HMP 60 Exodus
New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Apollo Ra - Ra Pariah
2015/1989 No Remorse
Ciekawa sprawa z tym amerykańskim
zespołem: za czasów istnienia wydał
tylko dwie kasety demo, ale druga z
nich, właśnie "Ra Pariah", od lat cieszy
się nie słabnącą popularnością wśród
fanów US power metalu i jest dość często
wznawiana. Najnowsze wydanie No
Remorse Records to edycja można rzec
wzorcowa: nie dość, że na jej potrzeby
sięgnięto do oryginalnych taśm matek, a
za poprawienie ich brzmienia odpowiadał
producent tego materiału w roku
1989, Carl Canedy (perkusista The
Rods i producent, m.in. LP's Anthrax,
Exciter czy Overkill), ale też dodano
dwa utwory z pierwszego demo i stworzono
nową szatę graficzną. Dobrze, że
ta płyta jest znowu dostępna, bo "Ra
Pariah" to niesłusznie zapominana perełka
amerykańskiego power metalu lat
80-tych. Owszem, melodyjnego, czasem
nawet bardzo chwytliwego ("Creating
Zero", "March Of Fire", "Crimson
Streets" z balladowym wstępem), ale też
drapieżnego, wręcz surowego (miarowy
rocker "Out Of The Night", rozpędzony
"To Be A Hero" z drapieżnymi wokalami
Daniela Millera). Zresztą wokalista
był bardzo mocnym punktem tej formacji
z Baltimore, co szczególnie potwierdza
w majestatycznym, wykorzystującym
klawiszowe brzmienia utworze tytułowym,
inspirowanym NWOBHM
ostrym "Bane Of The Black Sword" czy
mrocznym "Coming Of Age / Rukkus".
Dlatego "Ra Pariah" to zdecydowanie
rzecz nie tylko dla zbieraczy archiwalnych
ciekawostek sprzed lat.
Wojciech Chamryk
Baby's Breath/Diamond Needle -
Baby's Breath/Diamond Needle
2014 Cult Metal Classics
Holenderski Sad Iron nie cieszył się co
prawda jakąś oszałamiającą popularnością,
jednak jego albumy "Total Damnation"
i niewydany "The Antichrist" z
lat 80-tych można śmiało określić mianem
solidnych i zasługujących na uwagę.
Jednak losy wokalisty Herke van
der Poela po rozpadzie Sad Iron nie
były mi znane. Sądziłem, że - wzorem
setek, jak nie tysięcy członków innych
zespołów z tamtych lat - zrezygnował
wówczas z dalszego muzykowania, tymczasem
tak się nie stało. Ów stan rzeczy
potwierdza kompilacja z archiwalnymi
utworami zespołów Diamond Needle i
Baby's Breath, wydana przez Cult
Metal Classics Records jako pierwsza
część "Dutch 80's Hard Rock And
Heavy Metal Series". Początek to dwa
utwory Diamond Needle, czyli drugiego
wcielenia Baby's Breath. "Waste Of
Time" to ostry, ale melodyjny numer
typowy dla połowy lat 80-tych, coś w
stylu mieszanki TNT z Picture, z kolei
ośmiominutowemu "Rudy" bliżej do klimatów
hard rockowo- progresywnych -
kłania się tu np. pompatyczny styl
Magnum, charakterystyczne współbrzmienia
gitar i instrumentów klawiszowych.
Pięć wcześniejszych utworów
Baby's Breath jest utrzymanych w podobnej
stylistyce. Czasem na plan pierwszy
wysuwają się gitary (dynamiczny i
przebojowy "I'm On Fire"), jednak więcej
tu klawiszowych partii ("48 Hours",
progresywny w formie "The Prosecution
Of The Man Who Called Himself
Innocent"), są też nawiązania do muzyki
klasycznej (klawesynowe brzmienia w
melodyjnym "Hold On To Love"). Niestety,
mimo podejmowanych przez
zespół wysiłków nie udało mu się podpisać
kontraktu i bodajże w roku 1989
było już po wszystkim. Nagrania jednak
pozostały i - pomimo dość surowego,
momentami też aż nazbyt syntetycznego
brzmienia - warto po nie sięgnąć.
