26.04.2023 Views

HMP 60 Exodus

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

hardrockowych. A ja takich nie szukałem, bo nie chciałem

takiego zespołu. Potrzebowaliśmy metalowców.

Wiele grup miało w składzie klawiszowca, miało kosztowny

sprzęt. Więcej było jednak bandów półprofesjonalnych,

albo hobbystycznych. Już wcześniej zauważyliśmy,

że ciężko będzie założyć zespół heavymetalowy,

bo niewielu było zainteresowanych prawdziwą karierą,

a ja właśnie to chciałem robić. Graliśmy kiedyś

na pewnym festiwalu z pierwszym zespołem. Spotkałem

tam ludzi, którzy chcieli do czegoś dojść. Jednym

z nich był Kai Hansen. Kiedy odszedł nasz klawiszowiec,

zacząłem szukać drugiego gitarzysty. Zawsze lubiłem

zespoły, w których był keyboard, ale pomyślałem,

że czasy się zmieniają i naprawdę spodobała mi

się koncepcja dwóch gitarzystów. Musieliśmy znaleźć

gości, którzy nie będą ze sobą walczyć, tylko działać w

zespole, tak jak w Judas Priest. I to był problem. Poza

tym, Ingo musiał nauczyć się grać w odpowiedni sposób,

żeby dopasować się do Kaia i Markusa. Markus

i ja graliśmy w różnych zespołach, ale to nie było to.

Potrzebowaliśmy czegoś bardziej ekstremalnego i myśleliśmy

jak to osiągnąć. W Lucifer's Friend, znasz ten

zespół?

Nie, niestety nie...

Michael Weikath: Jeżeli będziesz miał możliwość,

posłuchaj ich. John Lawton jest u nich wokalistą. Byli

muzykami studyjnymi, a więc absolutnymi profesjonalistami.

Nie mogli sprzedać jednak żadnej płyty, bo

mieli złą dystrybucję. Tworzyli muzykę, której dzisiaj

nie jest w stanie powtórzyć żaden zespół. No może poza

Spliff. Jeżeli ich nie znasz, pochodzili z Berlina, to

był były zespół Niny Hagen. A jeżeli nie znasz historii

muzyki niemieckiej, to spójrz na nich (śmiech). Jeżeli

więc nie udało się komuś takiemu jak Lucifer's Friend,

pytanie brzmiało, co można zrobić, żeby osiągnąć sukces.

Musieliśmy zrobić więc coś jak Judas Priest, czy

Rainbow. Ich pewnie znasz? (śmiech) Musieliśmy

więc pomyśleć nad tym, co chcemy robić. Kiedy rozmawiałem

z innym muzykami w Hamburgu, z lokalnymi

muzykami, powiedziałem, że dlaczego nie zagrać by

czegoś w rodzaju Sex Pistols. Chodziło mi o to, żeby

super melodie wpleść w heavy metal. Jeden z moich

kumpli odpowiedział: Tak, byłoby super, ale nie możesz...

Nie mogę czego? To zawsze był przedmiot kłótni.

Mówili: Tak, ale nie możesz. A ja na to: Tak, mogę.

Pomyślałem, że jeżeli my tego nie zrobimy, to ktoś zrobi

to za nas. Nie mieliśmy dużo czasu. Byliśmy bardziej

ekstremalni niż inne zespoły, przynajmniej Markus

i ja. Kiedyś zwolniliśmy perkusistę, chociaż był naprawdę

dobry. Odmówił grania, kiedy kazaliśmy mu

założyć na zestaw perkusyjny specjalne nakładki, bo

warunki tego dnia, tego wymagały. Powiedział: Nie będę

nic zakładał, jakiego gówna ode mnie wymagacie!.

A my na to: dobra, jesteś zwolniony. (śmiech) Takie

były nasze oczekiwania. Jeżeli chcesz coś osiągnąć, musisz

zacząć działać. Robiliśmy próby codziennie,

oprócz niedzieli, przez jakieś trzy, pięć, czy sześć godzin.

To było szaleństwo! (śmiech) Tak to działa! Doszliśmy

do momentu zwrotnego, który był wyrazisty.

