HMP 72 Enforcer
New Issue (No. 72) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 180 reviews. 172 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Enforcer, Myrath, Destroyers, Stos, Turbo, Doro, Herman Frank, Tyr, Possessed, Protektor, Usurper, Bewitcher, Empheris, Evangelist, Monasterium, Smoulder, Spirit Adrift, Exumer, I.N.C., Xentrix, Savage Messiah, Hunter, Ruthless, Steel Prophet, St. Elmos Fire, Attica, Ritual, Wretch, Zarpa, Rock Goddess, Twisted Tower Dire, Metal Inquisitor, Paragon, Icarus Witch, Traveler, Chevalier, Riot City, Booze Control, Skull Fist, Vultures Vengeance, Leathurbitch, Bat, Sanhedrin, Pulver, Ironflame, Pounder, Ravager, Critical Defiance, Fabulous Desaster, Quiet Riot, Iron Fire, Emerald, Astral Doors and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 72) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 180 reviews. 172 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Enforcer, Myrath, Destroyers, Stos, Turbo, Doro, Herman Frank, Tyr, Possessed, Protektor, Usurper, Bewitcher, Empheris, Evangelist, Monasterium, Smoulder, Spirit Adrift, Exumer, I.N.C., Xentrix, Savage Messiah, Hunter, Ruthless, Steel Prophet, St. Elmos Fire, Attica, Ritual, Wretch, Zarpa, Rock Goddess, Twisted Tower Dire, Metal Inquisitor, Paragon, Icarus Witch, Traveler, Chevalier, Riot City, Booze Control, Skull Fist, Vultures Vengeance, Leathurbitch, Bat, Sanhedrin, Pulver, Ironflame, Pounder, Ravager, Critical Defiance, Fabulous Desaster, Quiet Riot, Iron Fire, Emerald, Astral Doors and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Wena z nieba
Jeśli ktoś po zespole wychwalającym Pana, spodziewa się wywiadu przepełnionego
miłosierdziem, miłością i łaską, może być zaskoczony. Krakowski duet
żartem mówi, że Varg to przy nich ministrant. Evangelist pod kurtyną obojętności
i niszowości wbija szpilkę w odradzającą się scenę epic heavy metalu, starzejący
się Manowar, w "zakneblowanych" muzyków i marzycieli śniących o życiu z
muzyki.
HMP: Opowiedzcie coś o sobie i jakie były
początki... a nie, to nie ten zestaw pytań...
Wydaliście trzecią płytę i nadal ukrywacie
tożsamość. Da się tak aż do śmierci?
Evangelist: Nie przesadzajmy, to nie o to chodzi,
że coś robimy, w sensie "ukrywamy się",
tylko o to, że czegoś nie robimy, czyli nie pchamy
się przed muzykę. Tak było od początku i
nie zamierzamy tego zmieniać. Nie ścigamy
też nikogo za "wiedzę tajemną" o naszych nazwiskach.
To naprawdę nic nie znaczy i w
ogóle kogo to obchodzi?
W dzisiejszym świecie, w którym najcenniejszą
walutą jest informacja, a nośnikiem
popularności są zdjęcia, anonimowość wydaje
się strzałem w stopę. Upodobniacie się do
średniowiecznych monogramistów, których
praca była ad maiorem Dei gloriam. Zakładam,
że chcecie krzewić Waszą muzykę jak
najmocniej. Co będzie, jeśli anonimowość to
uniemożliwi? Wystarczy Wam chwała "malarza
warsztatu świętego Hieronima" czy innego
"malarza lat 1443-1458"?
Evangelist: Pewnie, że wystarczy. Non nobis,
Domine. Muzyka, którą gramy, jest już tak
niszowa, że naprawdę nie wiem, jakich sztuczek
trzeba użyć, żeby jeszcze bardziej ograniczyć
grono odbiorców. Wierz mi, że w ogóle
nie rozważamy aspektów naszej anonimowości,
nie rozmawiamy o tym, nie doktoryzujemy
się z tego tematu. Dla nas jest to stan zupełnie
naturalny.
Chciałabym, żeby w Polsce zespoły heavymetalowe
grały na takim poziomie kompozytorskim,
wykonawczym, koncepcyjnym jak
Wy. Dlaczego u licha nie gracie heavy metalu?
Evangelist: Wiesz, w sumie gramy. Od początku
mówimy o sobie jako o zespole heavy/
doom metalowym z epickimi inklinacjami. Nasze
wcześniejsze zespoły to też był tradycyjny
heavy metal, oględnie rzecz ujmując. Gdybyśmy
jednak zaczęli tak grać, z pewnością
moglibyśmy liczyć na więcej w każdej możliwej
kwestii: szans wydawniczych, sprzedaży płyt,
koncertów i tak dalej, a to wystarczający powód,
żeby tego nie robić. Zresztą heavy metalu
jest teraz mnóstwo, stare dziady się reanimują,
młode kapele dużo i często wydają i koncertują,
jest w czym wybierać. My po prostu robimy
swoje i nie przewidujemy radykalnych
zmian.
Doczekaliśmy się wspaniałych czasów, w
których motywy chrześcijańskie w metalu kojarzone
są tak samo majestatycznie i epicko
jak motywy bitewne czy zaczerpnięte z literatury
i filmów o Conanie Barbarzyńcy. Wyobrażacie
sobie coś takiego w latach 90.?
Evangelist: Nie mam pojęcia, w latach 90. byłem
nastolatkiem i nie myślałem zbyt wiele o
metalowej poetyce, chciałem po prostu dawać
czadu. Czy obecnie jest tak, jak piszesz - nie
wiem. Nie spotykamy się z otwartą wrogością,
to prawda, ale być może wynika to z kompletnego
zaskoczenia słuchaczy, a może z zupełnej
obojętności. Nie jestem w stanie tego ocenić.
