HMP 70
New Issue (No. 70) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 190 reviews. 176 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Riot V, Grave Digger, Darkness, Necronomicon, U.D.O., Virgin Steele, Voivod, Angelus Apatrida, Seax, Nocny Kochanek, Ashes Of Ares, Crystal Viper, Crisix, Nervosa, Injector, Verni, Source, Cauldron, Night Demon, Wretch, Warfare, Destroyer 666, Vandallus, Deliverance, Thrashist Regime, Axegressor, Chastain, Stormzone, Haunt, Stormwitch, Wardance, Lord Vigo, Professor Emeritus, Iron Void, Helion Prime, Weapon UK, Elvenstorm, Droid, Hitten, Sonic Prophecy, Northward, Into Eternity, Necrytis, Mystic Prophecy, Mob Rules, Redemption, SoulHealer and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 70) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 190 reviews. 176 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Riot V, Grave Digger, Darkness, Necronomicon, U.D.O., Virgin Steele, Voivod, Angelus Apatrida, Seax, Nocny Kochanek, Ashes Of Ares, Crystal Viper, Crisix, Nervosa, Injector, Verni, Source, Cauldron, Night Demon, Wretch, Warfare, Destroyer 666, Vandallus, Deliverance, Thrashist Regime, Axegressor, Chastain, Stormzone, Haunt, Stormwitch, Wardance, Lord Vigo, Professor Emeritus, Iron Void, Helion Prime, Weapon UK, Elvenstorm, Droid, Hitten, Sonic Prophecy, Northward, Into Eternity, Necrytis, Mystic Prophecy, Mob Rules, Redemption, SoulHealer and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
jest to zasługa świeżaków - Harryego
Wilkensa i Ollyego Kaisera. Nie jest
to płyta wypełniona po brzegi
własnym, premierowym materiałem.
Utwór "Mad Butcher", znany był już
od dema. Teraz w zwolnieniu po środku
pozbawiony jest wybuchowych
bębnów, wzbogacony natomiast o gitarowe
pojedynki i temat z "Różowej
Pantery" na końcu. "The Damned" to
przeróbka Plasmatics. Destruction
zabrali się do przerabiania dosyć skutecznie,
bo wiele lat temu myślałem,
że mam do czynienia z kawałkiem
Niemców. "Reject Emotions" rozpoczyna
się, wzorem Metalliki, akustycznym
intro, które za pośrednictwem
sola przechodzi w thrash już nie
szczeniacki ale coraz bardziej techniczny.
Ileż tu napięcia w tych dodatkowych
motywach i pauzach. Sam
refren, częściowo wykrzyczany chórem,
przypomina mi wczesny Infernal
Majesty. Po raz pierwszy pojawia
się w historii kapeli wyraźne amerykańskie
staccato ale Destruction jest
cały czas kapelą grającą po niemiecku.
Tekst nie ucieka w jakieś egzystencjalne
nudy, ale rzetelnie pochyla się
nad ciężkim losem muzyka na trasie i
jego conocnym obowiązkom wobec
fanek. "Last Judgement", porywająca
przeplatanka motywów akustycznych
i malmstenowskich solówek, z mocno
zredukowaną perkusją, jest instrumentalnym
utworem autorstwa Wilkensa.
Dla mnie jeden z najlepszych
elementów dyskografii. Za czasów
kasetowego piractwa "Mad Butcher"
wydawano z "Sentence Of Death",
tworząc "polskiego kasetowego splita".
Co jeszcze umacniało mój bałwochwalczy
stosunek do tych dwóch
MLP. (5,5)
Destruction - Release From Agony
2017/1987 High Roller
Pierwsza płyta Destruction jaką usłyszałem.
To był błąd. Mając bowiem
lat raptem 15 zacząłem od dzieła najmniej
przystępnego. Na nasiadówce u
starszego kumpla wpadła mi w ręce
kaseta, tym razem chyba "Deck". Ci,
w przeciwieństwie do "Taktu" przynajmniej
starali się właściwie pisać tytuły
utworów. Na okładce surrealistycznie
zdeformowana potworna gęba,
kumpel bąknął coś, że kapela z
Niemiec i podobni do Kreator i Sodom,
więc pożyczyłem. Młody organizm
nie był jednak w stanie przyswoić
tego natłoku dźwięków. Z płytą zacząłem
się oswajać dopiero po jakiś 8
latach, już z winyla. Pisałem kiedyś o
"Syndromie Dojrzałego Metalowca".
