HMP 72 Enforcer
New Issue (No. 72) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 180 reviews. 172 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Enforcer, Myrath, Destroyers, Stos, Turbo, Doro, Herman Frank, Tyr, Possessed, Protektor, Usurper, Bewitcher, Empheris, Evangelist, Monasterium, Smoulder, Spirit Adrift, Exumer, I.N.C., Xentrix, Savage Messiah, Hunter, Ruthless, Steel Prophet, St. Elmos Fire, Attica, Ritual, Wretch, Zarpa, Rock Goddess, Twisted Tower Dire, Metal Inquisitor, Paragon, Icarus Witch, Traveler, Chevalier, Riot City, Booze Control, Skull Fist, Vultures Vengeance, Leathurbitch, Bat, Sanhedrin, Pulver, Ironflame, Pounder, Ravager, Critical Defiance, Fabulous Desaster, Quiet Riot, Iron Fire, Emerald, Astral Doors and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 72) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 180 reviews. 172 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Enforcer, Myrath, Destroyers, Stos, Turbo, Doro, Herman Frank, Tyr, Possessed, Protektor, Usurper, Bewitcher, Empheris, Evangelist, Monasterium, Smoulder, Spirit Adrift, Exumer, I.N.C., Xentrix, Savage Messiah, Hunter, Ruthless, Steel Prophet, St. Elmos Fire, Attica, Ritual, Wretch, Zarpa, Rock Goddess, Twisted Tower Dire, Metal Inquisitor, Paragon, Icarus Witch, Traveler, Chevalier, Riot City, Booze Control, Skull Fist, Vultures Vengeance, Leathurbitch, Bat, Sanhedrin, Pulver, Ironflame, Pounder, Ravager, Critical Defiance, Fabulous Desaster, Quiet Riot, Iron Fire, Emerald, Astral Doors and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
finałem w postaci "Old Coals". To
najdłuższy kawałek z albumu, więc
każdy z artystów może zaprezentować
swoje możliwości i godnie się z
nami pożegnać (znów mamy świetne
solo). Stormhammer albumem
"Seven Seals" pokazuje, że
mimo ponad 25 lat na scenie, nadal
potrafi nas zaskoczyć świeżością
brzmienia. Nowy wokalista
grupy Matthias Kupka jest zaś
prawdziwym muzycznym objawieniem,
które wprowadza kapelę na
zupełnie nowe muzyczne horyzonty.
Oczywiście można było trochę
poeksperymentować, ale płyta i tak
zasługuje na szczerą piąteczkę. (5)
Tanagra - Meridiem
2019 Self-Released
Marek Teler
Przykład tej płyty potwierdza, że
amerykańska scena tradycyjnego
metalu nie jest tylko zamierzchłym
wspomnieniem sprzed lat, bowiem
w USA wciąż są młode zespoły kultywujące
dawne tradycje. Tanagra
dorobiła się już dwóch, niezależnie
wydanych, albumów, a na tym najnowszym
idzie jeszcze dalej niż na
debiutanckim "None Of This Is
Real". Już na tamtej płycie było
słychać, że panowie lubują się w
długich, inspirowanych doom metalem
utworach, ale na "Meridiem"
mamy tych kolosów jeszcze
więcej - raptem jeden utwór nieznacznie
przekracza cztery minuty,
pozostałe trwają od ośmiu do blisko
piętnastu minut. W dodatku
zespół nie kombinuje: jeden z tych
najdłuższych dostajemy na otwarcie
płyty, dopiero po nim idzie ten
krótszy i naprawdę przebojowy
"Sydria", coś na styku US power
metalu z hard rockiem. Wiodącą
rolę odgrywają w tym utworze organy,
pojawiające się często również
w innych kompozycjach (w
"The Hidden Hand" mamy nawet
grane na nich solo), w aranżacjach
kilku utworów wykorzystano też
skrzypce - nie wiem czy oryginalne,
czy też samplowane, ale fajnie
wzbogacają one choćby "Across The
Ancient Desert": zaczynający się od
chóralnej partii a cappella, gdzie
ostre, surowe fragmenty przechodzą
płynnie w delikatne, balladowe
granie. Aż dziwne, że żadna, szczególnie
niemiecka, wytwórnia nie
zainteresowała się tym zespołem,
bo wiele z nich ma w swych katalogach
prawdziwe gnioty, które
"Meridiem" wyprzedza o kilka
długości. (5)
Wojciech Chamryk
Tara Lynch - Evil Enough
2019 Cargo
Trzeba przyznać, że tej Amerykance
nie zbywa na talencie: gra praktycznie
na wszystkim, ze szczególnym
uwzględnieniem gitary, komponuje,
pisze teksty, a do tego do
nagrania debiutanckiej płyty
skompletowała skład-marzenie.
