31.03.2023 Views

HMP 72 Enforcer

New Issue (No. 72) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 180 reviews. 172 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Enforcer, Myrath, Destroyers, Stos, Turbo, Doro, Herman Frank, Tyr, Possessed, Protektor, Usurper, Bewitcher, Empheris, Evangelist, Monasterium, Smoulder, Spirit Adrift, Exumer, I.N.C., Xentrix, Savage Messiah, Hunter, Ruthless, Steel Prophet, St. Elmos Fire, Attica, Ritual, Wretch, Zarpa, Rock Goddess, Twisted Tower Dire, Metal Inquisitor, Paragon, Icarus Witch, Traveler, Chevalier, Riot City, Booze Control, Skull Fist, Vultures Vengeance, Leathurbitch, Bat, Sanhedrin, Pulver, Ironflame, Pounder, Ravager, Critical Defiance, Fabulous Desaster, Quiet Riot, Iron Fire, Emerald, Astral Doors and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 72) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 180 reviews. 172 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Enforcer, Myrath, Destroyers, Stos, Turbo, Doro, Herman Frank, Tyr, Possessed, Protektor, Usurper, Bewitcher, Empheris, Evangelist, Monasterium, Smoulder, Spirit Adrift, Exumer, I.N.C., Xentrix, Savage Messiah, Hunter, Ruthless, Steel Prophet, St. Elmos Fire, Attica, Ritual, Wretch, Zarpa, Rock Goddess, Twisted Tower Dire, Metal Inquisitor, Paragon, Icarus Witch, Traveler, Chevalier, Riot City, Booze Control, Skull Fist, Vultures Vengeance, Leathurbitch, Bat, Sanhedrin, Pulver, Ironflame, Pounder, Ravager, Critical Defiance, Fabulous Desaster, Quiet Riot, Iron Fire, Emerald, Astral Doors and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

wnego (z elementami thrashu).

Jacek Woźniak

Alcatrazz - Parole Denied - Tokyo

2017

2018 Frontiers

Tego akurat się nie spodziewałem.

Graham Bonnet od kilku lat udanie

działa pod szyldem Graham

Bonnet Band, więc nie sądziłem,

że będzie chciało mu się wrócić do

marki Alcatrazz. A tu proszę, mamy

odrodzenie zespołu w wersji

koncertowej. Całe wydarzenie odbyło

się w marcu 2017 roku w

Tokyo. W przedsięwzięciu wziął

udział nie tylko Bonnet ale także

basista Gary Shea i klawiszowiec

Jimmy Waldo. Obaj z oryginalnego

składu tej kapeli. Wspomagali

ich muzycy ówczesnego składu

zespołu Grahama Bonneta, gitarzysta

Conrado Pesinato i perkusista

Mark Benquechea. No i co

tu się dużo rozpisywać wyszło im

wyśmienicie. Panowie zrobili

tracklistę ze swoich trzech albumów

studyjnych. Najwięcej - bo

pięć - znalazło sie utworów z debiutu,

"No Parole from Rock 'n'

Roll", zaś po trzy dołożono z "Disturbing

the Peace" i "Dangerous

Games". W tym "Night of the

Shooting Star", która posłużyła

jako intro, a swego czasu zamykała

ich ostatni album "Dangerous Games".

No cóż, myślę, że znów ktoś

mocno zazdrości "skośnookim

skurczybykom", którzy, a to mają

zarąbiste wydania płyt, nieosiągalne

bonusy, czy też wyjątkowe

koncerty. To ostatnie jest wytłumaczalne,

bowiem nigdzie indziej -

tylko w Japonii - tak mocno doceniają

takie zespoły jak Alcatrazz.

A na samym koncercie zagadało

wszystko, instrumenty brzmią soczyście,

głos Bonneta ciągle znakomity,

a przecież facet przekroczył

siedemdziesiątkę. Po prostu

jeszcze nie słyszałem w takiej jakości

nagrań Alcatrazz. Wiem, że

nagrania "live" zawsze poddawane

są studyjnej obróbce, ale ufam, że

w tym wypadku nie było zbyt dużej

ingerencji. A za dowód może

służyć "teledysk" z próby do megahitu

"Hiroshima Mon Amour",

który jako dodatek znalazł sie na

dysku DVD. No właśnie, "Parole

Denied - Tokyo 2017" zawiera

dwie wersje tego samego wydarzenia.

