26.04.2023 Views

HMP 60 Exodus

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

You also want an ePaper? Increase the reach of your titles

YUMPU automatically turns print PDFs into web optimized ePapers that Google loves.

Za każdym razem, gdy rozmawialiśmy, podkreślałeś,

że masz mnóstwo nowych utworów, nad którymi

aktualnie pracujesz i że z powodzeniem mógłbyś je

przekuć w dwa lub trzy nowe albumy. Mimo to na

"Nocturnes…" postanowiliście sięgnąć po numer

"Black Mass", który pierwotnie ukazał się na płycie

Exorcist i zrobić z niego pełnoprawny utwór Virgin

Steele. Był ku temu jakiś szczególny powód?

Obaj z Edwardem zawsze bardzo go lubiliśmy i uznaliśmy,

że zasługuje na drugą szasnę. Napisałem go od

nowa, wypróbowaliśmy go i byliśmy zadowoleni z rezultatu.

Stąd jego obecność na albumie. Na przestrzeni

ostatnich lat podobną rzecz zrobiliśmy z "The Fire

God" przy okazji albumu "The House of Atreus", a

także z kilkoma innymi. Aktualnie mam dwa albumy

napisane i gotowe by je dokończyć od strony nagraniowej.

Komponuję non stop. To nigdy nie jest na zasadzie

"o, nie mamy wystarczająco dużo materiału". To

kwestia tego, nad czym w danym momencie zdecydujemy

pracować. Co nas nakręca.

Czy są na nowej płycie inne kompozycje, które nawet

jeśli nie są nowymi wersjami starych utworów, liczą

sobie dekadę lub dwie? "Persephone", która obok

"Black Sun - Black Mass" jest w mojej opinii najmocniejszym

punktem nowego albumu, sprawia wrażenie,

jakby mogła być napisana kilka ładnych lat temu…

Drugim utworem obok "Black Sun - Black Mass", który

został nagrany na nowo, jest "Queen of the Dead".

Pierwotnie to również był utwór Exorcist i tutaj także

zaczęło się od wspólnego grania, wspominania, jak bardzo

go lubiliśmy i decyzji o nadaniu mu nowego życia.

"Persephone" z kolei to zupełnie nowy numer. Powstał

dosłownie w ostatnich tygodniach prac nad nowym albumem.

Nigdy nie przestałem komponować, nawet w

trakcie sesji nagraniowej, więc utwory takie jak "Persephone",

"Glamour", "Fallen Angels" i "Delirium" napisałem

samodzielnie dosłownie ze pięć dwunasta. Co za

tym idzie, by móc umieścić je na płycie, z kilku innych

musiałem zrezygnować. Ale te ostatnie też jeszcze kiedyś

ujrzą światło dzienne.

Skoro już zahaczyliśmy o ten temat… Exorcist,

zespół, który był w zasadzie speed/black-metalową

wersją Virgin Steele z innym perkusistą. Skąd wziął

się pomysł na ten projekt i dlaczego wasza prawdziwa

tożsamość przez tak wiele lat pozostawała tajemnicą?

Kwestia zapisów w kontrakcie?

Obawiam się, że będzie to musiało pozostać tajemnicą

jeszcze przez jakiś czas. Album będzie wznowiony tak

jak być powinien i wtedy będziemy mogli o tym porozmawiać.

Czekam na to!

Trzymam za słowo. Drugim tajemniczym zespołem,

którego jedyna płyta, podobnie jak "Nightmare

Theatre" Exorcist, ukazała się w 1986, był Original

Sin. Ten z kolei tworzyli wszyscy muzycy Exorcist

oraz twoja siostra w roli wokalistki, ale oficjalna wersja

była taka, że w skład grupy wchodzą wyłącznie

kobiety. Nawet zdjęcia były ustawiane. Pamiętasz

jeszcze, kim były dziewczyny, które brały udział w

sesji zdjęciowej? I skąd w ogóle wziął się pomysł na

ten "kobiecy" zespół?

Wszystko pamiętam, ale o tym też chętnie z tobą porozmawiam,

gdy ukaże się reedycja.

W takim razie spróbuję z innej strony. Kilka utworów

Original Sin zostało wykorzystanych na różnych

wydawnictwach Virgin Steele, standardowych lub

jako bonusy na różnego rodzaju reedycjach. Od

początku czuliście, że ten materiał jest zbyt dobry, by

był dostępny jedynie na zapomnianej płycie z lat 80.?

Tak, zawsze lubiliśmy ten materiał i uważaliśmy, że

zasługuje na drugą szansę. Ot, cała historia. "Conjuration

of the Watcher" mieliśmy w secie przez wiele lat.

