31.03.2023 Views

HMP 72 Enforcer

New Issue (No. 72) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 180 reviews. 172 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Enforcer, Myrath, Destroyers, Stos, Turbo, Doro, Herman Frank, Tyr, Possessed, Protektor, Usurper, Bewitcher, Empheris, Evangelist, Monasterium, Smoulder, Spirit Adrift, Exumer, I.N.C., Xentrix, Savage Messiah, Hunter, Ruthless, Steel Prophet, St. Elmos Fire, Attica, Ritual, Wretch, Zarpa, Rock Goddess, Twisted Tower Dire, Metal Inquisitor, Paragon, Icarus Witch, Traveler, Chevalier, Riot City, Booze Control, Skull Fist, Vultures Vengeance, Leathurbitch, Bat, Sanhedrin, Pulver, Ironflame, Pounder, Ravager, Critical Defiance, Fabulous Desaster, Quiet Riot, Iron Fire, Emerald, Astral Doors and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 72) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 180 reviews. 172 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Enforcer, Myrath, Destroyers, Stos, Turbo, Doro, Herman Frank, Tyr, Possessed, Protektor, Usurper, Bewitcher, Empheris, Evangelist, Monasterium, Smoulder, Spirit Adrift, Exumer, I.N.C., Xentrix, Savage Messiah, Hunter, Ruthless, Steel Prophet, St. Elmos Fire, Attica, Ritual, Wretch, Zarpa, Rock Goddess, Twisted Tower Dire, Metal Inquisitor, Paragon, Icarus Witch, Traveler, Chevalier, Riot City, Booze Control, Skull Fist, Vultures Vengeance, Leathurbitch, Bat, Sanhedrin, Pulver, Ironflame, Pounder, Ravager, Critical Defiance, Fabulous Desaster, Quiet Riot, Iron Fire, Emerald, Astral Doors and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

choć "Katorz" i "Infini" to dla

mnie mniej ulubiony okres w twórczości

Kanadyjczyków, to jednak

ustabilizował byt Voivod i zapewnił

fanom to, że co kilka lat dostaną

niezły lecz ciągle niepodrabialny

materiał. Dowodem są płyty

"Target Earth" i "The Wake", którym

daleko do najlepszych momentów

Voivod, ale muzycznie są

ciągle niedościgłe dla innych muzyków

i zespołów. Dlatego zawsze

trzeba wykorzystać możliwość

wsparcia tej formacji, a inicjatywa

Dissonance Productions wydania

tej kompilacji jest godna pochwały.

\m/\m/

Weapon UK - Set The Stage

Alight - The Anthology

2018 Pure Steel

Tego typu klasyczny repertuar aż

prosi się o winylowy nośnik i 15 lat

po premierze ta kompilacja brytyjskiego

Weapon ukazała się wreszcie

na LP. "Set The Stage Alight"

była już wcześniej dostępna

na różnych wydaniach CD, ale to

wersję Pure Steel śmiało mogę

uznać za wzorcową. Często bywa

bowiem tak, że dawne nagrania po

prostu nie brzmią z kompaktu jak

należy, co dotyczy zarówno starego

jazzu, klasycznego rocka z lat 60.

czy 70., jak i heavy metalu. Tutaj

jest pod tym względem po prostu

wzorcowo, a rzecz zaczyna się od

jednego z hymnów New Wave Of

British Heavy Metal, dynamicznego

"Set The Stage Alight" - co ciekawe

była to tylko strona B singla

"It's A Mad Mad World", ale jak

wiadomo pewnych rzeczy nie da

się przewidzieć, bo gdyby tak było

muzycy pisaliby wyłącznie murowane

hity. Co bardziej wnikliwi

mogą dopatrzeć się w "Hit The

Lights" Metalliki pewnych podobieństw

do "Set The Stage Alight",

ale Lars Ulrich nigdy nie krył fascynacji

muzyką Weapon, podobnie

jak innych sztandarowych

grup brytyjskiego metalu. Nie była

to jednak wtedy zbyt częsta sytuacja,

dlatego po Weapon już w

1982 roku pozostało tylko wspomnienie

i garść nagrań demo, również

przypomnianych na tej

kompilacji. Pewnie gdyby powstały

one tak z półtora roku wcześniej

grupa miałaby szanse na kontrakt,

bo "Midnight Satisfaction", "Take

That Bottle", "Killer Instinct" czy

"Remote Control" to udane utwory,

ale w 1981/82 było już po apogeum

popularności nurtu, a moda

nań minęła tak szybko, jak się zaczęła.

Jest też faktem, że "Bad

Love" to niemocny i taki sobie numer

w stylu The Beatles i rocka

wczesnych lat 70., a "Things You

Do" trudno nawet określić czymś

więcej niż amatorską wprawką

kompozytorską, ale mimo tych niedociągnięć

warto mieć tę kompilację,

podobnie jak wznowiony niedawno

powrotny album grupy "Rising

From The Ashes".

Wojciech Chamryk

Witch Cross - Fit for Fight

2018 High Roller

Jako dzieciak uwielbiałem klocki

LEGO. Jak pamiętam posiadałem

mnóstwo różnych zestawów, którymi

bawiłem się często do późnych

godzin wieczornych. Nawet

dziś, kiedy już trochę podrosłem,

zmieniłem dwa razy kod z przodu

liczby określającej wiek, zdarza mi

się żywo reagować gdy wpadną w

oko. Kontakt z nimi to zawsze

wypieki na twarzy i wspomnienia

dzieciństwa. Wymyślili je Duńczycy.

Ostatnio tak się złożyło, że

miałem przyjemność słuchać

wznowienia High Roller Records

"Fit for Fight" grupy Witch Cross,

pochodzącej… (tak, tak!) z Danii.