Dość powiedzieć, że udzielają się
tu Vinny Appice, Tony MacAlpine,
Mark Boals, Phil Soussan i
kilku innych, może nie aż tak znanych,
ale też klasowych muzyków i
wszystko będzie jasne. Co istotne
nie jest to jakiś przypadkowy projekt
ze skokiem na kasę w roli głównej:
słychać, że w powstanie "Evil
Enough" włożono sporo pracy.
Efekt to tradycyjny heavy na modłę
lat 80. Co ciekawe nawet niekoniecznie
amerykański w stylu,
bowiem za sprawą niskiego, drapieżnego
głosy liderki, surowych riffów
i miarowych temp bardziej
kojarzy mi się to z niemieckimi zespołami
pokroju Zed Yago, ale
generalnie trzymający poziom. No,
może poza przyciężkim, sztampowym
"Kringeworthy" czy w sumie
nijakim, instrumentalnym "Gui-
Tara Rises". Takich wirtuozowskich
utworów w stylu Malmsteena
czy Vai'a, nawiasem mówiąc jednego
z nauczycieli Tary, jest na "Evil
Enough" więcej i te pozostałe są
ciekawsze, ze szczególnym uwzględnieniem
"Exit The Warrior" -
The Great Kat stawiała kiedyś na
szokujący image i pozamuzyczną
otoczkę, Tara Lynch zdecydowanie
woli grać. Mamy tu więc całkiem
obiecujący debiut, a w/w panowie
też gwarantują wysoki poziom
- warto posłuchać. (4)
Wojciech Chamryk
The Great Discord - Afterbirth
2019 The Sign
The Great Discord to założony w
2013r. szwedzki zespół grający
metal progresywny z ostrą jak
brzytwa Fią Kempe na wokalu.
Grupa ma już na swoim koncie
dwa albumy długogrające "Duende"
i "The Rabbit Hole" oraz EPkę
"Echoes". 22 marca 2019r. ukazała
się ich druga EP-ka "Afterbirth",
zawierająca cztery świeże
kawałki. Choć jest to nas krótka
muzyczna podróż, jednak niewątpliwie
bardzo intensywna! Minialbum
The Great Discord otwiera
dynamiczny kawałek "Heart" z
ostrymi gitarowymi riffami, silnie
zarysowanym brzmieniem perkusji
i mocnym refrenem. Fia od pierwszych
sekund utworu pokazuje
pazurki, a jej głos brzmi po prostu
niesamowicie. Czuć jak ogromna
siła drzemie w tej skandynawskiej
kapeli! Tytułowe "Afterbirth" rozpoczyna
się rytmicznym umiarkowanym
brzmieniem gitar, aby co
jakiś czas przechodzić w ostrzejsze
rejestry. Wokal Fii łączy tu w sobie
lekkość i siłę, aby w refrenie uderzyć
jak huragan. Ta dziewczyna
ma w sobie power! "Army of Me"
jest brzmieniowo totalnym zaskoczeniem.
Fia wprowadza do swojego
wokalu hipnotyzujący orientalny
klimat. Zwodzi nas jak syrena,
bo w refrenie znów objawia całą
siłę swojego głosu. W tym kawałku
jest coś mistycznego i magnetycznego,
a szepty i okrzyki dopełniają
dzieła. Zdecydowanie to
najlepszy kawałek na albumie, jeśli
nie jeden z najlepszych w karierze
The Great Discord. EP-kę zamyka
"Neon Dreaming", w którym, nie
licząc nieśmiałych dzwonków w
tle, Fia w całości śpiewa a capella i
prezentuje delikatniejszą odsłonę
swojego wokalu. Daje tu popis
swoich niezwykłych umiejętności,
serwując nam zarazem solidną dawkę
emocji od wzruszeń po strach.
