Paranorm, Eradicator, Ibridoma, March In Arms, Paladine, Rebellion, Hammer King, Bloodbound, Nocturnal, Saratan, Hellhaven, Ian Pary, Lee Aaron, Todd Michael Hall, Secret Sphere and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

dów. Nie, nie wynikało to z jakiejś

niechęci. Raczej czasem daje się we

znaki mój brak dociekliwości. Tyle.

Natomiast teraz miałem chwilę na

zapoznanie się z tym materiałem,

który, tak się składa, w ogóle pierwszy

raz pojawił się na srebrnym

nośniku. Jak przystało na zespół

eksplorujący rewiry progresywnego

rocka dużo jest tutaj klawiszowych

pejzaży. Śmiało również Requiem

porusza się w trochę szybszych fragmentach.

Słychać, że to dźwięki

zbudowane na patentach wymyślonych

parę lat wcześniej, choć nie

psuje to ogólnej przyjemności z poznawania

krążka. W roku 1980

muzyka mocno ewoluowała ale i

tak sporo było takich sposobów

wyrazu jak "Steven". Gdzieś tu

czuć ducha Pink Floyd, gdzieś

znów pobrzmiewa trochę przestrzennych

klimatów i natchnionych

aranży. Album ma jakieś

czterdzieści minut co też jest w

pewnym sensie pozytywne, bo nie

ma mowy o ciągnięciu czegoś na

siłę. Mam wrażenie, że swoją opowieść

Requiem zamknęli w idealnym

czasie - daje to poczucie bardzo

spójnej płyty. Może nie każdemu

będzie takie granie odpowiadać,

ale jeśli ma się odrobinę

otwarty umysł i pamięta najlepsze

momenty z Genesis, Yes, Pink

Floyd czy (nawet!) jakieś Uriah

Heep podsycone na średnim

ogniu, to naprawdę "Steven" będzie

mógł stać się jedną z ciekawszych

pozycji w płytotece. Niekoniecznie

ta rzecz wejdzie za pierwszym razem,

ale zasieje malutkie ziarenko,

które zacznie kiełkować i ciągnąć

do siebie raz za razem. Naturalnie,

dla mnie, nie jest to jakaś ultratotal-mega

odkrywcza płyta i nie

zamierzam sobie nóg połamać biegnąc

po nią do sklepu ale jeśli

będzie okazja, by mieć swój egzemplarz

- nie będę się zbyt długo zastanawiać.

Adam Widełka

Rose Tattoo - Blood Brothers

2021 Golden Robot

Pisanie o takich legendach jak Rose

Tattoo jest cholernie dziwne.

Ciężko się tutaj do czegoś przyczepić

a pianie z zachwytu nie jest

wskazane - to goście z tych, którzy

robią po prostu to, co kochają, a

nie zależy im na splendorze i

ogromnym, komercyjnym sukcesie.

W najbliższym czasie ma się ukazać

reedycja na podwójnym winylu

albumu "Blood Brothers", więc

mimo wszystko spróbuję coś skrobnąć.

Ci Australijczycy to prawdziwe

bestie. Od końca lat 70. trwają

przy swoim grając charakterny,

bardzo surowy, ale chwytliwy rock-

'n'roll. Można powiedzieć, że to

takie "mniej znane" AC/DC. Zresztą,

jeśli ktoś musi, to niech podobieństw

szuka, ale myślę, że nie

o to tutaj chodzi. Takie zespoły są

niezwykłe z tego względu, że mimo

jakichś powiązań prezentują całą

gamę własnych pomysłów i swój

indywidualny plan na muzykę. I

takie właśnie jest "Blood Brothers".

Wokal Angry Andersona

jest jakby mieszanką Dana Mc

Caffertego z odrobiną Briana

Johnsona, ale brzmi nietuzinkowo

i intryguje od początku albumu.

Do tego akompaniament świetnie

naoliwionej maszyny wyrzucającej

chropowate riffy i przystawiającej

rytmiczne pieczątki punktową sekcją.