Lubimy również tę bardziej thrashową stronę metalu.

W roku 1986 ukazał się również album "Stay Ugly"

Piledriver, który w całości napisaliście wspólnie z

Edwardem (nie wiem, czyj wkład był większy). I to

pomimo faktu, że on dopiero co dołączył do zespołu,

a ty formalnie nigdy nie miałeś z Piledriver nic wspólnego.

Jak do tego doszło?

Album niemal w całości stworzyliśmy wspólnie. Tylko

jeden lub dwa utwory są wyłącznie mojego autorstwa.

Poprosił mnie o to mój manager, a że obaj lubiliśmy

Gordona znanego szerzej jako Piledriver, postanowiliśmy

spróbować. Całość została nagrana i zmiksowana

w dwa dni. Pamiętam, że wspólnie zarżnęliśmy w studio

dwa wzmacniacze Marshalla. W obu stopiły się

lampy.

Czy chociaż nie śpiewałeś na tym albumie, uważasz

"Stay Ugly" za taką samą część twojego muzycznego

dorobku jak płyty Exorcist i Original Sin?

Tak, uważam, że utwory tworzące "Stay Ugly" to taka

sama część naszej historii jak te składające się na dwa

pozostałe albumy. Wszystkie utwory, które skomponowałem,

sam lub przy współudziale innych osób, są

dla mnie wyjątkowe. Stanowią ważną część tego kim

jestem i ze wszystkim czuje się związany.

A teraz coś z zupełnie innej beczki… Gdy widziałem

was po raz pierwszy na żywo w 2001 roku w

Katowicach, grałeś na klawiszach tylko te partie,

które były niezbędne, pomijając jednocześnie te mniej

istotne na rzecz przedstawienia i biegania po scenie,

co sprawiło, że wasz występ miał bardzo naturalny

charakter. Gdy 10 lat później widziałem was po raz

drugi na Masters of Rock, z jednej strony mieliście

etatowego klawiszowca (żeńska forma tego słowa nie

jest mi znana), a z drugiej w składzie brakowało

Edwarda, co w połączeniu z przesiadką Josha (Blocka)

z basu na gitarę skutkowało tym, że na scenie nikt

nie grał na basie. Nie uważasz, że zespół w takiej

konfiguracji był po prostu niekompletny? Obserwowany

spod sceny sprawiał takie wrażenie.

Dla mnie był niekompletny tylko dlatego, że obok

mnie nie było Edwarda. Gramy razem od zawsze, odkąd

byliśmy małymi dziećmi. Dlatego czułem się

trochę dziwnie. Tym niemniej wszystkie dźwięki naszej

muzyki były obecne. Mieliśmy klawiszowca, który

swoją grą pokrywał niskie, basowe rzeczy. Chcieliśmy,

żeby wszystko zostało w rodzinie i dlatego nie zdecydowaliśmy

się zatrudnić nikogo z zewnątrz. Mi osobiście

granie na klawiszach na żywo zawsze sprawiało

przyjemność, ale też przez lata ciągle słyszałem "chcemy,

żebyś był bardziej z przodu, bliżej publiczności".

Postanowiłem spróbować. Wygląda jednak na to, że

czego zespół by nie zrobił, wśród publiczności zawsze

znajdzie się taka grupa, która będzie zadowolona i

taka, która będzie niezadowolona. Taka jest natura

życia. W grę wchodzi również kwestia swojego rodzaju

"kulturowego uprzedzenia", gdzie ludzie oczekują, że

zobaczą na scenie konkretny instrument, w tym przypadku

gitarę basową. Gdy go nie ma, są przekonani, że

go nie słyszą, a tak naprawdę wszystkie dźwięki płyną

z głośników. Czy to poprzez klawisze czy w innej formie.

W międzyczasie wróciłem do grania na klawiszach

na koncertach. Brakowało mi tego.

Kolejna kwestia związana z występem na Masters of

Rock, którą chciałbym poruszyć, to twoje wokale.

Dwie rzeczy. Pierwsza, gdy jesteś w studiu możesz

w każdej chwili przejść od szeptu do krzyku i sprawić,

by brzmiało to dobrze. Na żywo prawdopodobnie

potrzebowałbyś do tego wyjątkowo błyskotliwego

dźwiękowca, który dodatkowo świetnie znałby twój

repertuar, a obawiam się. Ten, który nagłaśniał was

w Vizovicach nie spełniał żadnego z tych dwóch kryteriów

o efekt był, ujmując rzecz ogólnie, dość średni.

