26.04.2023 Views

HMP 60 Exodus

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

New Issue (No. 60) of Heavy Metal Pages online magazine. 60 interviews and more than 200 reviews. 136 pages that will certainly satisfy any metalhead who loves heavy metal and its classic subgenres. Inside you will find many interesting facts and news in interviews with: Powerwolf, Exodus, Vanderbuyst, Armored Saint, Venom Inc., Exciter, Viking, Thrust, Helloween, Kamelot, Hammercult, Virgin Steele, Jaguar, Quartz, Killer, Scanner, Circle II Circle, Falconer, Sorcerer, Młot Na Czarownice, Pyramaze, Terrordome, Drakkar, Solitare Sabred, Savage Master, Blackwelder, Soul Secret, Exarsis, Repulsor and many, many more. Enjoy!

SHOW MORE
SHOW LESS
  • No tags were found...

Create successful ePaper yourself

Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.

jakiś trzecioligowy band z Wielkiej Brytanii,

z początku lat 80-tych. Nie ma się

nad czym rozwodzić. Fajnie sobie puścić

te dwa kawałki i poczuć klimacik. Dwa

kawałki to jednak za mało abym mógł

jakoś bardziej merytorycznie się rozpisać

i wnikliwie ocenić tego singla. Generalnie

na plus.

Przemysław Murzyn

Terrordome - Machete Justice

2015 Defense

Ja wiedziałem, że nowy album Terrordome

skopie dupska. Wiedziałem też,

że zmiecie konkurencję na krajowym

poletku, ale… żeby aż tak?! To jest

album wyśmienity, kompletny, bezpretensjonalny,

prosty jak drut, strzelający

riffami, niczym kibice Lecha Poznań

podczas fetowania zdobytego przez

klub tytułu Mistrza Polski i rozpieprzający

wszystko w zasięgu wzroku.

Autentycznie wkurwione wokale, piłujące

gitary, miażdżąca robota sekcji rytmicznej

robią swoje nie odpuszczając

ani na chwilę. Krążek ten jest niesamowicie

spójny i zwarty, ale nie ma mowy

o monotonii. Co to, to nie. Utwory nie

różnią się od siebie zbytnio, co w

żadnym wypadku nie jest wadą, a wręcz

przeciwnie. Dzięki temu płyta stanowi

nierozerwalny trzon, który, dzięki umiejętnościom

Krakusów do tworzenia

chwytliwych, nośnych kompozycji, nie

nudzi słuchacza nawet na chwilę. Brawo!

Wprawdzie "Machete Justice"

rzadko kiedy dostarcza nam jakichś

urozmaiceń w postaci np. zwolnień, (i

dobrze, bo to thrash fucking metal!) ale

gdy już takowe usłyszymy, nie mamy

prawa poczuć zawodu. Jak tu bowiem

zawieść się przy bujającym bridge'u

"Favourite Sport Mosh" albo hiciarskim,

napierdzielającym po ryju, "exomedley'u"

w końcowej sekwencji "Welcome

to the Bangbus" (gościnnie za mikrofonem

Rafał Halamoda, na co dzień

zdzierający gardło w Soul Collector),

prawda? Pora kończyć. Zapytacie "a

czemu tak krótko?". No bo o czym tu

więcej pisać, najważniejsze punkty

zostały przecież omówione i jedynym

co, Drogi Maniaku/Maniaczko powinieneś/powinnaś

zrobić, jest wrzucenie

tego nagrania do odtwarzacza i napieprzać

mimowolnie łbem do wesołej

łupanki tych thrashersów. Terrordome

wydało dzieło kompletne, na krok nie

ustępujące klasykom crossover. Definitywnie

jeden z najgenialniejszych albumów

nowofalowych. Brawo chłopaki!

Świetna robota! (6)

Łukasz Brzozowski

The Scourge - First Comes Destruction

2014 Self-Released

Thrash i Texas brzmią razem całkiem

efektownie, a gdy w dodatku okazuje

się, że kwartet z Houston gra ów thrash

na naprawdę wysokim poziomie, to

pewnie nikt nie będzie miał więcej pytań.

Warto jednak nadmienić, że The

Scourge to to nie jakieś żółtodzioby,

które sięgęły po gitary zafascynowane

najnowszą falą thrash metalu, bo zespół

tworzą doświadczeni muzycy, znani,

m.in. z Helstar czy Dark Empire. Na

swej debiutanckiej EP-ce panowie wymiatają

siarczysty thrash, speawnie

wplatając weń inne, ale miłe dla thrash

maniacs, wpływy. "Fuck With Fire" czerpie

więc z tradycyjnego metalu, momentami

szaleńczo rozpędzony "Murderous

Pride" urozmaicają balladowe zwolnienia,

a "Cradled In Extermination" to

wypisz, wymaluj połączenie thrashu i

US power metalu. Mimo posiadania w

składzie dwóch gitarowych wymiataczy

w utworach The Scourge sporo ma też

do powiedzenia basista, a gitarowe pojedynki

najefektowniej wypadają w

"Crawling With Chameleons" i wspomnianym

już "Cradled In Extermination".

