26.04.2023 Views

HMP 60 Exodus

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

klawiszy i biegasz po scenie. Masz zaplanowane w

którym momencie jak wybiegniesz, czy wręcz przeciwnie,

pozostawiasz to całkowitej spontaniczności?

To jest bardzo spontaniczne. Kiedy wychodzisz na scenę

chcesz poszaleć, wejść w symbiozę z fanami. Nic nie

planuję, po prostu zaczynam skakać po scenie, aż w pewnym

momencie zauważam: "O kurwa! Koniec sceny!".

Czasami jest więc trochę niebezpiecznie robić to

wszystko, żeby celebrować metalową mszę. To jak muzyczna

walka na scenie.

Nie myślałeś, żeby sprawić sobie coś á la konfesjonał

jako dekorację do klawiszy?

Raczej nie bardzo. Na scenie nie powinno znajdować

się zbyt wiele. Przede wszystkim powinna panować dobra

atmosfera. Nie powinna ona wyglądać jak wnętrze

kościoła. Wydaje mi się, że wystarczy, ze na scenie jest

piątka interesujących ludzi. Dla mnie ważne jest to, że

gramy przed publicznością nie chowając się za jakimś

świetlnym show, tak, że fani widzieliby jedynie cienie

muzyków. Tak jak w teatrze, interakcja jest tutaj najważniejsza.

Dla dobrego show potrzebujesz czegoś

szczególnego, musisz zachowywać się w szczególny

sposób, nawet grając jako support, jednak według

mnie, interakcja jest najważniejsza (śmiech).

W ostatnim wywiadzie dla NoiseLetter powiedziałeś,

że Powerwolf był i jest zespołem stworzonym do

grania na żywo. Komponujecie specjalnie z myślą o

koncertach? Rzeczywiście odnoszę wrażenie, że z

płyty na płytę wasze utwory stają się coraz bardziej

proste, a jednocześnie coraz bardziej dopasowane do

zabawy na koncercie. Mam na myśli teksty do skandowania,

chwytliwe melodie, unikanie dłuższych partii

instrumentalnych.

Nie sądzę, żeby były prostsze, ale prawdopodobnie

masz rację, jeżeli chodzi o to, że tworzymy kawałki,

które da się fajnie zagrać na żywo. Nie sprawia to jednak,

że są prostsze. Tworzymy śpiewając, a nie grając

na gitarze, czy pianinie. Jest w nich wiele detali, jak na

przykład w "Higher Than Heaven", czy "Christ & Combat"

i w wielu innych kawałkach. Pięć osób nagrywało

swoje partie osobno. Nie sądzę więc, że tworzymy proste

numery, ale takie, którymi się możesz delektować.

Po prostu nie możemy i nie chcemy tworzyć progresywnego

metalu (śmiech).

Nagrywanie niektórych partii w kościele stało się już

tradycją Powerwolf. Tym razem również niektóre

chóry nagraliście w kościele w Saarbrücken? Czytałam,

że w kościele nagraliście także twoje organy.

Jaka część organów nagrywana jest na prawdziwych

organach w kościele?

Tym razem były to jedynie organy kościelne. Do tej

pory nagrywaliśmy partie chórów w bardzo starych

niemieckich kościołach. Było naprawdę świetnie, ale

miksując materiał mieliśmy pewne problemy, bo całe

chórki były nagrywane razem. Teraz nagrywamy każdego

wokalistę osobno w studiu, tak, żebyśmy mogli

zmiksować każdy głos, każdego wokalisty. Była z tym

masa roboty. Tym razem więc, jedyne co nagraliśmy w

kościele na tym albumie, to organy.

Jak w związku z tym wygląda miksowanie nagranego

materiału? Wszystko odbywa się w jednym studio,

czy w kilku?

Nagrywaliśmy w kilku miejscach. Partie gitar i perkusji

nagrywaliśmy w Kohlekeller Studios we Frankfurcie,

bas nagrywany był w studiu Greywolf należącym do

Charlesa Greywolfa (muzyka Powerwolf - przyp.

red.). Materiał miksowaliśmy w studiu Fredman w

Gothenburgu, miksy robiliśmy tam już po raz szósty.

