HMP 72 Enforcer
New Issue (No. 72) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 180 reviews. 172 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Enforcer, Myrath, Destroyers, Stos, Turbo, Doro, Herman Frank, Tyr, Possessed, Protektor, Usurper, Bewitcher, Empheris, Evangelist, Monasterium, Smoulder, Spirit Adrift, Exumer, I.N.C., Xentrix, Savage Messiah, Hunter, Ruthless, Steel Prophet, St. Elmos Fire, Attica, Ritual, Wretch, Zarpa, Rock Goddess, Twisted Tower Dire, Metal Inquisitor, Paragon, Icarus Witch, Traveler, Chevalier, Riot City, Booze Control, Skull Fist, Vultures Vengeance, Leathurbitch, Bat, Sanhedrin, Pulver, Ironflame, Pounder, Ravager, Critical Defiance, Fabulous Desaster, Quiet Riot, Iron Fire, Emerald, Astral Doors and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 72) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 180 reviews. 172 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Enforcer, Myrath, Destroyers, Stos, Turbo, Doro, Herman Frank, Tyr, Possessed, Protektor, Usurper, Bewitcher, Empheris, Evangelist, Monasterium, Smoulder, Spirit Adrift, Exumer, I.N.C., Xentrix, Savage Messiah, Hunter, Ruthless, Steel Prophet, St. Elmos Fire, Attica, Ritual, Wretch, Zarpa, Rock Goddess, Twisted Tower Dire, Metal Inquisitor, Paragon, Icarus Witch, Traveler, Chevalier, Riot City, Booze Control, Skull Fist, Vultures Vengeance, Leathurbitch, Bat, Sanhedrin, Pulver, Ironflame, Pounder, Ravager, Critical Defiance, Fabulous Desaster, Quiet Riot, Iron Fire, Emerald, Astral Doors and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Ironflame - Tales Of Splendor
And Sorrow
2018 Divebomb
Kiedy widzę w nazwie zespołu
przedrostek "iron", często włącza
mi się czerwona lampka. Dlaczego?
Otóż wiele z tych kapel ten przedrostek
(a co za tym idzie, swoją
muzykę) traktuje jako hołd dla
tego najbardziej legendarnego zespołu
z "iron" w nazwie. Owe hołdy
są co prawda mniej lub bardziej
udane, jednakże nie ulega wątpliwości,
że mamy do czynienia kalkami.
Nie powiem, mnie jako fanowi
"Żelaznej Dziewicy" wielu tych
kapel mimo wszystko słucha się
całkiem przyjemnie. Nie inaczej
jest z amerykańskim Ironflame.
Za tym projektem stoi de facto jeden
człowiek (przynajmniej w
przypadku studyjnego wcielenia
Ironflame) - wokalista i multiinstrumentalista
Andrew Della Cagna.
Muzycznie, tak jak przypuszczałem
zanim w ogóle odpaliłem
ten album, jest to forma hołdu dla
Iron Maiden. Słychać to już od
pierwszych dźwięków otwierającego
płytę kawałka "Hands Of Fate".
Spokojnie mógłby się znaleźć na
przykład na maidenowym "Dance
Of Death". Następnie bez zmian.
Kolejne kawałki brzmią trochę jak
odrzuty kapeli Steve'a Harrisa.
Wyróżniają się "Sword And Shield"
(głównie przez dość ciekawy riff))
oraz dwa kawałki, które Andrew
zostawił na sam koniec. Mianowicie
"Vengeance Rising" oraz "Our
Great Defender". Ten ostatni jest
formą hołdu dla legendarnego
Ronniego Jamesa Dio. Zarówno
pod względem tekstowym, jak i
muzycznym. Jak widać, Andrew
przy tym projekcie inspirował się
nie tylko Maidenami. (3,5)
Bartek Kuczak
Iron Fire - Beyond The Void
2019 Crime
Iron Fire od kilku lat nieźle sobie
radzi grając w trzyosobowym składzie.
