26.04.2023 Views

HMP 60 Exodus

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

z pozostałymi dwoma utworami ("Prepare

for War" i "Destination: Warfare")

tak "The Hammer" odbiega od typowo

wojskowej tematyki, jest też odskocznią,

od brudnego, wypełnionego pożogą

wojenną thrashu reprezentowanego

przez pozostałą część dysku. Reszta

utworów - a zarazem główna część krążka

- to dość siarczysty, ostry thrash

przeorany raz to charczącym wokalem,

innym raze chórami, solówkami, czy też

wolniejszymi, spokojniejszymi motywami.

Brzmieniowo całkiem w porządku.

Co więcej napisać: kwadrans dla fanów

zespołu i ludzi, którzy chcą zapoznać

się z tym zespołem i im właśnie dedykuje

tą EPkę. Jest dobrze, aczkolwiek nic

nadzwyczajnego. (4).

Jacek "Steel Prophecy" Woźniak

Impellitteri - Venom

2015 Frontiers

Skoro Duscahn Petrossi potrafił powrócić

po pięciu latach z Magic Kingdom

i nagrać jeden z najlepszych albumów

w swojej twórczości, to czemu

inny wielki gitarzysta nie może tego

dokonać? Otóż Chris Impellitteri też

postanowił przerwać milczenie i wskrzesić

zespół Impellitteri. W końcu ostatni

album, "Wicked Maiden" ukazał się

w 2009 roku. Minęło sześć lat, skład nie

uległ zmianom, a Chris za sprawą projektu

Animetal USA pokazał, że ma w

sobie jeszcze to coś i potrafi wciąż

wygrywać ciekawe i pełne ikry partie

gitarowe. Może nowy album, "Venom"

nie jest najlepszym dziełem Chrisa, może

nie jest tak intrygujący jak debiut

Animetal USA, jednak jedno jest pewne,

jest to album znacznie ciekawszy

niż ostatnie dzieła wydane pod szyldem

Impellitteri. Niby można odczuć, że to

kontynuacja "Wicked Maiden", że dalej

jest nacisk na heavy metal i ostre

riffy. Jednak jest różnica między tymi

albumami. Tutaj Chris znów stara się

zauroczyć swoją grą, bardziej złożonymi

motywami, shredowymi solówkami i

swoją niepowtarzalną techniką. Jest na

niej więcej finezji i lekkości, której brakowało

na ostatnich płytach. Znakomicie

to słychać w otwierającym "Venom",

gdzie Chris daje niezły popis. Zabiera

nas oczywiście do świata shredowych

zagrywek, heavy metalu i neoklasycznego

power metalu. Ta wycieczka może się

podobać, zwłaszcza że zabiera nas do

starych płyt, w których liczyła się lekkość

i finezja, a nie tylko ciężar. Czego

mi brakowało też na ostatnich płytach

Chrisa to z pewnością przebojów,

utwo-rów, które imponują intrygującą

melodią i atrakcyjnym refrenem.

"Empire of Lies" to jeden z najlepszych

hitów jakie stworzył Chris w ciągu

ostatnich dzie-sieciu lat. Jest też coś dla

fanów heavy metalu w stylu lat

osiemdziesiątych i im polecam

posłuchać szybkiego i nieco

przesiąkniętego hard rockiem "We Own

The Night". Im dalej się zagłębiamy w

ten krążek, tym bardziej dostrzegamy

jego wartość i coraz więcej w nim elementów

zaskoczenia. Jednym z nich jest

najostrzejszy na płycie "Nightmare",

który został zbudowany na mocnym

riffie i nowoczesnym brzmieniu. Brzmi

to znakomicie, zwłaszcza że ma w sobie

sporo power metalu. Rob Rock w końcu

też pokazuje na co go stać i słychać,

że jest to wciąż jeden z najbardziej cenionych

wokalistów. Melodyjny metal

też jest tutaj obecny co potwierdza lżejszy

"Face The Enemy" czy "Holding On".

Najważniejsze jest to, że ta płyta ma

kopa i słychać ducha starych płyt, że

jest nutka neoklasycznego power metalu

i shredowe granie pełną parą. Dawno

Chris nie zachwycał petardami i takie

kawałki jak rozpędzony "Domino Theory",

nowocześnie brzmiący "Jehovah" czy

melodyjny "Time Machine" są bardzo

ważnymi momentami na płycie, podkreślającymi

w jakiej znakomitej formie

jest band i jak wiele się zmieniło od

ostatniego albumu. Zostało brzmienie,

ale powrócono do większej ilości shredowego

grania, postawiono znów na

szybkość. Miło jest też usłyszeć więcej

power metalu, który porywa słuchacza

lekkością i finezją. Tego właśnie brakowało

na ostatnich płytach Impellitteri.