Obecne czasy są prawdziwie epickie, wielkie
zmiany są tuż za rogiem, być może stąd taka
przychylność i zrozumienie dla epickiego grania.
Teraz wszystko jest "epickie". Naprawdę,
to wręcz zadziwiające, że dziś można nagrać na
przysłowiowym kolanie "epickie demo/EP" z
tekstami opartymi na Howardzie czy Moorecocku,
dorzucić kilka naszywek Manilla
Road, czy Cirith Ungol i rozbijać "epicki
bank". Ostatnim razem coś takiego miało miejsce
w przypadku drugiej fali black metalu z
Norwegii, jak sądzę. Jakiś czas temu nawet zastanawialiśmy
się, czy nie zrobić takiego demo
i poobserwować jak to działa, tak z czysto laboratoryjnego
punktu widzenia. Co prawda musielibyśmy
się zamienić instrumentami, żeby
wypadło to wiarygodnie, ale i tak byłoby całkiem
zabawnie.
Z a z w y c z a j
pierwsza płyta
zespołu to
zbiór pomysłów
składanych
skrzętnie
od lat. I dlatego
najczęściej
to pierwsza jest
tą najbardziej
żarliwą i
p r a w d z i w ą .
Moim zdaniem
Wasz magnum
opus to trzecia
płyta. Jak porównacie
siebie
u progu działalności
Evangelist
z chwilą
obecną?
Evangelist: Trochę się zestarzeliśmy, prawdę
mówiąc. W naszym przypadku nie było zbierania
pomysłów latami, pierwszy album został
skomponowany i ograny w ciągu kilkunastu
miesięcy. Z procesu realizacyjnego mam jak
najgorsze wspomnienia, więc nie przepadam,
choć uważam, że piosenki są bardzo dobre.
Jesteśmy teraz innymi ludźmi, to oczywiste.
To całe gadanie, że ludzie się nie zmieniają,
można włożyć między bajki. Przede wszystkim
jestem ojcem i mężem, mieszkamy teraz w
dwóch różnych miastach, więc nie mamy regularnych
prób. Teraz akurat przed koncertami
mamy, ale mówię ogólnie. Mamy większy dystans
do wszystkiego, nieco inaczej mamy ułożone
role w procesie twórczym, można długo
wymieniać. Mimo tego wszystkiego, muzycznie
jest w zasadzie to samo, tylko przepuszczone
przez nieco inne filtry.
"Deus Vult" to kopalnia ciekawych pomysłów
kompozycyjnych, zwłaszcza na linie
wokalne. Atut "God Wills It!" to refren, w
którym naprzemiennie pojawia się fraza melodyjna
i chóralnie skandowana. Kiedy wyczuliście,
że "to właśnie to"? Efekt jest kapitalny!
Evangelist: Nie wyczuwamy takich rzeczy,
one po prostu do nas przychodzą. Wena zstępuje
na nas z nieba jak gołębica. Dziękujemy
jednak za dobre słowo!
Nie obawialiście się głosić tekstu "niech giną
Saraceni!"?
Evangelist 1: Absolutnie nie. Islam i jego wyznawcy
muszą zniknąć z powierzchni ziemi.
Inaczej cywilizacja zachodu nigdy nie zazna
pokoju.
Evangelist 2: Nie, nie wiedzieliśmy, że to tekst
niosący zagrożenie. Chyba za starzy jesteśmy
na zastanawianie się, czy aby przypadkiem
ktoś nie zamknie się w sobie z powodu
naszych liryków. Zorientowaliśmy się, że coś
jest na rzeczy, gdy w naszych recenzjach w niemieckiej
prasie muzycznej pojawiły się jakieś
niejasne odniesienia do Trumpa i amerykańskiej
polityki wewnętrznej. Przypuszczalnie z
ostrożności procesowej nie było wywiadów, bo
jeszcze powiedzielibyśmy coś nieprawomyślnego
i byłby kłopot (śmiech)… Coś pięknego,
nie wiedzieliśmy, że jesteśmy aż tak kontrowersyjni,
widocznie Varg z Burzum to przy nas
ministrant (śmiech)…
Właśnie, kiedy rozmawialiśmy przy okazji
Waszego debiutu, mówiliście, że "szczerość i
pierwotność to coś, czego brakuje, bo metal
stał się ugrzeczniony i wszedł na salony".
Czujecie, że nie jesteście wśród tych "ugrzecznionych",
bo poruszacie niepopularne
współcześnie tematy?
Evangelist: Jak najbardziej, patrz wyżej. Niesamowite
jest to, jak obecnie, świadomie, lub
nie, kapele dają sobie zakładać knebel, lub co
gorsza, same się kneblują. Ostatnio obijają mi
się o uszy jakieś dziwne akcje z bananowymi
dzieciakami z Antify, uroczyste deklamowanie
antyfaszystowskich deklaracji, tudzież składanie
samokrytyki w starym, PRL-owskim stylu.
Byłoby to całkiem zabawne, gdyby to nie było
naprawdę i ludzie z tego powodu nie mieliby
rzeczywistych problemów. Niestety, takie są
skutki cierpliwego znoszenia przesuwania granic
w życiu publicznym i akceptowania zmian
znaczenia pojęć. Szczerze mówiąc, to mamy
ochotę dołożyć jeszcze bardziej do pieca na kolejnym
albumie, i zapewne tak zrobimy.
30
EVANGELIST