31.03.2023 Views

HMP 70

New Issue (No. 70) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 190 reviews. 176 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Riot V, Grave Digger, Darkness, Necronomicon, U.D.O., Virgin Steele, Voivod, Angelus Apatrida, Seax, Nocny Kochanek, Ashes Of Ares, Crystal Viper, Crisix, Nervosa, Injector, Verni, Source, Cauldron, Night Demon, Wretch, Warfare, Destroyer 666, Vandallus, Deliverance, Thrashist Regime, Axegressor, Chastain, Stormzone, Haunt, Stormwitch, Wardance, Lord Vigo, Professor Emeritus, Iron Void, Helion Prime, Weapon UK, Elvenstorm, Droid, Hitten, Sonic Prophecy, Northward, Into Eternity, Necrytis, Mystic Prophecy, Mob Rules, Redemption, SoulHealer and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 70) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 190 reviews. 176 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Riot V, Grave Digger, Darkness, Necronomicon, U.D.O., Virgin Steele, Voivod, Angelus Apatrida, Seax, Nocny Kochanek, Ashes Of Ares, Crystal Viper, Crisix, Nervosa, Injector, Verni, Source, Cauldron, Night Demon, Wretch, Warfare, Destroyer 666, Vandallus, Deliverance, Thrashist Regime, Axegressor, Chastain, Stormzone, Haunt, Stormwitch, Wardance, Lord Vigo, Professor Emeritus, Iron Void, Helion Prime, Weapon UK, Elvenstorm, Droid, Hitten, Sonic Prophecy, Northward, Into Eternity, Necrytis, Mystic Prophecy, Mob Rules, Redemption, SoulHealer and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

dzą dawni członkowie zespołu Highland

Glory. Kapela z Trine Elise

Johansen na wokalu nawiązuje w swoim

brzmieniu do muzyki rockowej i metalowej

z lat 80. Na ich debiutanckim

krążku "Angel Heart" wydanym 18

maja 2018r. znajdziemy dziewięć mocnych

kawałków w tym klimacie. Album

otwiera kawałek "Burning Desire" z mocnymi

gitarowymi riffami i wpadającym

w ucho dynamicznym refrenem. To bardzo

dobry początek, a potem jest już

tylko lepiej. "Run Away With Me" jest

bardziej podniosły, z wyeksponowaną

perkusją i spokojniejszym brzmieniem

gitary, aczkolwiek ze świetną solówką w

końcowej części. "I Don't Need Love"

okazuje się z kolei kawałkiem mocno

folkowym. I dobrze, bo właśnie w takim

anturażu wokal Trine Elise sprawdza

się doskonale - refren (z drugim głosem

w tle) jest po prostu znakomity! Śmiało

można nazwać ten utwór najlepszym z

płyty obok "My Spirit Will Live On".

"Forever Free" swoim stylem - ostre

tempo i gitarowe efekciarstwo - mocno

nawiązuje do power metalu. "She Is

Strong" jest zaś delikatną balladą, w której

swoje zdolności prezentuje na pianinie

Lars André Larsen. Momentami w

tle pojawiają się też skrzypce. Krążek

znów nabiera tempa z kawałkiem "My

Spirit Will Live On", w którym poszczególne

instrumenty (w tym ponownie

skrzypce) potęgują emocje, które wybuchają

z wokalem. Utwór trwa ponad siedem

minut, lecz cały czas trzyma w napięciu.

Następnie mamy serię energetycznych

rockowych kawałków: drapieżny

"Rock Friends", motywujący "Worth the

Wait" i zamykający całość, nieco delikatniejszy

"Sailing Against The Wind".

Bardzo dobra końcówka, w której mamy

wszystko, co najlepsze w Angel

Heart - ostre gitarowe riffy, pełen emocji

wokal i przyjemne dźwięki skrzypiec.

Angel Heart wchodzi na hard rockową

i metalową scenę w wielkim stylu, co

przede wszystkim jest zasługą wieloletniego

doświadczenia w branży jego

członków. Każdy kawałek został dopracowany,

zespół nie boi się eksperymentować

z różnymi metalowymi podgatunkami,

a wokalistka sprawdza się i

w balladach, i w mocniejszym uderzeniu.

