HMP 60 Exodus
New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
na "Overdrive", a to za sprawą zakręconych
partii gitar, dynamicznej zwrotki
i melodyjnego refrenu, a spaja to
wszystko w rytmicznie powiązaną całość
dynamiczna perkusja. I chociaż
można mieć zastrzeżenia do jej brzmienia
- ta syntetyczna stopa! - to jednak
jako całość debiut Running Death
nie rozczarowuje. (4)
Sacred Blood - Argonautica
2015 Pitch Black
Wojciech Chamryk
Grecja, jak na niewielki graj, owocuje w
wiele heavymetalowych zespołów. Co
więcej, większość z nich śmiało czerpie
ze swojej antycznej przeszłości. Kto wie,
być może te bogate, majestatyczne dzieje
ich kraju tak napędzają ten heavymetalowy
"przemysł" w Grecji? Do grona
wspomnianych zespołów niewątpliwie
należy ateński Sacred Blood, a omawiana
"Argonautica" to jego trzecia płyta.
Znajdziecie na niej wszystko, czego
dusza zapragnie. Heavymetalowe riffy,
"powermetalową" melodyjność, rhapsodowe
deklamacje, manowarowe marsze,
kamelotowy rozmach oraz folkowe
ozdobniki. Bezpardonowo spotykają się
na niej akustyczne motywy z głośnymi
klawiszowymi tłami. Cóż, podobno od
przybytku głowa nie boli. Muszę przyznać,
że mimo tego natłoku absolutnie
wszystkiego, "Argonautiki" słucha się
bardzo dobrze. Jest bardzo sprawnie
skomponowana i przede wszystkim pławi
się w bardzo chwytliwych patentach.
Brzmi jak płyta ujęta w estetykę końca
lat dziewięćdziesiątych, ale jednocześnie
słychać, że to współczesne wydawnictwo.
Jest to również typowa "rycerska"
płyta, która z powodzeniem mogłaby
zasilić płytową półkę miłośników
Rhapsody i Domine. Jednocześnie jednak
daleko jej do zamkowo-smoczego
kiczu. Krążek w całości opiera się na
helleńskich legendach, a w szczególności
- o ile dobrze mi się wydaje - na micie
o bohaterskiej wyprawie po Złote Runo
(herosi wybrali się na łodzi o nazwie
Argo, stąd zapewne tytuł płyty). Jej historia
toczy się przez pełne pompy epickie
numery, przeplatane utworami okraszonymi
niemal rockowym pazurem.
Jeśli nie boicie się sięgnąć po tego rodzaju
płytę i gotowi jesteście na feerię
wszelkiej maści epickich estetyk - słuchajcie
koniecznie. Jeśli wolicie ascetyczny
doom to... a zresztą, pewnie odpadliście
po piątym zdaniu tej recenzji. (4)
Satori - Crave For Chaos
2014 Self-Released
Strati
Poznaniacy zadebiutowali w ubiegłym
roku wydanym samodzielnie i do tego
bardzo profesjonalnie prezentującym się
albumem. Recz brzmi zawodowo, bo
wyszła z Perlazza Studio Przemysława
"Perły" Wejmanna, współodpowiedzialnego
też za produkcję "Crave For
Chaos". Muzycznie też jest całkiem zacnie,
bo młodzi muzycy - koncentrując
się na tradycyjnym heavy metalu jako
swoistej podstawie - chętnie nawiązują
też do innych rodzajów ciężkiego rocka.
Siglowy "Psycho" to idealny opener, oferujący
poza siarczystym riffowaniem również
sporo klawiszowych barw i patentów
rytmicznych. Syntezatory odgrywają
zresztą dość istotną rolę w aranżacjach
poszczególnych utworów z tej
płyty: dopełniają rozpędzony "It's Not
Easy" czy częściowo balladowy "Mr. Hyde",
stanowią o klasie ballady "Crave",
dzięki swoistemu duetowi fortepianu ze
skrzypcami, mamy też klawiszowe solo
w zwolnieniu thrashowej petardy "Don't
Remember (Who Cares About You?)".
