HMP 72 Enforcer
New Issue (No. 72) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 180 reviews. 172 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Enforcer, Myrath, Destroyers, Stos, Turbo, Doro, Herman Frank, Tyr, Possessed, Protektor, Usurper, Bewitcher, Empheris, Evangelist, Monasterium, Smoulder, Spirit Adrift, Exumer, I.N.C., Xentrix, Savage Messiah, Hunter, Ruthless, Steel Prophet, St. Elmos Fire, Attica, Ritual, Wretch, Zarpa, Rock Goddess, Twisted Tower Dire, Metal Inquisitor, Paragon, Icarus Witch, Traveler, Chevalier, Riot City, Booze Control, Skull Fist, Vultures Vengeance, Leathurbitch, Bat, Sanhedrin, Pulver, Ironflame, Pounder, Ravager, Critical Defiance, Fabulous Desaster, Quiet Riot, Iron Fire, Emerald, Astral Doors and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 72) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 180 reviews. 172 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Enforcer, Myrath, Destroyers, Stos, Turbo, Doro, Herman Frank, Tyr, Possessed, Protektor, Usurper, Bewitcher, Empheris, Evangelist, Monasterium, Smoulder, Spirit Adrift, Exumer, I.N.C., Xentrix, Savage Messiah, Hunter, Ruthless, Steel Prophet, St. Elmos Fire, Attica, Ritual, Wretch, Zarpa, Rock Goddess, Twisted Tower Dire, Metal Inquisitor, Paragon, Icarus Witch, Traveler, Chevalier, Riot City, Booze Control, Skull Fist, Vultures Vengeance, Leathurbitch, Bat, Sanhedrin, Pulver, Ironflame, Pounder, Ravager, Critical Defiance, Fabulous Desaster, Quiet Riot, Iron Fire, Emerald, Astral Doors and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
mówkach i dwóch albumach długogrających
26 kwietnia 2019r.
grupa wydała nakładem Pride &
Joy Music krążek "The Anastoria",
na którym po raz pierwszy możemy
usłyszeć nowego wokalistę
Davida Akessona. Kapela zaprosiła
do współpracy kilku zacnych
gości, co dało naprawdę niesamowity
efekt. W klimat albumu wprowadza
nas magiczne smyczkowe
intro "Gone Astray", które płynnie
przechodzi w energetyczne "Once
Upon a Sun" - tu już możemy usłyszeć
niesamowite wokalne możliwości
Davida, a przy tym również
ciekawe elektroniczne smaczki. W
"Without a Hero" Aurélien Joucla
wykonuje na perkusji kawał znakomitej
roboty, w "Petrified Manor"
Alexandra Laya przy pomocy
skrzypiec wprowadza nas w quasibarokowy
klimat (nadal jednak z
mocnym uderzeniem!), a "Rivers
Can't Fly" zaskakuje partią dud w
wykonaniu Johna Langa z Naheulband.
Prawdziwą perełką jest
zaś ballada "Cosmic Sway", której
niezwykły, momentami baśniowy
wręcz klimat stworzył grający na
flecie i fagocie Arnaud Condé.
"Little Knight's Oath" zawiera w sobie
elementy marszu, trubadurskiej
przyśpiewki i ostrej metalowej sieczki,
ale to wszystko jakoś trzyma
się kupy. W utworach "Fractal
Universe" i "Krooner" na szczególną
uwagę i wyróżnienie zasługują partie
operowe w wykonaniu znakomitego
tenora Riccarda Cecchiego.
Niezwykły to gość na powermetalowym
krążku, lecz wraz z
siarczystymi wokalami Davida
Akessona panowie tworzą bardzo
udany duet. Utworem "Timeline
Tragedy" zespół funduje nam emocjonującą
muzyczną podróż, w
której balladowe klimaty przeplatają
się z porządnym uderzeniem
perkusji i wyraźnie zaakcentowanym
basem, a nawet śladowymi
elementami country! Kapela uczciła
tu zarazem pamięć zmarłego w
2012r. Tomaza Boucherifiego-
Kadiou, umieszczając w utworze
partie na bombardzie jego autorstwa.
