HMP 60 Exodus
New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
Restart
Po siedmiu latach niebytu
powrócił jeden z najważniejszych duńskich zespołów
w dziedzinie power metalu czyli Pyramaze. Band
działa od 2001 roku, swój największy sukces odniósł
z byłym wokalistą Iced Earth czyli Mattem Barlowem.
Troszkę się zmieniło jeżeli chodzi o skład Pyramaze, jednak
styl i jakość została. O nowym rozdziale duńskiej formacji porozmawiałem z Jacobem
Hansenem, gitarzystą będącym w zespole od początku.
więc zagadałem z chłopakami, że chciałbym spróbować.
Wszyscy byli podekscytowani i od razu przyjęli
mnie do rodziny Pyramaze. Jakby nie patrzeć, znałem
się z nimi od czasów nagrywania dema, więc było to
raczej oczywiste.
Czyli to prawda, że przez zespół przewinął się Urban
Breed? Dlaczego nie udało się Wam go zatrzymać
na dłużej?
Tak, grał z nami kilka koncertów, o czym już wspominałem,
ale gdy zaczęliśmy pisać nowe utwory, wyczuliśmy,
że traci on zainteresowanie. Właśnie przeprowadził
się do Stanów, zdaje się. Dlatego kiedy powiedział,
że nie może nadal poświęcać czasu Pyramyze,
Foto: Ulterium
tak naprawdę gracie.
To jak najbardziej metal, to mogę powiedzieć!
(śmiech) Myślę, że nadal gramy progresywny power
metal w pewnej formie, ale sądzę, że różnorodność
tych nowych utworów jest większa niż kiedykolwiek, z
czym czujemy się bardzo dobrze. Gdybyśmy mieli to
dokładnie określić, to prawdopodobnie jest to melodyjny
metal.
Czy nie chcieliście skorzystać z okazji, że pojawia się
nowy wokalista i na przykład całkowicie zmienić
swój styl? Pójść w zupełnie inną stronę?
Nie chcieliśmy za bardzo oddalać się od tego, co
prezentowało Pyramaze, a że główni członkowie
pozostali, w naturalny sposób zostaliśmy przy wypracowanym
stylu. Tak, jak mówiłem, nie usiedliśmy do
rozmowy nad tym, jak ma wyglądać nowy styl.
Zaczęliśmy po prostu pisać, a to co powstało złożyło
się na nowy album. Nie zastanawialiśmy się specjalnie
nad tym, jak ma wyglądać nowy materiał, a raczej
pisaliśmy tak jak czuliśmy. Owszem, mogliśmy drastycznie
zmienić nasz styl, ale gdybyśmy to zrobili, nie
nazwalibyśmy tego Pyramaze. Jak najbardziej to nadal
jest Pyramaze. Słychać, że to nadal my. Mamy
nowego wokalistę, lecz ogólne brzmienie jest rozwinięciem
tego, co kochamy w naszych trzech poprzednich
albumach. Znaczy się, "Melancholy Beast" był tym
albumem, którego słuchałem najdłużej po zmiksowaniu.
Nadal sądzę, że to magiczny album. Ale samo
wrażenie miałem przy "Disciples of the Sun". W studiu
działa się magia, wspomnienia o tym, wywołują
duuuży uśmiech na mojej twarzy.
HMP: Witam, miło że marka Pyramaze powróciła i
znów można delektować się Waszą muzyką. Jak to
jest powrócić po dłuższym czasie z niebytu?
Jacob Hansen: Dzięki! Dla nas też jest to wspaniałe
uczucie! Jak słońce pojawiające się na niebie po burzy.
Nie byliśmy tak naprawdę pewni, czy jeszcze żyjemy
czy nie. Po odejściu zarówno geniusza Michaela Kammeyera,
Urbana Breeda i Nielsa Kvista z zespołu
pozostały szczątki. Dużo czasu zajęło nam nabranie siły
do kontynuowania. Właściwie możemy wszyscy podziękować
Jonahowi, naszemu klawiszowcowi, za jego
wytrwałość, inaczej jestem pewien, że Pyramaze dziś
by nie istniało. Jesteśmy teraz bardziej żywi niż kiedykolwiek,
a przyszłość maluje się w świetlanych barwach.
W zespole panuje pozytywna aura ostatnimi
czasy.
Co było powodem takich zawirowań w waszym zespole?
Dlaczego kapelę opuścił Matt Barlow? Czy
utrzymujecie jakiś kontakt z nim?
Zdaje mi się, że Michael (Kammeyer) jest z nim w
kontakcie. Nawet wysłał nam wiadomość typu: "świetny
materiał, chłopaki!", gdy usłyszał pierwszy singiel.
Sądzę, że było to tak: Jak tylko Matt nagrywał album
"Immortal", usłyszał o tym Jon Schaffer i zrekrutował
go z powrotem do Iced Earth. Nie mamy mu tego za
złe. Matt to utalentowany wokalista. Przypuszczaliśmy,
że to nie potrwa wiecznie z takim gościem, więc
Michael załatwił Urbana Breeda, by ten przejął
obowiązki wokalisty. Właściwie zagraliśmy z nim kilka
koncertów - było to z Volbeat - ale po tym wszystko
zaczęło powoli iść w złym kierunku. Michael stracił
wiarę w branżę muzyczną i jego priorytety przestawiły
się bardziej na "normalne", czyli rodzinne życie, życie
z codzienną prac. Kiedy odszedł, odeszli również Niels
Kvist i Urban. Toke (gitary), Jonah (klawisze) i Morten
(perkusja) zostali bez kompozytora, gitarzysty i
lidera, co wywoływało sporo frustracji. Po dłuższej
chwili skontaktowali się ze mną. Chcieli wiedzieć, czy
ktokolwiek z moich znajomych mógłby dołączyć jako
gitarzysta i kompozytor. Po przemyśleniu doszedłem
do wniosku, że właściwie sam byłem zainteresowany,
że ma inne rzeczy, którymi chce się zajmować, byliśmy
na to przygotowani. Ciężko stracić takiego gościa, jak
on, ale w ogóle nie żywiliśmy do niego urazy. Nadal
jesteśmy w kontakcie i się przyjaźnimy.