Dla zwolenników bezkompromisowych
czadów są za to: kojarzący się z hardcore
"Go Get It", ostry niczym brzytwa,
szaleńczy "Disillusion" czy nieco bardziej
melodyjny "Your Lies, Your
Truth". (4)
Wojciech Chamryk
Savatage - Return to Wacken
2015 earMusic
Jednym z najważniejszych wydarzeń tego
roku - jeżeli nie najważniejszym - jest
występ Savatage na Wacken 2015.
Jest to nie wątpliwie gratka dla fanów.
Zespół od lat nie koncertuje i nie nagrywa
nowych albumów. Pojawiają się za
to wznowienia albumów, boxy czy
składanki. Na początku, gdy dowiedziałem
się o zbliżającej się premierze
"Return to Wacken", pomyślałem, że
kapela pokusi się o skompilowanie nagrań
z ich wcześniejszych występów na
Wacken, gdzie uczestniczyli w dwóch
edycjach, w latach 1998 i 2002. Nawet
w jakiś sposób mnie to poruszyło.
Później jak się wczytałem okazało się,
że ma to być kolejny zwyczajny składak.
Wtedy mina mi zrzedła. W sumie
okazja wydaje się niezła. Zespół przypomina
się, starzy fani nie muszą wygrzebywać
z zapomnianych zakątków
starszych płyt Savatage, nowi mają
szanse zetknąć z ich muzyką po raz
pierwszy. Nie wiem jak inni ale mnie
ponownie ciarki przeszły jedynie przy
"Chance" z "Handful of Rain", bo zapomniałem,
że to taki niesamowity kawałek.
Resztę przesłuchałem bez większego
uniesienia. Powiem więcej, wolę te
kawałki - "Chance" z resztą też - ze swojego
naturalnego środowiska, czyli z
albumów, z których pochodzą. Generalnie
"Return to Wacken" będę traktował
jako "zapchaj dziurę", gdy nie
będzie niczego innego pod ręką to tą
płytkę odpalę. A, że na Wacken nie jadę,
to niedługo zrobię sobie wieczór z
Savatage i przesłucham tyle płyt, ile
będę mógł wysłuchać za jednym posiedzeniem.
"Return to Wacken" to tylko
kompilacja, ciekawsze będą relacje z
Wacken oraz - być może - konsekwencje
tego występu.
\m/\m/
Secret Sphere - A Time Never Come -
2015 Edition
2015 Scarlet
To już 15 rocznica wydania "A Time
Never Come" włoskiego bandu Secret
Sphere. Jest to jedna z najbardziej znanych
włoskich kapel, która gra
mieszankę melodyjnego power metalu i
progresywnego metalu. Osiem albumów
mają już na swoim koncie i właściwie
status tego zespołu nie wymaga udowadniania,
że są świetni w te klocki. Toteż
postanowili odświeżyć jeden z ich
najważniejszych albumów, jednocześnie
świętując jubileusz wydania "A Time
Never Come". Album został na nowo
zagrany z Michele Luppi w roli wokalisty.
Przyozdobiono go nową szatą graficzną
i pomyśleć że to całe przedsięwzięcie
było początkowo szykowane dla
Japonii. Zdecydowano się jednak również
na ponowne wydanie na terenie
Europy. Może na tej wersji są nowi muzycy,
może jest nowa jakość brzmienia,
nieco inny wydźwięk, ale to wciąż
wysokiej klasy album w kategorii progresywnego
power metalu. Została energia,
przebojowość, tylko dodano jakby
bardziej podniosłe aranżacje, które
momentami ocierają się o symfoniczny
metal. Zaczyna się oczywiście od klimatycznego
intra w postaci "Gate of
Wisdom". Dalej oczywiście mamy bardziej
złożony "Legend", który ma w sobie
moc i tutaj zespół wykreował bardzo
chwytliwą melodię. Progresywny charakter
klawiszy to jest właśnie ta cecha,
która czyni ten zespół rozpoznawalny.
Jest to album przede wszystkim agresywny
i mocno osadzony w stylistyce
power metalowej. Dobrze to potwierdza
"Under the Flag of Mary Read" czy "The
Brave". Marco i Aldo znakomicie łączą
pomysłowość, świeżość, progresywność
i ciekawe aranżacje. Na płycie
dzieje się sporo, dzięki czemu panowie
pokazują jak się rozwinęli na przestrzeni
lat i jak dojrzeli. Na płycie jest
jeszcze rockowy "Lady of Silence",
romantyczna ballada "Mystery Of Love",
czy ocierający się o neoklasyczny power
metal "Hammelin". Płyta nie nudzi,
bowiem zespół dostarcza urozmaicenia,
czego dowodem są klimatyczne przerywniki
czy monumentalny, epicki "Dr.