Krążek mógłby co prawda być nieco

ambitniejszy lirycznie, ale naprawdę

nie mamy na co narzekać. (5)

Anubi's Servants - Duat

2017 Self-Released

Marek Teler

Anubi's Servants grają thrash, ale już

fakt, że na debiutanckiej EP-ce zamieścili

też cover Darkthrone, wiele wyjaśnia,

bo to thrash podszyty zarówno

blackiem, jak i jakimś punkowym sznytem.

Niestety, mocno też przeciętny,

chociaż zespół sili się na oryginalność

również co do warstwy tekstowej, sięgając

do mitologii starożytnego Egiptu.

W sumie nie ma się tu za bardzo do

czego przyczepić, ale też z drugiej

strony brak powodów do zachwytów -

ot, poprawne łojenie, ryk/skrzek wokalisty,

momenty bardziej tradycyjnych

zwolnień, jakieś etniczne/filmowe wstawki

niczym z soundtracku filmu dokumentalnego

o Egipcie i tyle. Można więc

"Duat" posłuchać w jakieś fragmentarycznej

dawce (polecam "Intro-Sentence"

oraz mroczny "Damned-Intermezzo-

Psycostasia"), ale jeśli się tego nie uczyni

jakiejś zauważalnej straty nie poniesiemy.

(2,5)

Arca Progjet - Arca Progjet

2018 Jolly Roger

Wojciech Chamryk

Arca Progjet, to projekt perkusisty Alexa

Jorio i jego najlepszego przyjaciela

basisty Gregorio Verdun. Do tego duetu

dołączyli wokalista Sergio Toya,

gitarzysta Carlo Maccaferri oraz klawiszowiec

Filippo Dagasso. Ich muzyka

bezpośrednio nawiązuje do tuzów progresywnego

rocka, ale w moim odczuciu

zdecydowanie więcej wzorców zaczerpniętych

jest z późniejszej epoki oraz dokonań

kapel zwanych neoprogresywne.

Można w tym miejscu wymieniać całą

listę zespołów, głównie z Wielkiej Brytanii,

takich jak Pendragon, Jadis,

Shadowland, Arena, Pallas, IQ, itd.

Ale to nie tylko język znany na Wyspach.

W Polsce również wyjątkowo

uwielbiana jest taka muzyka, więc wskazując

kapele takie, jak Satellite, Believe,

Millenium, Collage, Abraxas, Quidam,

łatwiej będzie naszemu słuchaczowi

odnaleźć odniesienia dla swoich wyobrażeń.

Choć muzyczną podstawą

Włochów jest neoprogres, to spotkamy

również inne elementy, chociażby takie,

jak pop-rock, AOR, hard rock, folk, a

nawet jazz. Wszystkie te elementy są

kapitalnie wplatane w podstawowe konstrukcje

kompozycji. Utwory są przede

wszystkim przestrzenne, melodyjne, łagodne,

bardzo plastyczne, ale jak to

bywa w tej muzyce, nie brakuje kontrastów

i fragmentów zdecydowanie bardziej

dynamicznych. Jednak łączenie

rocka progresywnego z hard rockiem

czy heavy metalem to nic nowego. Żadną

nowością jest także popowa oprawa

rocka progresywnego, wystarczy wymienić

Genesis czy Yes. Włosi z lekkością

dodają również partie instrumentów

ciągle nie takich oczywistych w muzyce

rockowej, jak flet, klarnet, organy Hammonda,

melotron, saksofon, skrzypce.

Nie muszę pisać, że przynosi to fascynujące

efekty. Uatrakcyjnia to nie tylko

i tak wyborną muzykę ale przynosi pewną

ekscytację zaproszonymi gośćmi.

Bowiem na takich skrzypcach udziela

się sam Mauro Pagani założyciel PFM.

Są jeszcze chociażby Gigi Venegoni i

Arturo Vitale (Arti & Mestieri). Po

prostu debiut Arca Progjet zawiera

wszystko w czym lubują się fan muzyki

progresywnej czy neoprogresywnej.

