HMP 70
New Issue (No. 70) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 190 reviews. 176 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Riot V, Grave Digger, Darkness, Necronomicon, U.D.O., Virgin Steele, Voivod, Angelus Apatrida, Seax, Nocny Kochanek, Ashes Of Ares, Crystal Viper, Crisix, Nervosa, Injector, Verni, Source, Cauldron, Night Demon, Wretch, Warfare, Destroyer 666, Vandallus, Deliverance, Thrashist Regime, Axegressor, Chastain, Stormzone, Haunt, Stormwitch, Wardance, Lord Vigo, Professor Emeritus, Iron Void, Helion Prime, Weapon UK, Elvenstorm, Droid, Hitten, Sonic Prophecy, Northward, Into Eternity, Necrytis, Mystic Prophecy, Mob Rules, Redemption, SoulHealer and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 70) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 190 reviews. 176 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Riot V, Grave Digger, Darkness, Necronomicon, U.D.O., Virgin Steele, Voivod, Angelus Apatrida, Seax, Nocny Kochanek, Ashes Of Ares, Crystal Viper, Crisix, Nervosa, Injector, Verni, Source, Cauldron, Night Demon, Wretch, Warfare, Destroyer 666, Vandallus, Deliverance, Thrashist Regime, Axegressor, Chastain, Stormzone, Haunt, Stormwitch, Wardance, Lord Vigo, Professor Emeritus, Iron Void, Helion Prime, Weapon UK, Elvenstorm, Droid, Hitten, Sonic Prophecy, Northward, Into Eternity, Necrytis, Mystic Prophecy, Mob Rules, Redemption, SoulHealer and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
odsłuchu nie powali...ale już drugi i
trzeci wciąga niczym nałóg. Tak jest
właśnie z debiutem Armortura... (5)
Artizan - Demon Rider
2018 Pure Steel
Jakub Czarnecki
Najnowsze dzieło Artizan daje nam dokładnie
to, do czego ta kapela przyzwyczaiła
nas już w przeszłości. "Demon
Rider" jest zatem swoistą mieszanką
klasycznego heavy metalu, US power/
speed oraz rocka/metalu progresywnego,
a wszystko to przyprawione sporą dawką
ładnych i jednocześnie nie popadających
w banał melodii. Album rozpoczyna
mroczne, z lekka niepokojące
intro, które gładko przechodzi z ostry
heavy metalowy utwór tytułowy. Kawałek
ten to idealna prezentacja unikalnego
(mimo pewnych wtórności, których
jednak grając taką muzykę nie sposób
uniknąć) stylu Artizan. Podobnie można
ocenić nieco bardziej progowy "The
Hangman". Bardziej energetyczne są za
to "Soldiers Of Light" (najbardziej power
metalowy refren w tym zestawieniu)
oraz "The Endless Oddyssey". Jak to
Panowie z Artizan mają w swym zwyczaju,
najlepszy kąsek zostawili swym
słuchaczom na sam koniec. Mianowicie
jest to ponad dziesięciominutowa bardzo
rozbudowana suita. Ci goście naprawdę
mają głowę do tego typu
utworów. Potrafią skomponować je tak,
by wszystko było na swoim miejscu i nie
powodowało u słuchacza uczucia znudzenia.
Wszystkie wątki pasują tu idealnie
do siebie i nie sprawiają wrażenia
posklejanych na siłę. Jako bonus mamy
tu pewną ciekawostkę. Otóż utwór tytułowy
nagrany z Harrym "The Tyrantem"
Conklinem na wokalu. Jest to
strzał w dziesiątkę, gdyż jego głos idealnie
pasuje do tego utworu i nadaje mu
specyficznego charakteru. Trzeba posłuchać!