Faustus", który jest przepełniony symfonicznymi
ozdobnikami. Może jest to
płyta na nowo nagrana, może nabrała
nowej jakości i trochę nowoczesności,
jednak mimo tych pewnych ulepszeń,
czy też różnić jest to ten sam album,
który przed laty stał się jednym z najlepszych
w dorobku grupy. Ryzykowne
było to zagranie, ale efekt okazał się
zaskakująco dobry. Polecam. Secret
Sphere powraca do korzeni i może w
końcu doczekamy się równie udanego
nowego materiału ze strony Włochów.
Oby tak było. (5)
Łukasz Frasek
Sensorium - The Art Of Living
2015 Self-Released
Hammercult to band, który chętnie
słucham, choć wyłamuje się on z
głównego nurtu moich zainteresowań.
Jednak nie o tym chcę pisać. Ważniejsze
jest to, że zespół ten pochodzi z Izraela.
W ten sposób chcę zwrócić uwagę, iż
być może ta scena nie jest zgłębiona
przez naszą redakcję, ale co jakiś czas
dochodzą do nas jakieś produkcje z
tamtego rejonu. Taką jest z właśnie
omawianym albumem "The Art Of Living"
kapeli Sensorium. Izraelczycy
grają odmianę melodyjnego power metalu
z domieszką symfoniki, neoklasyki
i progresji. W dodatku za mikrofonem
jest wokalistka, która operuje operowym
głosem (sopran?), także wpisują
się w nurt takich zespołów jak Nightwish,
Within Temtation czy Epica.
Muzycznie kapela nie odkrywa niczego
nowego, zupełnie nie jest to ich zamiarem.
Zaś to co prezentują, utrzymane
jest na niezłym poziomie. Rozbudowane,
ciekawe kompozycje, z fajnymi
tematami muzycznymi, efektownie i bogato
zaaranżowane. Kilka razy można
natknąć się na intrygujące pomysły.
Warsztat instrumentalistów też można
ocenić wysoko. Wokal Keseni Glonty
trudno mi ocenić wszak operą na co
dzień się nie zajmuję. Na pewno jest to
bliskie temu co kiedyś robiła Tarja z
Nightwish. Niemniej niełatwo jest to
przeskoczyć, tym bardziej, że Kesenia
czasami nuży. Nie wynika to z warunków
głosowych a raczej niedopracowanej
linii melodycznej. Gdyby Sensorium
rozpoczęło karierę na przełomie wieków,
to prawdopodobnie w tej chwili
byłby to znaczący przedstawiciel tego
nurtu. Niestety na tą chwile pozostaje
jednym z wielu. Trudno będzie to im
zmienić, bo albo musieliby złamać
przyjęte przez siebie konwencje i zacząć
eksperymentować, albo otrzeć się o geniusz
i spreparować coś naprawdę intrygującego
w ramach swojej etykiety. Jednak
przesłuchując "The Art Of Living"
odnosi się wrażenie, że bardziej
młodym Izraelczykom zależy na tym,
aby mocno zaznaczyć skąd wywodzi się
ich świat muzyczny i czego można sie
po nich spodziewać. W sumie osiągają
te założenia ale jak już zaznaczyłem,
zostają przez to w szeregu kapel nie wyróżniających
się ponadto. (3)
Shardborne - Living Bridges
2015 Out On A Limb
\m/\m/
Ten Irlandzki zespół rozpoczął przygodę
z muzyką w 2004 roku. Swoją obecność
na scenie po raz pierwszy zaznaczyli
EPką "Aeonian Sequence" z 2011
roku. Po czterech kolejnych latach, w
końcu wypuszcza swój debiutancki
album "Living Bridges". Muzycznie
kapela mieści się w nurcie progresywnego
metalu. Jest jednak nielicznym
przedstawicielem li tylko instrumentalnego
odłamu. Na obraz dźwiękowy
oczywiście głównie składa się rock i metal
progresywny, ale odnajdziemy także
RECENZJE 119