"Beyond The Void" to drugi
album nagrany w tej formule. Zespól
ten zawsze prezentował ciekawe
podejście do power/heavy metalu,
nie inaczej jest na ich dziewiątej
produkcji. Album zaczyna się krótkim,
trzydziestosekundowym instrumentalnym
intro, po którym
wchodzi potężny "Beyond The
Void". Utwór ten, podobnie jak i
następny "Final Warning" pokazują
jasno, że po wygładzonym
brzmieniu znanym z wczesnych albumów
Iron Fire już dawno w muzyce
zespołu nie ma śladu. Dalej
doistajemy utwór "Cold Chains Of
The North" z bardzo hipnotyzującym
początkowym riffem. Na "Beyond
The Void" nie brakuje również
perełek, które pokazują, że
Duńczycy próbują wyjść nieco poza
swoją konwencję, w której od lat
się poruszają. Posłuchajcie kawałka
"Bones And Gasoline". Mroczny,
niepokojący, momentami nawet
lekko... gotycki. Z drugiej zaś strony
mamy niemalże ostry thrash w
utworze "To Hell And Back". Z ciekawszych
utworów warto jeszcze
wymienić epicką balladę "Judgement
Day" oraz rockendrollowy
"Old Habits Die Hard". Jak zatem
widzicie "Beyond The Void" to album
dość zróżnicowany, co oczywiście
należy traktować tylko i wyłącznie
w kategorii zalety. Martin
Steene i kumple poniżej pewnego
poziomu nie schodzą. Tak jest też
tym razem (4).
Bartek Kuczak
Iron Griffin - Curse Of The Sky
2019 Gates Of Hell
Iron Griffin to solowy projekt fińskiego
multiinstrumentalisty Oskariego
Rasanena znanego z zespołu
Mausoleum Gate. Na omawianym
albumie wspomogła go
wokalistka Maija Tiljander. Przyznam,
że "Curse Of The Sky" jest
albumem, któremu poświęciłem
znacznie więcej czasu, niż ma to
miejsce w przypadku innych płyt,
które dostaję do recenzji. To dlatego,
że z jednej strony przyznam
szczerze, że niezbyt łatwo mi
wchodziła (moja pierwsza reakcja:
"co to za g***o!"), z drugiej zaś z
każdym kolejnym przesłuchaniem
odkrywałem w propozycji Finów
coś zupełnie nowego. Sam twórca
określa swoją muzykę, jako "protometal".
I ciężko mi się z nim nie
zgodzić, gdyż produkcja i brzmienie
albumu nawiązuje do tego z
czasów, gdy termin "heavy metal"
pojawiał się jedynie w utworze
"Born To Be Wild" grupy Steppenwolf.
Album brzmi surowo i jest
utrzymany w stylu retro. By Wam
zobrazować, co dokładnie mam na
myśli, napiszę, że gdyby epicki metal
został wymyślony w latach
sześćdziesiątych brzmiałby właśnie
dokładnie tak. "Curse Of The
Sky" zawiera siedem kompozycji, z
których każda może początkowo
wydawać się trudna w odbiorze, jednak
kiedy już słuchaczowi "wejdą",
okazuje się, że mamy do czynienia
z graniem na wysokim poziomie.
Wyróżnia się tu szczególnie
długi, epicki i rozbudowany
utwór o tytule "The Path Of Glory".
Jeżeli miałbym wskazać jakąś
wadę pierwszego długograju Iron
Griffin, to jest to monotonia, która
niestety trochę psuje odbiór i
postrzeganie całości (3,5).
Iron Lamb - Blue Haze
2018 The Sign
Bartek Kuczak
Iron Lamb to szwedzki zespół założony
w 2009 roku przez gitarzystę
Johana Wallina, perkusistę
Tomasa Dauna i wokalistę Gustafa
Lindströma. Po przesłuchaniu
"Blue Haze" odnosi się wrażenie,
że to zespół retro rockowy
odwołujący się głównie do rocka
przełomu lat 60. i 70 oraz hard
rocka z początku lat 70. Dużo w
ich muzyce również rock'n'rolla ale
takiego z różnych biegunów. Najwięcej
jest odniesień do Motorhead,
ale odnajdziemy też rock-
'n'rolla w stylu Thin Lizzy czy Ramones.
