12.07.2015 Views

Staniłko-red.-Katastrofa-PDF

Staniłko-red.-Katastrofa-PDF

Staniłko-red.-Katastrofa-PDF

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Instytut Sobieskiego, Warszawa 2012TWORZYMY IDEE DLA POLSKIni, szczególnie bliższej, ale ta działała tak niestabilnie, że dowódca z tego zrezygnował.Wiemy, że dzięki automatowi ciągu samolot przez cały czas utrzymywał odpowiedniądla lądowania prędkość 270 km/h. W czasie manewrów wiatr był bardzosłaby (gdyby wzmógł się, rozwiałby mgłę). Co więcej, wiał z południa, czyliz boku, a więc nie hamował ani nie „popychał” samolotu. Wszystko wskazujena to, że załoga miała wszystkie narzędzia, żeby prawidłowo określić swoje położeniei sterować w kierunku progu pasa. Nie ma też śladów, aby lotnicy pomylili sobiewysokościomierze albo nie umieli ich ustawić. Wiele szczegółów związanychz tym etapem lotu pozostaje jednak niewyjaśnionych. Czy załoga ufała słowom kierownikastrefy lądowania i podawane przez niego odległości traktowała jako pewne,czy też korzystała z innych źródeł: obliczeń FMS lub dalmierza DME? Ma toistotne znaczenie ze względu na rozbieżności pomiędzy słowami Ryżenki a rzeczywistością,którą lepiej jednak oddawał komputer. Dzięki automatycznej kontrolizniżania i wariometrowi samolot zniżał się bardzo równomiernie aż do miejsca,w którym „nadrobił” opóźnione wejście na ścieżkę. Wtedy (zapewne także pokrętłemw panelu PN-5) zmniejszono prędkość zniżania, który to efekt wyraźnie zostałosiągnięty. Wkrótce jednak samolot osiąga wysokość decyzji – 100 metrów, i padakomenda „odchodzimy”, powtórzona przez drugiego pilota.Brzoza i „uchod”I tu zaczynają się dziać rzeczy, których nie potrafię sobie wytłumaczyć. Przedewszystkim kiedy dowódca podaje tę komendę, wysokość zaczyna ponownie spadać.Wbrew temu, co sugeruje komisja Millera, nie może chodzić tu tylko o obserwacjęradiowysokościomierza zamiast wysokościomierza barycznego, bo wskazanie na obugwałtownie spada. A przede wszystkim na wariometrze pojawia się znowu zniżanie,i to ponad 16 m/s. Tymczasem autopilot ciągle działał. Czy dowódca znowu użyłpokrętła regulującego prędkość pionową? Trudno to byłoby pogodzić z wyraźnymzamiarem odchodzenia. Zresztą pilot sięgał raczej już do przycisku „uchod”, a niedo panelu autopilota. Co zatem spowodowało nagłe zniżenie, którego już nic nie zatrzymało,aż do zniszczenia maszyny? Zdaniem komisji Millera samolot zniża się,bo pilot myśli, że leci prosto, a zmyla go radiowysokościomierz. Rzeczywiście przezjakiś czas wysokość radiowa jest stała, ale przecież samolot już raz zatrzymanyna określonej wysokości nie zniża się sam. Coś musiało go skierować w dół. Czy któryśz przyrządów był uszkodzony? Rosjanie (częściowo przy udziale Polaków) badalito w instytucie w Lubiercach. Ale może czegoś nie zauważono? Czy załoga widziałana wskaźnikach w kokpicie te same parametry, które zostały zapisane w rejestratorachkatastroficznych? Z powodu drobnej wady, np. wariometru, mogło dojść do zasadni-<strong>Katastrofa</strong>.Bilans dwóch lat. 21

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!