HMP 60 Exodus
New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!
New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!
- No tags were found...
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
przesteru robi swoją robotę i nic więcej
nie potrzeba. Gitary idealnie ze sobą
współgrają, nie ma żadnego plastikowego
rzężenia, które mogłoby skrzywdzić
ucho przeciętnego słuchacza. Trochę
więcej wyczekiwałem od wokalu, który
jest bezsensownym, bezcelowym darciem
ryja, ale cóż - thrash taki jest. Nie
można mieć wszystkiego, prawda? Nie
ma się czym zrażać. Ostatecznie, "Return
To The Wasteland" jak na realia
dzisiejszej nowej fali jest bardzo przyzwoitym
albumem. Daję mu 5 z minusem...
Albo nie. Całą piątkę otrzymuje
ode mnie dziś. (5)
Marcin Nader
Condition Critical - Operational Hazard
2013 Burned By God
Condition Critical stworzyło album,
który czerpie pełnymi garściami z
dokonań nowej fali thrashu i miksuje to
ze stylem przypominającym Demolition
Hammer. Zespół zabiera nas na
30 minutową wycieczkę po pejzażu agonii
i destrukcji. Na spotkanie z ośmioma
utworami, które walcują ziemię pokrytą
trupami i narzędziami chirurgicznymi.
Brzmieniowo album przypomina kalkę
wcześniej wspomnianego Demolition
Hammer, wokalista stara się naśladować
manierę Steve'a Reynolds'a, gitary
wygrywają riffy brzmiące podobnie do
utworów z "Tortured Existence" i "Epidemic
of Violence". Gitary i wokal
wraz z perkusją są na pierwszym planie,
gitara basowa uzupełnia tło. Riffy oparte
na pojedynczych dźwiękach i power
chordach, solówki za to dość melodyjne.
Teksty głównie o śmierci, chirurgii i
destrukcji. "Operational Hazard" będzie
idealnym rozwiązaniem dla ludzi,
którzy poszukują jakiegoś modernistycznego
thrashu z wpływami deathu -
ode mnie (4).
Jacek "Steel Prophecy" Woźniak
Crystal Ball - Liferider
2015 Massacre
Szwajcarski Crystal Ball przeżywa
obecnie drugą młodość. Muzycznie
przypomina nieco Gotthard, Krokus,
czy Edguy. W 2013 roku muzycy powrócili
po sześcioletniej przerwie i był
to udany powrót. Dobra passa trwa, bo
najnowsze dzieło, "Liferider" tylko zespół
umacnia. Nowe nabytki,basista
Cris Stone i wokalista Steven Mageney
dali zespołowi energii i nieco świeżości.
Dalej jednak trzymają się ram
hard rocka i power metalu, w takim stylu
jest utrzymany nowy album. Podobnie
tak jak inne wydawnictwa tej doświadczonej
formacji, tak i ten wyróżnia
się przebojowością i pozytywną energią,
Z albumu kipi witalność i powiew
świeżości. Crystal Ball postawił na
proste, ale skuteczne pomysły, które łatwo
wpadają w ucho, dzięki czemu album
jest łatwy w odbiorze i można go
zapuścić w ramach relaksu, jak i jako
"umilacz" w podróży. Może okładka
bardziej nasuwa nam na myśl wydawnictwo
rockowe, nie ma się tym jednak
co kierować, bo nie brakuje na niej
heavy jak i power metalu. Mieszanka
jest wybuchowa i już daj nam popalić w
chwytliwym "Mayday". Dobrze dopasowano
tutaj melodie i wstawki klawiszy,
czyniąc ten kawałek rasowym hitem.
To jeden z ciekawszych tegorocznych
przebojów w kategorii ciężkiego
brzmienia. "Eye to Eye" to właśnie utwór
o podłożu power metalowym skierowanym
do fanów Gamma Ray czy...
Battle Beast bo w nim swoją rolę dobrze
odegrała Noora z tej fińskiej formacji.