Mimo pewnych problemów udało Wam się zebrać na
nowo, odbudowaliście skład i nagraliście nowy album
w postaci "Disciples of the Sun", który zaczyna wasz
nowy rozdział. Z jednej strony jest to album oddający
wasz styl, a drugiej strony jest to wydawnictwo
świeże i zaskakujące. Czy też tak postrzegacie ten
album?
Dokładnie! Wszystko jest tak, jak to opisujesz. Chcieliśmy
jakby wyczyścić swoją kartę i zacząć odnowa. O
dziwo, to nie było to coś, o czym dyskutowaliśmy. Po
prostu wiedzieliśmy, że będzie inaczej, jako że skład i
kompozytorzy byli zupełnie inni. Po prostu napisaliśmy
coś, czego sami chcielibyśmy słuchać, ale w pewnych
"granicach" Pyramaze. Naprawdę słychać, że
podobało nam się pisanie i nagrywanie tego materiału!
Sposób w jaki zabraliśmy się za nagrywanie był bardzo
świeży, dało nam to wiele satysfakcji, co da się zauważyć
na "Disciples of the Sun".
W dalszym ciągu gracie progresywny power metal w
nowoczesnej konwencji, choć tym razem nie zabrakło
też motywów nieco symfonicznych czy nawet z kręgu
epickiego metalu. Ciężko określić jednomyślnie co
Wspomniałeś o nowym wokaliście. Jak doszło do
zatrudnienia Terje'go?
A więc, miksowałem album dla norweskiego zespołu
Teodor Tuff, który teraz nosi nazwę Crossnail. Mieli
oni wspaniałego, młodego wokalistę o imieniu Terje.
Gdy odszedł od nas Urban, rozglądaliśmy się dookoła
za nowym śpiewakiem. Rozmawiałem z licznymi wokalistami,
ale szukałem kogoś mniej znanego. Nie
chciałem mieć nikogo znanego w naszym zespole, bo
prawdopodobnie opuściłby nas po jednym albumie.
Zapytałem się Terje'go, okazało się, że jest zainteresowany.
Wysłałem mu jako demo "Unveil", a on nałożył
na to wokal, razem z kolegą z zespołu i kuzynem
Christerem Haroyem (Divided Multitude, Crossnail).
Gdy odesłali mi ten utwór, okazało się, że zrobili
to idealnie! Było lepiej, niż się spodziewaliśmy, a
Terjego stać na więcej! Zaprosiłem go do mojego studia
i zaczął z nami nagrywać. Zrozumiałem, jak wielki
potencjał w nim drzemie. Nadal kocham Lance Kinga
i Matta Barlowa, ale Terje to inny typ wymiatacza!
Na płycie znajdziemy 12 kompozycji dających 52 minuty
muzyki, więc nie jest to nie wiadomo jak długi
album. Czyżbyście nie chcieli przesadzać pod tym
względem?
To były utwory, które udało nam się skończyć, do tego
wybraliśmy tylko te najlepsze. Byliśmy w trakcie prac
nad paroma innymi, ale zależało nam na tych dopracowanych,
zapewniających odpowiednią jakość. Jeśli odnosiliśmy
wrażenie, że nie jest to kompozycja najwyższych
lotów, to dawaliśmy sobie z nią spokój. Może w
przyszłości wrócimy do tych niedokończonych utworów,
kto wie, ale czasem lepiej jest nie wywoływać wilka
z lasu. Nie bez powodu nie dostały się do finalnej
wersji albumu. Poza tym, nie myśleliśmy w ogóle o długości
materiału. Po prostu sądziliśmy, że mamy kilka
dobrych piosenek, i tyle. Chyba dopiero zorientowaliśmy
się, ile czasu trwa album, gdy skończyliśmy nagrywać
cały materiał, (śmiech). Znowu, spontaniczność
jest tu kluczem. Robiliśmy to, co wydawało się słuszne.
Płytę otwiera instrumentalne intro "We Are The
Ocean", które buduje niesamowity klimat i podkreśla,
że będzie to płyta epicka. Czy takie emocje chcieliście
wzbudzić na samym początku?
O, tak. Jonah je napisał, chcieliśmy sprawić, żeby słuchacz
poczuł się, jak na początku epickiego filmu.
Uważam, że powinno się stworzyć atmosferę tego, co
czeka słuchacza zanim zacznie grać kapela. Sądzę, że
się nam to udało. Do tego Joost Van Den Broek (Epi
ca) pomógł nam w tym intro, z orkiestrą i innymi rzeczami,
bo chcieliśmy, żeby to rzeczywiście robiło wrażenie.
Na pewno nie będzie to ostatni raz używania
przez nas orkiestracji.
Dalej mamy "The Battle of Paridas" i to jest taki
rasowy Pyramaze. Mam jednak wrażenie, że brzmicie
bardziej nowocześnie i nawiązujecie do choćby
78
PYRAMAZE