Wojciech Chamryk
Blind Assassin - Put To The Sword
2014 Cult Metal Classics
Ciekawe jak długo jeszcze będą wypływać
takie nieznane dotąd zespoły jak
Blind Assassin? Panowie Raczek i
Kałużyński prezentowali niegdyś w
TVP 2 zapomniane, acz godne uwagi i
pamięci filmy w cyklu "Perły z lamusa"
i określenie to pasuje też idealnie do
debiutu Kalifornijczyków z Blind Assassin.
Debiutu, bo zespół dopiero w roku
ubiegłym doczekał się dzięki Cult
Metal Classics pierwszej płyty, wcześniej
mając na koncie tylko jedną kasetę
demo i garść nagrań z prób oraz koncertowych.
"Demo'86" zebrało w epoce
całkiem niezłe recenzje, ale na tym się
skończyło - zespół nie zdołał podpisać
kontraktu i rozpadł się pod koniec lat
80-tych. Zaważyło na tym pewnie to, że
typowy US power/epic metal w drugiej
połowie lat 80-tych nie cieszył się w
Stanach Zjednoczonych tak dużym powodzeniem
jak jeszcze kilka lat wcześniej,
więc młode kapele były przegrane
już na starcie. Szkoda, że zespół nie
zdołał się przebić, bo grał naprawdę
znakomicie - sądząc po poziomie tych
10 utworów nagrany wtedy przez Blind
Assassin album możnaby spokojnie
postawić obok najlepszych dokonań
Omen, Manowar, Virgin Steele, Helstar
czy Liege Lord. Najbardziej dopracowane
są trzy pierwsze utwory w wersji
demo: surowy numer tytułowy, kwintesnecja
amerykańskiego power metalu;
poprzedzony i zwieńczony balladowymi
partiami, w których Kevin Jackson -
gdzie indziej rasowy, power metalowy
krzykacz - śpiewa niczym sam Eric
Burdon z The Animals, rozpędzony
"Assassin" oraz równie dynamiczny
"Warfare". Ciekawym patentem jest
brak nakładek gitarowych w tych trzech
utworach, dzięki czemu gdy Kenny
Krystal gra solo w tle mamy bardzo
aktywny basowy podkład Evana
Guesta. Podobnie jest w późniejszych
nagraniach z prób. Tu jakość jest już
gorsza, ale bez przesady, słabsze jakościowo
materiały oglądały światło dzienne.
Momentami zespół zwraca się tu
w stronę doom metalu ("What Lies In
The Tomb", "Lost At Sea"), koncertowy
"Leatherwing" to mroczny epic metal, a
w takich "Noble Beast In The Air" czy
"Witch's Sin" USPM daje o sobie znać
ze zdwojoną wręcz siłą. Równie ostry
jest drugi numer koncertowy "Arme
Blanche (White Weapon)", ale to jeszcze
nie koniec takich atrakcji. "Put To The
Sword" zawiera też bowiem DVD z 17
numerami zarejestrowanymi w latach
80-tych w The Roxy Theater i Gazzarri's.
Póki co jednak nic więcej na ich
temat nie mogę napisać, bo do recenzji
dostaliśmy tylko wersję audio. Tak czy
siak ten album to zakup obowiązkowy i
kolejny dowód na potwierdzenie tezy,
że muzyczne odkrycia są wciąż możliwe.