(4,5)
Bartłomiej Kuczak
Ashes of Ares - Well of Souls
2018 Rock Of Angels
Moim zdaniem Ashes of Ares to troszkę
zmarnowany potencjał. Mamy w
tej grupie byłego, wspaniałego wokalistę
Iced Earth, Matta Barlowa, mamy byłego
gitarzystę Iced Earth, mamy (na
poprzedniej płycie na stałe, tutaj gościnnie)
perkusistę Nevermore, Vana Williamsa.
Mało tego, mamy solidnie wyprodukowaną
i dobrze brzmiącą płytę
pełną pełną "icedowych" riffów i głębokich
wokali Matta. Niestety nie mamy
błyskotliwych kompozycji. Nowa płyta
Ashes of Ares, podobnie jak poprzedniczka,
snuje się niewyraziście przez kilkadziesiąt
minut i prawie niczym nie
przyciąga ucha słuchacza. Słucham jej
wiele razy i muszę przyznać, że znakomicie
sprawdza się jako tło do jakiejkolwiek
pracy. Kiedy na chwilę przystanę,
żeby się na niej skupić, słyszę wycięty
z całości sensowny fragment kawałka,
który zaraz odpływa wraz z moją
koncentracją przechodząc w inny, nieskładający
się w całość z poprzednim.
Wielka szkoda, bo wykonawczo na tej
płycie wszystko robi wrażenia. Zarówno
precyzyjne "amerykańsko-power metalowe"
riffy jak i czarująca barwa Barlowa
balansująca na granicy ciepłych linii
wokalnych po krzyki (nakładki wokalne
w "Unworthy" - palce lizać). Sympatię
budzą też icedearthowe pomysły jak
choćby "Sun Dragon" (brzmiący jak
numer z "Horror Show"). Bardzo pozytywne
jest to, że w morzu kiepsko brzmiących
zespołów "zrób to sam" (od
Running Wild po Chrica Caffery'ego),
Ashes of Ares daje dobry przykład jeśli
chodzi o warsztat i brzmienie. Jeśli wystarczy
Wam zlepek świetnych wokali i
dobrych riffów płynących jako muzyka
w tle - jak najbardziej sięgnijcie po
"Well of Souls". Jeśli czujecie, że choćby
z takiego Barlowa można wycisnąć
więcej - poczujecie niedosyt.(3,7)
Axegressor - Bannerless
2018 Brutal
Strati
"Bannerless" jest albumem fińskiego
Axegressor, którzy najwyraźniej specjalizują
się w jednoczłonowych tytułach
swoich albumów. Poza tym, jest także
albumem jak dla mnie inspirowanym
muzyką Voivod oraz Celtic Frost z
tym bardziej politycznym przesłaniem.
Dlaczego tak twierdzę? Chociażby ze
względu na motywy znajdujące się na
"Terminal Ignition" oraz "Ever-Bending
Spine" (nawet jest klasyczne niczym
schabowy z ziemniakami - ugh!). Pozwolę
tu się zatrzymać i zejść z tematu:
jeśli ktoś narzeka, że nie ma obecnie
żadnego ciekawego technicznego/kosmicznego
thrashu, to daje tu tylko wyraz
temu, jak bardzo nie umie szukać muzyki
w tym gatunku, gdzie ostatnio na
łamach pism brylowały takie kapele jak
Vektor czy Black Fast, bądź też mniej
popularne, jak Droid, Teleport lub
Vexovoid. Zresztą motyw kończący
"Terminal Ignition" przypomina muzykę
graną przez twórców "Terminal R-
edux". Albo "Human Travesty", który
również może znacznie przypominać
utwory Vektor. Oczywiście ten album
nie stoi samą awangardą w zakresie riffowym,
zdarzają się też utwory mniej
przypominające techniczny thrash, jak
chociażby "Don't Be An Asshole" czy
"Bridges To Cross And Burn". Utwory są
utrzymane w średnich i szybkich tempach,
choć zdarzają się też wolniejsze
motywy. O ile tematyka lekko zahacza
o tematy kosmosu ("In Safe Space No
One Can Hear Your Scream" - najwyraźniej
krótki tytuł albumu musieli zrównoważyć
naprawdę długim tytułem
utworu.), to podobnie jak w Voivod są
również utwory o tematyce społecznej i
politycznej. Choć tutaj utwory tego
typu stanowią tematykę albumu Finowie
tu wymierzają ostrze krytyki w pewne
zachowania za pośrednictwem
utworów takich jak "Igno-rant', "Dont Be
An Asshole" czy "Peace At Last (Armageddon)"
i "Human Travesty". Można by
się pokusić, że motyw "stanu społeczeństwa"
łączy wszystkie utwory na tym
albumie. Brzmienie? Znowu tu muszę
przywołać Vektor i napisać, że jest to
nagrane w ich stylu. Wokalizy? Zachrypnięte,
tak jak część fanów tego gatunku
lubi. Są utrzymane w średnich rejestrach.