Chłopaki serwują słuchaczom

bezkompromisową ale i bardzo

luźną w wyrazie muzykę, potrafiącą

porwać od pierwszych sekund.

Album jest dość zróżnicowany,

mimo zwolennicy teorii spiskowych

będą nadal twierdzić, że

to gorsza wersja AC/DC. Po rozpadzie

grupy w 1987 roku krążki wypuszczają

bardzo rzadko. Dość

długo, bo aż 13 lat od premiery

"Blood Brothers" fani czekali na

następcę. Rok temu się doczekali i

mogli poznać "Outlaws". Smutne

jest to, że większość muzyków tworzących

wcześniejsze składy Rose

Tattoo już niestety nie żyje. Dlatego

nie dziwi, że wokalista od niedawna

zwerbował nowych współpracowników

by dalej pchać ten

wózek. Bo pewne rzeczy ma się do

końca swoich dni… W końcu ten

zespół nieprzypadkowo ma w nazwie

"tatuaż". Warto sięgnąć po

"Blood Brothers" żeby przekonać

się chociażby o potędze niczym nie

zmąconego rock'n'rolla. Taki odsłuch

rozwieje wszelkie wątpliwości.

Ja nie mam co więcej pisać - takie

grupy się kocha albo nie.

Adam Widełka

Satan - Court In The Act

2021 Listenable

Dzięki Listenable Records na początku

2021 roku wyszła reedycja

kompaktowa debiutu Satan. Kolejna

już zresztą na rynku, jaką

można dołączyć do kolekcji. Odrobinę

wcześniej ta sama wytwórnia

wypuściła edycję winylową, a dokładniej

dwie - jedną zwykła, drugą

na kolorowym placku. Teraz też

nie sięgamy po nic nowego. Standardowy

digipack bez żadnych

bonusowych nagrań i zmian graficznych.

Chwała za to. Jeśli jeszcze

ktoś nie kojarzy albo nie miał

styczności z grupą to Satan był i

jest jedną z ważniejszych, a już na

pewno jedną z bardziej interesujących

grup nurtu NWOBHM.

Ich debiut to kopalnia mocarnych

riffów, chwytliwych melodii i motorycznej

sekcji. W sumie - mogłoby

się wydawać - klasyczny angielski

metal początku lat 80. I tak,

i nie. Moim zdaniem Satan, mimo

wielkiej konkurencji, zachował

swój charakter i brzmienie. Panowie

Russ Tippins, Steve Ramsey

(obaj gitary) wraz z basistą Graeme

Englishem stanowili trzon

zespołu i, co też dokumentuje wydawnictwo

"Early Rituals" (Listenable

Records), byli jedynymi,

którzy zostali z okresu poprzedzającego

debiut. Start Satan, ten

oficjalny, fonograficzny, też w stosunku

do innych znaczących kapel

NWOBHM, był opóźniony. Kiedy

Raven atakował "All For One",

Saxon "Power And The Glory" a

Iron Maiden "Piece Of Mind", to

Satan wkraczał dopiero na salony.

Wraz z wokalistą Brianem Rossem

(też w Blitzkrieg) oraz garowym

Seanem Taylorem grupa

umocniła się w posadach i udoskonaliła

pomysły i brzmienie znane

z taśm demo dostępnych na

wspomnianym "Early Rituals".

Warto prześledzić sobie progres

kapeli i wyciągnąć wnioski. Nie

powiedziałbym, że Satan miał

pecha czy coś w tym stylu. Tak jak

pisałem - zachowali swoje brzmienie

i pomysł na siebie. Po latach

"Court In The Act" nadal zaskakuje

szybkością i profesjonalizmem.

