31.03.2023 Views

HMP 72 Enforcer

New Issue (No. 72) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 180 reviews. 172 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Enforcer, Myrath, Destroyers, Stos, Turbo, Doro, Herman Frank, Tyr, Possessed, Protektor, Usurper, Bewitcher, Empheris, Evangelist, Monasterium, Smoulder, Spirit Adrift, Exumer, I.N.C., Xentrix, Savage Messiah, Hunter, Ruthless, Steel Prophet, St. Elmos Fire, Attica, Ritual, Wretch, Zarpa, Rock Goddess, Twisted Tower Dire, Metal Inquisitor, Paragon, Icarus Witch, Traveler, Chevalier, Riot City, Booze Control, Skull Fist, Vultures Vengeance, Leathurbitch, Bat, Sanhedrin, Pulver, Ironflame, Pounder, Ravager, Critical Defiance, Fabulous Desaster, Quiet Riot, Iron Fire, Emerald, Astral Doors and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 72) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 180 reviews. 172 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Enforcer, Myrath, Destroyers, Stos, Turbo, Doro, Herman Frank, Tyr, Possessed, Protektor, Usurper, Bewitcher, Empheris, Evangelist, Monasterium, Smoulder, Spirit Adrift, Exumer, I.N.C., Xentrix, Savage Messiah, Hunter, Ruthless, Steel Prophet, St. Elmos Fire, Attica, Ritual, Wretch, Zarpa, Rock Goddess, Twisted Tower Dire, Metal Inquisitor, Paragon, Icarus Witch, Traveler, Chevalier, Riot City, Booze Control, Skull Fist, Vultures Vengeance, Leathurbitch, Bat, Sanhedrin, Pulver, Ironflame, Pounder, Ravager, Critical Defiance, Fabulous Desaster, Quiet Riot, Iron Fire, Emerald, Astral Doors and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

rzysty Luck'a AZ, nowi w składzie

wokalista Kinnall i perkusista Pemmel)

i powrotnej EPki "Shark

Attack" Anguish Force uderzył z

pełną mocą. "Chapter 7" to bez

wątpienia jeden z najlepszych albumów

w obszernej już dyskografii

włoskiej formacji: heavy/power/

speed ostry niczym brzytwa maniaka

w jakimś mrocznym zaułku,

surowy i bezkompromisowy. Kinnall

świetnie wpasował się w stylistykę

i brzmienie zespołu, dodając

poszczególnym utworom agresywności

(świetny "Karma's Revenge",

równie ostry "The Other 11

September"). Radzi sobie też jednak

w długiej, trwającej blisko 10

minut i zasadniczo balladowej

kompozycji "So It Was", która

rozpędza się dopiero w końcówce.

Kolejne mocne punkty to "Under

The Streets", numer niczym z lat

80. czy szaleńczy, niespełna trzyminutowy

"Waiting For The Call";

świetnie brzmi też cover Thor

"Thunder In The Thundra", kolejny

klasyk w dobrym wykonaniu w

wydaniu Anguish Force, po numerach

Grave Digger, Black Sabbath

czy Grim Reaper. (5)

