26.04.2023 Views

HMP 60 Exodus

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

dukcję Alas Negras przewijają się takie

postacie jak Freddy Kruger czy Pumpkin

Head. Album różni się od debiutu

mocniejszym, bardziej thrashowym brzmieniem

(chociażby "Master of Horror")

oraz mroczniejszymi riffami. Alas

Negras zmieniło swój kierunek z heavy

metalowej, hiszpańskiej przystani na

thrashowy port grozy. Jak im to wyszło?

Całkiem przyzwoicie. Zespół zaserwował

nam parę kwadransów thrash metalową

stylistyką przemieszaną z lekką

nutą heavy metalu. Gitary mają odpowiednie

mięso w brzmieniu, bas i perkusja

uzupełniają kompozycję, wokal

stał się bardziej zawzięty, choć nadal

czytelny. Muzycznie jest całkiem ciekawie.

Chociażby w "Master of Horror"

jest uraczony raz to prostym (prawie

"djentowym") riffem, by następnie przejść

do dość dziwnego, motywu przywołującego

Watchtower'a, by znowu powrócić

do prostego motywu z początku.

Jeszcze do tego wstawki z monologiem,

wprowadzającym do utworu. Kolejna

wstawka, kolejne powtórzenie motywu i

koniec utworu. Czy chociażby stylizowany

na dźwięk piły mechanicznej

riff z "Chainsaw Massacre". Ogółem

riffy mogą przypominać także dokonania

Coroner'a czy Forbidden. Utwory

zazwyczaj są w średnim bądź w wolnym

tempie. Ogółem warto przesłuchać ten

album, nie kuje jego wtórność, porusza

całkiem ciekawymi tematami. Głównie

dla fanów thrashu z wpływami heavy

metalu, ode mnie (5).

Jacek "Steel Prophecy" Woźniak

Alas Negras - Facing The If

2013 Self-Released

"Facing The If" to 37 minut heavy metalowego,

(w znacznej mierze) angielskojęzycznego

materiału muzycznego,

obracającego się niczym tancerka wokół

odniesień do filmów (utwór "Devil's

Advocate") życia, podbojów, itd. Zaczyna

się dość brudnym, obskurnym riffem

utworu tytułowego, dobrymi wokalizami

Giancarlo Martineza i upiększającymi

chórkami w refrenach. Muzycznie

album odpłynął z portu thrashmetalowej

grozy (odniesienie do albumu

"The Slasher Show") i zacumował w

przystaniach heavy metalu, jednak siarczysty

zapach thrashu został. Brzmienie

albumu? Trochę brudniejsze, niż na

"The Slasher Show". Gitary wiodą

prym, obok nich wybrzmiewają kolejne

słowa wokalisty, za nimi zaś wybija

rytm perkusja i cicho mruczy bas. Na

albumie znalazło się dziewięć kompozycji,

dużo heavy metalowych szlagierów i

thrash metalowych riffów. Jeden utwór

przywołuje dokonania Running Wild

("Black Sails Under a Crimson Sky").

Kolejny zaś sięga po pewną porcję

groove w riffie (hiszpańskojęzyczny

"Noche De Brujas"). W innym kawałku,

intro wygrane na gitarze elektrycznej,

do którego dołącza druga gitara i

perkusja, przeradza się w przyjemny,

dość emocjonalny w treści "Death &

The Maiden". Natomiast "Devil's Advocate"

oparty na dokonaniach kinematografii,

opatrzony jest ostrym, zawziętym

wokalem i dodatkowymi chórkami,

oraz dość skocznym, thrashowym

riffem. Album posiada też parę szczególików,

które przyciągają ucho, jest to kilka

melodyjnych, miękkich solówek zagranych

na przetworniku przy gryfie,

oraz dozę bluesowych podciągnięć pełnych

emocji. Album dla ludzi lubiących

posłuchać w miarę ciężkiego albumu

heavy metalowego, posiadającego parę

łagodniejszych momentów. Ode mnie

(5).

Jacek "Steel Prophecy" Woźniak

A Light In The Black - Tribute To

Ronnie James Dio

2015 Massacre

Nie ma już wśród nas Ronniego James

Dio, ale jego muzyka wciąż jest żywa.

