HMP 60 Exodus
New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
You also want an ePaper? Increase the reach of your titles
YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.
Muzyka to błogosławieństwo
Powerwolf może wydawać się dziś wtórny, prosty czy naiwny. Trudno jednak
odmówić mu czegoś, czego od dobrych kilku lat nie udało się uczynić żadnemu niemieckiemu
heavymetalowemu zespołowi. Powerwolf nie tylko zyskał ogromną popularność (wystarczy
pójść na koncert, żeby się o tym przekonać), ale wręcz dołączył do grona "tzw. wielkich
zespołów niemieckiej sceny", wymienianych przez młodszych fanów na tym samym tchu, co
Helloween i Edguy. A jeszcze kilka lat temu wydawało się, że rozdział słynnej niemieckiej
sceny jest zamknięty... O tym jak się gra, komponuje i żyje w szeregach Powerwolf opowiedział
nam klawiszowiec formacji - Falk Maria Schlegel.
HMP: Śledzimy wasze muzyczne poczynania niemal
od samego początku waszej działalności. Nie sądziłem,
że z ten oryginalny, ale ledwie znany band będzie
dziś jednym z najbardziej rozpoznawalnych zespołów
niemieckiej sceny. A jak ty widzisz rozwój z
perspektywy tych lat?
Falk Maria Schlegel: Jesteśmy zadowoleni z tego, w
którym momencie się znajdujemy. To już jedenaście
lat! Mogę śmiało powiedzieć, że jesteśmy ciężko pracującym
zespołem. Dwa lata temu wydaliśmy album, teraz
jesteśmy cały czas w trasie. Jesteśmy bardzo wdzięczni
za to, że nam się udało. Jednak szczerze mówiąc,
nie dołączasz do zespołu tylko po to, żeby odnieść sukces.
Chodzi o tworzenie muzyki, granie jej. Teraz wydajemy
album "Blessed and Possesed" i jesteśmy z
niego bardzo zadowoleni.
Nietrudno zauważyć, że niemiecka scena od kilku
jest w słabszej formie, wiele klasycznych zespołów
nagrywa słabe i wtórne płyty. Czujecie, że jesteście
pewnym remedium na ten stan rzeczy?
Myślę, że chodzi tu o nowy sposób aranżowania muzyki
wśród zespołów powermetalowych. Uwielbiam wielkie
zespoły, takie jak Running Wild czy Gamma
Ray, ale myślę, że mamy teraz nową generację takiej
muzyki, a Powerwolf jest jedną z formacji nowego pokolenia.
Jeżeli wyjdziemy poza kontekst niemiecki, widzę
również wiele innych zespołów wśród wspomnianej
nowej generacji, choćby Sabaton. Tworzymy muzykę
w bardzo podobny sposób. Chcemy pisać złożone
kawałki, które będą dobrze brzmiały na żywo. Nie
wiem, czy jest to specyficzne dla niemieckiej sceny
metalowej. Chodzę na wiele koncertów w Niemczech.
Dostaliśmy ostatnio zaproszenie od Orden Ogan i będziemy
ich supportować podczas najbliższej trasy, są
wspaniałym zespołem, też niemieckim.
Waszą obecną wytwórnią jest Napalm Records,
wcześniej wydawało was Metal Blade. To imponujące,
że jako młody zespół wydaliście swój debiutancki
album w 2005 roku właśnie z Metal Blade. Jak
udało się wam to osiągnąć, podpisać kontrakt na
swój debiut z jedną z największych wytwórni na
świecie?
Pracował tam jeden gość, Michael Trengert, niestety
zmarł niedawno na raka. Zobaczył Powerwolf i stwierdził,
że mamy potencjał. Można powiedzieć, że był naszym
mentorem. Pierwsze cztery albumy wydaliśmy z
Metal Blade Records. Przyszedł jednak moment, kiedy
trzeba było coś zmienić. Dostaliśmy ofertę od Napalm
Records. Metal Blade jest świetną wytwórnią,
ale chcieliśmy spróbować sił w innej.
Foto: Napalm
W 2011 roku przeprowadzaliśmy z tobą wywiad, niestety
wtedy drogą mailową. Zaproponowaliśmy żartem,
że powinniście dołączyć do płyty kielich mszalny.
Upłynęły cztery lata i nasz pomysł został zrealizowany.
Nie sądzę oczywiście, żeby był w tym nasz
wkład, niemniej jednak to sympatyczne. Skąd pomysł
na limitowaną wersję płyty?
Mieliśmy pomysł, żeby wydać bardzo dobrą, specjalną,
cenną limitowaną edycję albumu. Przez długi czas myśleliśmy
nad okładkami, jakimiś naszymi osobistymi
metalowymi bohaterami, naszymi głównymi inspiracjami.
Było to bardzo osobiste, więc każdy członek zespołu
mógł wybrać swoją ulubioną grupę, w większości
padała nazwa Savatage. Bardzo fajna sprawa, wydaliśmy
limitowaną edycję z naszymi bohaterami. Można
powiedzieć, że to nasz hołd dla nich, ale też pokazanie
korzeni, z których wywodzi się nasz metalowy
styl (zespół wydał również dwupłytowe wydanie z coverami
heavymetalowych, klasycznych zespołów -
przyp. red.)