Tutaj raczej nie ma mowy o tak wyrazistych
wyższych głosach, tak jak w
wypadku wokalisty DiSanto, jednak też
można ich cień odnaleźć ("Bridges To
Cross And Burn"). Co do wad? Nie do
końca do mnie przemawiają te wokale,
nie są dostatecznie wyraziste. Trochę
też do mnie nie przemawia brzmienie
oraz to, że ogólny wydźwięk może nie
kleić się z tematyką. Chociaż ostatnio
jesteśmy rozpieszczani dobrą muzyką z
gatunku technicznego thrashu, przez co
albumy takie jak "Bannerless" są na
gorszej pozycji. Jest na nim trochę fajnych
motywów, nie przeczę, jednak już
je gdzieś słyszałem i część sekcji jest
dość odtwórcza - chociażby niektóre
ścieżki perkusyjne. Jednak tu warto zauważyć,
że dopełniają one sekcje rytmiczną
i nadają dynamiki utworowi (jak to
zwykle perkusja powinna czynić), na
przykład w "Ever-Bending Spine". Klimat
na tym albumie jest dobrze skonstruowany.
Choć nie pasuje do tematyki.
Dlatego (tylko) ode mnie (4,3).
Axe Steeler - On The Run
2018 Pure Steel
Jacek Woźniak
Zastanawiałem się ostatnio, jaki album
mogę uznać za idealną płytę heavy metalową.
Bez wątpienia takim albumem
jest "Painkiller" Judas Priest. Na pewno
do tej kategorii mógłbym jeszcze
zaliczyć "Piece Of Mind" Iron Maiden,
debiut grupy Running Wild czy "Crystal
Logic" Manilla Road. Mógłbym
jeszcze tu dodać niedoceniony (nawet
przez sam zespół) "Into Glory Ride"
Manowara. Jeszcze parę albumów by
się znalazło, ale do czego zmierzam.
Otóż wszystkie wspomniane płyty ujrzały
światło dzienne w latach 80-tych.
Zastanówmy się zatem, czy dzisiaj wychodzą
płyty, które nawet jeśli nie są
całkowicie idealne, to do tego ideału się
zbliżają. Okazuje się, że tak. I nie koniecznie
nagrywane są przez starych wyjadaczy.
Bywa, że taki album nagra zupełnie
młoda kapela. Przykładem może
być debiut kolumbijskiej grupy Axe
Steeler pod tytułem "On The Run".
Wypełnia go osiem utworów, w których
spotykają się najlepsze wzorce różnych
szkół heavy metalu. O tym, że mamy do
czynienia z płytą idealnie definiującą
gatunek, możemy się przekonać już słuchając
otwierającego album kawałka
"Back To The Stage" (wcześniej był on
wydany jako singiel). Utwór ten to oldschoolowy
heavy z elementami speed
metalu i ciekawą solówką. Stylizowany
jest na występ na żywo (dograne krzyki
publiczności). W podobnym klimacie
utrzymany jest kolejny "Hellrider" ze
skandowanym, a jednocześnie melodyjnym
refrenem. Mniej więcej w środku
albumu, chłopaki fundują nam pełen
zmian tempa oraz nastroju, instrumentalny
utwór "Beyond The Stars" mający
w sobie pewne echa rocka progresywnego.