Ten ostatni zespół słusznie
sugeruje, że muzycy Iron
Lamb nie stronią od punk rocka,
ale także od psychodelii czy alternatywy
rockowej. Całość stwarza
wrażenie przygniatającego, zwartego,
szorstkiego gitarowego grania
oraz atmosfery z obskurnego rockowego
klubu przesyconego gęstym
papierosowym dymem. Ogólnie
ten rockowy patos i brud nadaje
muzyce tej kapeli ostatecznego
charakteru. Niby grupa w ten sposób
szuka swojej oryginalnej formuły
ale tak na prawdę niczego
nowego nie odkrywa. Kompozycje,
typowe, zachowujące standardy
prezentowanego stylu... na pewno
głowy nie urywają. Podobają mi się
jedynie pojedyncze zagrania, chociażby
a la hendrixowska gitara na
początku openera "Apocalypse Express",
gitarowe solo w "Into The
Night" czy organy w końcówce zamykającego
płytę "Deadbeat". Zespół
zachowuje również oldschoolowe
brzmienia, co przechyla zupełnie
szalę na stronę grup retro rokowych.
Być może zagorzali wielbiciele
tego nurtu ocenią płytę "Blue
Haze" znacznie wyżej. Dla mnie
jest to ciekawostka, do przesłuchania
ale tylko parę razy. (3)
\m/\m/
Iron Savior - Kill Or Get Killed
2019 AFM
Piet Sielck jest niezmordowany.
Udało mu wstrzelić się w 1997 roku
w ówczesną koniunkturę na tradycyjny
heavy/power metal i od tego
czasu Iron Savior regularnie
wydaje kolejne albumy. "Kill Or
Get Killed" jest jedenasty z kolei,
a były przecież i krótsze wydawnictwa,
koncertówka "Live At The
Final Frontier" czy nagrane na nowo
starsze numery na podwójnym
"Reforged - Riding On Fire".
Najnowszy album potwierdza w
całej rozciągłości, że germański power/heavy
ekipy z Hamburga może
trafić tylko do najbardziej zagorzałych
miłośników takiej estetyki -
dla innych słuchaczy będzie pewnie
zbyt sztampowy czy oklepany,
by nie powiedzieć kwadratowy.
Jak dla mnie za dużo jest na tej
płycie zwykłych wypełniaczy, tak
jakby Sielck zaczynał powtarzać
się jako kompozytor, bazując przy
tym na banałach i kliszach. Świetny
jest tytułowy opener z zadziornym
śpiewem i melodyjnym refrenem,
dobrze brzmi surowy "Sinner
Or Saint", jest kolejny melodyjny
pewniak "Stand Up And Fight" z
mocniejszą zwrotką i w zasadzie to
byłoby na tyle w temacie udane
utwory powermetalowe na "Kill Or
Get Killed". Fakt, są jeszcze bardzo
udane "Never Stop Believing"
czy "Until We Meet Again", ale to
raczej melodyjny rock/AOR lat 80.
w amerykańskim stylu i nic więcej
ponad urozmaicenie tylko poprawnej
płyty. (3,5)
Wojciech Chamryk
Kat - Without Looking Back
2019 Pure Steel
Czasem bywa tak, że z powodu
nieporozumień personalnych z jednego
dobrego zespołu robią się
dwa. Przykłady? Venom, Rhapsody,
Queensryche... tyle tak na
szybko mi przyszło do głowy. Ale
zazwyczaj jest tak, że tylko jeden z
nich jest tym "prawilnym". Taki
sam los spotkał naszą rodzimą legendę.
Dowodzony przez Piotra
Luczyka zespół wydał właśnie swą
kolejną płytę. "Without Looking
Back", bo o tym albumie mowa,
został wydany przez niemiecką
RECENZJE 143