Poprzednio pytaliśmy cię także o ludowe motywy
pojawiające się na waszych płytach zaczerpnięte z
folkloru, czy mają one coś wspólnego z rumuńskimi
korzeniami Attili Dorna. Mówiłeś, że to możliwe.
Tym razem, znów powracają one w utworze "Armata
Strigoi". Wiesz może jakie są ich korzenie i czy te
poprzednie faktycznie inspirowane były rumuńską
muzyką ludową?
Dokładnie w tym numerze, "Armata Strigoi", wykorzystaliśmy
rumuńskie korzenie. Strigoi to nie tylko
krwiopijcze imperium, to też jakby metafora życia po
śmierci ("strigoi" to rumuńska wersja naszych strzyg -
przyp. red.). Głównie takie wątki pokazaliśmy na albumie.
Z drugiej jednak strony pojawiają się motywy religijne.
Nie chodzi nam rzecz jasna o przesłanie dla jakichś
religijnych fanatyków. Opisujemy wydarzenia z
różnych perspektyw, na przykład Pierwszą Krucjatę.
Bardzo interesuje nas historia, czytamy wiele książek z
nią związanych, czytamy nawet Biblię. Stąd tematyka
naszych utworów, zarówno na "Blessed and Possesed"
jak i na "Preachers of the Night", czy jeszcze poprzednich
albumach. Jest to więc mieszanka rumuńskich
korzeni, o których wspomniałeś, z tematyką religijną.
A które z tych religijnych inspiracji są najbliższe tobie?
"Preachers of the Night" opowiadało głównie o krucjatach.
Na "Blessed and Possesed" pokazujemy "błogosławieństwo"
("blessed") i "opętanie" ("possesed"). Można
to interpretować na wiele sposobów. Na przykład, jeżeli
chodzi o Powerwolf, błogosławieństwem będzie
wspaniała muzyka jaką gramy, a opętaniem heavy metal.
Można to odnieść również do społeczeństwa i na
przykład chrześcijańskich korzeni. Z jednej strony żyjesz
przestrzegając różnych zasad, postępujesz moralnie,
ale z drugiej strony łamiesz te zasady i tym jest
właśnie opętanie. Na przykład w utworze "Sacramental
Sister" tytułowa kobieta, żyjąca w zakonie, pokazuje
swoją wiarę, z drugiej jednak strony, tkwi w niej też seksualne
pożądanie. Na tym albumie można połączyć
naprawdę wiele rzeczy, które pasują idealnie do naszej
muzyki i heavy metalu.
A jakie są twoje muzyczne inspiracje?
Dla mnie osobiście, wielką inspiracja jest muzyka rumuńska,
jest dla mnie bardzo ważna. Oprócz niej są
zespoły takie jak Running Wild - to są moje korzenie.
Wymienię też Nevermore i Forbidden. Jednak dla
mnie, jako muzyka, z tworzeniem kawałków, jest jak z
książkami. Czytasz wiele książek i słuchasz wiele muzyki,
po pewnym czasie zaczynasz tworzyć coś własnego,
jesteś w stanie łączyć różne style, elementy. Ja, jako
organista, dodałem trochę kościelnych organów do stylu
Powerwolf. Czasami organy kościelne są bardziej
agresywne, niż dźwięki uzyskane za pomocą gitary.
Czujesz, że przeszywają cię dreszcze, kiedy ich słuchasz.
Szczerze mówiąc, główna inspiracja to jednak te
klasyczne zespoły, a nie muzyka organowa. Da się je
jednak usłyszeć nie tylko w tych organowych kawałkach,
bo łączę często linię organów z linią gitary, albo
gram to samo, co śpiewa Atilla. Myślę, że w niektórych
miejscach można by zrobić to samo na gitarze. Dodaję
jednak organy tam, gdzie pasują, choćby podczas gitarowych
solówek. Przecież fakt, że coś jest solówką, nie
oznacza, że musi grac tylko jeden instrument. Patrzę
po prostu na to, co pasuje. Kiedy ogląda się nasz koncert,
da się zauważyć, że klawiszowiec nie pracuje bezustannie
- jest to jednak całkowicie w porządku, bo w
niektórych momentach organy są zwyczajnie niepotrzebne.
Oczywiście, niektórzy woleliby, żeby było
więcej perkusji, albo basu, albo klawiszy, albo wokalu,
ale to zależy tylko od tego, co lepiej pasuje do utworu.
Mam wrażenie, że największe pole do popisu masz w
utworach, które zamykają płyty Powerwolf. Tym razem
również na końcu płyty znalazł się najdłuższy i
wolniejszy numer, w którym grasz solo na organach.
Rzeczywiście to moment, kiedy możesz się muzycznie
popisać? Czy wręcz przeciwnie, spełniasz się
raczej w dynamicznych utworach jako tło podbijające
gitary?
To zależy. Naprawdę lubię i kocham bardziej zwarte
kawałki, takie jak "Army of the Night". To bardzo dobry
numer, bardzo zwięzły. Z drugiej strony jest "Let
There Be Night", ostatni utwór z albumu, który jest
nieco wolniejszy, jest jednak dynamiczny, jest w nim
jakiś taki klimat, który bardzo mi się podoba. Wolę
więc krótsze utwory, niż te trwające, nie wiem, z piętnaście
minut. To zwyczajnie nie jest mój styl tworzenia.
Na koncertach Powerwolf chętnie wybiegasz zza
4
POWERWOLF