Fajny kraj do życia po wyborach
Create successful ePaper yourself
Turn your PDF publications into a flip-book with our unique Google optimized e-Paper software.
FAJNY KRAJ DO ŻYCIA PO WYBORACH / transport / 83
Kto zapłaci za ten autobus?
Drugim problemem jest rozproszenie odpowiedzialności. Transport lokalny
jest dziś traktowany jak gorący kartofel, który przerzuca się pomiędzy
poszczególnymi samorządami, a ten, kto go złapie i zacznie za niego płacić,
jest frajerem.
Żeby pokazać skalę tej patologii, warto spojrzeć na różnice w wielkości
środków wydawanych przez samorządy na transport publiczny. 48-tysięczna
Września wydaje na autobusy 311 tys. zł, co przekłada się na efemeryczne
kursy jednego albo dwóch autobusów na całe miasto, podczas gdy 46-tysięczne
Wejherowo wydaje ponad 12 mln zł.
Podobnie sytuacja wygląda w powiatach – powiat wołomiński poczuwa
się do odpowiedzialności za transport, więc wydaje na niego ponad 9 mln zł
rocznie, podczas gdy podobnie liczny i bogaty krakowski „obwarzanek” nie
wydaje ani grosza, podobnie jak ich kieleckie i białostockie odpowiedniki.
Mamy więc całą masę samorządów, które nie mają ochoty wydawać pieniędzy
na transport, chociaż niewątpliwie byłoby je na to stać, bo biedniejsi od
nich potrafią znaleźć środki. Brak ustawowego obowiązku współfinansowania
przewozów, brak wskazania jednoznacznie odpowiedzialnego organizatora
i brak standardu, jaki powinien zostać wypełniony – to wszystko składa się
na stan rzeczy, w którym, owszem, dalekobieżny czy regionalny przewoźnik
kolejowy albo autobusowy dowiezie nas do Krotoszyna, Ropczyc, Biłgoraja,
Lublińca czy Nidzicy, ale już dalej jesteśmy zdani na własne nogi.
O ile wiemy już, że miasta na prawach powiatu – lepiej lub gorzej –
potrafią zorganizować autobus spod dworca kolejowego, to już w przypadku
całej reszty niezbędne jest jasne ustalenie odpowiedzialności, za którą pójdą
pieniądze i ustawowe wymagania jakościowe.