Oni naprawdę wiedzą, jak dopasować brzmienie, żeby

dać nam szansę na uwydatnienie pewnych detali w

utworach. Nie musimy im tłumaczyć jaką moc ma

mieć dany kawałek. To bardzo fajne. Mieliśmy też w

ekipie kogoś nowego, Jensa Bogrena z Fascination

Street Studio. Zajął się masteringiem. Jesteśmy więc

otoczeni przez naprawdę wspaniały team, znamy się

dobrze, jest więc wiele szans na ulepszenie jakichś detali.

Jesteśmy bardzo zadowoleni z naszej ekipy.

Na płycie brzmienie jest jednocześnie mocne i bardzo

klarowne. Wszystko do siebie pasuje.

"Blessed and Posessed" pisaliśmy przez około sześć

miesięcy, a to oznacza pracę przez 24 godziny, siedem

dni w tygodniu. Na początku pracowaliśmy tylko Attila,

Matthew i ja, ale wkrótce musieliśmy zacząć ćwiczyć

z całym zespołem. W końcu jesteśmy zespołem

koncertowym, nie możemy tworzyć kawałków, jakby

spadały z nieba. Musimy ćwiczyć. Po krótkiej chwili

zebraliśmy się całą grupą i wypróbowywaliśmy nasze

pomysły. Później przystąpiliśmy do bardzo szczegółowej

pre-produkcji. To bardzo ważny element przed

wejściem do studia. Mieliśmy więc sporo pracy. Następnie

weszliśmy do studia, dzięki temu wiedzieliśmy jak

poszczególne kawałki mają brzmieć, mieliśmy już jakieś

oczekiwania względem nich. Prawdopodobnie dlatego

wszystko do siebie pasuje. Mogliśmy powiedzieć

dokładnie ekipie ze studia co mają robić. Każdy wiedział

co ma robić.

Jak wygląda sprawa prób? Przeprowadzacie je regularnie?

To wspaniałe chwile (śmiech). Piątka ludzi w sali prób,

bardzo, bardzo ciemnej sali. Ćwiczymy nowe utwory

na nadchodzącą trasę. Nigdy nie tworzymy w jej trakcie.

Kiedy jesteśmy w trasie, to jesteśmy w trasie. Chcemy

wtedy wszyscy celebrować chwilę, która trwa. Kiedy

tworzymy, to tworzymy. Później wszyscy spotykamy

się na próbach do trasy. Jak wiadomo najlepszą

próbą dla każdego zespołu jest granie koncertów, a my

robimy to od wielu, wielu lat, mogę obiecać, ze przekonacie

się o tym, kiedy znów przyjedziemy do Polski

(śmiech).

Na "Blood of the Saints" furorę robiły dowcipne

tytuły utworów. Na przedostatniej i ostatniej płycie

tytuły stały się bardziej stonowane. Chcieliście uniknąć

drogi zespołu-kabaretu?

Foto: Napalm

Nie określiłbym tego jako humorystyczne. Powiedziałbym

raczej, że niektóre sprawy chcemy przedstawić w

ironiczny sposób. Nie jesteśmy jakimiś religijnymi fanatykami,

co słychać choćby w utworze "Resurrection

by Erection". Oczywiste jest, że używamy pewnych elementów

humorystycznych, ale to tylko elementy, nie

całość, przez którą robilibyśmy sobie jaja z religii. W

przeszłości zdarzyło się tyle zagadkowych rzeczy, również

w religii, w kościele katolickim, więc czasami elementy

humorystyczne aż same się proszą. Nie chcemy

jednak urazić niczyich uczuć religijnych. Nie krzyczymy

o jakichś sprawach, po prostu piszemy o tym kawałki.

Nasze teksty lubimy tworzyć z pewnym poczuciem

humoru dotyczącym pewnych spraw, ale nie

opisałbym w ten sposób innych rzeczy. To zależy od

tego, o czym kawałek ma być. Nie ma żadnego planu,

jesteśmy spontaniczni. Dużo czytamy na różne tematy,

o których później mówimy, więc czasami używamy

ironii, a czasami nie, jak w przypadku "Christ & Combat",

gdzie po prostu opisujemy okrucieństwa, jakich

dopuszczali się uczestnicy pierwszych krucjat. Sposób

w jaki piszemy, zależy więc od tego, co aktualnie mamy

w głowach.

