HMP 70
New Issue (No. 70) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 190 reviews. 176 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Riot V, Grave Digger, Darkness, Necronomicon, U.D.O., Virgin Steele, Voivod, Angelus Apatrida, Seax, Nocny Kochanek, Ashes Of Ares, Crystal Viper, Crisix, Nervosa, Injector, Verni, Source, Cauldron, Night Demon, Wretch, Warfare, Destroyer 666, Vandallus, Deliverance, Thrashist Regime, Axegressor, Chastain, Stormzone, Haunt, Stormwitch, Wardance, Lord Vigo, Professor Emeritus, Iron Void, Helion Prime, Weapon UK, Elvenstorm, Droid, Hitten, Sonic Prophecy, Northward, Into Eternity, Necrytis, Mystic Prophecy, Mob Rules, Redemption, SoulHealer and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 70) of Heavy Metal Pages online magazine. 68 interviews and more than 190 reviews. 176 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Riot V, Grave Digger, Darkness, Necronomicon, U.D.O., Virgin Steele, Voivod, Angelus Apatrida, Seax, Nocny Kochanek, Ashes Of Ares, Crystal Viper, Crisix, Nervosa, Injector, Verni, Source, Cauldron, Night Demon, Wretch, Warfare, Destroyer 666, Vandallus, Deliverance, Thrashist Regime, Axegressor, Chastain, Stormzone, Haunt, Stormwitch, Wardance, Lord Vigo, Professor Emeritus, Iron Void, Helion Prime, Weapon UK, Elvenstorm, Droid, Hitten, Sonic Prophecy, Northward, Into Eternity, Necrytis, Mystic Prophecy, Mob Rules, Redemption, SoulHealer and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
pewne efekty mogą być zamierzone, ale
chyba nie wszystko wyszło chłopakom
tak, jak to zaplanowali. Gdyby to było
demo, pewnie bym się nie czepiał. Tyle
o brzmieniu. Co do samych kompozycji
to w większości przypadków trzymają
całkiem przyzwoity poziom (wyjątkiem
może być tu jedynie "The Scarlet
Citadel", która przypomina bardziej
jakiś szkic niż gotowy utwór). Moimi
zdecydowanymi faworytami są dynamiczny
"Down With The King" (naprawdę
fantastyczny refren), "Witchfinder" oraz
najdłuższy na płycie rozbudowany
utwór tytułowy, choć w tym wypadku
zdecydowanie bliżej do hard rocka niż
heavy metalu. Mogę powiedzieć, że w
zespole na pewno drzemie pewien potencjał.
Midnight Force to taki nieoszlifowany
diament. Jeśli przy okazji kolejnych
płyt popracują nieco nad brzmieniem,
może być ciekawie. (3,5)
Bartłomiej Kuczak
Millennial Reign - The Great Divide
2018 Ulterium
Millennial Reign to amerykański zespół
założony przez gitarzystę Dave'a
Harvey'a w 2010 roku. Dwa lata później
w 2012r. wydali własnym sumptem
duży debiut "Millennial Reign".
Pierwszym ich oficjalnym wydawnictwem
był krążek "Carry The Fire" z
2015 roku wydany przez Ulterium Records.
Na kolejną płytę czekaliśmy do
tego roku, a jest nią właśnie omawiana
"The Great Divide". Millennial Reign
należy do zespołów grających melodyjny
power metal ale ten ambitniejszy, w
prostej linii wynikający z dokonań ich
rodaków, Kamelot. Słyszalne są też europejskie
wpływy w stylu fińskiego
Stratovarius. Nie brakuje symfonicznych
wtrętów, czy też progresywnych
naleciałości. Zaskakujące jest to, że odnajduję
w tym wypadku inspiracje
Queensryche. Są one nie za częste ale
wyraźne. Kompozycje są dość długie,
klimatyczne, pełne dysonansów, różnorodne,
złożone, wielowątkowe, choć bez
specjalnych zawiłości. Ogólnie instrumentaliści
dbają aby ich muzyka trafiała
do każdego. Związane jest to nie tylko z
budową utworów ale przede wszystkim
z bogactwem melodii oraz całkiem niezłym
z dość emocjonalnym śpiewem
wokalisty. Sposób w jaki podeszli do
tego muzycy Millennial Reign w pewnym
stopniu kojarzy mi się z strukturą
kawałków z albumu "Images And
Words" Dream Theater. Przy pierwszych
odsłuchach miałem wrażenie, że
utwory są bardzo skondensowane, co
dawało przekonanie o ich jednowymiarowości.