Anthem - Nucleus

2019 Nuclear Blast

Wojciech Chamryk

Dość niedawno samuraje z Anthem

odwiedzili naszych zachodnich

sąsiadów zahaczając o kultowy

festiwal Keep It True. Z tej

okazji Nuclear Blast postanowiło

przypomnieć o Japończykach, wydając

album "Nucleus". Nie jest to

typowy krążek, bowiem jest to

zbiór utworów - głównie z lat dwutysięcznych

- nagranych aktualnie

w spółczesnym składzie. Niestety

jest to w ogóle nieznany przeze

mnie rozdział Anthem, z tym większą

pazernością rzuciłem się na

odsłuch samej płyty. No i przepadłem,

a trochę to dziwne, bo

muzyka zebrana na tym dysku, to

nic szczególnego. Jest to po prostu

typowy, wzorcowy heavy metal,

którego przez dekady nie szczędziła

nam scena. Owszem jest zagrany

w ramach koncepcji wypracowanych

przez ten zespól, jednak

nie ma niczego, co by mogło

konkurować z takimi "Breaking

The Law" czy "Metal Heart". Niemniej

cały album, niezmiennie słucham

z ekscytacją i bez wyraźnego

znudzenia, więc musi być coś na

rzeczy. W pierwszym etapie próbowałem

ustalić co to może być ale

poddałem się. Każdy kawałek to

praktycznie archetyp heavy metalu,

dynamiczny, ekscytujący, motoryczny,

z świetnymi riffami i solówkami,

nośnymi melodiami, zaśpiewanymi

przez ostry charakterystyczny

rockowy głos. Na dodatek

świetnie wykonany, w spółczesnej

oprawie, bez wysilania się na

oldschoolowe brzmienie. A nad

tym wszystkim króluje wręcz

szczeniacka pasja, a przecież zespól

swoją działalność rozpoczął w

1981 roku. I w sumie, to chyba tajemnica

tego krążka, bowiem Japończycy

postawili na to, co leży u

podstaw klasycznego heavy metalu,

na wigor, temperament, witalność,

zaciętość itd. Po prostu "Nucleus"

trzeba włączyć i słuchać, i

albo was ta muza porwie albo nie.

Nie ma nic więcej do rozważania.

Chociaż mnie od pierwszego przesłuchania

dręczyło pytanie. Czy to

zestawienie utworów to faktycznie

najlepszy zbiór z ostatnich prawie

dwóch dekad? Czy też, to tylko

część dobra, które ukrywa się na

nieznanych mi albumach Anthem.

Temat bardzo obszerny ale chyba

wart rozważenia i zgłębienia wiedzy.

Tym bardziej, że do głównego

wydawnictwa dołączony jest też

zapis koncertu w ramach trasy

"Gypsy Ways 30th Anniversary

Special", który w równie udany

sposób prezentuje aktualną formę

zespołu. Generalnie zahaczcie o

ten krążek. (5)

Ascheregen - Untot

2019 Pure Underground

\m/\m/

Ponoć debiutancki album tego niemieckiego

zespołu był długo oczekiwany.

Być może w ojczyźnie

Ascheregen mają jakichś fanów i

oni nie mogli już doczekać się premiery

"Untot", ale mnie zawartość

tego krążka najzwyczajniej w świecie

przeraziła. Nie, nie dlatego, że

to jakiś muzyczny horror, majstersztyk

na miarę najlepszych płyt

Kinga Diamonda, czy coś w tym

stylu - ta płyta jest tak przeraźliwie

słaba, że można zwątpić w poczytalność/sprawność

umysłową osób

odpowiedzialnych za jej wydanie.

Niemiecki metal już od wczesnych

lat 80. miał bowiem tendencję do

popadania w banał, a obok zespołów

świetnych czy wręcz pionierskich

egzystowały tam również pozbawione

jakiegokolwiek talentu

amatorskie grupy i klony światowych

gwiazd. Ascheregen pasuje

do nich doskonale - dziwię się, co

robi w składzie tego zespołu świetny

gitarzysta Andreas Püschel,

znany choćby z Asgard czy Hammerschmitt.

Sola są więc na "Untot"

doskonałe, chociaż nie brakuje

w nich ewidentnych zapożyczeń ze

stylu Randy'ego Rhoadsa, ale cała

reszta to jakieś koszmarne popłuczyny.

Tradycyjny heavy, hard

rock, brutalniejsze granie, nawet

jakiś disco metal - parodia to mało

powiedziane. Wyśpiewuje to wszystko

dwoje wokalistów, z których

Lilith Frost jest nieco lepsza, ale

tylko w hermetycznym świecie

Ascheregen. Zespół kilkakrotnie

próbuje też zrobić ze słuchacza

idiotę, podsuwając mu "Poison"

Alice'a Coopera jako "Untot" czy

"Mr. Crowley" Ozzy'ego Osbourne'a

jako "Hey Christina", ale jednocześnie

sam definiuje się idealnie

tytułem ostatniej kompozycji

"Ich Bin Nicht" - całość na (0).

