31.03.2023 Views

HMP 70

New Issue (No. 70) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 190 reviews. 176 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Riot V, Grave Digger, Darkness, Necronomicon, U.D.O., Virgin Steele, Voivod, Angelus Apatrida, Seax, Nocny Kochanek, Ashes Of Ares, Crystal Viper, Crisix, Nervosa, Injector, Verni, Source, Cauldron, Night Demon, Wretch, Warfare, Destroyer 666, Vandallus, Deliverance, Thrashist Regime, Axegressor, Chastain, Stormzone, Haunt, Stormwitch, Wardance, Lord Vigo, Professor Emeritus, Iron Void, Helion Prime, Weapon UK, Elvenstorm, Droid, Hitten, Sonic Prophecy, Northward, Into Eternity, Necrytis, Mystic Prophecy, Mob Rules, Redemption, SoulHealer and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 70) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 190 reviews. 176 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Riot V, Grave Digger, Darkness, Necronomicon, U.D.O., Virgin Steele, Voivod, Angelus Apatrida, Seax, Nocny Kochanek, Ashes Of Ares, Crystal Viper, Crisix, Nervosa, Injector, Verni, Source, Cauldron, Night Demon, Wretch, Warfare, Destroyer 666, Vandallus, Deliverance, Thrashist Regime, Axegressor, Chastain, Stormzone, Haunt, Stormwitch, Wardance, Lord Vigo, Professor Emeritus, Iron Void, Helion Prime, Weapon UK, Elvenstorm, Droid, Hitten, Sonic Prophecy, Northward, Into Eternity, Necrytis, Mystic Prophecy, Mob Rules, Redemption, SoulHealer and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Virgin Steele - Virgin Steele

2018/1982 No Remorse Records

No Remorse Records uraczyło metalowych

maniaków i rozmaitych kolekcjonerów

płytowych reedycjami dwóch pierwszych

albumów Virgin Steele. Albumy

te dostępne są zarówno na CD, jak i

na winylu. Oczywiście, jak to zazwyczaj

w takich przypadkach bywa, płyty są

ładnie wydane oraz wypełnione bonusami.

Weźmy na tapetę debiut ekipy Davida

DeFeisa, który pierwotnie ukazał

się w roku 1982. Co ciekawe do 2002

roku nie był on dostępny na CD. Wiecie

jak to często bywa z debiutami. Czasem

zespół nie ma jeszcze wypracowanego

stylu, poszukuje swej estetyki,

umiejętności też należy jeszcze podszlifować

itp. Nie inaczej jest w przypadku

debiutu Virgin Steele. Muzycznie płyta

ta prezentuje się co najwyżej przeciętnie.

Już w intro zatytułowanym "Minuet

in D Minor" mamy do czynienia ze

zwykłą przewagą formy nad treścią.

Nawiązania do muzyki klasycznej są tu

nad wyraz otwarcie widoczne. Ale nie

wiem jak to się ma do prostego rockendrolla

w postaci takich utworów jak

"Danger Zone" czy "American Girl". Co

trzeba dodać, rockendrolla w niezbyt

wyrafinowanej formie i co nawet ważniejsze,

na niezbyt wysokim poziomie.

Taki jest cały album. Wszystkie utwory

są tu do siebie podobne i ciężko wyróżnić

jakikolwiek. Plusem tej płyty na pewno

nie jest także dość kiczowata okładka

oraz kulejąca produkcja. Nie powinno

to jednak w nikim budzić zdziwienia,

gdyż pierwotnie album ten ujrzał

światło dzienne jako produkcja niezależna.

Nie jest oczywiście tak, że "Virgin

Steele" nie ma żadnych dobrych

stron. Na pewno jedną z nich jest wokal

Davida, który pokazuje, że posiada on

niezwykły potencjał. Potencjał podobnego

kalibru można również wyczuć w

gitarowych zagrywka Jacka Starra.

Wszystko to jednak wymagało odpowiedniego

doszlifowania. Jako bonusy

do-stajemy kilka oryginalnych miksów

utworów pochodzących z tego albumu

oraz koncertową wersję "A Token Of My

Hatered". Debiut Virgin Steele nie robi

ogólnie dobrego wrażenia. Nawet przez

wielkich fanów grupy, płyta ta jest uważana

za stosunkowo słabą.

Bartłomiej Kuczak

Virgin Steele - Guardians Of The

Flame

2018/1983 No Remorse Records

Druga płyta Virgin Steele w porównaniu

z debiutem pokazuje ogromny postęp,

jakiego ekipa dowodzona przez

Davida DeFeisa dokonała w ciągu zaledwie

pół roku, gdyż tyle dzieliło jego

pierwotne wydanie od debiutu. Poprawa

jest zarówno widoczna, jak i słyszalna

pod niemal każdym względem. Od okładki,

przez produkcję a kończąc na samych

kompozycjach. Można z czystym

sumieniem stwierdzić, że "Guardians

Of The Flame" jest pierwszym klasycznym

dziełem legendy heavy metalu z

Long Island. Weźmy pierwszy z brzegu

utwór "Don't Say Goodbye (Tonight)".