To najdłuższy kawałek z
płyty, ale chyba najbardziej urozmaicony
w pozytywnym znaczeniu
tego słowa. "Mad Clowns" obok
ostrych riffów zawiera również
piękną partię Kevina Codferta na
pianinie, a finałowy utwór "Farewell
to the Edge of the World" okazuje
się podniosłym instrumentalem
z przytupem. Tak więc z tym
zespołem na pewno nie można się
nudzić! Album "The Anastoria" to
dojrzałe i dopracowane dzieło grupy
Qantice, w którym kapela pokazuje,
że umie zaskoczyć słuchacza
i zabrać go w pełną przygód
muzyczną podróż. Cała opowieść
pełna jest urozmaiceń, lecz jednocześnie
poszczególne kawałki są ze
sobą spójne. Mam nadzieję, że nie
będziemy musieli długo czekać na
kolejną albumową propozycję ze
strony kapeli. (5,5)
Marek Teler
Ramit - Let It Ram
2017 Self-Released
Wydanie to może za dużo powiedziane,
bo demo tej amerykańskiej
formacji wygląda biedniutko, niczym
materiał sprzed 20 lat: to
zwykły CD-R w papierowej kopercie,
oklejonej skserowanym opisem
i reprodukcją okładki. Muzycznie
jest jednak całkiem zacnie, bowiem
demo tego kalifornijskiego kwartetu,
zapowiedź debiutanckiego albumu
"Let It Ram" to US metal
utrzymany w stylistyce lat 80.
Owszem, w utworze tytułowym
perkusja brzmi za bardzo plastikowo,
ale rekompensuje to moc i
jakość gitarowych oraz basowych
partii, a i wokalista Davito dysponuje
ostrym, wysokim głosem. Jego
walory prezentuje w pełni w rozpędzonym
"Rock The Armor", ale jak
dla mnie najciekawszy jest tu finałowy
"HardRockin'" - numer mocny,
surowy i miarowy, ze skandowanym
refrenem, melodyjną solówką
i basowymi pochodami. Póki
co rzeczony album jeszcze się
chyba nie ukazał, ale wygląda na
to, że warto go wypatrywać, jeśli
ktoś lubi surowy, amerykański metal
w duchu ósmej dekady ubiegłego
wieku. (4)
Wojciech Chamryk
Rhapsody of Fire - The Eighth
Mountain
2019 AFM
Rhapsody of Fire to założony w
1993r. włoski zespół grający symfoniczny
power metal, w którym
od trzech lat za partie wokalne odpowiada
Giacomo Voli. 22 lutego
2019r. nakładem AFM Records
ukazał się ich dwunasty już album
długogrający "The Eighth Mountain",
do którego kapela zaprosiła
Bułgarską Narodową Orkiestrę
Symfoniczną z Sofii. Z pomocą tej
utalentowanej ekipy powstało prawdziwe
arcydzieło! Po podniosłym
intro "Abyss of Pain" płynnie
wchodzimy w ostre i dynamiczne
"Seven Heroic Deeds", w którym nie
brakuje siarczystych gitarowych
riffów, niezwykłych ewolucji na
keyboardzie w wykonaniu Alexa
Staropoliego oraz niesamowitych
chórów. W "Master of Peace"
Giacomo prezentuje swoje znakomite
wokalne zdolności, które
świetnie zgrywają się z brzmieniem
poszczególnych instrumentów.
Mamy tu zarazem znakomity refren
i genialne orkiestracje. W
"Rain of Fury" zgodnie z zapowiedzią
słyszymy muzyczną furię -
w każdej sekundzie tego kawałka
drzemie olbrzymia moc, a finale
mamy energetyczną kulminację. W
"White Wizard" tempo nieco zwalnia
i możemy usłyszeć Voliego z
nieco delikatniejszym wydaniu, w
którym radzi sobie równie dobrze.
Ta idylla nie trwa jednak długo, bo
kawałek stale się rozpędza. Prawdziwą
balladą w folkowym klimacie
okazuje się dopiero "Warrior
Heart", które wprowadza nas w klimat
średniowiecza, lecz z mocniejszym
uderzeniem w refrenach. Nie
da się zaprzeczyć, że Giacomo odnajduje
się w roli trubadura i mógłby
częściej prezentować się od tej
strony. To jeden z najpiękniejszych
kawałków na płycie! W "The
Courage to Forgive" zespół wraca
do solidnej gitarowo-perkusyjnej
nawalanki z genialnie wkomponowanymi
operowymi partiami w tle.