Ten ostatni pojawia się przede
wszystkim na samym końcu, kiedy
słyszymy dźwięki płonącego stosu i
krzyków płonącej kobiety… Można
śmiało powiedzieć, że The
Great Discord doskonale wiedziało,
jakie cztery kawałki wrzucić do
EP-ki, aby utrzymać uwagę i zachwyt
słuchaczy. Każdy utwór to
osobne dopracowane i dopieszczone
w każdym calu dzieło. Przede
wszystkim jednak budzące emocje
rozmaitej maści. A przecież o to
chodzi w muzyce. Może EP-ka była
trochę pójściem na łatwiznę, ale
naprawdę tu nie ma się do czego
przyczepić. (6)
Marek Teler
The Nightmare Stage - When
The Curtain Closes
2019 Pure Steel
Kiedy ma się do czynienia z nieznaną
dotąd kapelą metalową, to
zwykle można obstawiać w ciemno,
że pochodzi ona albo z Niemiec,
albo USA. Tak, z tego kraju,
który - paradoksalnie - był kiedyś
gigantem również na metalowym
poletku, a teraz cofnął się w rozwoju.
Popularność ciężkiej muzyki
w sensie komercyjnym czy zainteresowania
mediów można tam
więc lokować w granicach błędu
statystycznego, tymczasem nowe
zespoły wciąż powstają. Może akurat
The Nightmare Stage nie są
żadnymi debiutantami, bo przecież
kojarzę wokalistę Scotta Olivę
z Wind Wraith, a pierwszy album
wydali już dziewięć lat temu,
ale teraz wracają do pełnej aktywności
za sprawą jego następcy
"When The Curtain Closes". Jeśli
ktoś lubi heavy/power metal w
amerykańskim wydaniu, powinien
bez dwóch zdań odżałować żądaną
za ten krążek kwotę, bowiem zawarty
na nim materiał jest wart
tego wydatku. Panowie grają ostro,
ale też całkiem melodyjnie, lubują
się w wielowątkowych, rozbudowanych
kompozycjach, chętnie wykorzystując
w nich syntezatorowe czy
organowe brzmienia. Nie znaczy to
oczywiście, że gitara została zepchnięta
na plan dalszy: Craig Besemer
i Mark Muchnik zostawiają
sobie wzajemnie sporo miejsca,
czego dowodów w postaci "Returns
Again" czy "From Below" mamy tu
całkiem sporo. O klasie przywoływanych
w prasowej notce Queensryche
czy Fates Warning nie ma
tu co prawda mowy, ale "When The
Curtain Closes" to udany, solidny
materiał - tak akurat na: (4).
The Riven - The Riven
2019 The Sign
Wojciech Chamryk
Już jakiś czas temu zaczęły pojawiać
się głosy, że ten cały retro/vintage
rock już długo nie pociągnie,
bo każda moda ma swój kres,
szczególnie obecnie. Tymczasem
mija rok za rokiem i nie dość, że
publiczność nie ma dość starego,
dobrego rocka w świeżej odsłonie,
to wciąż powstają grające go zespoły.
The Riven są - to żadna niespodzianka
- ze Szwecji, a "The Riven"
jest pierwszym albumem tego
młodego kwartetu ze Sztokholmu.
Surowy, dynamiczny heavy rock z
odniesieniami do bluesa, w dodatku
zagrany i zaśpiewany z pasją i
na poziomie - inni mogą sobie narzekać,
ja to kupuję, szczególnie że
Totta Ekebergh śpiewa porywająco,
choćby w kojarzącym się z
Janis wstępie a cappella do "Fortune
Teller", a i wrzasnąć potrafi tak,
że nie ma zmiłuj ("Edge Of Time").
Jest też coś bardziej balladowego
("Finnish Woods") i przebojowego
("Shadow Man"), tak więc fani
Blues Pills, MaidaVale, Pristine
156
RECENZJE