31.03.2023 Views

HMP 70

New Issue (No. 70) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 190 reviews. 176 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Riot V, Grave Digger, Darkness, Necronomicon, U.D.O., Virgin Steele, Voivod, Angelus Apatrida, Seax, Nocny Kochanek, Ashes Of Ares, Crystal Viper, Crisix, Nervosa, Injector, Verni, Source, Cauldron, Night Demon, Wretch, Warfare, Destroyer 666, Vandallus, Deliverance, Thrashist Regime, Axegressor, Chastain, Stormzone, Haunt, Stormwitch, Wardance, Lord Vigo, Professor Emeritus, Iron Void, Helion Prime, Weapon UK, Elvenstorm, Droid, Hitten, Sonic Prophecy, Northward, Into Eternity, Necrytis, Mystic Prophecy, Mob Rules, Redemption, SoulHealer and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 70) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 190 reviews. 176 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Riot V, Grave Digger, Darkness, Necronomicon, U.D.O., Virgin Steele, Voivod, Angelus Apatrida, Seax, Nocny Kochanek, Ashes Of Ares, Crystal Viper, Crisix, Nervosa, Injector, Verni, Source, Cauldron, Night Demon, Wretch, Warfare, Destroyer 666, Vandallus, Deliverance, Thrashist Regime, Axegressor, Chastain, Stormzone, Haunt, Stormwitch, Wardance, Lord Vigo, Professor Emeritus, Iron Void, Helion Prime, Weapon UK, Elvenstorm, Droid, Hitten, Sonic Prophecy, Northward, Into Eternity, Necrytis, Mystic Prophecy, Mob Rules, Redemption, SoulHealer and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

ostatniej płycie Amon Amarth. Mi, miłośniczce

Doro, nowa płyta w dużej

mierze się podoba. Wiem jednak, że to

kwestia przyzwyczajenia do specyficznej

estetyki jej płyt. Najchętniej poleciłabym

ją po prostu fanom wokalistki.

Sęk w tym, że co jak co, ale ci, na pewno

już ją mają. (4)

Strati

Dr. Living Dead - Cosmic Conqueror

2017 Century Media

Współczesny Świat, nie przestaje mnie

zaskakiwać... również ten muzyczny. A

wydawałoby się, że jestem już w wieku,

że nic mnie zadziwić, nie jest w stanie.

Ostatnio trafiam na skandynawskie

zespoły, które grają muzykę na wskroś

amerykańską. Gdyby nie notki informacyjne,

dałbym sobie obie ręce uciąć, że

słucham Amerykanów. Tak miałem z

duńskim Justify Rebellion... tak mam z

Dr.Living Dead, powstałym w 2007...

w stolicy Szwecji, Sztokholmie. Na

zdjęciach promo, widzimy czterech kolesi,

w maskach czaszkach i niebieskich

bandanach. To kolejno: Dr. Rad (bas),

Dr. Toxic (gitara), Dr. Mania (wokal),

Dr. Slam (perkusja). Panowie oprócz

inspiracji zespołami Slayer, Suicidal

Tendencies, wymieniają Megadeth,

Vio-lence, ale także szwedzki Dismember.

Po mojemu, mogliby dodać do tego

zestawu S.O.D.-M.O.D. i D.R.I. "Cosmic

Conqueror", ich czwarty już album,

to swoisty konglomerat thrash metalu,

hard core i crossover... Co ciekawe,

okładka wcale nas nie naprowadza na

taki trop. Postać Dr. Living Deada, jak

się domyślam (występuje on na okładkach,

od demówek, po wszystkie albumy),

a właściwie jego umysł, jest podłączony

do jakiejś aparatury. Siedzi on w

pomieszczeniu (pojeździe?), w asyście

zamaskowanego oddziału likwidacyjnego...

Widać odpalone laptopy, z obrazami

wojen na Świecie. Jednym słowem,

przerąbane. Już otwierający płytę

"Coffin Crusher" daje pojęcie o masakrze,

która nas czeka. Wyjące slayerowato

gitary, przechodzą w megadethowe

riffy i tempa, znane z płyt D.R.I.

Skandowane refreny. Znakomita praca

gitar i sekcji. Dobrze to wszystko gada...

Potężnie brzmiące bębny i sążniste, ciężkie,

kroczące riffy, przeplatane są galopadami

w slayerowym stylu... W tytułowym

utworze, można się nabrać, że to

nowy numer Slayera... Nawet "śpiew"

Dr. Manii jest klonem stylu Tomka A.

Piękna rzecz... ale to nie Slayer,

(śmiech)... W następnym "Disease To

Exist", zauroczyły mnie basy, ważące

chyba z tonę... Można się oczywiście

przyczepić, że to wszystko jest jakieś

wtórne i już było, bo ta muzyka zatrzymała

się gdzieś czasowo, pomiędzy rokiem

1988 a 1992. Ale z jaką mocą to

jest zagrane. Jak Dr. Mania pięknie

wrzeszczy... "Into the Eye"... Koniec slayerowania,

czas na moment instrumentalnego

wytchnienia, przy spokojnych

gitarkach i delikatnych bębnach. Ale

zaraz powracamy do hałasu, w suicidowatym

"Survival Denied". Podziwiam

wokalną uniwersalność Dr. Manii...

