26.04.2023 Views

HMP 60 Exodus

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

prawdziwa petarda i brakowało takich

hitów na ostatnich albumach Burning

Point. Nieco słabszy jest "My Darkest

Times" czy "Queen of Fire", w którym

więcej komercyjnego klimatu niż power

metalu. Jednak są to dość solidne kompozycje,

które nieco urozmaicają owy

materiał. Tak jak w Battle Beast tak i

w Burning Point główną atrakcją jest

bez wątpienia Nitte, która swoim wokalem

po prostu oczarowuje. To właśnie

ona ratuje te momenty, gdzie nieco

opada tempo i ciśnienie. Mimo to fińska

formacja od żyła dzięki tym zmianom

personalnym. Efektem tego jest naprawdę

udane dzieło, szkoda że więcej

tutaj starych hitów, ale zobaczymy jak

będzie wyglądał kolejny album. Jeśli będzie

w podobnych klimatach, to można

już mówić o drugiej młodości Burning

Point. (4,8)

Cain's Offering - Stormcrow

2015 Frontiers

Łukasz Frasek

Nie sądziłem, że doczekam się jeszcze

kiedyś nowego albumu projektu muzycznego

Cain's Offering. Debiut "Gather

The Faithful" nie odniósł większego

sukcesu. Niby była to płyta skierowana

do fanów Sonata Arctica i

Stratovarius, jednak czegoś brakowało...

powiewu świeżości, ciekawych

kompozycji, ognia i energii? Było to

zbyt słodkie i zarazem bez wyrazu. Od

tamtej płyty minęło sześć lat i o dziwo

Timo Kotipelto oraz Jani Liimatainen

powracają nowym albumem w postaci

"Stormcrow". Skład nieco uległ zmianie

bo zespół zasilił basista Jonas Kuhlberg

oraz Jens Johannson i słychać, że

wnieśli troszkę świeżości do Cain's

Offering. Przede wszystkim muzyka zyskała

na jakości, stała się bardziej przystępna,

dojrzalsza i w pełni oddająca najlepsze

cechy Sonata Arctica i Stratovarius.

Styl nie został zmieniony i dalej

dostajemy słodki, melodyjny power metal,

mimo to jest ostrzej i bardziej przebojowo.

Brzmienie zostało przerysowane

z debiutu i wydaje się zbyt sterylne.

Jeśli ktoś pamięta ostatnie albumy Stratovarius,

ten raczej przywyknie do takiej

produkcji. Skupmy się na tym jak

przyłożyli się muzycy do stworzenia

nowego albumu. Timo wokalnie nie zaskakuje

i co więcej, mam wrażenie, że

nie dał z siebie stu procent i to przekłada

się na zadziorność materiału. Na

szczęście sporo ratuje ex-gitarzysta Sonata

Arctica tj. Jani, który gra znaczniej

ciekawiej niż na debiucie. Można

uświadczyć znacznie więcej energii,

ciekawszych popisów gitarowych i znacznie

mocniejszych riffów. To jest bez

wątpienia zmiana na plus. Wizualnie i

techniczne album się broni dzielnie, a

jak jest z materiałem? Mamy prawie godzinę

muzyki i to troszkę za dużo jak na

tego typu album.Na start dostajemy

sześciominutowy tytułowy kawałek i to

jest dobre otwarcie. Jest power metal,

jest szybkość i chwytliwy refren. Nieco

progresywny "The Best Of Times" jest

troszkę przekombinowany, ale też słychać,

że power metal tutaj odgrywa kluczową

rolę. Niestety gdzieś została owa

komercja z poprzedniego albumu, która

daje osobie znać w spokojniejszym "A

Night To Forget", który troszkę odstaje

od pozostałych kompozycji. Fanów dawnej

Sonata Arctica czy Stratovarius

ucieszy przebojowy "I Will Build You A

Rome", który oddaje to co najlepsze w

tych dwóch zespołach. Jest ostry riff,

szybsze tempo i chwytliwa melodia, która

jest mocno zakorzeniona w europejskim

power metalu z lat 90-tych. Takie

utwory pokazują, że jednak ten projekt

ma jakiś sens. Równie pozytywne emocje

wzbudza rozpędzony "Constellation

of Tears", który pokazuje na co stać

klawiszowca Jensa. Kto lubi symfoniczny

metal i Nightwish ten od razu zostanie

zauroczy podniosłym "Antemortem".