Jednak z biegiem czasu oraz
wraz z kolejnymi odsłuchami albumu,
to wrażenie zupełnie zanikło. Niemniej
pod względem muzycznym cała płyta
jest wyrównana, choć tytułowy "The
Great Divide" nie znacznie się wyróżnia
i pewnie chodzi o wyjątkowo łatwo
wpadająca w ucho melodię. Pod względem
wykonawczym jest bardzo dobrze,
jak to w tych wypadkach bywa. Choć
partie gitary są dla mnie lepsze w odróżnieniu
do poprzedniego krążka. Co
do brzmienia też nie ma większych zastrzeżeń.
Czasami słabo dobrana jest
barwa klawiszy, ale to niuanse, które
mogą drażnić pedantów ale na ogól nie
dają powodów do dyskomfortu. Dla
melodyjnego ambitnego power metalu
to nie najlepsze czasy i "The Great Divide"
jawi się jako dobra pozycja, choć
do czołówki gatunku nie ma szans doszlusować.
(4)
Mistheria - Gemini
2018 Rockshots
\m/\m/
Za pseudonimem Mistheria kryje się
niejaki Giuseppe Iampieri. Giuseppe
tuła się po scenie od schyłku zeszłego
wieku i miał okazje współpracować z
kilkoma innymi muzykami przy różnych
projektach. Jednak do tej pory
najważniejszym jest właśnie Mistheria,
z którą nagrał sześć albumów. "Gemini"
jest tym ostatnim. Ogólnie pan Iampieri
jest wirtuozem instrumentów klawiszowych
i w wypadku solowych przedsięwzięć
forsuje właśnie te instrumentarium.
Jego muzyka mieści się w szeroko
pojętym progresywnym metalu, czyli
pełno w nim różnych odniesień, od neoklasyki,
po przez muzykę klasyczną,
symfoniczny metal, melodyjny power
metal, tradycyjny heavy metal aż po
hard rock. Jak już wspomniałem na pierwszym
planie są zabawki Giuseppe, ale
Włoch korzysta z wsparcia żywych instrumentów,
na których grają naprawdę
dobrzy i bardzo dobrzy instrumentaliści.
Przy "Gemini" pracowali gitarzyści,
Roger Staffelbach, Leonardo Porcheddu
i Ivan Mihaljević. Jako goście
pojawili się Chris Caffery oraz Roy Z.
Za bas odpowiadali Steve Di Giorgio
oraz Dino Fiorenza, a na perkusji grał
Jon Macaluso. Także stylistyka muzyczna
nie jest zupełnie na wyrost, bo jednak
żywa sekcja i ostre gitary są. Niestety
nie da sie ukryć, że w tym projekcie
panują klawisze. Atakują z każdej
strony. Giuseppe Iampieri traktuje je
jak wirtuoz z przerośniętym ego, starając
się za każdym razem dać odczuć słuchaczowi,
że z niego jest nielichy kozak.
Nie pomagają mu nawet transkrypcje
znanych dzieł kompozytorów klasycznych
w tym Korsakova, Beethovena,
Chopina czy Albeniza. Ego pana
Iampieri wyziera z każdego zakamarka.
Co gorsza gitarzyści mają na tym albumie
swoje partie solowe, ale Mistheria
tak zaprogramował brzmienie klawiszy
tak, że trzeba mocno wsłuchiwać się, w
których miejscach ukryte są te solówki.