Facet potrafi wypruwać płuca, by np. w

takim "Moment of Clarity" śpiewać bardzo

spokojnie przechodząc znowu do

wrzasku. Ja bardzo lubię muzykę, która

wyrywa mnie z krzesła i zmusza do moshowania.

A to jest właśnie potężny atut

Dr. Living Dead. Przy tej dawce energii,

nie sposób sączyć piwa i stać w kącie.

Ależ to musi być petarda na żywo! I

nie będzie kosztować tyle, co bilety, na

pożegnalnej trasie Zabójcy. (4)

Jakub Czarnecki

Droid - Terrestrial Mutations

2018 Shadow Kingdom

Trzech młodych chłopaków z Kanady

przypomniało mi czasy, kiedy techno

thrash był czymś oczywistym, a płyty

takich zespołów jak Voivod, Coroner,

Mekong Delta, Watchtower, Sieges

Even czy wielu innych elektryzowały fanów

metalu na całym świecie. Teraz jakoś

zeszło to na psy, techno kojarzy się

przede wszystkim z jakimś pseudo tanecznym

łomotem, ale techniczny thrash

nie zaginął, co potwierdza też "Terrestrial

Mutations". Dobrze, że Shadow

Kingdom wznowiło tę ubiegłoroczną,

wydaną przez mniejszą firmę płytę, bo

to ponad godzina porywającej muzyki.

Co istotne mimo technicznego zaawansowania

poszczególnych kompozycji,

połamanych rytmów i urozmaiconych

nad wyraz aranżacji Droid nie zapomina

też o krótszych, bardziej melodyjnych

i - nie bójmy się tego słowa - przystępniejszych

kompozycjach, dzięki czemu

całość jest bardziej urozmaicona. Są

też odniesienia do ostrzejszego thrashu/

speed metalu, czegoś na styku Annihilator

i Razor, dlatego nikt nie zarzuci

zespołowi pójścia tylko w techniczną

stronę, bo konkretnie przyłoić też potrafią.

I pomyśleć, że to dwudziestokilkuletnie

młodziaki, których nie było jeszcze

nawet w planach, gdy ukazywały

się "Killing Technology", "No More

Color" czy "The Music Of Erich

Zann"... (5,5)

Wojciech Chamryk

Dungeon Wolf - Slavery Or Steel

2018 Iron Shield

Prasowa notka informuje, że głównodowodzący

Dungeon Wolf wokalista i gitarzysta

Deryck Heignum jest ogromnym

pasjonatem heavy metalu. Udało

mu się znaleźć dwóch podobnych maniaków,

basistę Stana Martella i perkusistę

Austina Lane'a, a ponieważ pierwszy

z nich jest też właścicielem studia,

szybko nagrali debiutancki album "A

Dark Formation" pod nazwą Stormlurker.

Nie słyszałem go, ale zważywszy

na poziom jego następcy, firmowanego

już nazwą Dungeon Wolf, nawet nie

zamierzam ryzykować. "Slavery Or

Steel" jest bowiem tak przypadkową

zbitką najbardziej wyświechtanych klisz

i oklepanych schematów, że w czasie jej

odsłuchu najzwyczajniej w świecie opadły

mi ręce. Wydawca może sobie zachwalać,

że to "progressive, epic, technical,

power, speed, and old school metal"

w świetnym wydaniu, ale tak naprawdę

"Slavery Or Steel" brzmi jak jakaś wielka

parodia epickiego metalu. Jak już pojawia

się coś ciekawszego, to jest to niestety

zżynka (motyw z "W grocie Króla

Gór" Griega w "Last Alive", Sabbsowy

riff w mocarnym "Lord Of Endless

Night"), karykaturalnie brzmią też wokale,

jakieś dziwne połączenie czystego

głosu, quasi blackowego skrzeku i wysilonych,

bardzo nadużywanych, falsetów.

Jedyne do czego nie można się

przyczepić to gitarowe solówki, ponieważ

słychać, że lider jest prawdziwym

wirtuozem. O całej reszcie ma jednak

niestety blade pojęcie, tak więc jedyne

wyjście jakie przed nim widzę, to dołączenie

do zespołu, w którym zalśni pełnym

blaskiem w znacznie lepszych, napisanych

przez kogoś innego, utworach.

Za "Slavery Or Steel" (1).

Dustin Behm - The Beyond

2017 Rockshots

Wojciech Chamryk

Dustin Behm to kolejny, choć młodszy

wiekiem i stażem od swych bardziej utytułowanych

konkurentów, gitarowy wirtuoz

z USA. Grał tu i ówdzie, parając

się przede wszystkim progresywnym i

tradycyjnym metalem, a "The Beyond"

jest jego solowym debiutem: wydanym

najpierw własnym supmptem, a niedawno

wznowionym przez Rockshots Records.