W dalszej części wracamy jednak
do stuprocentowego, oldschoolowego
heavy. Tytułowy "On The Run"
czy kolejny, najlepszy na płycie "Storm"
to kawałki wykorzystujące najlepsze
patenty NWOBHM. I mimo że owe
patenty są już bardzo ograne, zespół potrafi
wykorzystać je w sposób, który ani
nie nudzi, ani nie powoduje uczucia
deja vu. Produkcja również na wysokim
poziomie. Brzmienie selektywne, wyraźnie
słychać poszczególne instrumenty.
Axe Steeler tym albumem powinien zamknąć
usta wszystkim, którzy twierdzą,
że klasyczny heavy już dawno umarł.
Myślę, że jeszcze o nich usłyszymy.
Obawiam się tylko, czy tym debiutem
nie postawili sobie poprzeczki trochę za
wysoko... (5,5)
Bartłomiej Kuczak
AxMinister - The Crucible of Sin
2018 Self-Released
Ten wstęp przyprawił mnie o zażenowanie.
Rozpoczęcie swojego albumu odgłosami
"udobruchanej" koleżanki nie
jest czymś, co mi się podoba. Nie mam
nic do aktów seksualnych w muzyce,
lubię całą EPkę "Torture Tactics" wraz
z jej utworami takimi jak "Gutterslut"
czy "Dicks of Death", i wiem, że metal to
jeżdżenie po schematach, ale zasadniczo
co miało to wnieść? Wiem, że album
jest zatytułowany "The Crucible
of Sin" i że prokreacja pozamałżeńska
może być uznawana za grzech, ale czemu
na dzień dobry muszę dostawać jękiem?
Dobra, zaczął się "Prey". Brzmi
jak Ram Jam tyle, że z próbującym za
bardzo wokalistą, średnim w najlepszym
wypadku riffem i kiepską produkcją.
Brzmienie przynajmniej u mnie jest
okropne. Jaka jest tematyka tego utworu?
Jeden wyraz: r_u_c_h_a_n_k_o.
Okej, lecimy dalej, "Salvation". Kolejny
sztampowy riff. Kolejna kiepska produkcja.
Teraz utwór jest o szukaniu siebie.
Dalej. "The Trials of Hercules" - nadal
dość sztampowa tematyka, strasznie typowy
riff, choć podoba mi się przyspieszenie
w drugiej części utworu. Kolejny
"The Succubus and The Crucible"?
Podobnie jak "The Trials of Hercules".
Mile zostałem zaskoczony przez "Sanctus
Equitus Mortis" - intro było całkiem
okej. Jednak reszta już trochę mniej.
Jaki ja mam problem z tą EPką? Wokalista
nie do końca czuje motywy, do których
śpiewa, tematyka jest zbyt kliszowa
żeby uratować ten utwór. Podobne
kompozycje już zostały napisane i wykonane
wcześniej przez Judas Priest i
Manowar, o wiele lepiej. Nie oceniam,
nie moje klimaty, polecam zamiast tego
posłuchać czegoś innego. Drogiemu zespołowi
zaś zalecam zmienić podejście
do wokaliz i trochę poświęcić czasu nad
dopracowaniem kompozycji, bo obecnie
są za proste i niespójne zaś solówki nieciekawe.
Chyba że ktoś lubi stadionowe
riffy, to może wziąć to za pozytyw. Jeśli
jednak chcecie posłuchać i ocenić sami,
to zespół udostępnił swój album na
swoim bandcamp. Ale ja tam tego nie
polecam. Poza tym to okładka bardzo
spoko, zawsze lubiłem te odniesienia do
średniowiecznych grafik.
Jacek Woźniak
RECENZJE 139