Do grona ciekawych utworów zaliczyć

należy "romantyczny" "My Heart

Beats For No One" czy melodyjny "Rising

Sun", a całość zamyka "On The

Shore" , który też pokazuje przebojowe

oblicze zespołu. Są słabsze momenty na

"Stormcrow", są "komercyjne" wstawki,

ale i tak mimo pewnych niedociągnięć

jest to ciekawszy krążek niż debiut.

Przede wszystkim więcej tutaj power

metalu, więcej przebojów, które zapadają

w pamięci i wszystko jest bardziej

przemyślane. Minęło sześć lat, ale ten

czas został dobrze wykorzystany i efektem

tego jest naprawdę udany album w

klimatach Sonata Arctica i Stratovarius.

Polecam. (4,5)

Carl Canedy - Headbanger

2015 Self-Released

Łukasz Frasek

Młodsi zwolennicy wszelakich odmian

metalu pewnie nie kojarzą kto zacz ów

Carl Canedy, ale starsi wyjadacze wiedzą

doskonale, że chodzi o perkusistę

The Rods, znanego ze współpracy z

wieloma gwiazdami metalu lat 80-tych i

90-tych, odpowiedzialnego też za produkcję

wielu klasycznych płyt, m. in.

Anthrax, Exciter, Helstar, Overkill

czy Possessed. The Rods wrócili pięć

lat temu do gry, a Canedy nagrał w

końcu debiutancki album - niezły wynik,

jak na kogoś, kto jest obecny w

branży muzycznej od połowy lat 70-

tych minionego wieku. "Headbanger" to

czytelne nawiązanie do muzyki z tamtej

dekady oraz lat 80-tych, tak więc mamy

tu archetypowy, totalnie oldschoolowy

surowy heavy metal, coś dla fanów The

Rods, Dio, Black Sababth i tego typu

zespołów. W dodatku lider zaprosił do

współpracy liczne grono gwiazd. I tak za

partie wokalne odpowiadają: Mark

Tornillo (TT Quick, Accept), Joe Comeau

(Liege Lord, Overkill), David

Porter (progresywny 805) i Erin Canedy.

Solówki wycinają Chris Caffery

(Savatage czy Trans Siberian Orchestra)

i może mniej znany w tym gronie, ale

równie wyśmienity John Hahn (Harpo,

działalność solowa). Także wśród licznych

basistów mamy wymiataczy najwyższych

lotów, pojawia się tu bowiem

np. Garry Bordonaro, czyli kumpel

Canedy'ego z The Rods. Drummer na

szczęście nie przesadza z nadmiernym

epatowaniem swymi umiejętnościami i

trudną do ogarnięcia liczbą przejść, wygląda

na to, że naprawdę zależało mu na

stworzeniu spójnego, konkretnego albumu.

Mógł co prawda darować sobie

kończące wiele utworów perkusyjne

wstawki, jakby outra, tym bardziej, że

"Headbanger" zamyka koncertowy popis

"Rabid Thunder" - bootlegowej jakości,

ale ciekawy. Wśród utworów bonusowych

wersje demo, chyba najciekawszego

na płycie, "Cult Of The Poisoned

Mind" i "No One Walks Away" oraz

utwór zaskakujący, bo "The Code" z

udziałem Ronniego Jamesa Dio, znany

już przecież z powrotnego albumu

"The Rods" sprzed czterech lat. Zaskakuje

też nieco ponowne nagranie dwóch

innych numerów z "Vengeance", "Ride

Free Or Die" i "Madman" - wygląda na

to, że bez tych dodatków i pożyczek

Canedy miałby jednak zbyt mało materiału

na album. (4,5)

Wojciech Chamryk

Carnal Agony - Preludes & Nocturnes

2014 Sliptrick

Wiecie jak brzmi US power/thrash?

Nie? To polecam przesłuchać Metal

Church bądź Matthias Steele. A

wiecie jak brzmi EU power/thrash? Nie?

To recenzowana płytka wam pokaże z

czym to się je. Szwedzi z Carnal Agony

tworzą nowy zespół, który poza "Preludes

& Nocturnes" wydał parę demówek

- tyle i aż tyle - by przekonać jednego

z perkusistów Mekong Delta,

Helloween i Holy Moses, Uli Kusch'a,

by wziął udział w nagraniach do debiutu.

Album zaczyna się połamanym riffem,

który zostaje uzupełniony chórkiem,

tak zaczyna się "War Prayer". Jest

to wałek charakteryzujący się thrash'

owym, niskim zacięciem i pełnią groove.