Brzmi soczyście i roztacza jedyną

w swoim rodzaju aurę. Zadziorne

riffy, pulsujący bas, niejednostajna

perkusja i, wreszcie, śpiewający zarażającą

manierą Brian Ross

tworzą jeden z jaśniejszych punktów

w historii angielskiego heavy

metalu. Generalnie album obfituje

w nośne numery i nie znajdziemy

tutaj ballady w sensie stricte

(oprócz akustycznej miniatury pod

koniec). Też potrafią zagrać świetnie

bez wokalu - udany, wielowątkowy

utwór "Dark Side Of

Innocence". To kąsek dla tych,

którzy lubują się w szybkiej,

melodyjnej ale też interesującej

muzyce, mającej korzenie w hard

rocku lat 70. Po latach Satan brzmi

świeżo i intensywnie. Nie ma

mowy o żadnej ściemie i współcześnie

ten krążek może uchodzić za

podręcznik do grania heavy metalu.

Zawsze to wielka przyjemność

wracać do takich płyt jak "Court

In The Act".

Satan - Early Rituals

2020 Listenable

Adam Widełka

Satan to jedna z ciekawszych formacji

NWOBHM. Z jednym z

ciekawszych życiorysów. Muzycy

tej grupy dawali jej nowe wcielenia

- Blind Fury w latach 1984-1985

oraz Pariah 1988-1989 i 1997-

1998 - ale też są wierni pierwotnej

nazwie. Od 2011 roku Satan znów

działa i ma się dobrze. I niesie za

sobą specyficzną aurę klasycznie

angielskiego metalu, jaki dojrzewał

z początkiem lat 80., kiedy to

wszystko było piękniejsze. Co

prawda ostatnią nagraną w klasycznym

składzie płytą jest pochodząca

z 2018 roku "Cruel Magic",

ale fani grupy mają też powód do

zadowolenia za sprawą wytwórni

Listenable Records, bowiem dwa

lata później wrzucili na rynek

wyjątkową kompilację. Są pewnie

tacy, którzy mają pełną dyskografię

Satan, ale na pewno większość

z radością przyjmie informację, że

teraz bez problemów mogą posłuchać

trzech wczesnych nagrań demo

grupy. Właśnie one są zawartością

"Early Rituals". Każde z

innym wokalistą, każde z innego

okresu. Pierwsze cztery kompozycje

to "First Demo" / "Guardian

Demo" z 1981 roku, potem mamy

do czynienia z "Into The Fire"

datowane na 1982 rok, a kończy tę

wycieczkę w przeszłość "The Dirt

Demo" z okresu sprzed drugiej

płyty - 1986. Obcujemy z klasycznym

heavy metalem. W różnych

składach, ale jak wiadomo, Satan

często dopadały roszady. Trzon

stanowią dwaj gitarzyści Russ

Tippins i Steve Ramsey oraz

basista Graeme English. Perkusiści

to Andy Reed (1-4), Ian

McCormack (5-10) oraz najsłynniejszy

Sean Taylor (11-14). Gardła

zdzierali odpowiednio Trevor

Robinson (1-4), Ian "Swifty"

Swift (5-10) oraz Michael Jackson

(11-14). Całości słucha się nieźle

jak na nagrania demo. Muszę

przyznać, że brzmienie jest bardzo

dobre, mimo, że nie czuć, aby poddane

zostało jakimś zmianom.

Także wszystko na "Early Rituals"

z zachowaniem dóbr przeszłości i

przyzwoitości. Dwie pierwsze sesje

to jeszcze czas przed debiutem. Już

tutaj grupa porażała techniką,

dbałością o klimat i samymi kompozycjami.

Szybkość, motoryka i

chwytliwość. Potem, na "Court In

The Act" pewne rzeczy zostały dopieszczone

i powstał finalnie jeden

z lepszych krążków całego NWOB

HM. Doszedł Brian Ross na

wokal i Sean Taylor pojawił się w

składzie tłuc w bębny. Chyba nie

mogło być lepiej… Z kolei "The

Dirt Demo" to jakby przedsmak

"Suspended Sentence" z 1987

roku. Mamy tutaj Satan, który po

przejściu wczesnego okresu jest silniejszy

i jeszcze szybszy. Widać, że

grupa się dotarła instrumentalnie,

a zmiana wokalisty - tu wskoczył

pan Jackson - nie spowodowała

dra-stycznego chybotania

wcześniej obranego kursu. Kurczę,

RECENZJE 207

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!