HMP 70
New Issue (No. 70) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 190 reviews. 176 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Riot V, Grave Digger, Darkness, Necronomicon, U.D.O., Virgin Steele, Voivod, Angelus Apatrida, Seax, Nocny Kochanek, Ashes Of Ares, Crystal Viper, Crisix, Nervosa, Injector, Verni, Source, Cauldron, Night Demon, Wretch, Warfare, Destroyer 666, Vandallus, Deliverance, Thrashist Regime, Axegressor, Chastain, Stormzone, Haunt, Stormwitch, Wardance, Lord Vigo, Professor Emeritus, Iron Void, Helion Prime, Weapon UK, Elvenstorm, Droid, Hitten, Sonic Prophecy, Northward, Into Eternity, Necrytis, Mystic Prophecy, Mob Rules, Redemption, SoulHealer and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 70) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 190 reviews. 176 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Riot V, Grave Digger, Darkness, Necronomicon, U.D.O., Virgin Steele, Voivod, Angelus Apatrida, Seax, Nocny Kochanek, Ashes Of Ares, Crystal Viper, Crisix, Nervosa, Injector, Verni, Source, Cauldron, Night Demon, Wretch, Warfare, Destroyer 666, Vandallus, Deliverance, Thrashist Regime, Axegressor, Chastain, Stormzone, Haunt, Stormwitch, Wardance, Lord Vigo, Professor Emeritus, Iron Void, Helion Prime, Weapon UK, Elvenstorm, Droid, Hitten, Sonic Prophecy, Northward, Into Eternity, Necrytis, Mystic Prophecy, Mob Rules, Redemption, SoulHealer and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
recenzje płyt CD
1 - dno, 2 - słaba, 3 - przeciętna, 4 - dobra, 5 - bardzo dobra, 6 - wybitna
Decibels’ Storm
zapowiada, że nowy album skrywa coś
zdecydowanie lepszego niż wcześniejsze
dokonania Ace'a. Świetny hard rockowy
kawałek, w wyważonym tempie, z nośnym
refrenem i znakomita partią solową
w drugiej części. Jeszcze lepsza jest
kolejne kompozycja, tym razem autorstwa
Frehley'a, "Rockin' With The
Boys", która zawiera chyba największą
dawkę nostalgii Ace'a za pierwszymi latami
spędzonymi w Kiss. W dodatku
wydaje się najbardziej zadziorną z całego
albumu. "Your WishIs My Command"
to kolejny utwór napisany w
współpracy z Simmonsem, jest mocny i
chwytliwy, ze świetnymi partiami gitary.
Pozostałe songi zbudowane są w podobny
sposób, są świetnie napisane
choć oparte na podobnym schemacie,
mają bardzo dobry temat przewodni,
zamknięte są w stylu wyrazistego hard
rocka z dodatkami blueasa czy też
heavy metalu, okraszone wyśmienitymi
gitarami i solami. Nawet cover "I Wanna
Go Back" z repertuaru pop rockowego
artysty Eddie Money'a otrzymał autorki
aranż Ace Frehley'a. W sumie każdy
ma też potencjał przeboju i zupełnie
nie odstaje od pierwszej trójki kawałków.
Troszkę inny wyraz ma kończący
album instrumental "Quantum
Flux". Jest zdecydowanie wolniejszy,
dłuższy, ma sporo gitar akustycznych i
elementów balladowych ale ciągle nie
traci rockowego charakteru. Znowu zachwycają
partie gitary oraz wyśmienity
klimat. Większość kompozycji napisał
Frehley, oprócz wspomnianych powyżej
jeszcze w "Bronx Boy" wspomagał go
Ronnie Mancuso. Oprócz tego Ace
sam śpiewał i zrobił do znakomicie,
oczywiście jak na jego możliwości.
Wspierały go chórki składające się z
muzyków, którzy akurat przebywali w
studio. Praktycznie wszystkie gitary nagrał
też Ace, jedynie dwukrotnie pomagał
mu Ronnie Mancuso i Warren
Huart. Sporo linii basu nagrał też Ace,
ale wspomagali go wspomniani wcześniej
Gene Simmons, Warren Huart i
Alex Salzman. Za to na perkusji grali
Matt Starr, Anton Dig i Scot Coogan.
Nagrania dokonano w domowym studio
Frehley'a, Rancho Santa Fe (California).
Brzmienia uzyskane tam zapewniły
wyśmienitą produkcję albumowi
"Spaceman". Ace Frehley bardzo pozytywnie
zaskoczył. Fanom hard rocka,
Kiss i Frehley'a bardzo polecam ten album.