Crywolf - Anthology
2014 No Remorse
Wojciech Chamryk
Może i w Grecji hula kryzys, a po euro
zostało tam tylko wspomnienie, ale
tamtejsze firmy co rusz przypominają
różne perełki sprzed lat. Tym razem No
Remorse Records odświeżyła nagrania
brytyjskiego Crywolf. Istniejąca od
połowy lat 80-tych grupa wokalisty i
perkusisty Marka Grimmetta oraz
gitarzysty Nicka Singletona pozostawała
w kręgu melodyjnego, inspirowanego
New Wave Of British Heavy
Metal, hard 'n'heavy. W roku 1989
Crywolf wydał debiutancki i jak się
wkrótce okazało swój jedyny materiał
"The First 12 Inches". Na tę wyprodukowaną
przez brata Marka, znanego
z takich zespołów jak: Grim Reaper,
Lionsheart czy Chateaux Steve'a
Grimmetta trafiło pięć utworów. Po
latach stały się one podstawą kompilacji
"Anthology", a dorzucono do nich 13
kolejnych utworów koncertowych i w
wersjach demo. Materiał z EP-ki to
typowy dla końca lat 80-tych melodyjny
rock. Przebojowy, z radiowymi refrenami
i melodyjnymi chórkami ("Nothin'
To Lose", amerykański "Stay With
Me"), chociaż nie brakuje tu też bardziej
dynamicznego grania z zadziornym
śpiewem ("12 O' Clock (And All Is
Hell)", "Girls Like You"). W wydaniu
koncertowym grupa wypada zdecydowanie
ostrzej, mniej tu nawiązań do
Scorpions, słychać za to wpływy Judas
Priest ("Be My Lover") czy grup
NWOBHM ("The Gun"). Na tle tych
dziewięciu utworów niezbyt korzystnie
wypadają późniejsze nagrania studyjne:
nijaki "Looking For Trouble", monotonna
ballada "Time Runs Out" czy równie
rozwleczony "On My Own". I może to
jest wyjaśnienie faktu, dlaczego grupie
nie udało się podpisać kontraktu, chociaż
nie brakuje tu też udanych numerów,
jak dynamiczny, ostrzejszy "Secret
Honeymoon", czerpiący z wczesnego
NWOBHM "Let It Go" czy zdecydowanie
gitarowy, ale wykorzystujący
też klawiszowe brzmienia "Take A
Chance". Syntezatory pojawiają się też
w trzech ostatnich, moim zdaniem
bardzo udanych utworach: kojarzącym
mi się z Satan "The Last Time", bardziej
progresywnym "A Crying Shame" z
solówką syntezatora - tu kłania się z
kolei Saracen i miarowym "Down On
Love". Tak więc jako całość materiał
Crywolf nie porywa, ale mamy na tej
kompilacji kilka utworów zasługujących
na miano niesłusznie zapomnianych perełek
sprzed lat.
Wojciech Chamryk
Deaf Dealer - Journey Into Fear
2014 Cult Metal Classics
Jeśli ktoś pamięta jeszcze ten kanadyjski
zespół to pewnie w tym momencie
przeżywa zaskoczenie. Kolejna płyta?
Ale jakim cudem skoro grupa wznowiła
kilka lat temu działalność jako Death
Dealer i wydała studyjny album w
ubiegłym roku? Jednak "Journey Into
Fear" to zaginiony drugi album Deaf
Dealer, nagrany w rok po debiutanckim
LP "Keeper Of The Flame" i dotąd
nigdy nie wydany. Owszem, był znany
fanom i kolekcjonerom, krążył na kasetach,
później na CD-R, jest też pewnie
dostępny w sieci, ale co tłoczona, oficjalna
płyta to płyta. Jej wydanie cieszy
tym bardziej, że "Journey Into Fear" to
płyta znacznie ciekawsza od debiutanckiego
krążka. Tam zespół chyba
jednak za bardzo zapatrzył się w Iron
Maiden, tu może też nie ma 100 % oryginalności,
ale progres jest. Porywające
riffy, efektowne solówki, dynamiczny,
punktujący bas, szaleńcza perkusja,
wysoki, ale mocny śpiew - atutów temu
krążkowi nie brakuje. Najciekawsze jak
dla mnie to szaleńczo rozpędzony
"Mind Games", zróżnicowany "Blood
And Sand" - owszem, w klimacie
"Phantom Of The Opera", ale nikt mi
nie powie, że łatwo jest kopiować
największych w taki właśnie sposób.
Potwierdza to mroczny, wzbogacony
syntezatorami utwór tytułowy, instrumentalny
"Escape From The Witch
Mountain" też robi wrażenie, a piekiel-
126
RECENZJE