06.07.2014 Views

Zbornik Mednarodnega literarnega srečanja Vilenica 2004 - Ljudmila

Zbornik Mednarodnega literarnega srečanja Vilenica 2004 - Ljudmila

Zbornik Mednarodnega literarnega srečanja Vilenica 2004 - Ljudmila

SHOW MORE
SHOW LESS

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Krzysztof Varga<br />

włoskich muzeach, choć docierał do mnie tylko huk fabryk industrialnych<br />

miast; tęskniłem do szkiców o holenderskim malarstwie, choć napotykałem<br />

jedynie najzwyklejsze graffiti. Chwile spokoju przychodziły w jasnych<br />

lodziarniach, gdzie lekką ręką wydawałem niewielkie pieniądze na tak<br />

wiele obiecujące nazwy: straciatella, tiramisu, zabaione. Zbyt często jednak<br />

odchodziłem zawiedziony. Mój zawód polegał na odczuwaniu zawodu,<br />

jeśli wolno mi na takie proste gry słowne, ale mogę sobie chyba na nie<br />

pozwolić, bo coś mi się w końcu należy za to, co traciłem, gdy każdego<br />

zmierzchu wyczekiwałem z nadzieją następnego dnia, by nieodmiennie<br />

stwierdzać, że żaden nic nowego nie przynosił.<br />

Idąc w ślad zbieraczy białej broni i cennych monet, kolekcjonowałem<br />

smaki i konsystencję lodów, zachowując je w wiernej pamięci kubków<br />

smakowych, tak jak trzyma się na twardym dysku komputera bezcenne<br />

pliki. Tak jak odkrywcy, którzy na zapomnianych strychach i w zasypanych<br />

piwnicach znajdują zaginione obrazy mistrzów lub rozsypujące się<br />

rękopisy zabitych na wojnie poetów, natrafiałem na miejsca, w których<br />

sprzedawano lody w kulkach, unikałem (jestem człowiekiem pewnych<br />

zasad) lodów na patyku, nawet tych polanych czekoladą i oklejonych<br />

skrawkami arachidów. Byłem zarazem wyrafinowanym smakoszem i<br />

beznamiętnym zawodowcem, który swe poczucie dobrego smaku zaprzągł<br />

do niewolniczej pracy, każąc mu zapomnieć o przyjemności. Poznałem<br />

lodziarniową topografię miasta, wiedziałem, gdzie są najlepsze lody w<br />

klasycznie eleganckich smakach wanilii i czekolady, a gdzie warto<br />

próbować smakowych ekstrawagancji o nazwach jak z kiczowatych filmów<br />

o romansach w tropikach. W poszukiwaniu nowych atrakcji dotarłem<br />

nawet do ekskluzywnych restauracji, których pretensjonalność na<br />

przemian raziła mnie lub wywoływała ataki cichego rozbawienia. Ale to<br />

właśnie w tych nieznośnych miejscach znajdowałem nowe cudowności o<br />

nazwach równie przesadnych jak wystrój wnętrz: »Powiew lata«, »Noc na<br />

Tahiti«, »Owocowe szaleństwo«, »Baśń tysiąca i jednej nocy«, »Sen nocy<br />

letniej«, i o smakach, których wciąż nie jest w stanie oddać literatura, bo<br />

cóż ona może oddać, skoro tak naprawdę nic nie istnieje?<br />

Poznawałem językiem strukturę lodów, ich nietrwałą mleczno-owocową<br />

materię; wiedziałem, że akurat w tej lodziarni truskawkowe są<br />

miękkie jak bita śmietana, a wiśniowe przypominają bardziej – i w wyglądzie,<br />

i w samym smaku – zamrożoną krew, którą w dzieciństwie, spływającą<br />

z nosa, tak często połykałem, tę prawdziwą krew (to brzmi<br />

niepokojąco), tyle że hojnie rozcieńczoną wodą (co jeśli nie śmieszy, to<br />

przynajmniej uspokaja). Za rogami nie znajdowałem kobiet mojego życia,<br />

nie wpadałem w objęcia dawno niewidzianych przyjaciół, nie spotykałem<br />

żadnego przeznaczenia, ale natykałem się jedynie na lodziarnie. Wiedziałem,<br />

że w następnej lody o nazwie malaga smakować będą jak zimna kawa<br />

capuccino z torebki o smaku rumowym, a te o nazwie sułtańskie przypominać<br />

muszą capuccino brandy z tej samej fabryki chemicznych erzaców.<br />

W innej zaś bananowe rozpływają się zbyt szybko, nim zdąży do nich<br />

dotrzeć koniuszek niecierpliwego języka, a z ich smaku na dłużej niż<br />

chwilę pozostaje tylko wspomnienie dziecięcej pasty do zębów, tak jak<br />

415

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!