Szkoda tylko, że metalowy świat jeszcze

chyba na dobre nie ochłonął i co jakiś

czas pojawia się jakiś tribute czy inne

wydarzenie związane z twórczością

Dio. Choć minęło pięć lat od śmierci,

nie brakuje kapel, które chcą zagrać

swój cover i zaprezentować światu. Z

tych wszystkich dotychczasowych składanek,

akurat "A Light In The Black" w

moim odczuciu jest najciekawsza. Wynika

to choćby z tego, że są tu zespoły,

które cenię i bardzo lubię. Nie tylko

przez to, że większość z nich prezentuje

gatunek heavy/power metal, ale też

przez to że są to doświadczone i zaprawione

w bojach zespoły. Taki niemiecki

Messenger nadał utworowi "Kill the

King" nowe oblicze i ma w sobie oczywiście

więcej power metalu. "Evil Eyes"

w wykonaniu Gun Barrel brzmi bardziej

hard rockowo, zaś Metal Inquisitor

zagrał "King of Rock'n Roll", który

również dobrze wypada w ich wykonaniu.

Każda z kapel nie tylko radzi sobie

z warstwą instrumentalną, ale także jeśli

chodzi o kwestie wokalne. Wokaliści są

różnorodni, ale każdy z nich śpiewa

szczerze i prosto z serca, często oddając

klimat twórczości Dio. Za to należy się

szacunek. Bardzo fajna interpretacja

"One Night In The City" przedstawił

Circle of Silence. Nie zabrakło też czegoś

dla fanów bardziej agresywnego grania

- Burden of Grief w nieco death

metalowej formie przedstawia klasyk,

"Neon Knights". Znany i bardzo lubiany

Love Might Kill świetnie tchnął ducha

heavy/power metalu w rozpędzony

"Stand Up And Shout", który jest jednym

z najlepszych coverów na płycie.

Miło jest słyszeć, że Rebellion też żyje

i ma się całkiem dobrze. Ich wykonanie

"I" jest toporne i przybrudzone. Tak

więc klimat udało się wykreować w miarę

podobny. Mocne wrażenie wywarło

na mnie zagrany przez Iron Fate "A

Light In The Black", który ma w sobie

tyle lekkości i energii co oryginał. Kawał

dobrej roboty i nic tylko chwalić zespół

tak świetnie zagrany cover. Równie ciekawie

wypada "The Last In Line" w wersji

The Order i właściwie można odnieść

wrażenie, że brzmi równie mocno co

oryginał. Właściwie nie ma tutaj słabych

wykonań i każdy rozegrany na nowo

kawałek Dio brzmi świeżo i energicznie.

Jest heavy metal, jest nutka power

metalu nawet w takim marszowym

"Holy Diver". Soczyste brzmienie, świetny

dobór kompozycji Dio z różnego

okresu i idealny zbiór zespołów z kręgu

heavy/power metalu, które podjęły się

wyzwania i zmierzyły się z klasyką

heavy metalu. Efektem tego jest świetna

składanka ku chwale Dio. Polecam.

(4,8)

Łukasz Frasek

Alkoholizer - Free Beer... Surf's Up!!!

2014 Punishment 18

Hiszpański Alkoholizer po debiucie

"Drunk or Dead" (2009) miał pięcioletnią

przerwę od nagrywania albumów;

w między czasie nagrał jedynie EPkę

"Sardinian Boars Are Back" (2013),

aby w roku 2014 wydać swój drugi studyjny

album - "Free Beer... Surf Up".

Za pomocą openera, "The HogMosh -

Nonzo Strikes Back!!!" i jego prostego

riffu, okraszonego dość energiczną perkusją

oraz chórkami, rozgrzewa słuchacza

i przygotowuje do zawartości płyty,

w której zgodnie z tym czym nęci nas jej

tytuł, piwo będzie się w tekstach lało

strumieniami ("Surfin' Beer", "Never

Come Back Sober"). Wraz z piwem

przemycone zostały takie tematy, jak

chociażby kwestia mediów ("Mind Polution"),

pozerów ("Stop Hit Off the

Ghetto - Join the Boar Party!!!"), ludzi

bez własnej osobowości ("Faceless"),

wolności ("System Abberation"), testu

trzeźwości przez mundurówkę ("Breathalize

and Destroy") i innych takich.

Alkoholizer odwołuje się całokształtem

do twórczości Tankarda, czasami zabrzmi

jakieś lekkie zapożyczenie od

Slayera ("Mind Polution"), trochę zapachnie

Coroner'em (początek "Antisocial

Trap") jest także masa odwołań do

thrashu z Bay Area. Zespół brzmi

całkiem old schoolowo, przy tym także

dość przystępnie. Gitary brzmią w porządnie,

dość brudno w średnich rejestrach.