(5)
Alice in Chains - Rainier Fog
2018 EMG
\m/\m/
Alice in Chains pomimo swojej kariery
trwającej 31 lat nagrało raptem sześć albumów
studyjnych. Szóstym jest najnowsze
wydawnictwo "Rainier Fog" będące
zarazem trzecim w dyskografii grupy
nagranym z wokalistą Williamem Du-
Vallem. Zastąpił on w 2006 roku
zmarłego cztery lata wcześniej, Layne'a
Staley'a. Zespół kazał fanom długo czekać
na nowości, ponieważ "Rainier Fog"
ukazuje się pięć lat po "The Devil Put
Dinosaurs Here". Trwający niespełna
godzinę materiał zawiera utwory, które
z powodzeniem mogłyby się znaleźć na
wydawnictwach z pierwszym frontmanem
i ten longplay można uznać za
przekrój twórczości Alice in Chains. W
"Red Giant", "All I Am", "Drone" słychać
echa takich staroci jak "Rain When I
Die", "Rooster" czy "Rotten Apple". Z kolei
"Fly", "Maybe" przywodzą na myśl
"Heaven Besides You" i "No Excuses".
Najnowsze dzieło Alice in Chains jest
niesamowicie spójne, jednakże ma swoje
wady. Chociaż na "Rainier Fog" nie
brakuje mocnych, przebojowych kompozycji
jak "Never Fade" czy "So Far
Under" (nad którym unosi się duch
"Phantom Limb") większość stanowią
melancholijne kawałki. Część z nich potwierdza
zapowiedź Jerry'ego Cantrella,
że "Rainier Fog" to płyta, jakiej jeszcze
Alice in Chains nie nagrało. I faktycznie
zespół zaskakuje obecnością
"Maybe". Pozornie jest to typowa w dorobku
Alice in Chains akustyczna ballada
z dwugłosami. Jednak tym razem
zaaranżowano je a capella i całość przeplata
oniryczne zwrotki z wesołymi refrenami.
Mimo, że tekst trudno zaliczyć
do pozytywnych z akompaniamentem
brzmi on jak bożonarodzeniowy hit.
Podobne odczucia budzi pierwszy singiel
"The One You Know". Główny riff
został zbudowany na trytonie, z kolei
chorus jest już melodyjny. Dokładając
do tego tekst napisany przez Cantrella
"The One You Know" zaczyna brzmieć
jak pop rockowy kandydat do stacji radiowych.
Jak już wspomniałem najnowszy
krążek Alice in Chains jest bardzo
równy, ale nie brakuje na nim słabszych
momentów. Takim wypełniaczem
z pewnością jest "Deaf Ears Blind
Eyes" otwierający stronę B. Na tle poprzedników
nie wyróżnia się niczym,
tym bardziej że dużo lepszy smolisty riff
ma "Drone". Całość jest flegmatyczna i
aby skrócić numer o połowę spokojnie
można by wyrzucić mostek. Niestety
tak się jednak nie stało i w efekcie blisko
pięć minut przelatuje nam koło ucha.
Jednak dużo gorszym pomysłem było
umieszczenie przydługiego "All I Am"
na ostatnim miejscu. Jest to klimatyczna
kompozycja, jednakże siedem minut
to za dużo na sam koniec. Uważam, że
nic by się nie stało, gdyby nie weszła
ona do setu i szósty longplay zamknąłby
się na energicznym "Never Fade".
"Rainier Fog" został nagrany w Bad
Animals Studio. W tym studiu została
zarejestrowana ostatnia płyta z Layne'm
Staley'em - "Alice in Chains" z
1995 roku. Producentem ponownie został
Nick Raskunelicz współpracujący
z grupą od czasu powrotu z Williamem
DuVallem. Na stworzenie tego albumu
muzycy poświęcili pół roku. Odnoszę
wrażenie, że w tym przypadku to trochę
za mało i materiał powinien jeszcze trochę
poleżeć u Raskunelicza, ponieważ
pod względem brzmienia zaprezentowano
nierówny poziom. W pierwszej
połowie perkusja jest wycofana tak bardzo,
że gitary tworzą nieprzyjemną dla
uszu ścianę dźwięków. Da się to szczególnie
zauważyć w tytułowej kompozycji.