Kompozycje są różnorodne od dynamicznych
po bardzo nastrojowe. Brzmienia
i produkcja są bardzo dobre. Miłośnicy
wirtuozów, wszelkiej maści neoklasyki
będą zachwyceni "Gemini". Inni
nie koniecznie, no chyba, że jakiś nie
poprawny maniak progresywnego metalu.
Natomiast strażnicy heavy metalowej
tradycji wręcz będą zniesmaczeni.
Jednak Giuseppe Iampieri doskonale
zdawał sobie sprawę dla kogo przygotował
i nagrał tę muzykę. (3)
\m/\m/
Miwa - Reach Out And Touch Me
2017 Self-Released
Miwa to pseudonim artystyczny całkiem
niezłej wokalistki. Wspomaga ją
gitarzysta Sean Lee, to on głównie pisze
muzykę. Sean przy nagrywaniu "Reach
Out And Touch Me" miał pomoc w postaci
drugiego gitarzysty Mitcha Perry'
ego oraz sekcji rytmicznej w osobach
Billy Sheehan (bas) i Chris Slade (perkusja).
Nie wiem skąd te koneksje ale
przy debiutanckiej płycie "My Wish Is
Your Command" (2011), gdzie Sean
sam grał na gitarach, wspomagał go już
Chris oraz inny basista Bjorn Englen,
który swego czasu wspierał Yngwie
Malmsteena czy Quiet Riot. Na najnowszej
EPce znalazły się trzy nagrania.
Cover AC/DC "Dirty Deeds", kawałek
doskonale znany i w dodatku bardzo
dobry. Dlatego zespół brzmi w tym wypadku
bardzo przyzwoicie, a śpiewanie
zachrypniętym głosem Miwy sprawdza
się znakomicie. Tytułowy, autorski
"Reach Out And Touch Me" jest na pewno
utworem słabszym od "Dirty
Deeds", ale brzmi całkiem nieźle. Miwa
kontynuuje chrypienie, co wszystkim
wychodzi na zdrowie. "Call Out My
Name" to już typowa rockowa ballada z
ogranymi do bólu patentami, tak zagrana,
aż ledwo wytrzymuje się do końca
tej króciutkiej płyty. Na dodatek Miwa
przechodzi z zachrypłego głosu w skrzeczenie,
co zupełnie nie pasuje do tej ballady.
Jak wspomniałem autorski "Reach
Out And Touch Me" brzmi dobrze, ale
jakby znalazł się wśród dziesięciu podobnych
kawałków wydawałby się pewnie
równie kiepski jak wszystkie inne.
Taki los spotkał kompozycje na debiucie
tego zespołu. Pomysły muzyczne
wykorzystane tam są zajechane do znudzenia,
są banalne, rutynowe, sztampowe
i wtórne. Utwory są naprawdę złe.
Lepiej jest z wykonaniem. Niekiedy nawet
solówka zwróci uwagę. Miwa na
"My Wish Is Your Command" oprócz
chrypy i skrzeku potrafi zakrzyknąć ale
także zaśpiewać spokojnie z pewnym
klimatem. Ta ostatnia forma śpiewu jednak
wychodzi jej najsłabiej, bowiem
brzmi wtedy bardzo zwyczajnie. Czasami
jej śpiew, a raczej używanie angielskiego,
przypomina mi japońskie zespoły
z lat 80. Niemniej Miwa wydaje
się najjaśniejszym punktem tego zespołu,
ma potencjał, tylko potrzebuje odpowiedniego
środowiska. Muzycy, którzy
wspierają ją aktualnie, raczej jej tego
nie zapewnią. Nie sądzę aby "Reach
Out And Touch Me" zawojował rynek.
Obawiam się też, czy zespól jest w stanie
wykrzesać z siebie coś więcej, bo teraz
prezentuje się co najwyżej nieźle, ale
tylko dlatego, że tłem są tylko trzy kompozycje.
