26.04.2023 Views

HMP 60 Exodus

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

20

raz powrót jest troszkę łatwiejszy, bo sporo ludzi zna

naszą nazwę z tamtego okresu... Jakby to ująć, to otworzyło

nam trochę drzwi.

Kilkakrotnie jednak wznawialiście działalność, zwykle

jednak na krótko, co kończyło się zwykle tylko

koncertami - nie mieliście dość motywacji czy czasu,

by spróbować stworzyć kolejny materiał Drakkar,

chociaż nagranie demo w 1999r. można chyba poczytywać

jako początek tego procesu?

Tak, próbowaliśmy... Ale wiesz, to musi być odpowiedni

moment, z odpowiednimi ludźmi - no i trzeba

przyznać, że to akurat nie był ten moment. Teraz jesteśmy

silniejsi niż kiedykolwiek! Trzech staruszków i

trzech nowicjuszy znalezionych na belgijskim metalowym

rynku, oraz wieloletni przyjaciele... i mamy swój

dream-team! (śmiech). Nie wyobrażasz sobie, jak cenne

są nasze przyjaźnie i te wszystkie dobre chwile, których

dzisiaj doświadczamy.

Dlatego trzy lata temu wszystko potoczyło się inaczej,

uznaliście, że kolejnej takiej szansy może już po

prostu nie być, bo w końcu nikt z czasem nie młodnieje,

wręcz przeciwnie?

Mamy gdzieś czas i te wszystkie lata... Robimy co

chcemy! Przeczytaj recenzje z naszych występów...

wszyscy piszą "tyle mocy, tyle energii"! Wiesz, jak to

czasem mówię, stare lwy nigdy nie umierają! Myślisz,

że goście z Iron Maiden albo Judas Priest są za starzy

żeby grać? Są starsi od nas! (śmiech)

Zaczęliście od ponownego nagrania i wydania waszego

debiutanckiego albumu. Dlaczego zdecydowaliście

się na ten krok i zmienienie oryginalnej kolejności

utworów?

A czemu by nie?

Dodaliście też dwa kolejne, pochodzące z demo 1990:

"You're Not Alone" i "To My Dead Friends" - czemu

nie pomyśleliście przy tej okazji o innych wczesnych

kompozycjach?

Te kawałki były zaplanowane na drugi album... i nigdy

nie zostały wydane, jak już wcześniej wspomniałem...

pomyśleliśmy, że będzie zabawnie jeżeli wstawimy je

na demo.

Ciężko pracuje się nad płytą po tylu latach przerwy?

Ani trochę. "Yerushalayim", "Lost" i "Never Give Up"

napisaliśmy w trzy dni. Chęć była spora, mieliśmy tyle

do powiedzenia! To była siła i bunt, żeby stworzyć coś

wielkiego...

Trafiły na nią jakieś starsze utwory/pomysły, czy też

wszystko co trafiło na "Once Upon A Time... In

Hell!" to nowy materiał?

Tak, oprócz głównego riffu "A Destiny That Does Not

Heal" - ten kawałek pochodzi z drugiego, nie wydanego

albumu.

Mieliście chyba sporo czasu na przygotowanie i nagranie

tej płyty, bo wytwórni szukaliście dopiero wtedy,

gdy dysponowaliście już gotowym do wydania

materiałem?

Tak, bo mieliśmy sobie do udowodnienia, że album będzie

wystarczająco dobry, no i jest! Osiem miesięcy pisania,

nagrywania, masteringu i ostatecznego wydania...

To niezbyt dużo czasu, żeby zrobić to porządnie.

To chyba też taki znak czasów, bo kiedyś wystarczyło

krótkie demo, czy nawet dobry koncert, by mieć

kontrakt, teraz wydawcy oczekują od zespołów znacznie

więcej?

Tak, być może, ale nie myślimy o tym, zawsze dajemy

z siebie wszystko w studio i na żywo!

Zawartość "Once Upon A Time... In Hell!" utwierdza

mnie w przekonaniu, że wciąż czujecie się bardzo

dobrze w tradycyjnym heavy/speed metalu - pewnie

nie kombinowaliście, nie próbowaliście na siłę unowocześniać

waszej muzyki, miało być słyszalne od

pierwszych sekund, że to właśnie płyta Drakkar?

Tak samo! Nigdy nie robimy kalkulacji. Jeżeli chodzi o

metal, Richy siedzi w death, Tytus w hardcore, Terry

w speed, Pat w hard rocku, Jonas gra w ProPain, no i

ja siedzę głównie w heavy... Zmiksuj cały ten skład i

masz "Once Upon A Time In Hell"!

Szkoda jednak, że nader często perkusja na tej płycie

brzmi zbyt sterylnie, za syntetycznie, np. w utworze

tytułowym czy "Angels of Stone". Wiem, że to teraz

niestety norma, ale w latach 80-tych - chociaż zdarzało

się też wiele płyt o słabszym brzmieniu, szczególnie

wśród debiutnatów czy wydanych przez małe firmy

- coś takiego by raczej nie przeszło?