Nie dość, że na głos Williama nałożono
efekty to jeszcze stopa i werbel
brzmią jakby zostały zarejestrowane z
myślą o "St. Anger". Przez to są wyraźnie
słyszalne przesterowania, gdy korzystamy
ze słuchawek. Sytuacja stabilizuje
się dopiero przy piątej pozycji
"Drone". Dopiero od tego momentu
wszystko brzmi jak rasowe Alice in
Chains. Koniec końców "Rainier Fog"
to krążek posiadający utwory, do których
warto wrócić, lecz w pojedynczej
kolejności. Jeżeli do tej pory nie mogliście
pogodzić się ze śmiercią pierwszego
wokalisty Alice in Chains, ten album
Wam w tym pomoże. Pomijając sporą
ilość dobrych numerów to William Du
Vall w kilku z nich brzmi niemal identycznie
do poprzednika, zwłaszcza jeśli
pamiętacie jak brzmiał głos Layne'a na
ostatniej płycie z 1995 roku. Trzeci album
z DuVallem jest zdecydowanie
najlepszym za czasów jego kadencji. (5)
Grzegorz Cyga
Alice In Hell - Creation Of The
World
2018/2014 STF
Oba albumy japońskich thrashers z
Alice In Hell zostały niedawno wznowione
przez niemiecką STF Records.
Nie są to w żadnym razie jakieś arcydzieła
i tak na dobrą sprawę ci naprawdę
maniakalni fani grupy, czy generalnie
thrashu, mogli sobie ściągnąć oryginalne
wydania tych płyt z Japonii, ale
OK, muzyczny biznes musi się kręcić,
nawet w czasach kryzysu. Debiutancki
"Creation Of The World" sprzed czterech
lat to kawał solidnego heavy/
thrashu. Co dziwne w tej - thrashowej
przecież - kapeli nie ma go w sumie aż
tak dużo, częściej słychać tradycyjny
heavy ("Time To Die") albo Motörhead
(utwór tytułowy, instrumentalny
"The Battle Of Ulster"). Typowa łupanka
to "Alice In Hell", "Rage 4GT" czy
spore fragmenty najdłuższego na płycie
"Cry For War", ale cały czas odnoszę
wrażenie, że Daisuke Hamate z kumplami
lepiej czują się w estetyce oldschoolowego
speed metalu, co najlepiej
potwierdza "Blood Fist". (3)
Alice In Hell - The Fall
2018/2017 STF
Wojciech Chamryk
Na "The Fall" jest w sumie podobnie.
Alice In Hell ostrzej thrashują tylko w
pierwszym i ostatnim utworze (tytułowy
i "Judges"), a w pozostałej ósemce
znowu bliżej im do siarczystego speed
metalu z silnie zaznaczoną motöryką
("Sign Of Tyr"), albo już bez żadnego
skrępowania grzeją niczym Lemmy i
spółka ("Broken Healer"). Słychać też
więcej odniesień do Metalliki ("Secret
Thunder"), ale jak by na to nie patrzeć,
to wciąż tylko co najwyżej druga liga
takiego grania, nawet z tendencjami
spadkowymi do trzeciej. (3.5)
Alms - Act One
2018 Shadow Kingdom
Wojciech Chamryk
Heavy/doom trzyma się mocno: wyjadacze
nie zwalniają tempa, młodzież
też próbuje swych sił w tej surowej estetyce.
Alms to Amerykanie z Baltimore
(Maryland), a "Act One" jest, zgodnie z
tytułem, ich długogrającym debiutem.
Długogrający to może zbyt wiele powiedziane,
bo tych sześć utworów trwa niewiele
ponad pół godziny, ale OK, za dawnych
czasów 35-40 minut było standardem
w przypadku winylowych krążków
i pasuje to również do tego bardzo
oldschoolowego materiału, wydanego
też na CD i kasecie. Alms grają tak, jak
czynili to ich poprzednicy na przełomie
lat 60. i 70. ubiegłego wieku, czyli głośno,
surowo i hipnotycznie. W większości
utworów, mimo tego, że w składzie
jest dwóch gitarzystów, na plan pierwszy
wysuwają się organowe partie, a
Jess Kamen udziela się też wokalnie,
tworząc duet z Bobem Sweeney'em.
To ciekawy zabieg, bo te dwugłosowe
harmonie są swoistym znakiem rozpoznawczym
Alms: tylko w rozpędzonym
"Deuces Low" wokalistka ma dla siebie
więcej przestrzeni w refrenie, z kolei wokalista
dziarsko pokrzykuje w zwrotce.
Sporo też w tych utworach okultystycznego,
mrocznego klimatu, specyficznej
atmosfery dawnego heavy rocka,
czegoś na kształt Coven czy początków
The Crazy World Of Arthur Brown,
mocy doom metalu czy nawet hard
rocka nie ma tu zbyt wiele, ale i tak oceniam
całość na (4,5).
Angel Heart - Angel Heart
2018 Mighty Music
Wojciech Chamryk
Angel Heart to norweska grupa grająca
melodic hard rock, w której skład wcho-
RECENZJE 137