Wokalista - jeden z dwóch gitarowych -

Andrew Atwood też nie jest jakimś

amatorem w kwestii śpiewu, tak więc

pewnie już niedługo któraś z niemieckich

firm podpisze z tą grupą kontrakt.

(5)

Wojciech Chamryk

ThrashQuatch - Rager At The Lake

2013 Self-Released

ThrashQuatch tu jest i tworzy muzykę.

A konkretnie szereg utworów usytuowanych

w teoriach spiskowych i ich

rozpoznawalnych postaciach. Ten szyk

uformowany został w album: "Rager At

The Lake". Zaczyna się on od fragmentu

dźwiękowego stylizowanego na wywiad

radiowy - niespodziewanie wyskakuje

wałek "Running Amuck With Yeti",

tak energicznie jak płeć nadobna, która

zwęszy okazje na poszerzenie swojej

garderoby. Po nim kolejny, "From Biped

to Strider", następnie "Rager At The

Lake", potem "ThrashQuatch is Here" -

tak aż do "Outro" i zwienczającego go

"popisu" perkusyjnego wymieszanego z

fragmentami wypowiedzi różnych osób.

Jest to półgodziny z kawałkami utrzymanymi

w dość szybkim tempie, z

ostrymi riffami, kojarzącymi się z dokonaniami

Slayera czy Sodoma (późniejsza

część "Dr. Meldrum Believes"), są

także odniesienia do dokonań innych

zespołów, np: Metallica (na "Terrorizing

Deep Thrashprints"). Motywy gitarowe

są doprawione dość dobrą sekcją

rytmiczną, wokal zaś dopasowywuje się

do dość nisko brzmiącego, brudnego

brzmienia instrumentalnego. Wokalista

również artykułuje kolejne wersy swoim

charczącym głosem, przypominającym

dokonania wokalistów z Morbid Saint

(z okresu "Destruction System") czy

Protectora. Często wtóruje mu także

chórek, chociażby na "ThrashQuatch is

Here" czy "No Extinct, Just Hard To

Find". Kompozycje na albumie można

scharakteryzować dość krótko: ostry,

szybki temat gitarowy okraszony charczącym

wokalem, zwolnienie i wejście

motywu gitary solowej, która przyspiesza

tempo, następnie powrót do tematu

utworu, parę ozdóbek jak np: appregio i

koniec utworu. Mniej więcej tak możemy

zawartość "Rager At The Lake".

Ogółem - jest to dość typowy album

thrash metalowy, mieszający odniesienia

do różnych zespołów, tworzący własne,

dość niskie, "obskurne brzmienie" i

posiadający dość ciekawe tematy na teksty.

Album nie jest zły, aczkolwiek na

początku odrzuca maniera wokalu. "Rager

At The Lake" jest dla fanów old

schoolowego thrashu, którzy szukają

małej odskoczni od typowej oprawy tematycznej,

którą poruszają kolejne nowe

zespoły. To 30 minut przytupu i teorii

spiskowych. Całkiem porządny, zagrany

z jajem album. (4).

Jacek "Steel Prophecy" Woźniak

Thunderheart - Night Of The Warriors

2015 Killer Metal

Hiszpańskiej metalowej inwazji ciąg dalszy.

Jednak gdy zespoły pokroju Dr X

(recenzja nieco wcześniej w tym samym

numerze) tworzą młodzi muzycy, to

Thunderheart założyli doświadczeni

instrumentaliści i słychać to na ich debiutanckim

albumie. W dodatku większość

numerów z "Night Of The Warriors"

brzmi tak, jakby powstała w pierwszej

połowie lat 80-tych i nie są to

jakieś pozbawione energii bezbarwne

imitacje, ale porywające, wpisujące się

idealnie w tamte czasy utwory. Panowie

potrafią więc przekonywująco zapodać

szybkie, całkiem melodyjne kompozycje

z chóralnymi refrenami i ostrymi solówkami

("Show Them Our Fire", "Concrete

Jungle" z balladowym zwolnieniem,

"I'll Always Be There For You").

