12.07.2015 Views

Staniłko-red.-Katastrofa-PDF

Staniłko-red.-Katastrofa-PDF

Staniłko-red.-Katastrofa-PDF

SHOW MORE
SHOW LESS

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

Instytut Sobieskiego, Warszawa 2012TWORZYMY IDEE DLA POLSKIUderzał kontrastujący z takim pseudointelektualnym bełkotem język owego„tłumu”. Można go było codziennie usłyszeć w relacjach spod pałacu.Proste słowa, płynące z serca. Spokój. Powaga. Naturalność. Zwyczajne gesty. W tychdniach to były naprawdę publiczne media. Zobaczyliśmy i usłyszeliśmy co czujemilcząca zazwyczaj większość. To na pewno nie był „podszyty agresją tłum” leczwspólnota. Ludzie nie zbierali się przeciw komuś, nie szukali winnych. Szukalisiebie. Nie chcieli być w chwili tragedii sami. Chcieli być razem.Zwracali na to uwagę reporterzy relacjonujący polską żałobę. Zagranicznidziennikarze nie widzieli kiczu, patosu i groteski. Zobaczyli coś diametralnieodmiennego od histerii: spokój, powagę i godność. To ostatnie słowopadało w relacjach wysyłanych z świat bardzo często. „Imponujące jest, jak ludziesą zorganizowani, nikt nie stara się przeciskać, wszyscy cierpliwie czekają naswoją kolej pomimo, że trwa to bardzo długo i często odbywa się przy złej pogodzie.Widzę w zachowaniu ludzi wiele godności” – mówi Raluca Lunculescu,korespondentka rumuńskiej Realitatea TV (cyt: za PAP). Charakterystyczne,że to właśnie zagraniczni dziennikarze, zafascynowani niezwykłością polskiejżałoby spędzali w tłumie całe godziny z kamerami i mikrofonami. Gdyby nieEwa Stankiewicz i Jan Pospieszalski prawdopodobnie nie powstałby żaden rodzimydziennikarski portret tamtej wspólnoty. Jest w tym coś trudnego do racjonalnegowytłumaczenia, że wydarzenie społeczne, socjologiczny fenomenjakim było Krakowskie Przedmieście w kwietniu 2010, nie mający precedensui trudny do porównania z czymkolwiek, został tak ostentacyjnie zignorowanyprzez najważniejsze stacje i <strong>red</strong>akcje. Mało tego, gdyby nie AnitaGargas, zapewne nie mielibyśmy też żadnego autorskiego dokumentu z miejscakatastrofy. Polscy reporterzy, potrafiący pisać przejmujące książki o najbardziejegzotycznych miejscach i odległych nam geograficznie i kulturowo sprawach(za co chwała im ), potraktowali najbardziej symboliczne miejsce dla współczesnejhistorii Polaków jako kompletnie nieinteresujące (o czym więcej za chwilę).W pierwszych kilkudziesięciu godzinach po tragedii można było mówićo dostrojeniu się praktycznie wszystkich polskich mediów do nastrojów społecznych.Sytuacja całkowicie się zmieniła po decyzji o pochowaniu Prezydenta RPna Wawelu. Uznano ją w większości <strong>red</strong>akcji za nieformalne zerwanie żałoby i sygnał,że „już można i wypada” wrócić do zaburzonego katastrofą przekazu głównego.Nastąpiła jednak dość istotna korekta. Ponieważ nie dało się już ignorowaćwspólnoty, która wyszła na ulice i place w czasie żałoby, trzeba było poszerzyćfront. Przeciwnikiem stało się samo zjawisko określanie przez następne miesiącejako „religia smoleńska”. I ludzie, którzy o katastrofie nie chcieli zapomnieć.112<strong>Katastrofa</strong>.Bilans dwóch lat.

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!