Doskonałe połączenie heavy metalowej

ostrości, US metalowej galopady, rockendrollowego

feelingu i naprawdę przebojowego

potencjału. Ten z jednej

strony feeling, luz, a z drugiej zaś strony

pewnego rodzaju muzyczna dojrzałość

pojawia się także w takich utworach jak

"Burn The Sun", "Life Of Crime". Momentami

robi się naprawdę epicko. Takim

utworem jest na przykład "The

Redeemer", który jest nie tylko najlepszym

utworem na tym albumie, ale jednym

z najlepszych w całym dorobku

grupy. Zaczyna się dość wolno, potem

jednak cały czas się rozwija i staje się

coraz szybszy, nie tracąc przy tym nic

ze swej podniosłości. Zawiera również

sporo elementów symfonicznych, które

będą się przewijać w twórczości zespołu

przez całą jego karierę. Podobna podniosłość

jest także obecna w zamykającym

całość utworze "Cry In The Night"

ozdobionym przepiękną solówką Jacka

Starra. Jak w przypadku większości reedycji,

także tutaj otrzymujemy sporą

liczbę bonusów. Tym razem otrzymujemy

kilka wersji demo utworów z płyty

oraz trzy utwory pierwotnie wydane na

EP "Wait For The Night" z 1983 roku.

Warto dodać, że podobnie, jak w przypadku

reedycji debiutu bonusy są dodane

tylko do wersji kompaktowej. Winyl

jest wierną kopią oryginału. "Guardians

Of The Flame" to niewątpliwie

prawdziwy początek drogi Davida De-

Feisa ku podbojowi metalowego świata.

Bartłomiej Kuczak

Wardance - Heaven Is For Sale

1990/2018 Dying Victims

W natłoku rozlicznych reedycji niezauważony

przechodził fakt, że debiutancki

i jedyny album niemieckiego Wardance

jakoś nie doczekał się jeszcze

wznowienia. Owo poważne niedopatrzenie

naprawiła w końcu Dying Victims

Productions, dzięki czemu

"Heaven Is For Sale" jest ponownie

dostępny na LP i CD. Wersja kompaktowa

wzbogacona jest o siedem bonusów:

dwa zamieszczone już na pierwszej

edycji w momencie premiery oraz utwory

wydane oryginalnie na MLP "Crucifixion"

w roku 1988 oraz pochodzące z

powrotnego demo "Dance To The Beat

Of Life With The Spirit Of Youth"

(1994). Są one udane, szczególnie te z

lat 1988-90 i w dodatku też nie zawsze

oczywiste ("Blues" to faktycznie miarowy,

surowy blues), ale swoje robi tu

przede wszystkim podstawowa 10.

utworów z winylowej edycji. Jak na tamte

lata power/speed metal Wardance

nie robił może jakiegoś szczególnego

wrażenia, ale z perspektywy czasu zdecydowanie

zyskuje, gdyż jest to ostre,

siarczyste granie z drapieżnym śpiewem

Sandry Schumacher. Czasem brzmi to

niczym brutalniejsza wersja Warlock

("Neverending Nightmare"), gdzie indziej

robi się ciut bardziej klimatycznie

("Don't Play With Fire"), ale dominują

szybkie, zwarte utwory, niekiedy o

wręcz thrashowym charakterze ("Paris

In Fear"). Fajnie brzmi też "House Of

The Rising Sun", zagrany niby podobnie

do wersji The Animals, ale też ostro

podrasowany, nie tylko wokalnie, ale i w

warstwie instrumentalnej. Jeśli więc

ktoś lubi Rage czy wczesny Helloween,

to "Heaven Is For Sale" w żadnym razie

go nie rozczaruje.

Wojciech Chamryk

Wicked Step - The Harder The Better

1976-1979

2014 TMU

Amerykańska wytwórnia TMU nie

ogranicza się wyłącznie do metalowych

zespołów ze stanu Teksas, dlatego przypomniała

też nagrania hardrockowego

Wicked Step. LP "The Harder The

Better 1976-1979" zawiera osiem

utworów, powstałych w zawartych w

tytule latach, czyli jeszcze przed debiutanckim

i zarazem jedynym singlem formacji,

"Enticing Woman" z roku 1980.