Coś w bardziej patetycznym, jakby

epickim klimacie? A jakże, mamy na

stanie utwór tytułowy i mroczny "Rules

Of A Lie". Są też mocarne rockery, z

czerpiącym z Accept "Bullet Proof" na

czele, a cała zawartość "Night Of The

Warriors" jawi się jako interesująca

synteza NWOBHM z germańskim tradycyjnym

metalem. (5)

Wojciech Chamryk

Thundersteel - The Exorcism

2015 Tmina

Thundersteel, tym co są co nieco obsłuchani,

to ta nazwa z pewnością skojarzy

się amerykańskim Riot. Tak nosił

tytuł jeden z albumów tej kapeli.

Właśnie tym tropem powinniśmy pójść

jeśli chodzi o ten Serbski zespół.

Ogólnie członkowie tego zespołu są fanami

tradycyjnego heavy metalu kojarzącego

się z początkami lat osiemdziesiątych.

Na takich klimatach bowiem

zbudowali swój debiutancki album "The

Exorcism". Po bliższym zapoznaniem

się z tym krążkiem, bardziej pasują mi

tu skojarzenia z europejskim zespołami

typu Iron Maiden, Black Sabbath (z

Dio), Judas Preist, dopiero później szukałbym

inspiracji amerykańskimi kapelami

pokroju Riot, Exciter czy Manowar.

Po tych ostatnich Thundersteel

bardziej się prześlizguje, niż czerpie

pełnymi garściami. Większość kawałków

utrzymana jest w szybkich

tempach ("Anger On The Road", "Sail

Away", "Stand Up", "Lock'em Out" i

"Past Time Lords"). Właśnie wśród nich

upatrywałbym faworytów. Najsłabszymi

ogniwami wydają sie zaś utwory w

średnich tempach ("Ride The Trigger" i

"Idols Castle Of Light"). Chociaż wielu

chciałoby mieć tak "słabe" kawałki w

swoim repertuarze. Niezły jest dość szybki

ze zwolnieniem "Outlaws Lament".

Zaś wolny, walcowaty, z wyraźnymi

echami Black Sabbath, klimatyczny,

tytułowy "The Exorcism", to również

majstersztyk, jak te wszystkie szybsze

kompozycje. Serbowie czerpią garściami

z lat osiemdziesiątych, ale robią to na

tyle interesująco, że nikt nie zastanawia

sie na jakąś tam naśladowaniem czy

wtórnością. W utworach nie eksperymentują,

nie wydziwiają, prostymi środkami

starają się osiągnąć swój cel. Nie

zapominają jednak o atrakcyjności,

główny riff, zwrotka, solówki to zawsze

musi być cios w nos. Brzmienie również

nawiązuje do lat osiemdziesiątych, lecz

w studio raczej nie przeginają, nagrywają

tak jak brzmią w rzeczywistości.

Dzięki internetowi świat stał się zdecydowanie

mniejszy, dużo łatwiej wyłuskać

coś, co jest wartościowe. Dlatego

dziwię się, że żadna z młodych prężnych

wytworni pokroju Stormspell,

Pure Steel nie zaproponowała jeszcze

Serbom współpracy. (5)

Total Death - The Pound of Flesh

2015 Punishment 18

\m/\m/

Total Death to włoski zespół mający za

sobą debiut "Well of Madness" z

2010r. oraz pięć lat później wydany,

właśnie omawiany "The Pound of

Flesh", który jest wypełniony miłością

do thrash/deathowej stylistyki. Album

ten to synteza ostrych, walcowatych riffów,

charczącego wokalu i mięsistego

brzmienia instrumentów. Zespół stworzył

jedenaście utworów, w których jest

masa mięcha. Jak sama okładka wskazuje,

mamy do czynienia z ciężkim materiałem.

Płyta rozpoczyna się dość smutnym,

pesymistycznym, gitarowym intrem,

które przeradza się w walcowate

"Downers". By przejść następnie do kolejnego

wałka "Vhemt" i tak aż do utworu

okraszającego cały album, tytułowego

"The Pound of Flesh". Na albumie nie

ma żadnego przerostu formy nad treścią

- jest brutalnie, dosadnie. Kompozycyjnie

riffy idealnie pasują, czasami przygrzmi

bas ("Haunted"), raz to poleci

dość pesymistyczny motyw, wyższy od

reszty kompozycji lick, innym razem

usłyszymy wah-wah (chociażby "No

Last Bullet"), a to wszystko jest okraszone

morderczą sekcją gitarową i perkusją

okalającą całe kompozycje. Treść m.in.

o bezcelowej egzystencji zwierząt skazanych

na rzeź ("Downers") czy o narkotykach

("Morphine"), itd. Wokal trochę

przypomina mi John'a Walker'a (Can-

122

RECENZJE

Hooray! Your file is uploaded and ready to be published.

Saved successfully!

Ooh no, something went wrong!