Jonas jest perfekcyjny, kiedy gra... niektórzy mogą pomyśleć

że brzmi jak maszyna. W każdym razie, sami

DRAKKAR

nazywamy go maszyną wojenną! Z pewnością nie chcemy

nic zmieniać. Ani dźwięku... ani perkusisty.

(śmiech)

Jonas jest bardzo młody, ma zaledwie 27 lat - może to

miało wpływ na sound bębnów, bo przecież pewnie

inaczej nie pracował, jak z triggerami czy innymi

"udogodnieniami"?

A w życiu, to jego prawdziwa gra.

Dobrze przynajmniej, że reszta instrumentów brzmi

jak należy - wygląda zresztą na to, że nagraliście najlepszą

płytę w skromnej dyskografii zespołu, co pewnie

jest dla was powodem do dumy i radości?

Tak! Zwłaszcza dla mnie, bo przestałem śpiewać jakieś

15 lat temu. Musiałem się naprawdę narobić, żeby

wrócić na poziom, który wtedy reprezentowałem. Co

więcej, jestem dumny z napisania głównego wątku

"Once Upon (…)".

W tekstach też jest ciekawie: pierwsza wyprawa

krzyżowa ("Yerushalayim A.D. 1096"), rzeź hugenotów

w noc św. Bartłomieja w sierpniu 1572 r. ("Saint

Bartholomew's Night") czy historia mitycznej wieży

i jej zuchwałych budowniczych ("Babel") - unikacie

utworów o niczym, piosenka to nie tylko muzyka, ale

też i tekst?

Tak, potrzeba mi tego! Muszę się zatopić w utworze,

wczuć się w jego charakter. Muszę śpiewać coś, w co

wierzę, co akceptuję... Jak "Angels Of Stone", Nie rozumiem,

jak Watykan nic sobie nie robi z tematem podejrzanych

księży. Dzieci muszą być chronione!

Etniczna nstrumetnalna miniatura "Jubilation At

The King Nimrod's" to wprowadzenie do utworu

"Babel" i zarazem też chyba kolejny dowód na wasze

zainteresowanie historią, bowiem ów tytułowy Nimrod

to pewnie legendarny władca Mezopotamii?

Tak, to o nim mowa! Mam trzy pasje - po pierwsze:

muzyka. Po drugie: podróże. Po trzecie: historia. Każdego

roku biorę swój plecak i przemierzam świat by

nauczyć się czegoś o naszym świecie. Historia człowieczeństwa

jest wielką rezerwą na inspiracje do naszych

kawałków... Krew, siła, smutek, słabość, knowania...

wszystko w naszej historii!

Sporo koncertujecie, tak więc pewnie okazji do konfrontacji

nowych utworów z publicznością nie brakuje?

Tak, a wszystkie nasze występy to rzeźnia. Nasi fani są

najlepszymi jakich znamy! Przez wszystkie lata bez nas

są wciąż z nami. Kontynuujemy tak samo jak za czasów

"X-Rated"... Dajemy z siebie wszystko, a oni robią

to samo! Znowu! Jesteście zajebiści! Kochamy was!

"Once Upon A Time... In Hell!" ukazała się kilka

miesięcy temu, tak więc teraz jesteście w trakcie promocji

tego materiału. Recenzje i opinie fanów utwierdzają

was w przekonaniu, że warto było poświęcić tej

płycie kawałek życia?

Tak, z pewnością nie niżej niż 7,5/10, to niewiarygodne

po tylu latach... Wiesz, jaki jest największy problem?...

Zrobić lepszy album. (śmiech) Ale już prawie

zakończyliśmy jego pisanie i z pewnością wiele ludzi o

nim usłyszy. I tym razem nie będziecie musieli czekać

tak długo. (śmiech)

Czyli kolejna płyta Drakkar to tylko kwestia czasu,

innej opcji nie bierzecie pod uwagę?

Początek 2016 roku. Dzięki wielkie za wsparcie, mamy

nadzieję że zobaczymy się niedługo gdzieś na naszej

trasie!

Wojciech Chamryk

Tłumaczenie: Anna Kozłowska, Marcin Nader

HMP: Hej Booze Control! Co za świetna nazwa!

Co właściwie dla was oznacza?

David Kuri: Kiedy zaczynaliśmy, mieliśmy już ustaloną

datę pierwszego koncertu, zero piosenek i jakieś

osiem tygodni do występu. Nie myśleliśmy o tym za

wiele, nic nie planowaliśmy i wzięliśmy pierwszą rzecz,

która wpadła nam do głowy. Oczywiście teraz ta nazwa

jakoś na nas wpłynęła. Można z niej naprawdę wiele

wyczytać, co jednak odradzamy.