Wyszedł z tego energiczny i dość
agresywny kawałek. Warto zaznaczyć,
że nad produkcją czuwał Stefan Kaufmann
i rzeczywiście wpływy U.D.O.
dają się we znaki w "Paradise". Zespół
nie boi się grać nowocześnie, z polotem
i z pomysłem, co pokazuje żywiołowy
"Balls of Steel". Słucha się tego naprawdę
przyjemnie i nie brakuje takich
właśnie rytmów, które brzmią z jednej
strony klasycznie, a z drugiej mają nutkę
nowoczesności. Gitarzyści, Flu i
Leach też przy każdej możliwej okazji
dają czadu i nie oszczędzają się - jest
sporo ciekawych solówek jak na album
utrzymany w takiej formule. Marszowy,
bardziej epicki "Hold Your Flag" to w
sumie coś dla fanów Accept czy właśnie
U.D.O. Wydaje się, że brakuje tutaj w
sumie głosu Udo Dirkschneidera. Sam
Stefan Kaufmann gościnnie wystąpił w
balladzie "Bleeding" i choć nie jest genialna,
zapada w pamięci. Heavy/power
metal pełną gębą mamy w żywszym w
"Liferider". Ten utwór oddaje najlepiej
to jak brzmi nowe dzieło Crystal Ball.
Z pewnością nie można pominąć tego
krążka, zwłaszcza jak się lubi U.D.O.,
Edguy, czy Battle Beast. Energia, prosta
chwytliwa melodia, ostry riff to
chwyty jakie stosuje zespół na tej płycie.
Efektem tego jest naprawdę bardzo dobry
album, który pokazuje że Crystall
Ball jest w formie. Polecam. (4,8)
Darkology - Fated to Burn
2015 Prime Eon Media
Łukasz Frasek
W tak zwanym "muzycznym przemyśle"
większość wychodzących płyt nie grzeszy
ani oryginalnością ani szlachetnością.
Chcemy tego czy nie, gros wydawnictw
to zwyczajne produkty powstające
nie tyle w efekcie twórczego procesu,
co rzemieślniczej manufaktury. Raz
na jakiś czas można jednak odnaleźć
prawdziwy "kwiat paproci" tego "przemysłu
muzycznego" - płytę interesującą,
doskonale brzmiącą, twórczą, szlachetną
i niebanalną. I nie, nie mam na myśli
wydumanych ambientowych dźwięków.
"Fated to Burn" to prawdziwie
mocna, ciężka heavymetalowa płyta,
której progresywne zakręcenie jedynie
pomaga, a nie wprowadza w przerysowane
rejony. Ciekawe jest to, że wydany
w 2009 w roku znakomity debiut grupy
w zasadzie przeszedł bez echa, a naprawdę
nie ustępuje jakością od omawianego
"Fated to Burn". Przede wszystkim
Darkology tworzy muzykę całościową,
holistyczną. Nie jest to przypadkowy
zbiór tekstów doklejony do spreparowanej
muzyki i zaśpiewany przez
przypadkowego wokalistę. To dzieło
kompletne. Fundament muzyki stanowi
amerykańskie granie oparte na dynamicznej
sekcji rytmicznej i całym bogactwie
riffów - jednocześnie surowe i
ostre w brzmieniu i jednocześnie obfite
w całą rozmaitość zmieniających się jak
w kalejdoskopie riffów. Na tym fundamencie
wznosi się cała gama wszelkich
smaczków Darkology - zakręconych solówek,
progresywnych zakrętasów, szaleńczego
głosu Kelly'ego Carpentera.
Przez jeden numer, dajmy na to "Shadows
of Oth" może przewinąć się ostry
jak brzytwa riff á la Judas Priest, niemal
jazzowa solówka, skandowany refren
i hipnotyczne zwolnienie. Przy tym
całym bogactwie dźwięków "Fated to
Burn", zwłaszcza w przypadku szybkich
numerów (a tych jest na krążku większość)
nie traci ani grama dynamiki i
mocy. O ile zazwyczaj tak zwane "progresywne"
granie klasyfikuje się często
jako melancholijnie, niekiedy nieczytelne
i przerysowane, tak Darkology
potrafi umiejętnie połączyć dwa światy.
Dwa światy, czyli muzykę, której słucha
się dla kwintesencji heavy metalu (zadowoleni
będą fani Judas Priest, Wolf i
Vicious Rumors) i równocześnie dla ciekawych
kompozycji, nastroju, teatralnych
wokali. "Fated to Burn" wciąga
jak odkurzacz. Można jej słuchać kilkanaście
razy z rzędu nie nudząc się, doszukując
się coraz to ciekawszych motywów
i zanurzając się w nastrojowy, trochę
mroczny świat wykreowany przez
Michaela Harrisa (gitarzystę i głównego
kompozytora Darkology) i Carpentera,
którego głos, linie wokalne
przeplecione ze scenicznymi wręcz wokalnymi
rekwizytami tworząc magiczne
przedstawienie. A wszystko to tylko na
jednej płycie. (5,5)
Darktribe - The Modern Age
2015 Scarlet
Strati
Darktribe to dość młody zespół, który
pochodzi z Francji. Powstał w 2009
roku i do tej pory zarejestrował wydaną
własnym sumptem EPkę "Natural Defender"
(2009) i opublikowany w Massacre
Records debiutancki album "Mysticeti
Victoria" (2012). Tegoroczny
krążek "The Modern Age" to moje pierwsze
zetknięcie sie z tym zespołem.