Album jest bardzo wyrównany, niemniej

każdy z utworów może stać się faworytem.

Rozpoczynający "Arcas" to

wyborna progresywna kompozycja z doskonałymi

partiami syntezatorów oraz

saksofonu. "Meta' Morfosi" to przykład

doskonałej syntezy rocka progresywnego

z muzyką popową, tak jakby zaczerpnięto

ją z albumu "Duke" Genesis.

W tym samym stylu, ale jeszcze bardziej

melodyjna jest "Delta Randevouz".

"Neanderthal" rozpoczyna sie podniośle

i symfonicznie aby przerodzić się w opisywany

collage rocka progresywnego i

pop-rocka. Zdecydowanie monumentalnie

wybrzmiewa "Pozzanghere Di Cielo"

ale nic nie traci z charakteru muzyki

Arca Progjet. Po prostu trzeba się

wsłuchać i porwać tej kompozycji, która

przypadnie najbardziej do gustu. Rozmawiając

o muzyce, wykonaniu i produkcji

tego włoskiego zespołu z pewnością

przy każdym z tych aspektów zahaczymy

o wysokie standardy ich jakości,

które deprymowane są przez umiejętności,

doświadczenie i zaangażowanych

muzyków. Niektórzy pewnie się już

zorientowali, dla mnie było to zaskoczenie,

które z czasem i kolejnymi przesłuchaniami

przerodziło się w duży atut. A

chodzi o to, że na debiucie Włosi śpiewają

w języku ojczystym. "Arca Progjet"

jest godna polecenia (4,5)

Arcyzygmunt Stefan - Szarpidruty

2018 Self-Released

\m/\m/

Pod nazwą Arcyzygmunt Stefan kryje

się solowy projekt Konrada Wulkiewicza

wokalisty ciągle dobrze zapowiadającego

się zespołu heavy/thrashowego

Detonacja. To, że aktualnie muzyk może

sam nagrać materiał nikogo już nie

dziwi. Z resztą takich pomysłów na rynku

tradycyjnego heavy metalu jest coraz

więcej. Pewne zdziwienie przynosi jedynie

fakt, że Konrad znakomicie daje

sobie radę z instrumentarium i brzmieniem

płyty. Świetne gitary, riffy tną

uszy aż miło, partie solowe spełniają

swoja rolę, choć bas nie jest wyeksponowany,

to mam wrażenie, że go słyszę.

O dziwo perkusja nie brzmi jak coś samplowanego,

ale nie wierzę aby muzyk

zagrał jej partie na zwyczajnym instrumencie.

Nie jest to jakaś wyszukana gra

na bębnach ale bardzo dobrze wpasowuje

się ona w muzyczny świat Arcyzygmunta

Stefana. A należy on do

stylu heavy/ thrash metalu. Odniesień

jest sporo ale najważniejsze z nich to

chyba wczesna Metallica, Pantera i

Annihilator. To ostatnie porównanie

zdaje się nawet najbliższe, bowiem Jeff

Waters również potrafi nagrać sam płytę,

nie omijając śpiewania, świetnie odnajduje

się w stylu heavy/thrashowym

oraz lubi nowoczesne granie i z chęcią

go wykorzystuje w swoich kompozycjach.