Zatrzymaliśmy się na jakiejś stacji, bo chcieliśmy skoczyć

na frytki i takie tam. Zapytałem wtedy ludzi,

wśród nich był Kai Hansen, czy chcą iść dalej, czy

chcą być sławni. Markus odpowiedział: Tak! Tak! Ja

chcę byś sławny! Ingo stwierdził: Hmm, ja… Ja myślę,

że chciałbym stać się sławny. Kai Hansen powiedział:

Hmm, no nie wiem… Wiesz, nie musisz być od razu…

no nie wiem… bogaty i mieć wszystko. Możesz też być

szczęśliwy robiąc to co robisz. Dobra, ale czy chcesz

być sławny? - dopytywałem się. Hmmm, muszę to

przemyśleć. Ostatecznie powiedział: Nie wiem, czy

chcę być sławny, ale spróbujmy. (śmiech)

Nie wiem czy pamiętacie... Nie no, na pewno pamiętacie,

ale nie wiem, czy się z tym zgadzacie. Niektórzy

ludzie mówili: "Hej, ci goście grają jak Iron

Maiden, tylko że grają szybciej". Zgadzacie się z

tym, czy nie bardzo?

Michael Weikath: Nie. Jesteśmy podobni. Nie ma tu

znaczenia, czy jesteśmy fanami Iron Maiden, czy nie

jesteśmy.

Andi Deris: Ja właściwie byłem fanem Judas Priest.

Tutaj zgadzałoby się, że grają ze dwa razy szybciej.

Michael Weikath: Niektórzy porównują nas do Metalliki.

Andi Deris: Ludzie mówią, że mają jakieś odczucia, że

widać, czy słychać wpływ twoich idoli. Może także tutaj

są jakieś fragmenty Maiden. Nigdy nie unikniemy

tego, że ludzie będą słuchać muzyki i będą słyszeć w

nich naszych idoli. Kiedy piszę utwory, mam wrażenie,

że często brzmią trochę jakby inspiracją było Kiss. Tak

było, bo to muzyka, na której się wychowałem. Nawet

jeżeli próbowałbym tego unikać, to nieświadomie i tak

coś przemycę. To moja młodość, taki mam gust.

Michael Weikath: To był znak naszych czasów. Iron

Maiden wydali pierwszy album chyba w 1981 roku, a

Helloween powstało w 1984.

Andi Deris: Nie, to musiało być wcześniej, bo w 1980

roku widziałem ich już jako support Kiss. Czyli jakoś

w 1978 roku wydali pierwszą płytę z Paulem Di'

Anno.

Michael Weikath: Przecież oni nie wydali albumu w

1978.

Andi Deris: Ale supportowali Kiss w 1980.

Michael Weikath: Tak czy inaczej, ja wiem, że pierwszy

album to był rok 1980... Dobra, powstali w

1975...

Andi Deris: Ty! Może faktycznie pierwszy album był

w 1980 i wtedy ruszyli z Kiss w trasę. Pasuje.

Michael Weikath: Pamiętam, że jak wyszło "Number

Of The Beast", to chciałem, żeby mój zespół potrafił

grać coś takiego, albo przynajmniej podobnego w ciągu

roku. Jeżeli by nam się to nie udało, to robilibyśmy coś

innego.

Foto: Nuclear Blast

Dobra, wróćmy do teraźniejszości. Skład zespołu nie

zmienił się od jakichś dziesięciu lat. Da się to oczywiście

usłyszeć w jakości muzyki, która jest naprawdę

świetna. Czy jest w zespole ktoś, kto ma największy

wpływ na to co robicie, czy jest to praca grupowa?

Andi Deris: Prawdopodobnie management (śmiech).

Michael Weikath: W tym składzie jest między nami

szczególna chemia, mocniejsza, niż kiedykolwiek wcześniej.

Może chodzi tu o więzi społeczne, które nas łączą.

Każdy daje coś od siebie, a w międzyczasie stara

się nauczyć różnych struktur i jak wszystko ulepszyć.

Markus jest chyba w centrum i mówi, co jest dobrze, a

co złe. Nigdy wcześniej tak nie pracowaliśmy. Wcześniej

zbyt wielu ludzi chciało być najważniejszymi w

zespole.

A tak właściwie, jak to się stało, że, hmm… Na początku

Markus nie pisał dla Helloween, a teraz komponuje

naprawdę dobre kawałki.

Michael Weikath: Musiał się tego nauczyć, rozwinąć

się. Można powiedzieć, że nasze utwory są dobre i fajne,

ale trzeba zwrócić uwagę na strukturę itd. To trudna

praca. Niezależnie od tego, czy tworzysz słodkie

rock'n'rollowe numery, tego trzeba się nauczyć. Pracujesz

w zespole, produkujesz dema, możesz wtedy czerpać

z tego doświadczenie.