Francuzi są przedstawicielem nurt europejskiego
melodyjnego power metalu.
Ogólnie płyta prezentuje dobry poziom,
kompozycje są ciekawe, zagrane z pomysłem,
posiadają atrakcyjne melodie
oraz zajmujące tematy muzyczne. Odtworzone
jest to na poziomie i z luzem,
co świadczy bardzo dobrze o muzykach,
a szczególnie o ich warsztacie. Płyta
zaczyna się indrustialnym i zdygitalizowanym
intro, które przechodzi w nowocześnie
brzmiący riff i sekcję, a następnie
przeradza się w pierwszy kawałek
"Red House Of Sorrow". Trochę
przypomina mi to, co ostatnio robi
Vanishing Point. Ta współczesna produkcja
wybrzmiewa jeszcze (w takim
wymiarze) w dwóch fragmentach, jednak
pozostała część albumu, to już
bardziej konwencjonalny melodyjny power
metal, w stylu Sonata Arctica,
Stratovarius czy Freedom Call. Ogólnie
na produkcję, jak i na brzmienie,
duży wpływ miał z pewnością producent
Jacob Hansen. W dodatku muzyka
Darktribe oprawiona jest jednym z
ciekawszych wokali. Anthony Agnello
ma dość oryginalny tembr, melodyjny a
zarazem bardzo mocny wokal, także nie
ma problemu śpiewać w różnych rejestrach.
W niektórych momentach przypomina
mi Timo Kotipelto. Nie ma co
długo rozważać nad "The Modern Age"
bardzo solidny materiał ale niestety nie
wyłamuje się z ram przeciętności. Na te
czasy to ciut za mało. (3,5)
Dark Void - Release the Kraken
2015 Self-Released
\m/\m/
Tym razem przyszło mi się zmierzyć z
debiutancką EPką Cypryjczyków z
Dark Void. Całkiem ładna okładka wyglądała
zachęcająco, więc z pozytywnym
nastawieniem zabrałem się za
słuchanie tej płytki. No i niestety "Release
the Kraken" nie jest dziełem wysokich
lotów. Ogólnie jest to thrash, czyli
mamy klasyczne riffy, solówki, rytmiczne
bębny, ale kompozycyjnie jeszcze
nie jest najlepiej. Dramatu nie ma, ale w
takim zalewie thrashowych kapel reprezentujących
wyrównany i wysoki poziom
wypadałoby się czymś wyróżnić.
Nie pomaga też wymęczony, jednostajny
i pozbawiony mocy wokal. Jest to
debiut, więc na pewno nie będę ich skreślał,
tym bardziej, że są tu też niezłe
momenty jak choćby oklepany, ale zawsze
zajebisty walcowaty motyw w "Anger
Within". Niestety obok fajnych pomysłów
pojawiają się też nijakie, albo
wręcz chujowe. I taka też jest ta płytka.
Trochę spoko, trochę z dupy. Umiejętności
jako takie posiadają, więc jeśli popracują
jeszcze nad sferą kompozycyjną,
wyeliminują mielizny i zrobią coś z wokalem
to może w przyszłości nagrają jeszcze
coś wartościowego. Choć boję się,
żeby nie poszli w niezbyt lubianym
przeze nowoczesnym kierunku, bo takie
ciągoty też da się w ich graniu wychwycić.
(2,8)
Maciej Osipiak
David Shankle Group - Still a Warrior
2015 Pure Steel
Tego typu recenzje zaczyna się często
słowami "tego pana nie trzeba nikomu
przedstawiać". Tymczasem wbrew pozorom
wiele osób nie kojarzy, że David
Shankle to były gitarzysta Manowar,
który towarzyszył zespołowi na płycie
"Triumph of Steel". "Still a Warrior" o
wymownym tytule nie jest jednak w żadnym
wypadku kopią ani nawet nawiązaniem
do macierzystej formacji Davida
Shankla. Poza "Demonic Solo",
który kłania się charakterystycznym dla
Manowar jazgoczącym solówkomminiaturom,
muzyka płynąca z "Still a
Warrior" to zupełnie inna bajka. Jest raczej
tradycyjnym amerykańskim heavy
metalowym czy momentami nawet
102
RECENZJE