Oni chyba dawanie radości mają

we krwi. Płyta wyszła w 1984 roku

gdzie konkurencja na rynku była

dość spora. W czołówce było naprawdę

gęsto. Może dlatego Witch

Cross nie udało się na dłużej zagościć

w świadomości odbiorców.

Może też sami jakoś nie mieli pomysłu

na zespół, że po 1986 ich

kariera się skończyła. Powrócili w

2011 roku a w 2013 roku wydali

drugą długogrającą płytę "Axe to

Grind" nagraną po latach w odrobinę

zmienionym składzie. No ale

odbiegam od dania głównego.

Brzmi ono smakowicie! Solidna

dawka czystego jak złoto heavy

metalu. Niezwykle szczera i radosna

muzyka. Wiele świetnych melodii,

kapitalne riffy i polot. Można

rzec - zapomniana perełka. Coś w

tym musi być bo "Fit for Fight"

porywa od pierwszych dźwięków.

Pierwsze skojarzenie i najbardziej

silne jest z amerykańskim Riot z

okresu "ThunderSteel". Powinno

być na odwrót! Niestety o Duńczykach

mało kto słyszał szerzej, przynajmniej

współcześnie. Ja też niedawno

zaznajomiłem się z materiałem

debiutu Witch Cross i ze

zdziwienia nastawiałem uszu, bo

wokal Alexa Savage do złudzenia

przypomina Tony Moore'a. Dla

wprawnych słuchaczy w pierwszym

utworze "Nightflight to

Tokyo" został ukryty rebus/hołd

dla wyżej wymienionej kapeli.

Warto się wsłuchać! Kompozycyjnie

album jest przemyślany i nawet

po czasie czuć od niego niezwykłą

świeżość. Mike Wlad i Cole Hamilton

dają świadectwo precyzyjnego

i zgranego duetu gitarowego.

Miotają ze swych sześciostrunowych

pistoletów same celne strzały.

Sekcja Little John Field (bas) i

A.C. (bębny) nie schodzi poniżej

poziomu przyjętego w latach 80.

Może mało finezyjnie, ale za to solidnie

i dudniąco trafiającymi w

punkt niskimi tonami. No i wspomniany

wcześniej Alex Savage!

Charyzmatyczny śpiewak, dający

na "Fit for Fight" popis swojego

talentu. Za jego sprawą album ozdabia

wiele cholernie chwytliwych

refrenów i linii melodycznych.

Czas spędzony z Witch Cross minął

szybko. Coś około 41 minut

muzyki. Przez kilka dni wałkowałem

materiał parę razy. Ciężko się

od niego uwolnić. Przyczepić do

samego wykonania też nie da rady.

Nie będę przecież wymyślać czegoś

na poczekaniu. Naprawdę nie znajdę

tutaj minusów. To po prostu

muzyczne klocki LEGO!

Adam Widełka

Warlord - Deliver Us

2017/1983 High Roller

Są pewne płyty, które wpadają w

ręce po jakimś długim czasie. Pewnego

dnia u kogoś słyszymy fragment

czegoś znanego naszym

uszom o czym kompletnie zapomnieliśmy.

Ba, zapomnieliśmy nawet,

że w naszych zbiorach znajduje

się taka pozycja. Potem w domu

odnajdujemy taką płytę, zdmuchujemy

z niej pokaźną warstwę kurzu

i… No właśnie - nie możemy się od

niej uwolnić. Od jakiegoś tygodnia

mam tak z EPką Warlord "Deliver

Us". Wydany w 1983 roku mini

album to, czego jestem dowodem,

dziś rzecz trochę zapomniana.

A szkoda, bo to naprawdę solidny

materiał. Biję się w pierś i szczerze

żałuję, że przez dobrych paręnaście

miesięcy po niego nie sięgnąłem.

Gdy teraz odświeżyłem sobie te

dźwięki wiem, że zdecydowanie

częściej będzie ta płytka gościć w

moim odtwarzaczu. Warlord to,

można powiedzieć, klasyka heavy/

power metalu z USA. Jak wiele innych

podobnych zespołów w latach

80. nie nagrali za dużo, ale

stworzyli albumy, dzięki którym

pozostali "żywi". Wspomniana

EPka "Deliver Us" poprzedziła

longplay "And The Cannons Of

Destruction Have Begun…". Na

tym historia grupy się kończyła

przed jej powrotem w 2002 roku.

No dobrze, skupmy się na "Deliver

Us". Ten krótki, bo raptem niecałe

pół godziny, materiał to chyba

jedna z lepszych EPek, jakie mogły

powstać w heavy metalu. Powiem

więcej - niektóre regularne albumy

nie robią takiego wrażenia. Tu jest

wszystko, czego możemy oczekiwać.

Świetne, czyste, charyzmatyczne

wokale. Są jak kolejny instrument.

Użyte z rozwagą i tworzące

niesamowity klimat klawisze. Warto

wsłuchać się w to jak brzmią, jak

komponują się między partie bębnów

i majestatyczne riffy gitary. W

ogóle muzyka na "Deliver Us" idealnie

współgra z okładką. Dziś wydać

się może lekko kiczowata, ale

uważam, że pasuje do tej trochę

niepokojącej, trochę nieoczywistej

twórczości Warlord. Na pewno całości

dopełniają pseudonimy muzyków.

Zgoda, że wywołują uśmiech,

jednak wtedy na początku

lat 80. musiały budzić respekt. A

może inaczej - były częścią bardzo

interesującego projektu. Destroyer

dzierżył gitarę i bas, Damien King

I śpiewa intrygujące teksty, Sentinel

był odpowiedzialny właśnie za

nastrój poprzez klawisze a Thunder

Child uderzał w bębny z mocą

gromu. Kolejny raz dzięki wy-

168

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!