Jest wersja audio i wersja

wideo. Swego czasu preferowałem

wszystko co audio, tym razem nie

mam faworyta, bowiem równie

dobrze ogląda mi się obrazki, a nie

zastosowaniu tu jakiejś wyszukanej

techniki. Jednak to nie wszystkie

niespodzianki z tego wydawnictwa,

bowiem dołączony jest jeszcze

trzeci dysk (audio) zatytułowany

"Unheard Evidence: Demos And

Rarities". Znalazły się na nim wersje

demo ośmiu utworów, które zarejestrowane

były głównie w roku

1985. Nie znaczy, że są to słabej

jakości nagrania, niedopieszczone

ale wystarczająco dobre, które z

pewnością zadowolą fanów zespołu.

Także "Parole Denied - Tokyo

2017" to wyśmienita pozycja dla

wielbicieli, hard rocka, hard'n'

heavy i klasycznego heavy metalu.

Mus także dla fanów Alcatrazz.

Znakomite uzupełnienie dyskografii

tej kapeli. A z tego co można

się zorientować, jest szansa, że nie

będzie w niej to ostatni akcent. (5)

Althea - The Art Of Trees

2018 Sliptrick

\m/\m/

Ostatnimi czasy przepis na progresywny

metal jest dość prosty. Standardowo

miesza się wpływy progresywnego

metalu z elementami

progresywnego rocka i mamy

współczesny progresywny produkt.

Jedne zespoły przechylają szalę na

stronę metalu, inne na stronę

rocka. A, że w wypadku muzyki

progresywnej możliwości interpretacji

jest wręcz nieograniczona, to

muzycy, którzy obdarzeni są większą

ilością talentu, zawsze potrafią

wyczarować kawał wyśmienitej

muzyki. Nie inaczej jest z włoskimi

muzykami z Althea. O dziwo nie

jest to młody zespół, bowiem jego

początki sięgają roku 1998. Przez

te lata nagrali cztery dema oraz

dwa pełne albumy, wydane własnym

sumptem. Wręcz jestem pewien,

że niewielu miało szczęście je

usłyszeć. "The Art Of Trees" jest

pierwszym krążkiem opublikowanym

przez wytwórnię. To doświadczenie,

które zespól zgromadził

przez te dwadzieścia lat słyszane

jest praktycznie w każdej nucie

zawartej na tej plycie. W uszy

przede wszystkim rzuca się znakomite

zestawienie ambitnego heavy

metalu i rocka. Progresywne zespoły

uwielbiają wszelkie dysonanse,

nie inaczej jest w wypadku Althea.

Obok elementów dynamicznych,

mocnych, żywiołowych egzystują

te melancholijne, natchnione i melodyjne.

Słuchając płyty ma się jednak

wrażenie, że muzycy większy

nacisk położyli na te spokojniejsze

muzyczne fragmenty. Nie dziwię

się takiemu wyborowi, bo innym

atutem tego zespołu są znakomite

melodie. Myślę, że w tym względzie

Włosi zachwycą bardzo wielu

odbiorców. Kapela ujmuje fanów

również bogactwem pomysłów i

ich czytelnością, mimo złożoności

całokształtu. Na tym tle kompozycje

wydają się świetnie napisane.

Obojętnie czy utwór ma trzy czy

dziewięć minut, ma się wrażenie,

że ma się do czynienia z zwykłą

piosenką. Każdy z instrumentów

ma niesamowicie dobrane brzmienie,

dzięki czemu są bardzo wyraziste.

Te walory podkreślane są również

znakomitym wykonaniem.

A przecież Włosi nie opierają muzyki

tylko na konfrontacji metalu i

rocka a wplatają w swoje dokonania

elementy, grania technicznego,

muzycznej awangardy, lekkiej

nowoczesności czy też delikatnych

wpływów jazzu. Niebagatelną rolę

na "The Art Of Trees" odgrywa

wokalista Alessio Accardo, który

obdarzony jest znakomitym, dobrze

osadzonym głosem ale z łatwością

eksponującym wszelkie

atuty delikatności. Nie wiem czy

jeszcze pamiętacie taką niemiecką

kapele Dreamscape i ich wokalistę

Hubi Meisela, to właśnie z nim

dość często kojarzy mi się Alessio.