Jak do niego dochodzi? W pewnym
momencie kapele zaczynają się wstydzić
własnej przeszłości, jednocześnie
pojawia się chęć pokazania umiejętności
instrumentalnych, aranżacyjnych,
czerpania z innych stylów.
Problem w tym, że te pragnienia przesłaniają
muzykom rzecz w thrashu
najważniejszą - pierwotną siłę niszczenia,
dzikość. Uznałem kiedyś
"Release from Agony" za szablonowy
przykład "SDM". Nie podobał mi
się aranżacyjny natłok, wielość taktów.
Odebrałem to jako obniżenie
spontaniczności i rozmachu. Z czasem
jednak "Release from Agony"
zaczął intrygować, wciągać. To co naprawdę
przeszkadzało tej płycie to
zbyt cicho zmiksowana perkusja. I
znów podobnie jak w przypadku
"Eternal Devastation" na ratunek
przyszły koncerty - tam okazuje się ile
potencjału tkwi w utworach z najbardziej
wymagającej płyty grupy.
Kaiser rzeczywiście popchnął Destruction
do przodu, gra jak przystało
na dobrego thrashowego perkusistę,
popisuje się zwłaszcza w "Survive
To Die" choć nie zasługuje na miano
najlepszego w Niemczech. Pijak
Witchhunter tworzył dwa lata później
ciekawsze partie. Nie mówiąc o
Ventorze. Bas Schmiera został w
końcu wyemancypowany. W "Dissatisfied
Existence" walczy na pierwszej
linii razem z gitarami. Sola na tym albumie
to thrashowy majstersztyk.
Płyta rytmicznie zróżnicowana, momentami
progresywna, dopracowana,
która nie boi się nastrojowych melodii
(riff przed refrenem "Sign Of Fear").
"Release From Agony" wychodziła w
różnych krajach w pewnych odstępach
czasu, tak więc sporo opracowań
podaje rok 1988. Pierwsze wydanie
płyty to jednak grudzień 1987. (4,5)
Destruction - Life Without Sense
2017/1989 High Roller
Destruction też chcieli mieć swój
"Mortal Way of Live". Okazja nadarzyła
się w roku 1988 po całej serii
udanych koncertów z Motorhead. Z
trasy wybrano kilka różnych występów
i połączono w jeden. Nie lubię
tego typu zabiegów. Niszczą one nastrój,
który charakterystyczny jest dla
występów live. Na szczęście "Life
Without Sense" podzielono jedynie
miedzy trzy gigi - z Austrii, Hiszpanii
i Portugalii. Koncerty thrashowe nie
dają specjalnych okazji do gadek z publicznością.
To nie jest Judas Priest
gdzie Halford przekrzykuje się z fanami.
Jednak powtarzam do znudzenia:
to publiczność tworzy w połowie
atmosferę gigu. Na "Life Without
Sense" jest gdzieś daleko. Posłuchajcie
tylko opętańczych wyć na "Live
Scars", a poczujecie różnicę. Schmier
zachowuje się na scenie dość gładko.
Porównajcie go do swojaka Angelrippera
z "Mortal Way of Live", szalonego
Milego z "Out of the Dark"
albo do krwawej konferansjerki Arayi
z "Live Undead". Może to z powodu
roli suportu. Może z powodu bariery
językowej. Od thrashowych gigów nie
oczekuję improwizacji czy zbytniego
odbiegania od struktury utworu,
zwłaszcza kiedy ma się do czynienia z
tak agresywnym thrashem jak Destruction.
I tutaj takowych nie ma.
Należy jednak od koncertu thrashowego
oczekiwać agresji płynącej ze
sceny. Na "Life Without Sense" leje
się ona prawdziwym wodospadem.