Jest to jedno z kolejnych pozytywnych

zaskoczeń roku 2015. Pozycja obowiązkowa

dla fanów popisów gitarowych, a

także wszelako pojętego melodyjnego

heavy metalu. (5)

Łukasz Frasek

Inculter - Persisting Devolution

2015 Edged Circle

Jeśli ktoś lubi oldschoolowy thrash wymieszany

w odpowiednich proporcjach

z black metalem i doprawiony szczyptą

speed metalu z lat 80-tych, to debiut

norweskiego Inculter powinien znaleźć

się na liście jego zakupów obowiązkowych.

Chłopaki potrafią bowiem grać i

umiejętnie czerpią zarówno od mistrzów

pokroju Slayer czy Destruction

("Pastoral Slaughter"), dorzucając do

tego stricte blackowe patenty ("Mist Of

The Night"). Generalnie jest ostro, hałaśliwie

i surowo, Even Bakke wali w bębny

jak oszalały, Remi Nygard odnajduje

się zarówno w szaleńczych thrashowych

riffach jak i blackowej ścianie gitar,

dodając do tego całkiem efektowne

solówki ("Commander", "Death Domain").

Jak dla mnie dwa najmocniejsze

punkty tej płyty to stopniowo się rozpędzający

"Envision Of Horror" z mroczną

klawiszową kodą i speed/thrashowa

petarda na otwarcie, to jest "Diabolic

Forest", ale zasadniczo wypełniaczy na

"Persisting Devolution" nie stwierdziłem.

(4,5)

Wojciech Chamryk

Infernal Manes - Infernal Manes

2015 Edged Circle

Ten norweski zespół w żadnym razie

nie jest rekordzistą świata czy nawet Europy,

jeśli chodzi o czas oczekiwania na

debiutancką płytę, bo każdy z czytelników

pewnie bez problemu poda ileś

nazw grup NWOBHM, fetujących debiutanckiego

longa u progu emerytury.

Dwanaście lat w tym kontekście to naprawdę

krótka chwila, tym bardziej, że

muzycy Infernal Manes po rozpadzie

grupy pozostali w zawodzie, udzielając

się w licznych zespołach i projektach

black metalowych. Jednak w Infernal

Manes grali, a od niedawna czynią to

ponownie, oldschoolowy, czerpiący pełnymi

garściami z przełomu lat 70-tych i

80-tych tradycyjny metal. "Infernal

Manes" to reedycja na winylu ich jedynej

demówki "Battle Of Souls", czyli

sześć utworów pasujących idealnie do

tego nośnika. Nie ma tu bowiem ani cienia

jakiegoś syntetycznego posmaku

cyfrowego studia, wszystko brzmi tak,

jakby było nagrane na taśmę na tzw.

setkę, a repertuar może wręcz zmylić,

bo panowie łoją ostro, ale melodyjnie

tak, jak grało się wiele lat temu. Nie

unikają przy tym wpływów starego

dobrego Rainbow czy Black Sabbath,

a gitarowe unisona charakterystyczne

dla tamtej epoki stosują może nawet w

nadmiarze, ale z wyjątkową klasą i wyczuciem

melodii. Sporo też tu wpływów

NWOBHM, są pełne rozmachu epickie

partie, zaś finałowa deklaracja w postaci

"Come To The Sabbath" Mercyful Fate

nie pozostawia cienia wątpliwości kto

odcisnął na ich muzyce niezmywalne do

dziś piętno. (5)

Injector - Black Genesis

2015 Art Gates

Wojciech Chamryk

Ten hiszpański zespół powstał w 2012

roku. Przed debiutem zarejestrował

EPkę "Harmony Of Chaos", której

większa część stanowi kompozycje omawianego

krążka "Black Genesis". Hiszpanie

prezentują nurt młodych kapel

grających oldschoolowy thrash metal.

Swoim brzmieniem jak i kompozycjami

nawiązuje bezpośrednio do lat 80-tych.