Cały album słucha się z duża przyjemnością,

każda z kompozycji mimo

oczywistych różnic gwarantuje

najwyższej jakości doznań. Mam

nadzieję, że fani progresu ulegną

podobnym wrażeniom. Niemniej,

mnie najbardziej podobają się

kompozycje, w których przeważają

ogromne atmosferyczne przestrzenie

wspierane przez wyjątkowe melodie,

gdzie urok śpiewu przekracza

kolejne granice wrażliwości. Są

to dla mnie kawałki "Today" oraz

"The Shade". Ten drugi dodatkowo

wspierany jest delikatnymi jazzowymi

brzmieniami fortepianu oraz

niesamowitym solem na saksofonie.

Cała oprawa, czyli aranżacje,

brzmienia, produkcja, grafika równie

dobrze komponują się co muzyka,

dzięki czemu o "The Art Of

Trees" powiedzieć, że to dobre wydawnictwo.

Może znajdą się tacy,

co będą niezadowoleni zbyt małego

wykorzystania dynamicznych

stricte metalowych aranżacji, jednak

w mojej opinii Włosi zaprezentowali

się optymalnie i w ich

wypadku chciałbym usłyszeć więcej

podobnej muzyki. Już o tym

wspominałem, ale liczę, że inni

zwolennicy progresywnego grania

podzielą moja opinie co do Althea

i ich "The Art Of Trees" (5)

Amon Amarth - Berserker

2019 Columbia/Metal Blade

\m/\m/

Amon Amarth to już zespół instytucja.

Co prawda fani staroszkolnego

czy ekstremalnego death metalu

niezbyt go cenią, trudno jednak

nie dostrzec wpływu szwedzkiego

kwintetu na bardziej melodyjną

odmianę metalu śmierci. W tym

Johan Hegg i spółka są bez dwóch

zdań prawdziwymi mistrzami, z

godną podziwu regularnością wydając

kolejne albumy. "Berserker"

jest już jedenasty z kolei i na pewno

wstydu swoim twórcom nie

przynosi, będąc jednym z ich lepszych

dokonań w ostatnich latach.

I chociaż nie ma tu mowy o bitewnym

szale tytułowego wojownika

czy poziomie przełomowych dla

formacji płyt "The Avenger", "The

Crusher" czy "Versus The

World", to oparty na nordyckich

legendach melodyjny death metal

Amon Amarth wciąż robi wrażenie.

Delikatny wstęp do "Fafner's

Gold" jest oczywiście zmyłką, bo

szybko uderza konkretny riff, a cała

kompozycja rozwija się w stronę

szybkiego, ostrego, ale też całkiem

melodyjnego grania. Jeszcze bardziej

przebojowy jest "Crack The

Sky", w kategoriach zespołu murowany

hit, który może też zainteresować

słuchaczy spoza metalowego

kręgu. Chwytliwości nie brakuje

też "When Once Again We Can Set

Our Sails", mającemu sporo z zadziorności

tradycyjnego metalu lat

80. czy "Wings Of Eagles", jednak

najciekawsze wydają mi się te

mniej oczywiste utwory. Już "Valkyria"

wieńczy fortepianowe outro,

ale instrumenty klawiszowe w pełnej

krasie rozbrzmiewają dopiero w

finałowym "Into The Dark": najdłuższej

na płycie, trwającej blisko

siedem minut, mocarnej kompozycji

o epicko-symfonicznym rozmachu

i syntezatorowo-fortepianową

kodą. Johan Hegg też nie jest tu

do końca sobą, bo jego grobowy

growling nabiera momentami

blackowej intensywności wściekłego

skrzeku; intensywność perkusyjnych

partii też może się podobać.

Mrok i melancholia stanowią też o

sile "The Berserker At Stamford

Bridge", chociaż od strony muzycznej

to zdecydowanie bardziej tradycyjna

kompozycja. Zespół z powodzeniem

wraca też do swych

początków, proponując ultraszybki

"Skoll And Hati" czy zróżnicowany

"Shield Wall", a starych fanów na

pewno zachwyci też "Ironside",

kompozycja z z jednej strony pełna

patosu, wzbogacona partiami chóralnymi

czy całkiem melodyjną deklamacją

Hegga, ale też odpowiednio

intensywna i pełna mocy. I

chociaż osobiście wolałbym, żeby

"Berserker" trwał nieco krócej - blisko

godzina nawet dość melodyjnego

death metalu to jednak pewna

przesada - to i tak uważam ten

album za godny polecenia. (4,5)

Wojciech Chamryk

Anguish Force - Chapter 7

2018 Dawn Of Sadness

Po personalnych roszadach przed

pięciu laty (powrót dawnego gita-

RECENZJE 129

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!