Nie zapominajmy też o warstwie
lirycznej, czyli pięknym tekście o
odwadze, by przebaczyć. "March
Against the Tyrant" to połączenie
delikatności i demoniczności z lekką
przewagą tego drugiego elementu.
W tym ponad 9-minutowym
kawałku mamy jednak właściwie
wszystkiego po trochu (chóry, ostre
riffy i mocna praca perkusji),
lecz podane jest to w przystępny
dla ucha sposób. "Clash of Times"
zaskakuje zawrotnym tempem i
niesamowitymi wyczynami basisty
Alessandra Sali, "The Legend Goes
On" ma wpadający w ucho refren i
gitarową jazdę bez trzymanki, a
"The Wind, the Rain and the
Moon" okazuje się przepiękną balladą
z prawdziwego zdarzenia, w
której Giacomo brzmi wprost
anielsko. Perłą na zakończenie jest
monumentalny prawie 11-minutowy
kawałek "Tales of a Hero's
Fate", który obfituje w całą plejadę
brzmień: wokale są na przemian
demoniczne i wzruszające, nie brakuje
partii chóralnych, a poszczególne
instrumenty pokazują pełen
wachlarz swoich możliwości. Na
koniec mamy zaś niespodziankę z
przemówieniem na tle podniosłych
chórów. Majstersztyk! Co prawda
zespół Rhapsody of Fire jest na
metalowym rynku muzycznym już
ponad ćwierćwiecze, artyści nie popadli
w rutynę i na nowym krążku
momentami naprawdę zaskakują.
Duża w tym zasługa Giacoma Voliego,
który wniósł do kapeli nową
energię. Każdy z utworów jest dojrzałym
i dopracowanym dziełem,
praktycznie pozbawionym niedoróbek.
Czapki z głów panowie -
świetna robota! (6)
MarekTeler
Riot City - Burn the Night
2019 No Remorse
Ależ fajna płyta! Każdy, kto lubi
Judas Priest i Liege Lord powinien
jej posłuchać. Ten debiut wyszedł
z prawdziwej kuźni talentów
ostatnich kilku lat, czyli Kanady.
Na krążku znajdziecie i szaleńcze
wokale i zawrotne tempa (to chyba
ta "speed metalowa" kanadyjska
scheda) i podbijające głębie skandowane
chóry i organiczne brzmienie.
Autorem tego ferworu wokali
jest Dustin Smith, który czasem
wrzeszczy jak opętany w konkretnych
frazach, a czasem śpiewa całość
kawałka tak, jakby nabrał powietrza
i chciał wszystko wykrzyczeć
jednym tchem niczym Halford
w swoich ekstremalnych latach
(posłuchajcie "In the Dark").
Dzięki temu, że wokalom towarzyszy
witalne brzmienie i szybkie
riffy, "Burn the Night" jest jak wystrzelony
pocisk, który mknie przez
prawie 40 minut (co zresztą idealnie
koresponduje z mechanicznym
ptaszyskiem z okładki płyty). Nie
znaczy to jednak, że debiut Kanadyjczyków
to montonna sieczka.
Ileż tam się dzieje! Przekrzykujące
się głosy, chwilowe zwolnienia, niespodziewane
solówki. Każdy kawałek
porywa swoją energią, dynamicznie
zbudowaną kompozycją i klimatem.
Każdy, choć moim faworytem
jest "07 329", który mógłby
być jakimś absolutnym klasykiem
starej, amerykańskiej heavymetalowej
ekipy. Jak przeczytacie w rozmowie
z Roldanem Reimerem,
pod tym tajemniczym tytułem kryje
się adres byłego, już nieżyjącego
perkusisty, pod którym zespół niejedno
wypił i niejedno skomponował.
Nic, tylko wsiadać w ten rozpędzony
bolid i wybrać się w
podróż w czasie do złotej ery heavy
metalu. (5,5)
Rock Goddess - This Time
2019 Bite You To Death
Strati
"This Time" to pierwszy długograj
Rock Goddess od wydany trzydziestu
dwóch lat. Cóż, panie najpierw
miały długa przerwę, potem
a dwa lata temu swój powrót przypieczętowały
EPką "It's More
Than Rock And Roll", która ze-
RECENZJE 151