Niestety ich muzyka to taki dziwny

konglomerat wpływów thrashu amerykańskiego

i europejskiego. Nie unikają

też naleciałości klasycznego heavy metalu,

co słyszymy głównie w niezłych

solówkach. Utwory są długie, czasami

zbyt długie, mam na myśli przede wszystkim,

blisko dziesięcino minutowy, tytułowy

"Black Genesis". Mimo kilku

prób urozmaicenia tej kompozycji to

pod koniec kawałek trochę nudzi. Wynika

to z tego, że członkowie Injectora

opierają się na prostych konstrukcjach

muzycznych. Zdecydowanie lepiej muzycy

poradzili sobie w instrumentalnym

"Andromeda's Vibrations", który jest

bardziej skondensowany, urozmaicony i

zdecydowanie mocniej inspirowany

heavy metalem. Ogólnie Hiszpanie lepiej

radzą sobie w krótszych formach, taki

żwawy i konkretny "Storming The

Heavens" wydaje się najciekawszą propozycją

na całym albumie. Choć w drugim

co do czasu trwania "Where Death

Dwells" band udowadnia, że mimo

wszystko drzemie w nim potencjał na

zbudowanie ciekawych dłuższych kompozycji.

Muzycy częściej niż zwykle

zmieniają w nim tempa z średnich w

szybkie oraz stosują zwolnienia, a także

żonglują tematami muzycznych, choć

to na pewno nie szczyty tego nurtu.

Ogólnie Hiszpanie używają dość topornych

riffów, którym wtóruje dynamiczna

ale równie obcesowa sekcja rytmiczna.

Z drugiej strony solówki gitarzystów

oraz linie melodyczne są bardzo pomysłowe

i łatwo wpadające w ucho. Wokal

choć zawieszony nad obiema opcjami

jest bardzo głośny i krzykliwy. Także

trudno określić co bardziej inspiruje

muzyków z Injector. Brzmienie na

"Black Genesis" jest niezłe, na pewno

lepsze niż te co było na EPce "Harmony

Of Chaos". Nagrania zyskały mocy, wigoru,

głębi, choć ciągle nie pozbawione

są szorstkości. Mimo wszystko Injector

i jego duży debiut "Black Genesis" nie

wyróżnia się znacząco na tle innych podobnych

mu zespołów. Znajdziemy tu

jedynie zajawki, które niosą nadzieję, że

może być lepiej. Na koniec jeszcze jedna

dygresja. Na wspomnianej EPce

"Harmony Of Chaos" jest kawałek

"Breathe the Dust", zdecydowanie najszybsza

kompozycja Hiszpanów, w której

wprowadzają elementy crossoweru.

Jak nie przepadam za tą formą muzyczną,

tak w wykonaniu kapeli zabrzmiało

to wiarygodnie i świeżo. Dziwię się,

że podobnego pomysłu nie wykorzystali

na swoim debiucie. Tymczasem... (3,5)

\m/\m/

In Malice's Wake - Blackened Skies

2005 Self-Released

Australia. Kraj kangurów, Mortal Sin,

Hobbs Angel of Death i innych hord.

Tam także powstał zespół In Malice's

Wake, który w 2005 wydał EPkę

"Blackened Skies". Jest mrocznie, jest

pesymistycznie i dość brudno brzmieniowo.

Wokalista wyrzuca kolejna słowa

w niskim, charczącym tonie, (lekko

przypominającym wokalistę Protector'a

i Obliveon'a), gitary wtórują, okuwając

pesymizm tekstów w thrashowe riffy.

Perkusja i bas dopełnia ich dzieła. Kompozycyjnie

łączy thrash i parę motywów

znanych z black metalu. Trochę rozbudowanych

solówek, parę riffów, trochę

odczuwalny brak kopa w zad. Co tu można

więcej powiedzieć: ogółem EPka dla

ludzi poszukujących dość pesymistycznego

thrashu na klimatyczne, deszczowe

dni. "Blackened Skies" nie przypadła

mnie jednak zbytnio do gustu,

takie (3,5).

Jacek "Steel Prophecy" Woźniak

In Malice's Wake - Eternal Nightfall

2008 Self-Released

Rok 2008. Parę lat po EPce "Blackened

Skies" powstaje kolejny album In Malice's

Wake pod tytułem "Eternal Nightfall".

Zespół wydaje jedenaście kompozycji

(w tym jedną instrumentalną),

które dają nam 45 minut egzystencji w

mroku. Album ten jest trochę bardziej

klarowniejszy i jaśniejszy niż EPka, przy

czym znalazło się na nim miejsce także

dla odświeżonych wersji utworów z

"Blackened Skies", np. "As Dusk Covers

Day" z lekko zmienioną aranżacją (chociażby

intro grane przez gitarę klasyczną,

gdzie w oryginale jest wygrywane

przez gitarę elektryczną). Jak jest muzycznie?

Dużo thrashowych zagrywek,

108

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!