W ósmej dekadzie XX wieku takie granie

było już nie na czasie, ale gdyby zespół

zdołał zainteresować wydawców

swą muzyką kilka lat wcześniej, miałby

szanse na sukces - nawet po tym, kiedy

triumfy zaczęło święcić disco, bo w tym

samym czasie grające podobnie Boston,

Bad Company czy UFO wciąż podbijały

listy przebojów. Coś jednak widocznie

nie wypaliło, albo i sami muzycy

nie myśleli o karierze, grając bardziej

hobbystycznie - trochę szkoda, bo "The

Harder The Better 1976-1979" to kawał

interesującej muzyki. Najstarsze

utwory są jeszcze nieco lżejsze, chociaż

w żadnym razie nie można odmówić ich

hardrockowej mocy, tak jak choćby

czerpiącemu z Black Sabbath "Lady

On The Hill", ale jednak więcej w nich

odniesień do rocka lat 60., z Hendrixem

na czele ("On The Road", "Master

Of The Darkness"). Im jednak dalej,

tym agresywniej, Mike Better śpiewa z

większym zadziorem, a już rozpędzone

"Rock N' Roller Masses" i "She's A Rocker"

to zapowiedź klasycznego metalu

przełomu lat 70. i 80. Jakość nagrań jest

typowo demówkowa, czasem nawet zanika

dźwięk, ale muzycznie to prawdziwa

perełka, szczególnie dla fanów wspomnianych

zespołów czy Moxy, wczesnego

Y&T oraz Starz.

Wretch - Reborn

2018/2006 Pure Steel

Wojciech Chamryk

Wretch jest kapelą nie młodą, gdyż ich

początków należy szukać jeszcze w latach

osiemdziesiątych. Mimo to album

"Reborn" pierwotnie wydany w roku

2006 przez Auburn Records. Dwanaście

lat później o tym albumie przypomina

nam nieodżałowane Pure Steel Records

w ramach reedycji bardziej lub

mniej klasycznych pozycji. Co można

powiedzieć o muzyce zawartej na debiucie

Amerykanów? Sam lider grupy Nick

Giannakos opisuje swoją twórczość

jako power metal zainspirowany przede

wszystkim dokonaniami Helloween.

Cóż, słuchając "Reborn" trudno znaleźć

mi jakiekolwiek wspólne mianowniki z

twórczością grupy Kaia Hansena. Jeśli

miałbym już doszukiwać podobieństw,

to na pewno byłaby to Metallica z

okolic "...And Justice For All" czy

nawet "Czarnego Albumu", Xentrix

oraz Pantera. Czyli zdecydowanie tu

bliżej do thrashu czy groove metalu niż

klimatów heavy/power (te oczywiście

także tu znajdziemy, ale o tym w następnych

linijkach). Taki właśnie jest między

innymi otwierający płytę "Mental

Wars", którego wspomniana Metallica

mogłaby im co najwyżej pozazdrościć.

Trochę wolniejsze tempo utrzymuje się

za to w następnym "Cry For The Young".

Ten utwór jest za to trochę bardziej

"panterowy". Wokale Colina Watsona

przypominają nawet momentami samego

Philla Anselmo. Bardziej heavy metalowo

robi się w kawalku numer trzy

czyli "Life". Tutaj natomiast Colin momentami

próbuje piać niczym Halford.

W utworze tytułowym oraz następującym

po nim "Eyes Of Fate" mamy zdecydowanie

najwięcej melodii oraz najwięcej

nawiązań do klasycznego heavy

na całym albumie. O ile kawałek "Reborn"

nie jest pozbawiony elementów

thrashu i takowego ciężaru, to drugi ze

wspomnianych utworów po lekkim

przearanżowaniu pasowałby do repertuaru

np. Grave Digger. No i oczywiście

maidenowe "łoooooooo" na końcu.

Chłopaki dla wytchnienia wstawili tu

także nastrojową, chociaż jak najbardziej

metalową balladę pod tytułem

"The Winners". Pod koniec ta balladka

zmienia się w ostry thrashowy killer. Potem

Nick i ekipa daje nam groove'owy

"Skin to Skin" ze skandowanym refrenem

oraz dynamiczny "I am Storm". Po

nich następuje chyba najbardziej interesujący

utwór z tego zestawienia, czyli

"Nothing". Jest to kawałek nastrojowy,

któremu towarzyszą liczne zmiany tempa

oraz mroczna, lekko niepokojąca

atmosfera. Przypomina on niece bardziej

rozbudowane dzieła Iced Earth.

Zresztą to samo można by napisać o zamykającym

album "Till Death Do You

Part". Płyta ta jest niezwykle spójna.

Poza tym mimo nowoczesnej produkcji

debiut Wretch absolutnie nie traci oldschoolowego

ducha.

Bartłomiej Kuczak

174

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!