Ktoś powiedział, że na metalowym
gigu najważniejsze jest nagłośnienia
garów. Tutaj potężny werbel Kaisera
przypomina mi ten z "Arise" Sepy.
Schmier wyśpiewuje swoje kwestie
czytelniej, dynamiczniej, agresywniej,
ale o dziwo kawałki nie są wcale grane
szybciej niż w oryginale. Zabieg daje
dużo gęstym kompozycjom z "Release
From Agony". Nut tyle samo, a
utwory bardziej przejrzyste i porywające.
Najciekawiej robi się w utworach
sprzed dojścia Wilkensa i Kaisera.
"Curse The Gods", "Invicible Force",
czy zwłaszcza początek "Eternal Ban",
wyposażone w klasyczne solówki Wilkensa,
nabierają kolorów i tożsamości.
"Life Without Sense" produkcyjnie
wypada lepiej niż jej konkurentka
sprzed roku - "Mortal Way Of Life",
może równać się też z "Live Scars"
Dark Angel. To dodatkowy plus,
wszak amerykanie z urzędu mieli lepsze
warunki do nagrywania i realizacji.
Szkoda tylko, że Badeńczycy, nie
licząc "Mad Butcher", wyrzucili z setu
kawałki z "Sentence of Death". (5)
Destruction - Cracked Brain
2017/1990 High Roller
Płyta powstawała w autentycznych
bólach. Już bez Schmiera. Z trzema
basistami, z których tylko Engler jest
nim z powołania. Resztą partii podzielili
się Sifringer i Wilkens, nie
dziwne więc, że znów bas jest traktowany
jako wypełniacz i odważnik. To
w założeniu miał być taki "Coma Of
Souls" czy "Black Album". Grupa pokazała
swoje umiejętności na "Release
from Agony", czas więc na lżej
strawne utwory. Dojrzeliśmy. Pod
względem komercyjnym z operacji nic
nie wyszło. Płyta przepadła pośród
konkurentów. W założeniu, poprzez
połączenie dojrzałości z thrashową
agresją "Cracked Brain" miała być
nowatorska i pewnie wielu z fanów
uznaje ją za taką do dzisiaj. Nie wiem
jednak co opętało wokalistę Andre
Griedera, ale jego interpretacja bezlitośnie
zerznięta jest z Testament.
Radzę posłuchać "Rippin you off
Blind", "Frustrated" czy "SED". W
tym ostatnim słowo "Time" śpiewane
jest chórem z identyczną manierą jak
w "Greenhouse Effect". Słucham i mam
przed sobą tupiącą łydkę Chucka
Billyego. Zachłyśnięcie Stanami widoczne
jest też w riffach, pociętych na
modłę Bay Area, jednak nie tak bezlitośnie
jak w Exodus. Niemcy są subtelniejsi
i grają nieco wyżej. Fajnie się
tego słucha, ale niech nikt mi nie
wmawia, że tak wygląda postęp, rozwój.
Demówka "Bestial Invasion of
Hell" ma w sobie więcej nowatorstwa.
Z tego kalifornijskiego wpływu ucieka
rozpędzony w środku "Time Must
End" oraz bardziej ponury i wolny
"When Your Mind Was Free". Nowatorskie
są na "Cracked Brain" z pewnością
sola. Wilkens rozwinął swój
styl, teraz obok neoklasycznego heavy
mamy dźwięki wręcz kosmiczne, zimne
i mechaniczne ("Cracked Brain").
Odejście tego faceta z metalu w latach
90 było dużą stratą, bo warsztatowo
bił na głowę całą thrashową konkurencję
w Niemczech, może poza
Mekong Delta. Byłem wielce zaskoczony
gdy przeczytałem tekst do
"SED" - skrót oznacza Socialist Eternal
Death (Ostateczna Śmierć Socjalizmu)
i oparty jest na wydarzeniach z
masakry na Placu Niebiańskiego Spokoju.
Ma też swoje drugie dno, bo
taki sam skrót nosiła komunistyczna
partia NRD. To bardzo pozytywna
przeciwwaga dla lewackich manifestów,
czasem pojawiających się w
twórczości kapel niemieckich. (4)
Jakub "Ostry" Ostromęcki
RECENZJE