Wojciech Chamryk

Astral Doors - Worship Or Die

2019 Metalville

Czcij albo umieraj! Brzmi złowieszczo,

co nie. Można sobie tylko

wyobrazić różnej maści inkwizytorów

z tym hasłem na ustach. Aż

strach pomyśleć, że dziś w XXI

wieku taka wizja jest jak najbardziej

realna. Ale dość dygresji,

wróćmy do tematu. "Worship Or

Die" - takim oto niezbyt milusim

tytułem chłopaki z Astral Doors

ochrzcili swe dziewiąte dziecko.

Muzyczna zawartość tego krążka

to, jak w przypadku wszystkich poprzednich

dokonań grupy, ciekawa

fuzja heavy oraz power metalu

przepełnionego melodiami, a jednocześnie

niepozbawionego mocy.

Znakiem firmowym grupy od lat

jest niesamowity i charakterystyczny

głos Nilsa Patrika Johanssona,

nadający utworom odpowiedni

charakter, który czasem może

być złowieszczy, a czasem wręcz

kabaretowy. Na nowym albumie

Szwedów dostajemy porcję muzyki,

która z jednej strony jest zróżnicowana,

z drugiej zaś nie sposób

stwierdzić, że brakuje jej spójności.

Jest wręcz przeciwnie. Nie ma tu

właściwie słabych utworów. Wysoki

poziom towarzyszy nam już

od pierwszego utworu "Night Of

The Hunter", który idealnie wprowadza

nas w muzyczną podróż z

Patrikiem i kumplami przez

"Worship Or Die". Mamy tu to,

co jest głównym plusem grania

Astral Doors, mianowicie niezwykle

melodyjne refreny, które pojawiają

się niemalże w każdym

utworze. Panowie starają się także

w pewien sposób odświeżyć swój

styl. Wprowadzili oni więcej partii

instrumentów klawiszowych, które

niekiedy tworzą tylko tło (trochę

złowieszczy utwór tytułowy), a

gdzie indziej ich partie są motywem

przewodnim jak w "Concrete

Heart". Swoją drogą ten utwór ma

w sobie sporo z ducha AOR i muzyki

popularnej lat osiemdziesiątych.

Grupa pokusiła się także o

nieco dłuższe formy chociażby w

epickim, pełnym zmian tempa

utworze "Marathon". Dostajemy

także klimatyczną, chociaż trochę

niepokojącą balladę "Forgive Me

Father", która swym na myśl przywodzi

późniejsze solowe nagrania

Bruce'a Dickinsona. Zatem

"Worship Or Die" jest albumem,

na którym każdy znajdzie coś dla

siebie, a słuchanie go w całości będzie

nie mniejszą przyjemnością.

(5)

Asylum Pyre - N°4

2019 M&O Music

Bartek Kuczak

Asylum Pyre to założony w

2006r. we Francji przez gitarzystę

Johanna Cadota zespół grający

modern power metal. Na ich

czwartym albumie "N°4", który

ukazał się 26 kwietnia 2019r.,

możemy usłyszeć nowy nabytek

grupy w postaci charyzmatycznej

wokalistki Ombeline "Oxy" Duprat.

Stałym elementem ich twórczości

pozostało jednak połączenie

ostrych gitar i perkusji z elektroniką.

Kołysankowo-demoniczny

wstęp w postaci "Lullaby For The

Clairvoyants" przechodzi nam

płynnie w "One Day", gdzie możemy

usłyszeć znakomitą wokalną

współpracę i harmonię między

Oxy i Johannem. Artystka rzeczywiście

wnosi do kapeli nowego kolorytu

i udowadnia dojrzałość grupy

- nie są to tylko przechwałki bez

pokrycia. Do "Sex, Drugs and

Scars" Asylum Pyre zaprosiło

Yannisa Papadopoulosa z Beast

in Black. Kawałek jest dynamiczny

i naprawdę udany, lecz potencjał

utalentowanego wokalisty nie

został tu w pełni wykorzystany -

został on sprowadzony jedynie do

tła głosowego dla Oxy. Przynajmniej

mamy tu świetne gitarowe

solo i elektroniczne smaczki. "Lady

Ivy" to z kolei jeden z najostrzejszych

kawałków na krążku, w którym

Oxy pokazuje nam się z demonicznej

strony w towarzystwie

130

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!