Perkusja scala sekcję rytmiczną

swoim dość wyraźnym brzmieniem, bas

czasami wyjdzie na pierwszy plan

("Stop Hit Off the Ghetto - Join the

Boar Party!!!"). Wokalista operuje średnio-niskim

i średnim pasmem, a jego

wokal idealnie pasuje do stylu zespołu.

Swoją zadziornością i werwą połączoną

z brzmieniem chórków daje wrażenie

dobrej roboty (chociażby w "Surfin'

Beer"). Kompozycje są dość żwawe,

przebojowe, czasami walcowate ("Skating

Madness"), ogółem utrzymane w

crossoverowym, energicznym klimacie.

Kompozycyjnie riffy nie są zbyt nowatorskie

- jest to dość dobra, rzemieślnicza

robota, która nie porywa swoją innowacyjnością.

Album się kończy utworem

"Stop Hit Off the Ghetto - Join the

Boar Party!!!", którego końcowa część

jest zwieńczona dość przytłumioną perkusyjną

mającą kreować plemienny klimat.

Ogółem album jest przyzwoity,

idealny dla fanów Tankarda, czy innych

zespołów thrashowych, bądź crossoverowych

obracających się w temacie

piwno-rozrywkowym, choć jest parę

zbędnych dodatków. Mój ulubiony

utwór to "Mind Polution". "Free Beer...

Surf Up" ode mnie dostaje (4).

Jacek "Steel Prophecy" Woźniak

AntiPeeWee - Human Grill Party

2013 GoodDamn

Niemcy słyną z wielu świetnych thrashowych

albumów, stworzonych przez

zespoły, takie jak: Poltergeist, Living

Death, Deathrow, Vendetta, Darkness

i wiele innych. "Human Grill Party"

nie zajmuje wśród nich czołowego

miejsca, jednakże jest to całkiem przyzwoity,

"jajcarski" album, czasami także

prostacki i odtwórczy zbiór piosenek

trwający całe 37 minut. AntiPeeWee

stworzył jedenaście utworów składających

się z punkowych i thrashowych riffów,

paru solówek, chamsko kopiących

po ryju feministki i korpoludków ("I Am

Your Enemy") oraz tłustego brzmienia

basu ("Pleasure of The Flesh"). W kwestii

technicznej, brzmienie albumu jest

całkiem przystępne, posiada dużą dozę

groove, jest mięsiste i klarowne. Poza

tym jazda po bandzie na całego. Zaczynamy

od dość niedbale zaczynającego

się "Aggressive, Excessive Violence", które

rozpędza się i zwiastuje ostrą rzeźnie.

Powiem nawet, że lwia część utworów

zawiera w sobie motyw agresji, przemocy,

dekapitacji, gniecenia, miażdżenia,

itd. Nastepnie mamy utwór tematycznie

godny kawałka "Bodily Dismemberment"

autorstwa Rigor Mortis, a

chodzi o "Separate (The Head From The

Body)". Potem "Aids is My Weapon" i

"Vomit My Orgasm". Powiem wam, nie

dla miękkich fujar ten album. Dlaczego?

Chociażby dlatego, że na albumie jest

także masa odniesienia do seksu, oraz

różnych fetyszów, takich jak chociażby

picie moczu. O piciu piwa nie wspomnę.

Poza tym wśród surferów i rekinów pomyka

Cthulhu ("Cool Guy Cthulhu").

Znajdziemy też wiele odniesień - jak to

w środowisku heavy metalowym - do

twórczości Lovecrafta. Mamy także parę

utworów z udziałem dodatkowych

wokali ("I Am Your Enemy", "Surf,

Mosh and Die"). Reasumując: technicznie

w porządku, bas jest słyszalny,

perkusja uzupełnia sekcję gitarową i wokalistę;

tekstowo dość obrzydliwie i prostacko

(co by nie mówić, większość tekstów

taka jest), ale jest kop. Niestety

album jest przesycony przerysowaniem

tej tematyki, co sprawia, że mimo swojego

całokształtu nie dorównuje brutalnością

wcześniej wymienionemu Rigor

Mortis czy "Spectrum of Death" Morbid

Saint'a. Komu polecać? Fanom lubiącym

thrash polany dużą porcją czerwonego,

krwistego sosu z dodatkiem

amoniaku, zmiksowany z flaczkami.

Najpewniej przez tłukących się szpejem

gości w tle "Attack The Brewery". Ode

mnie tak (4), choć raczej nie jest to album

dla mnie - ale w końcu ma jaja... I

jeszcze jedno, czy ta okładka może kłamać?

Jacek "Steel Prophecy" Woźniak

RECENZJE 97

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!