To zainteresowanie materiałem

shreddera z Portland (Oregon) w żadnym

razie nie powinno dziwić, bowiem

na "The Beyond" zaproponował sporą

porcję muzyki. To 13 instrumentalnych

utworów, trwających prawie 50 minut

potwierdzających, że Behm ma już nie

tylko spore umiejętności, ale też i zaczątki

własnego stylu. Wymiata więc w

iście wirtuozowskim stylu, bardzo swobodnie

i bez zbędnych popisów ("Mechanization",

"Rituals"), śmiało sięga do

surowszych i mocniejszych brzmień

("Interdimensional Traveler"), wykorzystując

przy tym nawet blasty ("Poltergeist")

czy generalnie bardzo dynamiczną

grę sekcji ("Descent Into The Unknown").

Jest to przy tym jego wyłącznie

solowe dzieło, tak więc gra tu również

na basie i klawiszach, odpowiada

też za programowanie automatu perkusyjnego,

którego zakręcone partie fajnie

napędzają "Obelisk". W bardziej klimatycznych

utworach, jak choćby finałowy,

sprawiający wrażenie outro "Towers

Of Glass" jest również bardzo przekonujący.

Pewnie gdyby Behm zadebiutował

na przełomie lat 80. i 90. byłby teraz

wymieniany razem z Vai'em czy Satrianim,

ale jak w obecnych czasach potoczy

się jego kariera trudno wyrokować,

mimo tego, że "The Beyond" to strzał w

przysłowiową dziesiątkę. (5)

Electric Citizen - Helltown

2018 RidingEasy

Wojciech Chamryk

Ameryka to faktycznie dziwny kraj: z

jednej strony muzyczny kicz jest tam na

porządku dziennym, robiąc tzw. przeciętnemu

obywatelowi wodę, z i tak już

niezbyt sprawnie działającego, mózgu.

Jednocześnie nie brakuje też młodych

ludzi nie tylko słuchających rocka, ale

też chcących grać taką prawdziwą muzykę.

Electric Citizen z Cincinnati w

stanie Ohio to jedna z takich grup, a

"Helltown" jest jej trzecim longplayem.

Wcześniejszych albumów nie słyszałem,

tak więc trudno mi osądzić, czy na ich

tle najnowszy jest krokiem w przód, czy

też zespół okopał się na sprawdzonych

pozycjach i tłucze płytę za płytą (trzy

albumy w cztery lata to sporo). Słychać

na pewno, że nie jest to w żadnym razie

granie oryginalne, bo już "Hide It In The

Night" niebezpiecznie blisko do klasyka

"Mississippi Queen", "Cold Blooded Blue"

brzmi niczym wolniejsza wariacja na temat

"Paranoid", a i w kilku innych

utworach słychać liczne echa dokonań

Black Sabbath. Na szczęście grane jest

to wszystko stylowo, Laura Dolan może

i niezbyt często różnicuje swe partie,

ale śpiewa z wyczuciem, tak więc podszyty

psychodelią hard rock Electric Citizen

jest całkiem przyjemny, szczególnie

w tych mniej sztampowych utworach

jak "Father Time", ostrym niczym

brzytwa tytułowego maniaka "Ripper"

czy "Mothers Little Reject" z organową

solówką. (3,5) na zachętę, bo z czasem

powinno być już tylko lepiej.

Elvenstorm - The Conjuring

2018 Massacre

Wojciech Chamryk

Elvenstorm zaczynają nowy rozdział w

historii zespołu: nowa płyta, zreformowany

skład i nowa, znacznie większa

wytwórnia, to jego najważniejsze wyznaczniki.

Co istotne "The Conjuring"

jest płytą prezentującą taki poziom, że

wcześniejsze, chociaż udane, krążki

Elvenstorm nie mają do niej startu. Kto

słyszał "Of Rage And War" czy "Blood

Leads To Glory" wie doskonale, że

Francuzi są ogromnymi orędownikami

tradycyjnego heavy metalu lat 80., idąc

śladami Running Wild, ale też formacji

działających współcześnie, jak Lonewolf,

Crystal Viper czy Stormwarrior.

Skojarzenia z grupą Marty Gabriel są

jednoznaczne, bo Elvenstorm to również

zespół z wokalistką, a Laura

Lombard F. ma kawał głosu i charyzmy,

co potwierdza zarówno w tych

siarczystych numerach jak "Bloodlust",

"Into The Night" czy "Ritual Of Summoning",

ale też mrocznym, rozbudowanym

i patetycznym "Evil's Dawn". Z kolei

od skojarzeń z Lonweolf nie uciekną

gitarzysta Michaël Hellström, od

dwóch lat grający również w tym zespole

oraz dawny jego perkusista Antoine

Bussière'a, który zastąpił zresztą w Elvenstorm

innego muzyka tej formacji,

Félixa Börnera. I chociaż wymieniłem

wyżej akurat cztery tytuły, to pozostała

144

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!