Następnie bardziej obracające się w melodyjnej,

jasnej stylistyce, "The Frozen

Throne", "Rebel's Lament" i "Rebellion",

potem bardziej thrashowe "Carnal Agony"

połączone z groove i tak dalej... zawsze

trochę grają thrashu. Ogółem mogę

powiedzieć, że ten album łączy te lepsze

cechy power metalu ze starego

świata: niski, basowy głos wokalisty

oraz niskie, mięsiste gitary otoczone są

sączącym się basem i perkusją, która

dudni po uszach niczym akwizytorzy w

sobotni poranek. No i te czterdzieści

parę minut kończy "Together We're

Lost". I o czym to było? Było trochę o

tych Bogach całych, trochę o destrukcji,

trochę o kobietach, trochę odniesień do

"Piątku 13-tego", trochę odniesień to

twórczości Howarda Philipsa Lovecrafta,

no i się skończyło. Album ma

dość niski jak na typowy power brzmienie,

brakuje tutaj (na szczęście dla jednych

i nieszczęście tych drugich) wysokich

falsetów głównego wokalisty, jednak

pojawiają się riffy typowe dla power

metalu. Moim ulubionym utworem jest

"War Prayer". Jak dla mnie całkiem

przyjemny, przaśny, choć nie do końca

taki ciężki album. Jeśli ktoś gustuje w

takim graniu, to czemu nie? Takie mocne

(5).

Jacek "Steel Prophecy" Woźniak

Ceaseless Torment - The End They

Bring

2014 BWK

Finlandia i thrash metal? Nie jest to

nader oczywiste, ale rzućmy okiem na

tamtejszą scenę… Są tam zespoły cieszące

się statusem kultowych jak

A.R.G. czy też Faff-Bey albo młode i

obiecujące kapelki pokroju Lost Society,

Axegressor lub właśnie Ceaseless

Torment. Krótko i na temat - muzyka

tych czterech młokosów porywa, miecie

i rozrywa na strzępy. Jest tu wszystko

czego może zapragnąć maniak głodny

bezlitosnego, chłoszczącego thrashu.

Dziki, ani na chwilę niezwalniający

killer? Proszę bardzo! Otwierający krążek,

utwór tytułowy idealnie spełnia

owe wymagania. Jestem podjarany niczym

chrześcijanie podczas inkwizycji.

Wypluć z siebie kawał energetycznego,

nienudzącego thrashu to dzisiaj nie lada

wyzwanie. Im dalej w las tym ciekawiej,

albowiem dostajemy świetnego hiciora

utrzymanego w średnim tempie z licznymi

nawiązaniami zarówno do groove

jak i death metalu ("Apocalyptic

Battle"), prującego, niczym stado rozwścieczonych

wilków, lecz pogmatwanego

w końcowych minutach, "death'owca"

("High Mortality"), niesamowicie szybkie

i treściwe, aczkolwiek świetnie zwalniające

oraz biczujące natłokiem bardzo

dobrych riffów, strzały w postaci "Genocide

(Spreading Your Disease)" i "Craving

for Revenge", a nawet podjeżdzającego

crossoverem z połowy lat 80-tych

dzikusa zatytułowanego "Worthless World"

Jedynym, małym minusikiem tej

płyty jest nieco monotonny i nudnawy

"Path" zagrany na jedno kopyto. Ogółem

- wyśmienisty album, absolutna gratka

dla starszych jak i młodszych "stażem"

thrashersów. Myślę, że najbardziej

zadowoleni podczas słuchania tego

nagrania powinni być fani Sepultury

(starej), Slayera, Dark Angel, Epidemic

czy Sadus. Nowofalowcy zadebiutowali

wydając krążek bliski ideałowi.

Naprawdę niespodziewane zjawisko. Co

do oceny nie mam żadnych wątpliwości,

ujmując jedynie małą jej część za słaby

"Path". Tak o to kończę tę recenzję,

będąc jednocześnie niesamowicie ciekawym

jak potoczą się dalsze losy tych

młodziaków. (5,4)

Łukasz Brzozowski

Comaniac - Return To The Wasteland

2015 Self-released

Nadszedł czas na szwajcarskiego Comaniac.

Spodziewałem się plastiku, nędzy

i tandety. Ale cóż... myliłem się. Te

młodziaki naprawdę wiedzą, jak wpleść

ciekawe patenty w swoje kompozycje!

Nie jest to zwykłe piru-riru pata-pata.

Co większa, wykorzystują oni bardzo

modernistyczne brzmienie, ale o dziwo

mi bardzo podpadło, kojarzy mi się z

Havokiem, jednym z niewielu nowofalowców,

które szanuję. Perkusja jest idealnie

strojona, nie ma żadnych plam

dźwiękowych, idealnie wystukane rytmy.

Bas - żyleta. Odpowiednia ilość

RECENZJE

101

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!