Druga, mam wrażenie, że formy wokalnej ekspresji,

które wybierasz, nie zawsze zgrywają się z przekazem

słów, które wyśpiewujesz. Szczególnie utkwił

mi w pamięci fragment "I'm a savage, I'm a king…"

śpiewany delikatnym, wysokim falsetem. Co o tym

myślisz? Analizujesz swoje występy pod takim

kątem?

Nie analizuję tego co robię. Śpiewam tak jak śpiewam

reagując na to co słyszę, na nagłośnienie na scenie, na

to, jaka jest w danej chwili moja dyspozycja. Znowu,

niektórzy lubią, gdy zespół zmienia utwory na żywo,

inni nie. Na koncercie masz tylko jedno podejście i to

zawsze wiąże się z ryzykiem. Czasem się udaje i niemal

wszyscy rozchodzą się do domów zadowoleni, a czasami

nie. Nagrywając akustycznej wersji "Noble Savage",

która ukazała się jako bonus na reedycji "The Age of

Consent" (jako "A Changling Dawn"), bardzo dobrze

się bawiłem i w jakiejś części to konkretne podejście do

tego utworu przełożyło się również na to, jak śpiewałem

"Noble Savage" wykonując go już z całym zespołem…

Jeśli kiedykolwiek słuchałeś koncertowych Led

Zeppelin, na pewno wiesz, że wersje koncertowe wielu

ich utworów potrafiły nierzadko w szalony sposób

odbiegać od tych studyjnych. "Dazed and Confused"

trwało często po 30 minut. Zawsze nam się to podobało

i dlatego podczas koncertów również nasze utwory

zyskują czasem nowych charakter. To cześć naszej

drogi.

Kontynuując wątek wokalny… Różnego rodzaju

wysokie zaśpiewy i ryki od zawsze były twoim

znakiem rozpoznawczym. Ale na ostatnich albumach,

a już na nowym w szczególności jest ich tak

wiele, że efekt końcowy, i nie jest to wyłącznie moja

opinia, jest momentami lekko… no cóż, groteskowy.

Czy spotkałeś się już z podobną uwagą?

Nie, jesteś pierwszą osobą, od której słyszę coś takiego,

ale widzę, że nie rozumiesz o, co chodzi. W mojej

krtani siedzą najróżniejsze głosy. Gdy wykrzykuję coś

w stylu "Reowww!", jest to mój głos jako instrument

perkusyjny. Coś jak uderzenie w werbel albo talerz.

Gdy wyciągam dłuższe, wysokie dźwięki, jest to mój

głos jako gitara lub innym instrument prowadzący.

Nigdy nie chciałem być wokalistą, który śpiewa tylko

wtedy, gdy mu się każe, który wyśpiewuje jedynie

tekst, a poza tym siedzi cicho. To nie mój styl. Moje

podejście zawsze było bardziej w stylu kontrapunktu,

w stylu ludzkiej gitary. Rozumiem, że nie każdemu

musi się ono podobać, ale też nigdy nie było to moim

zmartwieniem. Reaguję na to, co podpowiada mi muzyka.

Mój styl w dużej mierze wynika z mojego grania

akustycznie wspólnie z Edwardem, to jego pokłosie. Z

oczywistych względów, przy jednej gitarze na scenie,

Edward nie może grać solówek, więc oczekiwał, że wypełnię

te luki wokalnie. Stąd się to wzięło. Jeśli słuchałeś

"Fire Spirits", bonusowego albumu koncertowego

będącego częścią reedycji "Invictus", to dokładnie

wiesz, w jaki sposób podchodzimy razem do utworów

w tym formacie. Nawet bez perkusji, basu i wzmacniaczy

Marshalla… z tych kompozycji i tak wychodzi

metal. Ponieważ metal jest w nie w budowany. Poprzez

harmonie, których używamy, progresję akordów, melodie,

nasze podejście do muzyki, a także poprzez duchowy

aspekt muzyki… poprzez oś co wykracza poza

same nuty… poprzez efemeryczną, eteryczną jakość…

Poprzez pasję, za sprawą której linia życia dotyka

wieczności.

Wracając na koniec do bezpieczniejszych tematów…

Będzie trasa koncertowa promująca nowy album?

Póki co mamy potwierdzony występ w Atenach. Kolejne

ogłosimy w najbliższym czasie.

A jakie są dalsze plany wydawnicze Virgin Steele?

Reedycje "The House of Atreus" czy coś bardziej

nietypowego?

Reedycje "The House of Atreus" są następne w kolejce.

Planujemy je na przyszły rok, prawdopodobnie w

formacie 3-płytowego digi-paku, czyli coś w stylu tego,

co zrobiliśmy przy okazji wznowienia "The Marriage…".

Marcin Książek

VIRGIN STEELE 75

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!