Andi Deris: Trochę go do tego zmusiliśmy. Tylko ja i

Weiki komponowaliśmy nowe albumy. Roland był

zbyt leniwy i niesolidny w tym co robił. Ostatecznie na

barkach naszych dwójki spoczywało zbyt duże brzemię.

Markus postanowił pomóc, dał z siebie wszystko

i naprawdę mu się udało. Na początku stworzył jeden

kawałek, później wrzuciliśmy następny i następny. Tak

jak Weiki powiedział, potrzebował po prostu pomocnej

dłoni, bo nie był tak bardzo zaangażowany w proces

tworzenia jak inni. Jasne, możesz stworzyć zespół,

gdzie będziesz jedynym kompozytorem, ale po prostu

tak się na dłuższą metę nie da. Wcześniej czy później

stwierdzisz, że to za dużo. Tak więc po trzech, czy

czterech albumach, zaczynasz czuć, że potrzebujesz

pomocy.

Michael Weikath: Nawet Kai Hansen potrzebuje pomocy.

Wcześniej, czy później będziesz musiał powiedzieć:

Do tego momentu było dobrze, ale teraz… Proszę,

pomóż!

Dobra, Andi. Jesteś w zespole od jakichś dwudziestu

lat. Jak to się stało, że zostałeś wokalistą Helloween?

Wcześniej śpiewałeś w Pink Cream 69.

Andi Deris: (Śmiech) Pink Cream nagrywało albumy

głównie w Hamburgu. Mój przyjaciel puścił Weikiemu

(również jego przyjaciel) nasze demo. Odebrali

mnie kiedyś ze Stefanem z dworca kolejowego. Nie

miałem pojęcia kim jest ten gość. Stefan przedstawił

nas sobie: To jest Michael. Odpowiedziałem: Miło cię

poznać, bla, bla, bla. On sam przedstawił mi się, jako

fan moich utworów! A ja pomyślałem: Ok, fajnie kiedy

inny muzyk mówi ci, że jesteś dobry. To było po prostu

wow! Nie każdy muzyk podszedłby do drugiego i

powiedział mu, jak jest dobry, bo to w końcu rywalizacja.

Pomyślałem: Fajny gość. Wtedy dowiedziałem się,

że to Michael Weiki z Helloween. Wow! Po prostu,

Wow! On, świetny twórca, a ja tylko cholerny muzyk

z demem… Chyba wtedy zaczęła się nasza przyjaźń.

Od tamtego czasu trzymaliśmy się razem. Piliśmy razem

kawę na backstage'u. Później okazało się, że ma

jakieś problemy w zespole z wokalistą, Michaelem Kiske.

Wtedy pierwszy raz zapytał, czy chciałbym się

przyłączyć do Helloween. Ja nadal czułem, że powinienem

zostać jednak z przyjaciółmi z Pink Cream.

Zawsze starałem się z nimi trzymać, nie zdradzić ich,

bla, bla, bla, bla. Mimo wszystko Pink Cream było

bardzo problematyczne. Im większy sukces osiągnęliśmy,

tym coraz głupiej się zachowywaliśmy. Ostatecznie

przyjąłem propozycję Weikiego i odszedłem z

Pink Cream.

Zbliża się koniec naszej rozmowy, więc typowe

ostatnie pytanie, jakie macie plany na przyszłość?

Na przykład odnośnie nowego albumu, kiedy się

pojawi? Wiem, że aktualnie swoją premierę ma najnowsze

wasze dzieło, ale kiedy możemy się spodziewać

kolejnego? Bo oczywiście macie zamiar go nagrać,

prawda?

Michael Weikath: Za jakieś dwa lata. Nie ma żadnego

planu. To zależy od produkcji i tym podobnych

czynników. Myślę, że będzie to następca "Gambling

With The Devil".

Andi Deris: Na pewno ruszamy teraz w najbliższych

miesiącach w małą trasę po festiwalach. Reszta będzie

zależeć od tego, co będzie się działo z albumem.

Dobra, dziękuję wam bardzo za wywiad. Rozmowa z

Wami była dla mnie prawdziwą przyjemnością.

Jeszcze raz dzięki chłopaki.

Andi Deris: Nie ma sprawy, zawsze do usług (śmiech).

Tomasz Kaczorowski, Łukasz Frasek

Tłumaczenie: Anna Kozłowska

HELLOWEEN

71

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!