Jeśli chodzi o budowę utworów to

Jeff mimo wszystko robi to bardziej

technicznie, ale ostatnio również dba o

dobre, proste i komunikatywne przesłanie,

tak jak właśnie robi Konrad w

swoich utworach. Waters za to zdecydowanie

lepszy jest w partiach solowych,

ale jest on idolem wielu młodych

gitarzystów. Podejrzewam, że sam

Konrad nieraz szlifował - a przynajmniej

próbował - swój warsztat na partiach

Jeffa. Za to Jeff może trochę pozazdrościć

Konradowi umiejętności śpiewania,

choć czasami ze względu na wartości

muzyczno-tekstowe Wulkiewicz

zniża swoje loty do poprawnego artykułowania

głosem. Oddzielną sprawą są

teksty. Ogólnie metalowcy lubią się pośmiać,

nie odpuszczają nawet sobie. Teksty

Arcyzygmunta i Stefana dotyczą

typowych heavy metalowych tematów,

dotykają one polityki, społecznych zachowań

oraz życia muzyka i fana

heavymetalowego, itd. Jednak liryki w

tym wypadku są bardzo satyryczne,

jedne są bardziej frywolne, inne zaś,

mimo zabawowego przekazu, zmuszają

do refleksji. Nie jest to nic nowego, bowiem

swego czasu była Grópa Ymadło,

a teraz wielu śmieje się do utworów

Nocnego Kochanka. Pytanie tylko, czy

było warto? Słowa mnie nie przekonały,

za to muzyka jest całkiem, całkiem i jako

przerywnik między obowiązkami

Detonacji, może być. Tylko szkoda, że

z Detonacją, Konrad Wulkiewicz nie

nagrał jeszcze nic nowego, czas najwyższy.

(3,7)

Armortura - Armortura

2017 Mighty Music

\m/\m/

Mam przed sobą debiut thrashmetalowego

(?) kwintetu z Anglii. Zarówno

logo, jak i sama okładka nasunęła mi

skojarzenia z Armored Saint... i ich albumem

live, z 1988 roku, zatytułowanym

"Saints Will Conquer". Podobny,

zbrojny mocarz, w rogatym hełmie, z

mieczem i tarczą... Tyle, że ten ma ogromną

tarczę, z wielką czachą, w bardziej

ponurej tonacji. Muzycznie, Armotura

kroczy nieco inną ścieżką niż Armored

Saint. Większość utworów, to prawie

thrash metalowe granie... Prawie, bo

sporo tu melodii i heavy metalowych

zagrywek. Może jedynie taki "Shadow

Underworld" jest blisko tego co robił

Armored Saint, ze względu na łagodny

wstęp i podobne harmonie. Chórki w

refrenach. Co ciekawe, to jeden z moich

faworytów na tym krążku. Rozpoczynający

album, "Zodiac" chłosta bez

zbędnych ostrzeżeń. Jest konkret. W

"Insidious" sporo zmian tempa i zwrotów

akcji, ale generalnie jest szybko i

gęsto... sporo przejść perkusyjnych. Brawa

dla bębniarza (Neil Vickers), który

znakomicie spaja poszczególne fragmenty

utworów. Kolo odrobił lekcje z

gry podwójną stopą i na blachach typu

ride. W ogóle bębny brzmią bardzo dobrze,

w porównaniu do wielu nowych

produkcji, znanych marek. Philip Sad

Brown swoim śpiewem, trochę przypomina

mi Gere z Tankard... ale nie

tylko. Kogo jeszcze? Nie wiem. Solówki

w stylu Yngwiego Malmsteena, albo

chłopaków z Maiden (panowie Paul

Trotter i Adam Ironside), w połączeniu

z mocnym riffem i rytmem, dają interesujący

efekt końcowy. Generalnie ta

płyta bardzo mi się podoba, bo jest ciekawie

wymyślona i nietuzinkowo zagrana.

Tylko coś bym zmienił w brzmieniu

całości... może trochę więcej niskich

tonów? Niby jest solidnie i odpowiednio

ciężko, ale momentami jakby nie było

słychać, że grają dwie gitary... bas też

słychać dopiero, gdy wychodzi poza

podkłady. A szkoda, bo, Steve Smart

potrafi więcej, niż podstawowe castingowe

minimum ("Requiem for the Damned")...

Możecie mnie obśmiać, ale "The

Keep" pobrzmiewa dla mnie neoklasycyzmem.

Kozacki numer. Philip pozwala

sobie na łagodniejsze i czyste partie

wokalu. Kurcze, ja zawsze będę twierdził,

że heavy metal, nie wywodzi się z

rock'n'rolla i bluesa, a w prostej linii, z

muzyki klasycznej. A w ostatnim utworze,

"11 Hour" wystąpił gość specjalny.

Jeff Waters z Annihilator... Czasem

mam tak, że płyta, przy pierwszym

138

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!