Lauritz "Lore" Jilge: Hej, nazwa ma w sobie nazwę

wódka, więc czego tu nie lubić?

Która wódka jest najlepsza i dlaczego polska?

(śmiech)

Lauritz "Lore" Jilge: Nie pamiętam. Pewnie dlatego,

że piję za dużo polskiej wódy.

Jendrik Seiler: Taka w plastikowych kubeczkach po

jogurtach. Lubimy pić łyżeczkami.

Gracie w oldschoolowym metalowym duchu. Skąd

ten wybór?

Jendrik Seiler: To muzyka, którą żyjemy i którą kochamy,

więc dlaczego nie wykrzyczeć tego prosto w

twarz każdego z całych sił?

Lauritz "Lore" Jilge: Nigdy nie mieliśmy jakichkolwiek

wątpliwości, że to muzyka, którą chcielibyśmy

grać, więc tak tez zrobiliśmy. Jako niemieckie post 80's

dzieciaki, w większej lub mniejszej mierze dorastaliśmy

na NWOBHM, więc oczywiste było, że chcemy robić

rzeczy pokroju Iron Maiden, Judas Priest czy Angel

Witch, ale w tym samym czasie powstawały tez wielkie

amerykańskie kapele jak Riot, Warlord i Manilla

Road. Oczywiście my też mamy wspaniałą niemiecką

tradycję w postaci zespołów takich jak choćby Helloween

("Walls of Jericho" niszczy!), wczesny Blind

Guardian i Accept.

"Heavy Metal" to wasz drugi pełny materiał. Czy

znajduje się na nim coś nowego w porównaniu do

poprzedniego wydawnictwa i EPki?

Jendrik Seiler: Pierwsze dwa wydawnictwa były nagrane

w piwnicy naszego perkusisty i zmiksowane

przez nas osobiście. "Heavy Metal" zajął nam zdecydowanie

więcej czasu. Dużo więcej czasu poświęciliśmy

na definiowanie, pisanie i generalnie pracę nad kawałkami.

Chcieliśmy nagrać płytę i jesteśmy z niej dumni.

To jest dokładnie to, czego oczekujemy od muzyki,

której sami słuchamy. Wielkie wyrazy uznania dla

Martina Schnella z Overlodge Recording Studio,

który dał z siebie wszystko, żebyśmy otrzymali dokładnie

takie brzmienie, jakie chcieliśmy.

Dlaczego zdecydowaliście się by nazwać płytę

"Heavy Metal"? Podczas jej słuchania lub chociażby

po wstępnych oględzinach okładki nikt raczej nie ma

większych wątpliwości, że ma do czynienia z heavy

metalem…

David Kuri: Siedzieliśmy u Steffena, kumpla naszego

basisty i piliśmy piwko. Ktoś powiedział: -"Hej ludzie,

chyba potrzebujemy tytułu do naszego nowego krążka

i może jakiegoś pomysłu na okładkę, co?" i perkusista

Lore powiedział: "Nazwijmy go Heavy Metal, mamy to

i można dalej pić. Serio." Dyskusja odnośnie do okładki

(którą stworzył niesamowity Dimitar Nikolov,

zdrowie stary!), wyglądała bardzo podobnie:

- Co dajemy na okładkę?

- Nie wiem. Coś metalowego. Wielkie maszyny wojenne,

gorące laski i może dinozaura z pistoletami.

- Striker już to zrobił.

- Ok, zatem bez dinozaura.

- Świetnie, ktoś piwko?

Ponadto, jeśli chcesz jednak uwierzyć, że włożyliśmy w

to więcej wysiłku - "Heavy Metal" jest częściowo koncept

albumem opartym na pracy H. G. Wellsa "War

Of The Worlds". Okładka obrazuje scenę długo po alternatywnym

zakończeniu noweli (którą wymyśliliśmy

sami), kiedy to ludzkość żyje w podziemiach, jak było

zasugerowane przez Artillerymana w 7 rozdziale (The

Man on Putney Hill), który posyła gońców z rzeczami,

których potrzebują ludzie - oczywiście jedzenie i rzeczy

codziennego użytku, ale także książki i relikty ze

starego świata, świata sprzed inwazji. Robot to marsjańska

maszyna wojenna. Dziewczyna, możecie ją nazywać

Jenna, jest jedną z tych gońców, ale jest naprawdę

"pro" i spędza więcej czasu na powierzchni niż

bezpośrednio pod nią. Ostatecznie skopuje marsjańskiej

maszynie tyłek. Ciągle to dopracowujemy.

Ciągle jesteście niezależni? Mam na myśli czy

znalazła się już jakaś wytwórnia, która chciałaby

wydać Wam album pod ich szyldem?

David Kuri: Ostatecznie wydaliśmy "Heavy Metal"

własnym sumptem. Później skontaktowaliśmy się ze

świetnym facetem imieniem Kay z niemieckiej wytwórni

Kernkraftritter Records (znaczy to mniej wię-

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!