(3)
Mob Rules - Beast Reborn
2018 Steamhammer/SPV
\m/\m/
Wielkim fanem niemieckiej ekipy dowodzonej
przez Klausa Dirksa nigdy
nie byłem, aczkolwiek zawsze uważałem,
że płyty sygnowane tą nazwą dobrze
oddają ducha germańskiego power
metalu. Nie inaczej ma się sprawa ze
świeżym wydawnictwem grupy zatytułowanym
"Beast Reborn". Z drugiej
strony pasuje tu parafraza pewnego znanego
powiedzenia "Nie taka bestia straszna
jak ją malują". Otóż pierwsze co
zwróciło moją uwagę podczas słuchania
"Beast Reborn" to dość złagodzone brzmienie,
które w tym wypadku działa
zdecydowanie na niekorzyść. Więcej
mocy i drapieżności zdecydowanie pozytywnie
wpłynęłoby na ogólne postrzeganie
muzyki zawartej na albumie. To
mój główny zarzut, jaki mam względem
dziewiątej studyjnej płyty Mob Rules.
Pomijając już kwestie produkcyjne, sama
muzyka to melodyjny power metal z
licznymi odwołaniami do klasycznego
heavy, a momentami do metalu progresywnego.
Chociaż na pewno nie w takim
stopniu, jak na albumie "Ethnolution
AD". Płyta rozpoczyna się mrocznym
utworem tytułowym stanowiącym
jednocześnie intro do całości. Następujące
kolejno po nim "Ghost Of A
Chance", "Shores Ahead" oraz "Sinister
Light" można nazwać encyklopedycznymi
przykładami niemieckiego power
metalu. Nieco urozmaicenia w postaci
zwolnionego wstępu pojawia się w "Traveller
In Time", potem jednak w promującym
to wydawnictwo "Children's Crusade"
chłopaki wracają do tego, w czym
czują się najlepiej. Progresywne motywy,
o których wspomniałem otrzymujemy
w najdłuższych na "Beast Reborn"
bardzo rozbudowanych i wielowątkowych
kompozycjach, mianowicie "War
Of Currents" oraz "Revenant Of The
Sea". Album kończy nastrojowa ballada
"My Sobriety Mind (For Those Who
Left)". Gdzie Klausa swym kobiecym
wokalem wspomaga Ulli z zespołu
Snow White Blood. (4)
Bartłomiej Kuczak
Monster Truck - True Rockers
2018 Mascot
Złagodnieli Kanadyjczycy na trzeciej
płycie, złagodnieli... Nie znaczy to oczywiście,
że na "True Rockers" zaczęli
grać jak jakiś Nickelback czy inny koszmarek,
ale fakt faktem, jest zdecydowanie
przystępniej, mniej w tym stonerowej
surowości i dźwiękowego brudu.
Dzięki temu, prostemu w sumie, zabiegowi
kompozycje Monster Truck dopiero
teraz zalśniły pełnym blaskiem, bo
jakichś znaczących zmian muzycznych
tu nie ma, a zespół wciąż czerpie z klasycznych
źródeł inspiracji. Lynyrd Skynyrd,
Black Oak Arkansas, The Outlaws,
The Who - nazwy różnych gigantów
rocka można by tu wymieniać naprawdę
długo, ale Jon Harvey z kolegami
w żadnym razie nikogo nie kopiują,
bazując tylko na ich ponadczasowych
dokonaniach. Zwolennicy "Sittin'
Heavy" mogą więc być na początku nieco
zdezorientowani, ale fani konkretnego,
melodyjnego rocka z lat 70. ubiegłego
wieku pokochają "True Rockers"
od razu, dzięki dynamicznemu openerowi
"True Rocker" (gościnnie Dee Snider
z Twisted Sister!), bluesowi z harmonijką
ustną "Devil Don't Care", którą
słychać też zresztą w kilku innych utworach,
czy niesionemu organami i gitarze
154
RECENZJE