Wasze płyty mają podobną konstrukcję, hit na początku

płyty, wolniejszy utwór na końcu, jeden utwór

z motywem folkowym, jeden bardzo szybki, jeden w

średnim tempie... Skąd pomysł na pisanie płyt według

takiego schematu? To sprawdzona metoda na

dobry krążek?

Nie wiem. Na pewno są jakieś ogólne założenia. Na

przykład "Blessed and Possessed" było pierwszym kawałkiem,

który napisaliśmy na ten album i dla wszystkich

było jasne, że będzie otwierał płytę. Wiadomo

też, że kończymy wolniejszym numerem, jak "Let

There Be Night". Jednak jeżeli chodzi o wszystko co

jest pomiędzy… Słuchamy utworów w kółko i później

decydujemy jak zaaranżować tracklistę. To chyba jednak

bardziej kwestia wyczucia, tego, jaki album ma

mieć polot. Nie ma więc jakiegoś schematu, według

którego działamy.

Co rozumiesz jako "dobry album"? Kiedy, według

ciebie, album można określić jako dobry?

Wtedy, kiedy zawiera dobre numery (śmiech). Nie no,

to zależy od słuchacza. Ja osobiście wolę niezbyt długie

albumy. Czasami lepiej nagrać tylko pięć, ale naprawdę

dobrych kawałków, niż trzynaście kiepskich. Dla mnie,

jako fana muzyki, liczy się też klimat płyty. Jeżeli

chwyci mnie już pierwszy utwór, to jest duża szansa, że

polubię całość. Nie polubię jednak czegoś, co już na

początku zacznie mnie nudzić i się dłużyć. Oczekuję

więc mocnych wrażeń już od pierwszego momentu.

Jak wyobrażasz sobie Powerwolf za kolejne dziesięć

lat? Myślisz, że zawsze będziecie trzymać się swojego

sprawdzonego stylu muzycznego i wizerunkowego?

Dobre pytanie. Nie przejmujemy się tym zbytnio. Robimy

tylko to, co chcemy. Chcemy jeździć w trasy i

tworzyć nowe utwory. Innych rzeczy, które mogą się

wydarzyć, nie możemy zaplanować, to nie zależy od

nas. Myślę, ze najważniejsze jest, żeby ciągle iść naprzód.

Dopóki czujemy ducha i dobrze się bawimy

tym, co robimy, będzie dobrze. Jeżeli nie masz tej pasji,

żeby wychodzić na scenę, robić muzykę, powinieneś

skończyć karierę. Nie wydaje mi się jednak,

żeby miało się nam to przytrafić w ciągu najbliższych

dziesięciu lat (śmiech). Mamy zamiar iść do przodu i

zobaczymy co się zdarzy.

Od swojego pierwszego występu występowaliście w

strojach i makijażach?

Tak, mieliśmy taki pomysł od samego początku. Było

to dla nas bardzo ważne, ponieważ chcemy celebrować

trasę również w taki szczególny sposób. To część mnie,

pokazuję w ten sposób swoje wnętrze. Przebierając się

i malując, możesz wyjść na scenę i robić coś, co jest

częścią ciebie. Kocham zabawiać ludzi i naszą muzyką

i wyglądem. To coś więcej niż tylko make-up i przebranie,

szczególnie dla mnie. To coś w rodzaju transformacji,

dzięki której mam szansę pokazać to, jaki jestem

w środku. Dla nas jest to wiec bardzo ważny element

koncertów. Jednak należy pamiętać, że najważniejsza

jest muzyka, więc chyba potrzebujemy jednego

i drugiego (śmiech).

Co możesz nam powiedzieć na temat pobocznych

projektów każdego z członków zespołu?

Jest już mnóstwo mitów na temat Powerwolf, pozostawię

to w takiej formie. Myślę, że nie jest ważne, co

POWERWOLF 5

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!